Zwlekłam się z łóżka z samego rana, czytaj około godziny 11’00 i po przebraniu się i śniadaniu poszłam na dół do stajni. Pomiziałam Brzdąca i poszłam po sprzęt dla Demonka. Ogier przeżuwał resztki siana które zostały mu jeszcze po śniadaniu. Odłożyłam sprzęt pod boksem i weszłam do ogiera. Przywitałam się z nim gładząc go lekko po szyi i głowie. Założyłam mu kantar i wyprowadziłam go przed boks. Zapięłam go na dwa uwiązy i zaczęłam czyścić karosza. Dodatek siemienia lnianego bardzo poprawił mu sierść. Czesałam ogiera długo ale energicznymi ruchami by pobudzić krążenie. Cała pielęgnacja zajęła mi trochę ponad pół godziny. Założyłam mu pas do lonżowania, ochraniacze, kaloszki i ogłowie. Przyczepiłam dwie lonże i zabrałam go na halę.
Posłałam ogiera na koło i poprosiłam o żywy stęp. Demon szedł aktywnie. Na początek pozwalałam mu nieść głowę nisko. White przekraczał zadami ślady przednich kopyt znacznie. Mimo to pozostawało jeszcze sporo miejsca dla poprawy. Miał bardzo dobry ruch. Postanowiłam że zajmiemy się też ujeżdżeniem aby nie stracić tego ruchu, w bryczce konie niestety mają tendencję do usztywniania się. Jako że tym razem pracowałam z ogierem od razu na dwóch lonżach poprosiłam go o zmianę kierunku. White troszkę się usztywnił w zakręcie ale wiadomo było że to jego początki i musi się przyzwyczaić. W prawą stronę było trochę gorzej. White potrzebował więcej czasu by się rozluźnić. Zrobiliśmy kilka kółek stępa w prawo i zabraliśmy się za kolejne ćwiczenie.
Powoli przesunęłam się za ogiera. Ten był nieco zdezorientowany ale pobudzałam go głosem do ruchu na przód i delikatnie sterowałam za pomocą lonży. Na początku było trochę zgrzytów ale w końcu White pozwolił sobą kierować bez większych problemów. Schody zaczęły się gdy poprosiłam ogiera o kłus. Na lekkiego bata oddał kopytami w tył aż zrobiło mi się ciepło. Dziękowałam w duchu że lonża jest taka długa. Na szczęście po chwili udało mi się skłonić go do kłusa. Pech był w tym że musiałam mocno się nabiegać by dotrzymać mu kroku. Poćwiczyliśmy także przejścia na głos. Szybko jednak musiałam kończyć gdyż z moją kondycją było ciężko.
Chciałam wracać do stajni gdy wpadłam na głupi pomysł. Zaciągnęłam Deica która właśnie wróciła z treningu z Sherem by popilnowała chwile Demona. Sama skoczyłam do siodlarni. Wzięłam siodło ujeżdżeniowe i czaprak. Przyszłam na hale i z pomocą Deica zmieniłam pas do lonżowania na siodło. Demon łypał na nas cały czas. Na pewno był dla niego nowością inny nacisk, siodło leżało jednak na większej części grzbietu jak pas do lonżowania. Do tego było cięższe. Siodło miało odpięte strzemiona na wszelki wypadek. Przez to musiałam iść sobie po schodek. Jakoś nie wyobrażam sobie wdrapać się na faceta o wzroście 193cm x.x. Deicu trzymała młodego za ogłowie a ja oparłam się mocniej o siodło. Demon stulił uszy i machnął głową. Pogładziłam go więc po szyi mówiąc do niego uspokajająco. Ogier po dłuższej chwili zaakceptował mój ciężar. Poprosiłam więc Deica by przeszła się z nim kawałek powoli. Ja wisiałam na siodle gładząc lekko łopatkę ogiera jedną ręką. Demon był trochę skonsternowany. Ja tam cieszyłam się tylko ze nie mam leku wysokości. Deicu zrobiła z nami pełne koło dookoła ujeżdżalni. Zatrzymała się przy schodku a ja zsunęłam się na niego by spróbować wskoczyć na siodło i usiąść normalnie. Gdy władowałam się na grzbiet Demona ten strzelił z zadu ale szybko dał się uspokoić. Trzymałam się więc siodła gdy Deik robił kurs dookoła hali w drugą stronę. White dzielnie zniósł tą oprowadzankę.
Podziękowałam Deikowi za pomoc gdy zsiadłam już z tego bydlaka. Zabrałam Demona do stajni i rozsiodłałam. Zdjęłam z niego pozostałe manele i założyłam kantar. Tym razem gdy go czyściłam wykonywałam długie, powolne ruchy by go odprężyć. Po wszystkim zabrałam Dema na padok. Ten oczywiście poleciał do Ruffki co skończyło się głośnym kwikiem i kilkoma kopniakami ze strony klaczy…
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach