Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna
 Home    FAQ    Szukaj    Użytkownicy    Grupy    Galerie
 Rejestracja    Zaloguj
29.03.11 - z Zenką na 1600m

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna -> Wiecznie Zielone Pastwiska / Sonador [*] / Treningi
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ev
Pensjonariusz
PostWysłany: Wto 22:42, 29 Mar 2011 Powrót do góry


Dołączył: 07 Mar 2011

Posty: 70
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Przydreptałam do stajni późno, bo późno, po prostu wcześniej nie chciało mi się nic robić i ciągle wymigiwałam się od zabrania Sonadorki na tor. W końcu jednak musiałam wyleźć z chałupy i pomaszerować do stajni. Tam zostałam oczywiście przywitana przez wszystkie ciekawsko wyglądające z boksów łby. Kiedy podeszłam do boksu Sonador zostałam prawieże zjedzona przez Zanyatę czatującą w rogu swojej bramki i wciskającą mi łeb pod pachę.
Odepchnęłam się stanowczo jednak nie dałam się dłużej prosić i dałam jej tego głupiego cukierka, żeby się ode mnie odczepiła.
Ruda też przywitała mnie ochoczo zwłaszcza kiedy otworzyłam bramkę i weszłam do środka. Oczywiście zaczęło się od krótkiego friendly, potem przeszłyśmy do zwykłych ćwiczeń, a raczej tuczenia klaczy marchewkami. Po takiej krótkiej rozgrzewce przypięłam jej uwiąz do kantara i wyprowadziłam na korytarz. Podreptałyśmy spokojnie na myjkę, a tam…zajęte!
- Gniadu to moje miejsce zapomniałaś? – warknęłam ustawiając Sonador w poprzek korytarza.
- Sory, ale było wolne – mruknęła nawet na mnie nie patrząc.
- Ej, ludzie co to za korek do jasnej Anielki?! – za nami ustawiła się już w kolejce Dei z Zenyatą.
- Gniadu zajmuje myjkę – powiedziałam spokojnie i przeszłam z rudą kilka kroków dalej. Zostawiłam ją tak stojącą sobie bez opieki, z uwiązem przewieszonym przez grzbiet i przeciskając się pomiędzy zadami polazłam do siodlarni po mój kochany kuferek ze szczotkami.
- Mogłabyś czasem tą diablicę przytrzymać! – usłyszałam jak Gniada się wydziera, prawdopodobnie na mnie. Przytargałam kuferek a tu patrzę, Sońka w najlepsze gryzie sobie palcat Gniadosza. Zaczęłam się śmiać. Dei wytrzepująca właśnie z kurzu swoją klacz też zaczęła się śmiać.
- Nie rozumiem was – warknęła Gniada i wrzuciła Demonowi normalne siodło na grzbiet.
- O, to nie jeździsz dzisiaj z nami? – spytała Dei patrząc na nią dziwnie.
- Nie tylko bieganiem żyje człowiek – warknęła dopinając popręg.
- Jasne, jasne – nie umiałam przestać się śmiać, a przez ten latajacy wszędzie kurz zaczęłam się krztusić.
- Nie uduś się – skarciła mnie Dei zabierając się za rozczesywanie grzywy.
Kiedy już uporałyśmy się z czyszczeniem i siodłaniem wyszłyśmy przed stajnię. Tam, korzystając z pewnego wynalazku jak schodki, wlazłam na grzbiet paszczaka wyjątkowo trafiając za pierwszym razem w siodło ( no przecież jaki to wstyd by był gdybym ze schodków nawet wchodzić nie umiała!). Pojechałyśmy w końcu wolnym stępem na tor gadając w najlepsze. Dosłownie o wszystkim. Jednak głównym tematem były najważniejsze gonitwy tego sezonu.

- To może ja poprowadzę? – spytała Deju kiedy wjechałyśmy na tor.
- A to nie każda sobie? – spytałam zdziwiona, chociaż nie miałam nic przeciwko wspólnej rozgrzewce.
I tak wyszło na to, że przez większość czasu po prostu stępowałyśmy z dyndającymi luźno nogami, robiły wężyki i wolty. Wszystko na spokojnie, a my miałyśmy więcej czasu na gadanie.
Potem ruszyłyśmy nerwowym kłusem. Klacze rzucały mocno łbami, chciały już biegać, jednak nie pozwoliłyśmy im na to. Trzeba się przecież porządnie rozgrzać. Jednak po dokończeniu okrążenia wcisnęłyśmy nogi w strzemiona i zaczęły powoli galopować. Ćwiczyłyśmy przejścia między chodami (gdzie Sońka oczywiście miała największe opory przy galop – kłus), a potem lotne zmiany nogi. Mogą być przecież przydatne, zwłaszcza na długich dystansach.
- Nie chce mi się męczyć z tymi ludzikami – wskazała ukradkiem głową na budynek obsługi toru. Stępowałyśmy znowu bezcelowo po torze myśląc, ze w ten sposób jakoś rozgrzejemy nasze kobyły.
- Spoko. Czyli startujemy z miejsca, tak? – powiedziałam wzruszając ramionami. Mi to przecież lotto.
Tak też się stało. Pieczę nad dzwonkiem powierzyłyśmy Asi i same ustawiłyśmy się na prowizorycznej lini.

Dzwonek nastąpił szybciej niż się spodziewałam, jednak paszczak natychmiastowo wyrwał do przodu. Rozkręcała się tak jak zawsze, a to, że zostawiła Zenkę w tyle dodawało jej jeszcze wiecej pewności siebie. Starałam się wyrobić jak największą przewagę. Dobrze wiedziałam, jaka Zenka może być niebezpieczna na ostatniej prostej. Weszłyśmy w zakręt prawie nie zwalniając, jednak nie nabierając prędkości. Przechyliło nami mocno, jednak trzymałyśmy się dzielnie podłoża i nie dałyśmy się zwyciężyć przez siłę grawitacji. Wyszłyśmy na prostą. Znowu dodałyśmy gazu jednak czułam oddech Dei na karku.
Pogoniłam mocniej rudą. Zaczęła stawiać nieuważnie nogi co skończyło się potknięciem i położeniem na jej szyi i lekkim opóźnieniem.
- NIC SIĘ NIE DZIEJE! – wrzasnęłam i poklepałam ją ukradkiem po szyi. Cały czas rozwijała prędkość. Tak, jakby trzymała sporo sił w rezerwie. W kolejny zakręt weszła jakaś przymulona. Nie podstawiała dobrze zadu, dała się wyprzedzić itp. Jednak kolejną prostą chciała nadrobić. Przyspieszała. Biegła spieniona, dysząc, daleko wyciągając nogi. Zrównałyśmy się z Zenyatą. Jednak to ona była szybsza na celowniku tym razem.

Rozstępowałyśmy konie, jak zawsze gadając po czym wróciłyśmy lekko przyćmione i zmęczone do stajni.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna -> Wiecznie Zielone Pastwiska / Sonador [*] / Treningi Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB :: phore theme by Kisioł. Bearshare