Home
FAQ
Szukaj
Użytkownicy
Grupy
Galerie
Rejestracja
Zaloguj
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Deidre Właściciel Stajni
|
Wysłany:
Nie 19:10, 31 Sty 2010 |
|
|
Dołączył: 21 Gru 2009
Posty: 676 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Zapoznajemy się naturalnie i porozumiewamy
Przyszłam dziś odwiedzić Wikę. Mała stała w boksie i spoglądając na mnie żuła sobie sianko. Podeszłam bliżej do boksu Wiekiery z wyciągniętą dłonią. Początkowo klacz się cofnęła, ale potem nabrała pewności siebie i podeszła obwąchując uważnie moją dłoń. Wyjęłam smaczka z kieszeni i dałam Srokaczce. Klaczka schrupała smaka bardzo szybko i domagała się jeszcze.
- O nie koleżanko, więcej teraz nie dostaniesz. Wezmę Cię na halę Smile - powiedziałam spokojnie do klaczki.
Wika zaczęła mi wpychać swoje chrapy wszędzie gdzie się dało. Szybko jednak zabrałam jej pychol i otworzyłam boks. Wszelka dawka ruchu przyda się klaczy, szczególnie teraz kiedy konie więcej stoją, bo jest okropnie zimno. Weszłam spokojnie do boksu i klacz ponownie się cofnęła i jakby dawała mi do zrozumienia, że wyraźnie mi nie ufa i nie chce mnie w swoim boksie. Wycofałam się i postanowiłam wyprowadzić ją na zewnątrz i dopiero tam wyczyścić. Dopięłam do kantara klaczy uwiąz i zachęciłam do wyjścia na zewnątrz. Gdy właśnie wiązałam ją do słupka od boksu zobaczyłam wchodzącą Joann skuloną z zimna. Przywitałam się z dziewczyną.. Wika bardzo ucieszyła się na widok Joanne i trąciła ją pycholem. Chwilę pogadałam z dziewczyną i zajęłam się czyszczeniem klaczy. Zdjęłam z jej grzbietu ciepłą derkę i wzięłam włosiankę. Klaczucha zachowywała się dobrze, ale wciąż miałam wrażenie, że nie jest pewna do tego czy jej nic nie zrobię. Po chwili usunęłam z jej sierści kurz za pomocą szczotki z włosia. Następnie wzięłam zgrzebło i przejechałam z 3 razy po jej sierści bo nie miała żadnych zaklejek czy cuś ^^ Poklepałam ją i wypowiedziałam kilka miłych słów do klaczy gdy czyściłam jej kopytka. Potem wyczesałam jej tylko grzywę bo miała kilka źdźbeł siana wplątanych w nią. Po chwili klaczka była czysta. Poszłam do siodlarni i wzięłam lonżę. Odpięłam Wiekierze uwiąz i przypięłam lonżę. Pociągnęłam lonżą by klacz za mną poszła. Gdy się ruszyła poklepałam Srokatą i poszłyśmy na halę. Po drodze spotkałam Miśkę prowadzącą Boilinga z padoku i zamieniłam z nią kilka słów, po czym znowu ruszyłam w stronę hali. Gdy tam dotarłyśmy puściłam klacz, a ta szybko wyrwała galopem. Usiadłam sobie na ławce z lonżą w ręku i patrzyłam na szaleństwa Wiki spowodowane radością. Po 10 minutach szaleństw wstałam i podeszłam do klaczy która grzebała nogą w piasku. Złapałam ją za kantar i powiedziałam kilka miłych słów do klaczuchy. Wika nadstawiła uszko, a ja postanowiłam zacząć od porozumienia czyli Join Up. Najpierw przypięłam lonżę do kantara Wiekiery. Srokata klacz zaczęła szybko pędzić wiec musiałam ją opanować i szarpnąć kilka razy za lonżę. Kazałam klaczy stępować przez około 10 minut, potem pogoniłam ją do kłusa. Wiekiera zaczęła żwawo kłusować, za co ją pochwaliłam słowami ‘doobry kooń’. Postanowiłam, że spuszczę ją z lonży. Były nikłe szanse z tym, że będzie kłusować wokół mnie jak na lonży. No i tak właśnie się stało, a może raczej nie stało, bo klacz ganiała sobie gdzie tylko zechciała. No dobra.. pomyślałam o Round Penie i o mrozie i śniegu. Na samą myśl robiło mi się zimno, ale trzeba dotrzeć w końcu do Srokatej, że jej nie zagrażam. Złapałam klaczką i przypięłam lonżę. Po chwili prowadziłam srokato-gniadą klacz w derce zimowej na round pen. Klacz na widok koni na padoku przenikliwie zarżała, ale szybko przypomniałam jej, że teraz nie myślimy o padokowaniu. Weszłam na Round Pen razem ze Srokatą. Klacz postawiła uszy i puściła się galopem gdy odpięłam lonżę. Klaczka galopowała i nie chciała przestać. Wzięłam do ręki lonżę.
- Dalej ! Noo dalej ! – krzyknęłam do Wiekiery, która zdziwiła się, że każe jej szybciej biec.
Ruszyła coraz szybciej galopem. Cały czas poganiałam klacz by szybko galopowała. Ciągle darłam się ‘dalej’ i ‘dalej’. Klacz po 5 minutach galopu zwolniła. Zaczęła kłusować i swoje lewe ucho skierowała w moim kierunku. Można było na mojej twarzy wyczytać zadowolenie z Wiekiery, jednak nic nie powiedziałam i nadal obserwowałam reakcję klaczy co chwilę ją poganiając. Potem klacz zaczęła kłusować i wyraźnie wpadać łopatką do wewnątrz. ‘No dalej!’ jeszcze raz pogoniłam srokatą Wielkopolkę. Klacz biegła żwawo kłusem co raz próbowała zwolnić, ale jej nie dawałam. W końcu już się przestałam odzywać. Wiekiera zwolniła. Obniżyła szyję, szła jakby dotykała ziemi, tak nisko miała łeb. Nadal kłusowała, lecz wolno patrząc się na mnie. Zaczęła ruszać pyśkiem jakby coś przeżuwała. Kolejny znak – pomyślałam i odwróciłam się na pięcie. Stanęłam i wstrzymałam oddech. Po pół minucie zwątpiłam, ze klacz do mnie podejdzie, jednak usłyszałam obijanie kopyt o śnieg. Po chwili poczułam ciepły oddech Wiekiery na moich policzkach. Odwróciłam się i pogłaskałam klacz. Nie zobaczyłam już w jej oczach strachu lecz przyjaciela. Odetchnęłam z ulgą i poszłam kilka kroków do przodu. Klacz szła za mną. Zaczęłam biec, również klacz ruszyła kłusem za mną. Odwróciłam się i poklepałam Wikę.
- Wspaniała jesteś :} - poklepałam klacz i przejechałam jej ręką po grzywie.
Złapałam za kantar i skierowałam klacz ku wyjścia, bo dalsze elementy z Friendly Game miałyśmy poćwiczyć sobie na hali. Gdy tam weszłyśmy odpięłam lonżę i klacz pognała ku drągom. Przebiegła obok drągów wesoło machając łepetynką ^^ Uśmiechnęłam się i zawołałam Wiekierę po imieniu. Klacz stanęła i nadstawiła uszy, jednak po chwili znowu ruszyła i galopowała. ‘No Wikusia, choć’ – powtarzałam sobie w myślach stając w miejscu. Jeszcze raz ją zawołałam. Znowu stanęła i kłusem ruszyła w moją stronę. Wyciągnęłam kawałek marchewki gdy przyszła i dałam jej. Klaczka z chęcią schrupała i zaczęła obwąchiwać moje kieszenie w poszukiwaniu kolejnych smaków. ‘No już kochana’ – powiedziałam do Srokatej i złapałam ją za kantar. Ruszyłam do przodu i klacz poszła za mną. Gdy stanęła zaczęłam wprowadzać elementy Friendly Game, jednak najpierw żeby klacz bardziej się przekonała, że nic jej nie zrobię postanowiłam przeprowadzić masaż T-Touch. Zaczęłam kreślić małe kółka palcami koło uszu i oczu klaczy. Robiłam to zręcznie i sama czułam, że się odprężam tak jak Wiekiera, która już zamykała oczy i przysypiała. Stopniowo przechodziłam z masażem na szyję i potem znowu na pysk. I tak ciągle w 10 minut. Potem stwierdziłam, że wystarczy i poklepałam klacz, która otworzyła oczy i spojrzała na mnie złowieszczo.
- Nie Wikusia, wystarczy – powiedziałam do klaczy uśmiechając się.
Zaczęłam w końcu wdrążać do naszej pracy Friendly Game. Łapką zaczęłam dotykać wszystkie elementy pysia. Ganasze, chrapy, uszy, okolice oczu. Klaczka nie przejmowała się tym co robie tylko co raz na mnie zerkała czy mam smaczka. Byłam zadowolona, że nie stawiała oporu przy dotykaniu każdego elementu jej pysia. Potem przeszłam w szyję i grzywę. Rzecz jasna tu nie było żadnego sprzeciwu. Rękami poszłam dalej. Klacz stała i nie obchodziło ją co robie, lecz to jak śpiewały ptaki za oknem. Myślałam, że będzie z nią trochę ostra jazda a tu co?. Klacz była spokojna i opanowana, nawet gdy dotykałam dość delikatne miejsca. Jedynie gdy dotknęłam słabizny nie wiem czego zarżała i popatrzyła się na mnie wkurzona, jednak po chwili ją uspokoiłam i znów dotknęłam to miejsce mówiąc do niej spokojnie. Klacz tym razem się tylko spięła. Próbowałam tak kilka razy aż do momentu kiedy była już całkiem rozluźniona gdy dotykałam jej tą część ciała. A reszta ciała przeszła bez żadnych niepotrzebnych sprzeciwów, wiec byłam z Wiekiery bardzo zadowolona. Klacz zaczęła dalej kłusować, a ja poszłam po główny element naszych ćwiczeń – folię. Gdy ją wyjmowałam i się obejrzałam zobaczyłam Wi zaglądającą mi przez ramię ciekawą co to jest. Gdy usłyszała szeleszczenie wycofała się ze skulonymi uszami. Ciągle mówiłam do niej kojącym głosem jednak klacz było obojętne co mówie, przecież usiłowała zaatakować ją folia. Wziełam dalej folię i rozłożyłam ją na środku hali. Siadłam na ławce i obserwowałam reakcję Wiki. Srokata co raz podchodziła i chciała powąchać straszną rzecz, ale za każdym razem wycofywała się ze strachem. W końcu podeszła bliżej i dotknęła chrapami folii. Gdy ta zaszeleszczała Srokata wpadła w szał. Szybko popędziłam za nią po hali by ją uspokoić. W końcu złapałam dyszącą klaczkę, jednak cały czas strachliwie patrzącą się na folię.
- Dobrze, nic na siłę, zaraz to schowam Wink - powiedziałam uspokajając klaczkę i dając jej marchewkę.
Zaraz po tym popędziłam do folii i ją schowałam. Klacz odetchnęła z ulgą. Podeszłam do niej i spojrzałam na piękne oczy. Wciąż się bała więc dałam jej kolejnego smaka i wzięłam lonżę. Przypięłam ją do kółka kantara klaczy i wyszłyśmy z hali. Postanowiłam pooprowadzać ją 5 minut wokół stajni by się rozluźniła. Pociągnęłam lonżą i zachęciłam Srokatą do stępa. Po 5 minutach stępowania poklepałam klacz i zaprowadziłam do stajni. Zdjęłam kantar i wprowadziłam ją do boksu. Klaczka nie była spocona więc nie było potrzeby wycierania ją. Przytuliłam klacz na pożegnanie i poszłam zająć się chłopakami i Skakajką.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Deidre dnia Nie 19:10, 31 Sty 2010, w całości zmieniany 1 raz |
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
|
|