Home
FAQ
Szukaj
Użytkownicy
Grupy
Galerie
Rejestracja
Zaloguj
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
naut Pensjonariusz
|
Wysłany:
Pon 17:50, 31 Paź 2011 |
|
|
Dołączył: 04 Kwi 2011
Posty: 213 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Przyjechałam do deandrei około 16.00. Powoli się ściemniało i jeśli się pospieszę, to zdążę jeszcze pojeździć na placu. Weszłam do stajni od razu zachodząc do siodlarni. Wzięłam skrzynkę ze szczotkami, na nią nałożyłam ogłowie i siodło z osprzętem a do torby wiszącej na ramieniu wsadziłam nauszniki i owijki. Pomyślałam, że muszę w najbliższym czasie wybrać się do Kobyłki po nowy sprzęt dla Cygrafii, bo widocznie poprzednia właścicielka była fanką różu. Przytaszczyłam sprzęt aż pod boks rudzielca i postawiłam przed boksem. Otworzyłam drzwiczki i przywitałam się z klaczą. Cyga patrzyła na mnie obojętnie i nie zawracała sobie mną głowy. Wyciągnęłam zgrzebło i szybko usunęłam kurz i zaklejki z jej ciała. Poszło mi niezwykle sprawnie, bo konia stała grzecznie. Kiedy przyszła kolej na kopyta, spodziewałam się więcej reakcji z jej strony. Podawała mi nogi ospale, ale dawała - to najważniejsze. Wyczyściłam wszystkie kopyta i odłożyłam szczotki do skrzynki. Wyciągnęłam z torby owijki i weszłam do boksu. Klacz postawiła uszy na sztorc, kiedy kucnęłam przy jej nodze. Pokazałam jej owijkę i zawinęłam na wszystkich nogach owijki. Założyłam jej na grzbiet siodło z czaprakiem i położyłam tak, by opierało się na kłębie. Zapięłam popręg i założyłam ochraniacze. Podeszłam z ogłowiem i nausznikami do jej łba i odpięłam kantar. Zsunęłam go na szyję, bo nie uśmiechało mi się gonić takiego tyrana po całej stajni. Założyłam nauszniki na uszy. Objęłam ręką jej pysk i wsunęłam do pyska wędzidło. Przyjęła je bez protestów, więc ostrożnie przesunęłam uszy i zapięłam podgardle, krzyżówkę i nachrapnik. Cyga mlasnęła parę razy z niezadowoleniem. Zrobiłam sobie strzemiona i poszłam po kask i rękawiczki. Ubrałam się szybko i wróciłam do kobyłki. Zdjęłam jej kantar z szyi i wyprowadziłam ją przed stajnię. Tam podciągnęłam popręg i złapałam krócej wodze. Wdrapanie się na takiego olbrzyma było wyczynem, ale w końcu wsadziłam nogę w strzemię i wdrapałam się na siodło. Cygrafia podczas mojego wdrapywania się na jej grzbiet, ruszyła energicznym stępem. Kiedy usiadłam już w siodło, od razu ściągnęłam wodze i zatrzymałam ją. - No, koleżanko, nie tak szybko. - Mruknęłam, gdy kasztanka zadarła łeb i zatrzymała się niechętnie. Poklepałam ją po szyi i dałam sygnał do stępa. Nie ukrywam, że było mi dość wysoko ;D. Skierowałyśmy się na plac do jazdy. Nie było porozstawianych przeszkód - na moje szczęście! Nie chciałam się rypsnąć z kobyłą w przeszkodę ;p. Skierowałyśmy się na ślad. Ciężko było utrzymać Cygrafkę w stępie, gdyż widocznie jej się nie uśmiechało jechać niezmiennym tempem - ciągle próbowała ruszyć kłusem. Cygrafia szła jak lama, wyryjona, zad na innej planecie. Wjechałam z nią na środek placu i zrobiłyśmy dwie ogromne wolty. Na nich się neico uspokoiła. Nie wyginała się, ale czego się mogłam spodziewać po takiej przerwie. Po 2 minutach spędzonych na woltach i serpentynach, wyjechałam nią do rogu placu i kierowałam po śladzie. Złapałam wodzę w jedną rękę i podciągnęłam popręg. Ruszyła szybciej, ale nie zakłusowała. Kiedy podciągnęłam już popręg, zwolniłam ją i dałam sygnał do kłusa. Kobyła ruszyła sprężystym, energicznym kłusem z wysoką akcją nóg. O zebranie narazie nie miałam co prosić, ale takie poklepanie się od czasu do czasu też jest fajne. Po dwóch kołach wjechałam z nią na obszerną woltę (na pół placu). Cyga przez cały czas szarpała łbem, mimo że miała luźną wodzę. Widać nawyk z przeszłości. Po paru kołach zmieniłyśmy kierunek przez półwoltę. Na półwolcie posadziłam tyłek w siodło (jechałam kłusem ćwiczebnym). Ciężko było to wysiedzieć ;D. Po półwolcie zwolniłam ją do stępa. Kobyłka była cała mokra, a na podwórku robiło się ciemno. Kiedy wyregulowała oddech, ruszyłyśmy znowu kłusem. Po paru kołach znowu przejście do stępa. Następnie parę przejść kłus -> stęp, kłus -> stój, stój -> kłus. Poklepałam ją po szyi i dałam luźną wodzę. Stępowałyśmy sobie spokojnie przez jakieś 10 minut, następnie wyjechałyśmy z placu. Mało widziałyśmy, bo było już kompletnie czarno. Kiedy wjechałysmy do stajni, odprowadziłm ją najpierw na myjkę, gdzie zdjęłam siodło i owijki.
Nasmarowałam nogi żelem chłodzącym i narzuciłam na nią derkę. Pozapinałam i odniosłam sprzęt do siodlarni. Na ogłowiu zaprowadziłam ją na biegalnię, gdzie zdjęłam ogłowie i nauszniki. Dałam jej jabłko i wyszłam.
Post został pochwalony 0 razy |
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
|
|