Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna
 Home    FAQ    Szukaj    Użytkownicy    Grupy    Galerie
 Rejestracja    Zaloguj
19.5 - Pierwszy wyjazd w teren i ćwicznie płynności przejść.

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna -> Wiecznie Zielone Pastwiska / Autumn Gold [*] / Treningi
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
oollaa12
Pensjonariusz
PostWysłany: Nie 14:07, 06 Maj 2012 Powrót do góry


Dołączył: 29 Sty 2012

Posty: 66
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Radom

Dzisiaj przyjechałam do Deandrei około godziny dziewiątej. Był ładny, słoneczny dzień. "Idealny, żeby wyjechać w teren", pomyślałam. Może i byłam lekkomyślna, żeby z tak młodym koniem jechać w teren. I to jeszcze same. No, ale cóż. Chciałam spróbować. Taka już byłam. Weszłam do siodlarni, która była pusta. "Śpiochy...", pomyślałam. Zarzuciłam na ramię ogłowie, wzięłam siodło, szczotki, błękitny czaprak i ochraniaczki w tym samym kolorze, i ruszyłam w kierunku stajni. Sprzęt odłożyłam na dworze i ruszyłam do boksu Puchatka. Przywitałam się z klaczą, dałam cukierka i załozyłam kantarek z uwiązem i wyprowadziłam na dwór. Przywiązałam klacz i zarbrałam się za czyszczenie. Misiek był dzisiaj bardzo, ale to bardzo brudny więc troche nam zeszło z dczyszczeniem wszystkich zaklejek. Potem zabrałam się za równie brudne kopyta. Nie chciało mi się jeszcze siodłać Złotej więc postanowiłam zapleść jej [link widoczny dla zalogowanych]. Zeszło nam z tym około pół godziny. Zabrałam się więc za siodłanie Jesiennej. Założyłam ochraniacze, potem ogłowie, a następnie siodło z czaprakiem i przypięłam popręg, mocniej niż zwykle, bo w terenie nie będę kombinować. Przywiązałam jeszcze na chwilę klacz i pobiegłam do siodlarni po kask i rękawiczki. Za chwile byłam już przy klaczy. Jeszcze raz spróbowałam mocniej dociągnąć popręg, aby byc pewnym, że nie zsunę się razem z siodłem oraz opuściłam strzemiona. Złapałam w jedną rękę wodze, a drugą trzymałam się siodła. Ledwo co wgramoliłam się na siodło. Zawsze miałam z tym problemy. Gdy byłam na grzbiecie Złotej ruszyłyśmy na szlak. Wyjechałyśmy na lewo od stadniny. To chyba dobry kierunek? Tak, tak. Już widziałam bramę otwierającą tereny. Uff... Na szczescie była otwarta.
***
Po chwili stępowałyśmy wzdłuż szlaku. Postanowiłam pojechać wzdłuż jezior. Dobrze, że popsikałam i Autum i mnie preparatem od komarów. Niby dla koni, ale może i na mnie zadziała. Gdy występowałam Złotą zebrałam wodze na kontakt , ustawiłam klacz i zakłusowałam. Puchatek wypruł megahiperszybkim kłusem więc musiałam uspokajać ją głosem, dosiadem i wodzami. Po chwili klacz szła równym tempem i zaczęła schodzić z głową w dół. Dałam klaczy odpocząć, więc przeszłyśmy do stępa. Popuściłam trochę wodzy i rozejrzałam się dookoła. Od jeziora odbijało się majowe słońce. Była piękna pogoda. Znów zakłusowałyśmy, ale teraz starałam się, aby Złota zakłusowała za jednym puknięciem łydki. Nie udało się wiec znów przeszłam do kłusa. Tym razem sukces! Poklepałam klacz i dałam cukierka. Z chmur wyrwało mnie nagłe szarpnięcie klaczy i wyrwanie galopem do przodu. "Szlag!", krzyknęłam i próbowałam wyciszyć klacz i przejść do kłusa. Szybko odchyliłam się do tyłu i próbowałam zatrzymać klacz. Po kilku minutach siłowania się Autumn wreszcie przeszła do kłusa. "O Boże...", pomyślałam zmęczona siłowaniem się z koniem. Dałam klaczy przejść do stępa i położyłam się na szyi. "Dobra, koniec obijania.", powiedziałam do ucha klacz, ustawiłam ją i ruszyłyśmy ćwiczebnym. Klacz szła grzecznie. wyginałam jej szyję aby ją rozgrzać. Znów chwila stępa, rozejrzenie się , orientacja w terenie (xD), zakłusowanie i zagalopowanie. Cały czas pilnowałam, aby klacz szła równym tempem i nie przyspieszała, ani nie zwalniała. Chwilę pogalopowałyśmy normalnym tempem i przyspieszyłam klacz, szybciej, szybciej, szybciej aż do cwału. Wiatr rozwiewał mi grzywkę i włosy, a klacz była wyraźnie zadowolona, za chwilę skrócenie, i kłus i zawrócenie w stronę "domu". Znów zagalopowałyśmy, ale tylko chwilę i przeszłyśmy do kłusa, puściłam wodze, a klacz wyciągnęła szyje. Poklepałam ją i wróciłyśmy do stajni. W stajni rozebrałam ją, schłodziłam nogi odstawiłam do boksu, umyłam wędzidło, zaniosłam sprzęt i przyszłam do klaczy. Pomiziałam ją za uchem (bardzo to lubiła), dałam cukierki i poszłam do domu, śląc buziaka w stronę konia.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez oollaa12 dnia Sob 22:22, 19 Maj 2012, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna -> Wiecznie Zielone Pastwiska / Autumn Gold [*] / Treningi Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB :: phore theme by Kisioł. Bearshare