Home
FAQ
Szukaj
Użytkownicy
Grupy
Galerie
Rejestracja
Zaloguj
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Tiara Pensjonariusz
|
Wysłany:
Śro 21:13, 12 Cze 2013 |
|
|
Dołączył: 13 Cze 2011
Posty: 385 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
|
Na dzisiaj miałam umówiony trening z Sunem. Tiarcu ostrzegał mnie, żebym go trzymała, bo pędzi jak szalony. Powędrowałam do siodlarni i zabrałam wszystko co potrzeba. Piękne, słoneczne popołudnie, idealnie na trening. Chciałam z nim poćwiczyć 1800m. Pouwieszałam wszystko przy stanowisku i wbiłam spokojnie do boksu kasztana. Ostrożnie podszedł i obwąchał mnie. Założyłam mu kantar i dopięłam uwiąz. Po chwili już go czyściłam. Trochę się wiercił, ale to mogło być spowodowane nową osobą, bo pierwszy raz miałam z rudym do czynienia. Czyszczenie szybko nam zeszło. Plusem było to, że ogier nie kłaczył aż tak, bo wiadomo, późna wiosna, te sprawy. Taka sytuacja, że konie linieją XD. Założyłam mu ogłowie, potem siodło. Podprowadziłam go pod schodki i z trudem na niego wsiadłam. Wysoki konio plus drobna dziewusia. To może się skończyć tragicznie. Powolnym stępem pojechałam na tor. Koń od razu się pobudził. Chciał pruć do przodu, ale nie tak szybko! W stępie na krótkiej wodzy porobiliśmy parę wolt, jedne ciasne, drugie szerokie. Potem kilka ósemek, żeby rudy się trochę rozgrzał. Popędziłam go do kłusa i zrobiłam to samo co w wolniejszym chodzie. Sun czasami wjeżdżał zadem na zakrętach, przez co potem lekko wybijał. Popędziłam go do lekkiego galopu, mocno trzymając, żeby nie pocwałował przed siebie. Znów zrobiłam kilka wolt, tym razem skupiając się bardziej na jego zadzie. Po trzeciej wolcie zmieniłam kierunek i męczyłam to samo w drugą stronę. Po kilku razach koń bardziej zwracał uwagę na zad w zakręcie i wychodziło mu to już nieźle. Myślę, że rudy już się rozgrzał. Wolnym galopem objechałam tor dookoła. Wróciłam do bramek. Koń lekko zawahał się w ich pobliżu i stawiał mały opór. Podobno nigdy nie miał z tym problemów. Podjechałam bliżej. Już prawie władował się do boksu, no ale przecież nie ma tak dobrze. Zaczął sobie dębować! Zawróciłam i odjechałam kawałek w kłusie, żeby się uspokoił. Nadal był strasznie nabuzowany. Wróciłam i spokojnie nakierowałam go w stronę boksu. Dałam mu mocny sygnał zachęcający. Koń zaparł się nogami, ale po drugim sygnale opornie, ale wszedł. Dobra, to bramki mamy już za sobą. Przygotowujemy się do startu. Pewnie osiągniemy zabójczą prędkość, której lekko się obawiam. 3…2…1… START! Koń wraz z otwarciem bramek wystartował jak torpeda. Pędził przed siebie. Skróciłam mu trochę wodze i zwolniłam do równego, spokojniejszego tempa, żeby nie wysiadł przed finishem. Koń lekko wybijał. Spojrzałam na nogi. Wszystko było w porządku, więc skupiłam się na tempie jazdy. Koń rwał do przodu. Niewyżyty kurde! Znów go zwolniłam do równiejszego tempa. Zostało nam 1200m. Pozwoliłam mu na lekkie zwiększenie tempa, ale nie tak, żeby pędził dzikim cwałem. Rudy skupił się całkowicie nad treningiem. Szczerze, to jeszcze nigdy nie miałam do czynienia z koniem, który podczas treningu świata wokół siebie nie widzi. Byłam oczarowana jego skupieniem *3*. Po krótkiej chwili zostało nam już tylko 600m. Oddałam Sunowi dość sporo wodzy i zaczęłam popędzać go palcatem. Rudzielec od razu zareagował i popruł przed siebie. Było czuć jak odpala silniczek w zadzie. Świetnie pracował zadnimi nogami. Ostatnie 100m w zabójczej prędkości. Przekroczenie linii mety i powoli zwalniamy. Wolnym i spokojnym galopem przejechałam pół toru, zwolniłam do kłusa i zrobiłam z nim kilka wolt, po czym wróciłam na linię mety. Nie powiem, byłam bardzo zadowolona z czasu. Z początkowym, w miarę wolnym tempem, myślałam, że czas będzie gorszy. Dałam mu chwilę stępa, na odpoczynek. Spienił się dość obficie na szyi. Przegalopowałam jeszcze przez tor, robiąc po drodze wolty, ósemki i slalomy pomiędzy punktami, wyrysowanymi w mojej głowie. Koń znacznie poprawił pracę zadu w zakrętach i już tak na nich nie wypadał jak na początku treningu. Zwolniłam do kłusa i zrobiłam to samo co w chodzie wyżej. Koń raz pogubił się w ósemce, ale od razu nadrobił swój błąd piękną pracą zadu jak i przednich nóg. Niby koń wyścigowy, a nogami pracuje przecudownie. Tylko trzeba z nim trochę poćwiczyć . Dałam mu luźną wodzę, z nadzieją, że nie popędzi przed siebie jak wariat. Koń nie był już nabuzowany, więc spokojnie opuścił łeb i tuptał z nóżki na nóżkę głośno dysząc. Zrobiło się nawet gorąco. Podjechałam spokojnie do stajni, rozsiodłałam go i rozczyściłam. Jeszcze sprawdziłam kopyta, ostrożności nigdy za wiele. Podprowadziłam go do myjki. Opłukałam nogi i szyję. Ściągnęłam energicznie wodę ściągaczką. Jeszcze szybko potuptałam do siodlarni po derkę zakładając ją na konia. Poszłam z nim na placyk przed stajnią, żeby trochę przeschnął. Poskubał sobie trawkę, ja go przy okazji wymiziałam po pyszczku. Same przyjemności. Na koniec poczęstowałam go smakołykiem za dobrze odwaloną robotę i zaprowadziłam do boksu. Zdjęłam mu derę, powiesiłam ją, żeby wyschła. Ogarnęłam jeszcze całe sprzęcicho, przy okazji je wyczyściłam i zaniosłam na swoje miejsce. Poszłam się pożegnać z rudym, spodobał mi się ten konio . Podlazłam jeszcze do moich ogrów i wróciłam do domu. Tam od razu zadzwoniłam do Tiary i wychwalałam jej ogiera. Rosła z dumy, miała powody!
Post został pochwalony 0 razy |
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
|
|