Home
FAQ
Szukaj
Użytkownicy
Grupy
Galerie
Rejestracja
Zaloguj
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Nojec Pensjonariusz
|
Wysłany:
Wto 15:45, 28 Wrz 2010 |
|
|
Dołączył: 27 Maj 2010
Posty: 6 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Kolejny dzień w Deandrei. Kolejny do Czara. Moje Murcielago mknęło leśną dróżką. Po chwili byłam na miejscu. Dzisiaj padało, ogromna wilgotność. Na szczeście nie wiał jeszcze przeraźliwy wiatr, ale jesień dawała znaki, że już zagościła w Rysualu. Włożyłam w domu swoje glany, idealnie nadawały się na taką pogodę. Założyłam kaptur na głowę i pewnym krokiem skierowałam się do stajni. Tam spotkałam Arrię czyszczącą Deltic Silver.
-Hej, poczekaj chwilę, zaraz kończę – zawołała, więc poszłam przywitać się z końmi.
Arr podeszła do mnie
-Chodź, napijemy się herbaty. Rozgrzejesz się przed treningiem – uśmiechnęłam się i poszłam za dziewczyną. Bardzo mi się podobała ta propozycja. Wypiłyśmy gorącą herbatę, poplotkowałyśmy, a potem zeszłam na dół. Przebrałam się, i weszłam do siodlarni. Wiedziałam już, co jest gdzie, i to wszystko zaniosłam pod boks Czarka.
-No cześć malutki, znowu Cię będę męczyć – zapięłam uwiąz do jego kantara i wyprowadziłam go na zewnątrz.
Najpierw igliczek, wszystkie naklejki usuwamy. Twarda szczotka, rozczesujemy grzywę, potem ogon. Grzebień do grzywy, ok. Zgrzebło do masażu. To jest coś, co tygrysy lubią najbardziej. W porządku, miękka szczotka, metalowe zgrzebło i zczyszczamy. Mięciutka szczotka do głowy, nastepnie gąbka i przeczyszczamy chrapy. Kopyta, a potem jeszcze tylko przejechac szmatką całą sierśś. Chowamy szczotki, teraz ochraniacze, przód i tył. Kalosze na przód. Ogłowie, czaprak, siodło. Podpinamy popręg. Teraz podgardle, nachrapnik i skośnik. Założyłam mu derkę, a na mnie płaszcz przeciwdeszczowy i wgramoliłam się na konia. Pomaszerowaliśmy na halę.
Tam krażyło już sporo osób, kryjąc się przed deszczem. Przywitałam się ze wszystkimi, ściągnęłam derkę Czarkowi i swój płaszcz z siebie. Zaczęłam stepować na długiej wodzy w środku. Musiałam unikać koni, które skakały, galopowały, kłusowały i ćwiczyły programy ujeżdzeniowe. Po jakimś czasie podciągnęłam popręg i sama zaczęłam kłusować. Wolty, wyginanie, ustawianie. Trzymamy zewnętrzną wodzę, działamy wewnętrzną. Reaguje szybciej niż na ostatnim treningu. Były ułożone drągi, więc naprowadziłam na nie małego. Hop, hop, hop, hop. Były stuknięcia, to się naprawi. Uratowałam nas przed wjechaniem w Saurona i pojechałam na kolejne drągi. Znowu stuknięcia, nosz kurde. Jeszcze raz, łydka, bacik, hop, hop, hop, hop. Lepiej, wyżej podnosił nogi. Na chwilę do stępa, luźna wodza.
Po paru kółkach zakłusowanie, narożnik i galop. Ustawiamy do środka, wolta
-Ściana wolna proszę! – i dodałam łydki, zaczełam mocno pchać wałacha i pospieszać, pospieszać. Co jakiś czas robiliśmy wolty. Chciałam przećwiczyć tempo. Po chwili przeszliśmy do kłusa, przekątna, dodanie. Nastepnie wolta, zagalopowanie. Dodanie, wolta, skrócenie, przekątna. Do kłusa, przez drążki. I do stępa.
Popatrzyłam na przeszkody. Były ustawione od klasy L do N. Wspaniale. Zakłusowanie, na krzyżak. Dojazd i hop! Wielkie wybicie. Hah, no cóż, zobaczymy jak się szampan będzie sprawował na wyższych. Zagalopowanie.
-Stacjonata! – koło 70 cm, znowu moce wybicie. No dobra.
-Niebieski okser! – około 80 cm. Hop, a potem baran
-No, w porządku – poklepałam konia.
Jedziemy na stacjonatę metrową. Musiałam go przytrzymać, trzymamy, trzymamy i hop! Dobra, do kłusa, do stepa. Dwa kółka, zbieramy wodze, galop. Na triple. Jednak ktoś przez niego skakał, zrobiliśmy więc woltę i jedziemy. Raz, dwa, trzy.. Stopa. Jeszcze raz. Galop, łydka, łydka, bacik i hoooop. Trochę mnie wybiło z siodła, ale ok. Nastepna – stacjonata 110 cm. Bez zbędnych problemów. Skoczyliśmy jeszcze raz tripka, co by się Czarek przyzwyczaił i do stepa. Zaczęłam obmyślać parkur.
Po chwili miałam wszystko zaplanowane, no to jedziemy. Poinformowałam o tym również innych jeźdźców i zakłusowałam.
Pierwsza przeszkoda – krzyżak, no problem. Galop, mocny i do stacjonaty. Skręt w lewo i na okser. Hop, w lewo o 120 stopni i stacjonata. W prawo, tripple-barre. Zrzutka, jedziemy dalej. Ostatnia przeszkoda. Dojeżdżał niepewnie, ale skoczył bokserka, chociaż z zrzutką. Do kłusa, luźna wodza, stęp. Poluźniamy popręg. Założyłam małemu derkę, na siebie kurtkę i wyjechaliśmy z hali, by nie przeszkadzać innym. Padało już o wiele mniej na szczęście. Zrobiliśmy kilka kółek po ośrodku i do stajni. Rozebrałam konia i zaniosłam jego sprzęt. Było zimno na mycie nóg, toteż zaprowadziłam wałacha do boksu. Następnie wróciłam do siebie.
Post został pochwalony 0 razy |
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
|
|