Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna
 Home    FAQ    Szukaj    Użytkownicy    Grupy    Galerie
 Rejestracja    Zaloguj
3 lipca 2011r - Pławienie z Chocky

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna -> Wiecznie Zielone Pastwiska / White Demon Love Song [*] / Treningi
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Chocky
Pensjonariusz
PostWysłany: Nie 17:16, 03 Lip 2011 Powrót do góry


Dołączył: 13 Lut 2010

Posty: 52
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Wysiadając ze swojego małego, zmęczonego już życiem fiata zawiesiłam torbę na ramię i nieśpiesznym krokiem udałam się w stronę budynków WSR Deandrei, zsuwając okulary w kolorowych, fikuśnych oprawkach na nos. Po krótkiej chwili znalazłam się drugim skrzydle stajni. Od razu zauważyłam wałacha, do którego specjalnie pokonałam te kilkanaście kilometrów. Karus o ognistym odcieniu grzywy przywitał mnie, stawiając uszyska na sztorc i przyglądając się mojej sylwetce ciekawie. Pogłaskałam go po kości nosowej, a wtem Sayuri dotarła na miejsce taszcząc skrzynkę z szczotkami, ogłowie i uwiąz. Przywitałam się więc z dziewczyną i ucięłam krótką rozmowę na temat Demona, jak i innych czterokopytnych zwierząt. Zaraz jednak brunetka musiała wracać do pracy w stajni, więc zaniosłam sprzęt na docelowe miejsce czyszczenia, zaraz wracając po Demona. Dopięłam karabińczyk do jego kantara, i cmokając ochoczo wyprowadziłam na myjkę. Wzięłam do dłoni plastikowe zgrzebło i rozpoczęłam walkę z zaklejoną sierścią, która jednak uległa mojej szczotce i energicznym ruchom ręki w mgnieniu oka. Pozbyłam się jeszcze wszelakiego kurzu i rozczyściłam strzałki. Ogłowiłam go, wyjmując grzywkę i dopinając wszelakie paski. Korzystając z wyjątkowo dopisującej pogody, postanowiłam zabrać konia nad jezioro i zrelaksować się. Minie jeszcze trochę czasu, nim będę mogła rozkoszować się pławieniem z moim kucykiem, ponieważ gdy tylko Arizona zamoczyłaby kopyta w chłodnej cieszy, wróciłaby dzikim galopem do stajni; ze mną czy też beze mnie. Zostawiając kantar na szyi konia, ruszyłam "w podskokach" do pokoju socjalnego, przebierając się w rzeczy nadające do zamoczenia w wodzie. Jeansy i koszulkę z nadrukiem zaś złożyłam i zostawiłam na oparciu od krzesła. Gdy wróciłam do konia, stała już przy nim Say - tak jak się umówiłyśmy, miała mi go podprowadzić pod schodki, a ja wdrapałam się wtem na grzbiet. Nie chciałyśmy ryzykować, gdy byłam na bosaka uszkodzeniami stopy, gdyby zwierze ważące ponad 600 kilo stanęło na ów część ciała. Podała mi jeszcze krótki, skokowy bat i mogliśmy ruszać w stronę docelowego miejsca, czytaj jeziorka. Zbierając wodze na kontakt, przyłożyłam łydki do jego boków i ruszyłyśmy betonową ścieżką w stronę lasu. Wybrałam obiekt leżący kilkanaście minut drogi od Deandrei, abym mogła chociaż przekłusować karusa. Wjechałyśmy w las, podążając tym samym wydreptaną, leśną ścieżką. Demon rozglądał się dookoła, stawiając, to przechylając ku potylicy uszyska. Po około kilometrze stępa popędziłam go do kłusa, na co ochoczo ruszył do przodu - przy okazji podrzucając radośnie zadkiem. Nieco spanikowana złapałam się jego szyi, tracąc równowagę na ułamek sekundy. Nie chciałam znaleźć się na ziemi, nie w tym stroju, nie bez siodła.
- Ej, ej, ej! Bez takich mi tutaj - Mruknęłam, i pozwoliłam mu biec przed siebie, anglezując przez chwilę by odciążyć grzbiet. Siadłam jednak wygodnie, poruszając delikatnie biodrami w takt kroku wałacha. Gdy ścieżka się rozszerzyła, była w miarę prosta dałam mu zagalopować, przytrzymując jednak by nie pędził jak opętany. Poznając drogę i widząc pagórek pnący się w górę, zwolniłam i pochyliłam się do przodu, co jakiś czas aktywizując go łydkami. Do jeziora zostało nam jeszcze 5, góra 10 minut drogi więc ruszyliśmy kłusem. Młody szedł równo, ochoczo dreptając do przodu. Był rozluźniony, a promienie słońca przedostające się przez korony smyrało go w grzbiet. Po chwili znaleźliśmy się na miejscu. Przed nami ukazała się rozległa, falująca nawierzchnia wody, a ja uśmiechnęłam się pod nosem. Na plaży dalej znajdowała się parka młodzieży, który z mojej obecności nie zrobili sobie nic. Na szczęście. Whitek zawahał się, gdy nakazałam mu skierować się do wody, więc klepnęłam go krótkim bacikiem. Po chwili oporu, zamoczył kopyta i brodziliśmy w stępie po pęciny. Po chwili zaczęłam skierowywać go coraz głębiej, a gdy chłodna woda otuliła moje ciało wzdrygnęłam się. Demoniczny zanurzył pysk w wodzie, rozchlapując zaraz kropelki w około siebie. Pochyliłam się do przodu, jedną dłonią obejmując jego szyję, czując jak nieporadnie podskakuje w wodzie. Gdy zorientował się jednak, jak należy poruszać się do przodu miał z tyle niemalże tyle przyjemności, co ja. Zrobiliśmy kilka kółek brzeg-głębiej do wody, a ja poklepałam go po łopatce.
- Dzielny koń! - Uśmiechnęłam się szeroko, postanawiając pokłusować w płytkiej wodzie, a później pogalopować. Gdy godzina robiła się coraz późniejsza, a słońce zachodziło za gęstymi chmurami i bez owijania w bawełnę - robiło się coraz ciemniej zwróciliśmy się w stronę Deandrei. Większość czasu poruszaliśmy się w kłusie, więc gdy tylko było widać teren stajni, zatrzymałam go do wolniejszego chodu. Po kilku minutach zatrzymałam się przy dramie wejściowej i zeskoczyłam z jego grzbietu, głaszcząc po jeszcze mokrej szyi. Czekała już na nas Say. Zdałam jej relacje, dziewczyna wyraźnie podzieliła mój entuzjazm. Gdy zrobiło mi się chłodno, ruszyłam się przebrać i wytrzeć do sucha, a właścicielka oporządziła swojego konia.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna -> Wiecznie Zielone Pastwiska / White Demon Love Song [*] / Treningi Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB :: phore theme by Kisioł. Bearshare