Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna
 Home    FAQ    Szukaj    Użytkownicy    Grupy    Galerie
 Rejestracja    Zaloguj
A dzisiaj 3200 mwah

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna -> Wiecznie Zielone Pastwiska / Demonic Speed Creation [*] / Treningi
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gniadoszka
Pensjonariusz
PostWysłany: Pią 15:54, 17 Cze 2011 Powrót do góry


Dołączył: 02 Paź 2010

Posty: 197
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Gniadu jak zwykle półprzytomny wlazł do stajni o 5:02 tym samym doprowadzając konie do szoku. Podeszłam sobie pod rozpiskę coby szybciutko i nielegalnie zająć sobie tor. Teoretycznie powinnam zapisać się rano, ale czy 5:02 to nie jest rano? No właśnie >3. Spełniłam więc mój szatański plan i zajęłam se tor na 8:00. Potem wróciłam na górę obudzić Dejca, bo mi się nudziło.
- Czy ty jesteś normalna?! - wrzasnęła Dei po bliskim spotkaniu z życiodajną kroplą beskidu z lodówki.
- Normalność to bardzo względne pojęcie. Nudzi mi się, choć ze mną do stajniiii!
- Pojebało cię? - powiedziała zerkając na budzik - Człowieku jest 5:30! CO ja będę robić w stajni?!
- Tego jeszcze nie wymyśliłam. Ale choooooć!
- Gniadu, nie ruszę się z domu dopóki mi nie wyjaśnisz po jaką cholerę mam iść do stajni.
- Masz iść bo... Mi się nudzi, a teraz skończ te psychologiczne prowokacje i choć ze mną na dóół.
- Psycho co? Gniadu, ja tu żadne psycho nie prowadzę tylko... eeee... Zastanówmy się... CHCE MI SIĘ SPAĆ?!
- Przesadzasz == Panna delikatna się znalazła, ja śpię 4 godziny dziennie i żyję!
- Gniadu, my tu mówimy o ludziach!
- A to sory. A teraz choć już nooo! Plosiem *-*
- DObra, ale jak jutro obudzisz mnie o tej porze, to nie ręczę za siebie i moje piękne acz silne rączki.
- I tak byś mnie nie ruszyła. To idzieeeemy!
- Nie tak szybko, muszę się ubrać i coś zjeść.
- Słitaśny ten twój tiszert.
- No wieeeem :> Gniadu, nie podchodź mnie!
- == To ubieraj się szybko, zrobie ci tosty.
- Oke.
Zlazłam nieco zrezygnowana do kuchni mamrocząc pod nosem. Otworzyłam szafkę i wyjęłam cztery kromki chlebka. Usłyszałam jak Dejec szamocze się w łazience. Westchnęłam głośno i nałożyłam na kanpke szynkę i ser żółty. Po przypomnieniu sobie, że Dej jest wege zdjęłam szynkę i pokroiłam jej pieczarki. "To chyba zje" - mruczałam sobie pod nosem ładując pieczarki na serek. Przełożyłam drugą kromką i wpakowałam do tostera. Dejcu w stanie 37% używalności zeszła na dół i podeszła do maszynki tostowej.
- Mmmm, ładnie pachnie!
- Masz mi to zeżreć w 5 minut i idziemy do staaaaajjjjniiii! ROZUMIESZ?!
- Zaczynam żałować że zrobiłaś mi to śniadanie O.o
- No bo chce do stajni!
- Gniadu, co z tobą nie tak?! Do stajni, do stajni, uranu się nażarłaś czy jak?!
- JA CHCE DO STAJNI!!
- Zachowujesz się jak małe dziecko, wiesz?
- DO STAJNII!
- Poczekasz jeszcze chwilę?! Jestem głodna ==
- Ale potem pójdziemy do stajni?
- KURWA! Wejdę z tobą choćby na Mount Everest, tylko daj mi spokój na 10minut!
- Niech ci będzie Very Happy - uśmiechnięta poczęłam kłusować po salonie doprowadzając Dejca do 94,73% wścieklicy wściekłej i do 89,99% wkurwu. Generalnie te tosty mają szczęście ze są martwe. Podeszłam cichutko do kanapy i przybliżyłam głowę do głowey Dejca.
- Już idziemy do stajni?
W tym momencie Dejec rzucił talerzem o ścianę.
- TAK! IDZIEMY DO TEJ PIEPRZONEJ STAJNI!
- Juhuu! - w podskokach zeszłam na dół, a Dei... No cóż, dobrze że większość spała. Weszłam do stajni i miziałam wszystkie konie po kolei z miną naćpanego Kubusia Puchatka, natomiast Deju wyglądała jak demoniczna wersja prosiaczka.
- Demuuś! - wrzasnęłam radośnie dochodząc do siwka, a ten zmierzył mnie wzrokiem "Pojebana jesteś że ci tak wesoło?!". Zignorowałam ten wzrok i wytaszczyłam młodego przed jego szlachetne domostwo czyt. biegalnię. Na zewnątrz 27,7*C w cieniu, jupi! Młody najwyraźniej rozleniwiony tą cudownie leniwą aurą wycągnął łeb, rozłożył uszka i odciążył losowo wybraną przez naszą nową maszynę do totolotka nogę. Ja w radosnym biegu różowych kucyków pony poszłam sobie po szczotki.
- Możesz mi wyjaśnić po jaką cholerę mnie tu ciągnęłaś?! - odezwał się nasz "troszeczkę" podminowany prosiaczek.
- No ten... Czy mogłabyś doprowadzić do stanu używalności swojego rumaka Sherlocka cobym w ten piękny poranek mogła ruszyć na nim w kierunku naszego szlachetnego toru?
- O.o?!
- Możesz mi przygotować Shera bo mi się nie chce dupy ciągnąć tak daleko na tor w tym zajebistym skwarze?
- Było tak od razu a nie z jakimś jebanym Szekspirem mi tu wyjeżdżasz.
- Dejcu. To bynajmniej nie był Szekspir, a wesoła twórczość własna, więc proszę mnie nie obrażać jakimś kurde melodramatykiem który miał plamicę i myślał że jest fajny.
- O.O Szekspir miał plamicę?!
- A chuj go wi. A teraz bierz się za Shera.
- Już, już.
No, Dejec już w nieco lepszym humorze (takiego lekko zdegenerowanego prosiaczka) i ja dalej radosna jak jednorożce na drugim końcu tęczy wzięłyszmy się za konie.
- Dżoku będzie o... 7:50 wiec nie musisz się spieszyć.
- Gniadu... Jest 7:00.
- No właśnie. Nie spiesz się.
Dejec westchnął przeciągle, a ja podeszłam do mojego Demonka. Czyściłam go w miarę szybko, bo najwyraźniej się ożywił. Młahhaha, żart, nie chciało mi się to wszystko szło tak powooooli. Kurz ścierałam z niego wieki. Potem, czesanie miękką szczotką, kolejne 10 minut. Rozczesanie grzywy i ogona też sporo mi zajęło, o kopytach nie wspomnę. O wyznaczonej godzinie ja dopiero szłam po sprzęt. Ale i tak dżoka nie było więc... W podskokach wróciłam sobie z wyścigowym sprzęciochem do Demka. Po ok. 10 minutach...
- Ktoś tu dostanie zjeeebyy - mruczała Dej widząc idącego dżokeja.
- Ee, mam zbyt poniasty humor - i znów niepoprawnie radosna jak kfiatki na zboczonej łące zaczęłam siodłać Demka odprawiając dżokeja ręką. Nawet to, że siwy nie chciał wziąć wędzidła mi nie przeszkadzało. Powolutku doszłam z nim do porozumienia i zajęłam się grzbietem. Pogwizdując rozłożyłam podkładkę, derkę i siodełko, zapięłam popręg a nawet zawinęłam młodemu owijce. Fajnie wyglądał w czarnej treningówce. Pooprowadzałam go po korytarzu, ponaciągałam szkity po czym zawołałam dżokeja. Dopra. On spierdolił mi humor. Ten jego wzrok spowodował u mnie niewielki wybuch.
- Co do naszej ostatniej rozmowy, chyba ci coś wyjaśniłam tak? Co ty masz za jakiś śmieszny problem! Przyjebać ci?
Dobra. Teraz patrzył jak na ufo.
- Nie udawaj że nie wiesz o co mi chodzi, to ze jestm kobietą stwarza ci jakiś cholerny problem! Zburzyłeś moją tęczę rozumiesz?! Więc lepiej powiedz o co ci chodzi, albo potraktuję cię jak Dejcu tosty! - Deji przejechała palcem po szyi.
- No cóż... ee... Kobieta ma po prostu za lekką rękę do takiego sportu.
- Ooo, ja ci mogę zaraz pokazać jaka moja ręka jest ciężka!
- Gniadu, spokojnie, pobijesz go po treningu.
- Niech ci będzie == Jedźta na tor pókim jeszcze spokojna.
- Spokojna?! - Dobrze że Dejec hamował moje mordercze zapędy. Jak się dżokeja źle wychowało to się teraz ma. Trzeba będzie skołować jeszcze jedną laleczkę voodoo. Na szczęście obiekt moich morderczych zapędów odjechał a ja znów z miną kucyka pony wsiadłam na Shera.
cdn


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Gniadoszka dnia Sob 13:19, 18 Cze 2011, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna -> Wiecznie Zielone Pastwiska / Demonic Speed Creation [*] / Treningi Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB :: phore theme by Kisioł. Bearshare