Home
FAQ
Szukaj
Użytkownicy
Grupy
Galerie
Rejestracja
Zaloguj
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Sayuri Właściciel Stajni
|
Wysłany:
Nie 11:22, 03 Kwi 2011 |
|
|
Dołączył: 02 Lut 2010
Posty: 498 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Zlazłam w końcu do stajni. Pogoda dopisywała, robiło się już sucho i ciepło więc pora by ruszyć Czareckiego gdzieś na zewnątrz. Póki pogoda niedopisywana szlifowaliśmy głównie dresaż i skoki na hali. Poszłam po szampana. Wałek był w boksie tak jak prosiłam. Nie chciało mi się latać po niego na pastwisko. Czarek ze stoickim spokojem znosił to że został sam w stajni. Przyniosłam sobie sprzęt pod boks i wyprowadziłam Czarka na korytarz. Trochę zajęło mi pozbywanie się ton sierści z szampana oraz kilku bardzo opornych zaklejek. W końcu mogłam siodłać. Ogłowie z podwójnie łamaną oliwką, czaprak łezka, misiek pod siodło, siodło skokowe z napierśnikiem, popręg z fartuchem, ochraniacze na cztery łapy i kaloszki. Kask na łeb, palcat w łapę i piechotką na tor.
Po dotarciu na miejsce podciągnęłam jeszcze popręg, posprawdzałam czy wszystko jest jak należy, porozciągałam Czarkowi szkity (zboczenie wyścigowe) i w końcu wdrapałam się na szampana, nie było to łatwe mimo ze to akurat najniższy z moich koni. Lekka łydka i żwawy stęp na początek. Złapałam z koniem lekki kontakt. Czarko szedł chętnie do przodu. Widać było że brakowało mu pracy na świeżym powietrzu. Powyginaliśmy się trochę w stępie na serpentynach, małych i dużych kołach dopóki Czarek nie wyluzował się i nie zaokrąglił. Gdy poczułam tą swoistą lekkość w ruchu pochwaliłam Czarka i dałam mu chwilę przerwy na luźnej wodzy. Szampan wyciągnął łeb w dół parskając cicho. Po kilku minutach takiego luzu poprosiłam szampana o kłus. Przejście wyszło nieco sztywne ale to się poprawi. Nie męczyłam go dużo kłusem bo główny trening miał polegać raczej na galopowaniu a nie chciałam zajechać konia. Tak więc tylko trochę dodań, parę przejść kłus - stój, stój - kłus, kilka wolt, ósemek, serpentyn. Poćwiczyłam też ustępowania i łopatki, te drugie wychodziły nawet lepiej tu na otwartym terenie niż na hali gdzie Czarko tracił impuls. W końcu przerwa a po niej kilka krótkich zagalopowań.
Po takiej rozgrzewce mogłam zabrać się za jakieś skoki. Podjechałam kłusem na luźnej wodzy do kłód. Na początek planowałam wykorzystać tą niższą dla rozgrzewki. Czarecki szedł spokojnie z głową wyciągniętą ku dołowi rozluźniając grzbiet co wyraźnie odczułam po jakości chodu. Zebrałam wodze i lekkimi półparadami sprawdziłam ustawienie na pomoce. Czarek dobrze odebrał sygnały i podstawił sad i zaokrąglił grzbiet. Siadłam mocniej w siodło, łydka i dobre zagalopowanie. Klepnęłam go lekko w szyję mówiąc cicho „dobry koń” i zrobiłam koło w galopie dookoła kłód. Najechałam na niższą kłodę. Ładny, prosty najazd choć trochę za ostre tempo. Wybicie wyszło nam zbyt daleko od przeszkody. Skok jednak sam w sobie był niczego sobie. Nad przeszkodą zmiana nogi i lądowanie w prawo. Najazd znów na kłodę z prawej strony. Trochę walki o tempo było ale tym razem odbicie wyszło nam idealnie w punkcie. Do kłusa i do stępa w nagrodę. Po króciutkim odpoczynku znów zagalopowanie i najazd z lewej nogi. Tym razem bez ekscesów ładny skok. Zmiana nogi tym razem przez lotną za przeszkodą i najazd z prawej strony. Skok dobry choć najazd nieco krzywo. Czarko na dodatek musiał sobie ulżyć i parę fuli za przeszkodą strzelił z zadu tak że poczułam to niemal w zębach. Dostał lekkiego bata w łopatkę w ramach upomnienia za brykanie i zatrzymanie z galopu. Wyszedł mi trochę przed wędzidło przy tym. Cóż, zaniedbaliśmy trochę pracę ujeżdżeniową. Chwila stępa na luźniejszej wodzy i znów zagalopowanie. Tym razem z lewej najazd na niższą kłodę - wyszło nam to zupełnie przyzwoicie - zmiana nogi nad przeszkodą po czym w prawo i na wyższą kłodę. Czarecki zgubił nieco tempo i przytupnął przed kłodą wciskając jeszcze jedną mini fulę co spowodowało ze wybił się niemal pionowo w górę. Złapałam się grzywy by nie szarpnąć go za pysk i jakoś udało nam się wylądować po drugiej stronie. Do poprawy. Znów w lewo na niższą kłodę iw miarę sensowny skok po czym w prawo na wyższą kłodę. Tym razem przed przeszkodą bacik poszedł w ruch i tempo było odpowiednie a skok ładny, z dobrą pracą grzbietu. Pochwała i chwila przerwy na luzie. Czarko chętnie wyciągnął głowę w dół i parsknął cicho. Pogładziłam go po szyi lekko.
W końcu przyszła pora na porządną pracę. Dzisiaj w planie były dwie kombinacje wodne (mewa i szereg z łódką), piramida, kłoda na schodku i trochę ostrych zakrętów na budkach i hyrdach. Zebrałam znów Szampana sprawdzając czy nie odleciał mi gdzieś myślami i ruszyłam galopem. Najpierw kłoda na stopniu. Czarko zwolnił odrobinę więc musiałam pomóc sobie bacikiem. Wskok był dość ładny, kłodę lekko puknął tyłami i zeskok. Hyrda po łuku o mało nie spłynięta. Coś się mój chłopak rozleniwił. Powtórka. Trochę mocniejsze tempo, wskok dobry, kłoda skoczona niemalże idealnie i zeskok dobrze. Przypilnowałam go mocniej zewnętrzną wodzą i łydką i hyrda zaliczona bez problemów. Lekki łuczek i do wody. Na mewie nie było problemów choć Szampan ślizgnął się lekko przed przeszkodą i już miałam śmierć przed oczami ale wałach skoczył odważnie doskonale ratując szyją i poprawiając zadem by nie puknąć. Za to uwielbiałam Czarka - najazd mógł być totalnie beznadziejny a i tak można było mieć ponad 80% pewności że skoczy. Pochwaliłam go i skierowałam na budki. Tu można było sobie poszaleć. Po ostatnim treningu Budki były złożone na wysokość 60cm więc nie było to zbyt męczące dla takiego weterana jak Czarecki. Ćwiczyłam tu więc głównie najazdy z bardzo ciasnych zakrętów. Chyba tylko jeden skok na pięć był lekko przyhaczony i na ukos. Zaliczone, jedziemy dalej. Szereg poszedł nam przyzwoicie. Stacjonata nieco zbyt bliskie wybicie ale dobrze wyratowane. Zeskok do wody bez problemu, Czarko wodę uwielbiał od małego więc te przeszkody nie były dla niego straszne. Na piasku trochę się zapadał i na łódź wybił się bardzo mocno co trochę wybiło mnie z rytmu. Cóż, konik aż gwizda - tylko jeździec pi…. Mniejsza o to. Teraz największa zabawa z piramidą. Najpierw przejazd po osi długiej. Trzy wskoki i trzy zeskoki ze stacjonatą na końcu. Nie wyszło najgorzej choć na ostatnim wskoku zabrakło trochę impulsu. Zeskoki były w porządku, stacjonata również bez problemu. Po stacjonacie pojechaliśmy na prawo i znów dwa wskoki, dwa zeskoki w tym ostatni do wody i stacjonata z wody. Tym razem przypilnowałam go mocniej na początku z tempem i było bez zarzutu. Długi galop do hyrd. Czarko był już dość mokry i słychać było że powoli zaczyna tracić siły więc każdą z hyrd skoczyłam tylko po razie i zrobiłam duże koło w galopie prawie dookoła toru dodając i skracając na przemian. W końcu do kłusa i znów duże koło (choć mniejsze jak to w galopie) i do stępa.
Popuściłam popręg o dwie dziurki i poszliśmy na luzie po brodzić w wodzie dla schłodzenia nóg. Po prawie półgodzinie stępa zeszłam z konia i piechotą wróciliśmy do stajni. Tam rozsiodłałam wałacha i zrobiłam mu masaż sprawdzając jednocześnie czy się nie poobijał i nie obtarł oraz czy ze ścięgnami wszystko w porządku. Wszystko było Obrze prócz małej ranki na tylnej lewej nodze. Zdezynfekowałam ranę nadmanganianem i zabrałam Szampana na padok. Ten przynajmniej miał dobrze i mógł chodzić z panienkami na padok dzięki czemu mógł stać tam prawie cały dzień a nie to co Doncik który krył wszystko co się ruszało. Po wszystkim zajęłam się sprzętem i porządkowaniem siodlarni.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Sayuri dnia Nie 11:21, 24 Kwi 2011, w całości zmieniany 1 raz |
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
|
|