Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna
 Home    FAQ    Szukaj    Użytkownicy    Grupy    Galerie
 Rejestracja    Zaloguj
Narodziny i dzieciństwo.

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna -> Wiecznie Zielone Pastwiska / Autumn Gold [*] / Treningi
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
oollaa12
Pensjonariusz
PostWysłany: Czw 21:32, 08 Mar 2012 Powrót do góry


Dołączył: 29 Sty 2012

Posty: 66
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Radom

By Auraya

26.05.2011r. Rozjaśnienie

wiek konia: 1 rok

Goldi pięknie wyjaśniała. Beżowa grzywa i ogon falują, kremowa sierść lśni. I ten błysk w niebieskim oku...

24.03.2011r. Przygoda z wodą

wiek konia: 3 miesiące

Tego dnia byłam świadkiem czegoś strasznego. Nie przypuszczałam że ten dzień się tak skończy...
Najpierw zaniepokoiło mnie rżenie Akary. Klacz przygalopowała do bramki w padoku, zarżała jeszcze raz i popędziła spowrotem. Biegła w stronę części padoku, którą uważałam za najniebezpieczniejszą... Ponieważ ostatnio ustawiłam dla andaluzyjskiej trójki przenośny padok trochę dalej,stykał się on z z mulistym zakrętem jakiejś rzeczki wpadającej do morza. Pokryty trzcinami brzeg graniczył z łąką. Nieuważny mały koń mógłby tam wpaść...
Gdy zdałam sobie sprawę z niebezpieczeństwa, zbladłam i znieruchomiałam. Potem oprzytomniałam i rzuciłam się pędem w stronę feralnego miejsca. Kiedy dotarłam tam zdyszana, potwierdziły się moje obawy: za przerwanym ogrodzeniem w mulistej wodzie szarpała się Atumn!!
Zdjęta grozą zaczęłam krzyczeć, ale to był błąd, bo złocista klaczka zaczęła się szarpać jeszcze mocniej. Na domiar złego, jej nogi zaplątały się w trzciny, co doprowadzało ją do rozpaczy. Nie miałam pojęcia co zrobić, ale chciałam ratować klaczkę. Jednak jedyne co miałam to uwiąz i ... no właśnie. Nic więcej! W przypływie desperacji zdjęłam z siebie flanelową bluzę i wlazłam do wody. Rozłożyłam sweter przed słabnącym źrebakiem i próbowałam wyciągnąć go z bagna. To, że Goldi się szarpała wcale nie ułatwiało mi roboty. Poza tym, sama zaczęłam zapadać się w muł i ogółem szło mi coraz gorzej... Ale wtedy nastąpił przełom. Kiedy Atumn była już jako-tako wyplątana, zebrała siły i wskoczyła na bluzę. Wtedy zapięłam jej uwiąz na szyi i zaczęłam wyprowadzać z wody. Na trzęsących się nóżkach Jesień wykłusowała z wody potykając się raz po raz. Obie byłyśmy wypaprane błotem, zmęczone i zszokowane, ale chyba szczęśliwe. Goldi natychmiast rzuciła się w 'objęcia' mamusi a ja otrzepałam błoto ze spodni i uśmiechnięta patrzyłam na całą rodzinkę. Storm wiernie kibicował całej akcji i nawet przestał w tym czasie brykać!Smile
Naprędce naprawiłam zerwane ogrodzenie i poprowadziłam konie do bramki. Potem przeprowadziłam je na jeden ze stajennych padoków, a tamten feralny zwinęłam i schowałam do schowka. Popatrzyłam jeszcze raz na konie... i poszłam się umyćVery Happy

...

18.03.2011r. Narodziny

Dzisiaj jak zwykle przesiadywałam u Akary. Stała teraz w Cavalcade, żeby łatwiej ją było doglądać. Siwa miała już przeogromny brzuch, ale było jeszcze tydzień do terminu porodu. Mimo to, codziennie przy niej siedziałam, a ostatnio nawet nocowałam w jej boksie. Przecież nie mogłam niczego przegapić! Wink
Była już 22.30. Głowa mi się kiwała, ale musiałam czuwać. Chwilę później jednak spałam smacznie na kostce siana, niczego nie świadoma… Obudziło mnie głośne parskanie. Przez chwilę nie mogłam zorientować się, o co chodzi, ale nagle spłynęło na mnie zrozumienie… Z krzykiem wypadłam ze stajni. Biegnąc przez podwórko, darłam się:
-Chocky! Chooooocky!!!
Światło w domu zapaliło się, a przez z hukiem otworzone drzwi wypadła nasza pani weterynarz, w kapciach i piżamie. Widać było zdziwienie na jej twarzy, więc szybko wykrzyczałam do niej, że Siwa się źrebi. Pobiegłyśmy razem do stajni oglądać wydarzenie.
Siedziałyśmy po cichu na sianie, a andaluzka wydawała z siebie coraz głośniejsze chrapnięcia. Nie chciałyśmy jej przeszkadzać, dopóki nie będzie trzeba. Po dziesięciu minutach byłyśmy światkami cudu: oto pojawiły się nóżki źrebaka! Z zapartym tchem śledziłyśmy narodziny małego konika; wszystko poszło szybko i sprawnie. Nie mogłam powstrzymać łez radości, kiedy mały czarny konik pojawiła się w naszym boksie. Był mokry, więc nie mogłam określić dokładnie jego maści, ale widziałam wysokie skarpetki i łysinkę… Chocky powiedziała, że to ogierek, i zapytała mnie, czy już go nazwałam. Ja nie miałam wątpliwości: mój czarny syn wiatru będzie nosił dumne imię Violent Storm. Z dumą patrzyłam na źrebaka i czekałam, aż Akara go wyliże. Ale wtedy mina mi zrzedła. Klacz nie podniosła się i zaczęła chrapliwie oddychać. Naszły mnie najczarniejsze myśli. Ze łzami w oczach domyśliłam się, co się dzieje. Przytuliłam łeb Siwej, szepcząc: „nie odchodź, malutka, jeszcze nie…” Po policzkach pociekły mi słone krople. Chocky, która wycierała Violenta słomą, też miała smutną minę.
Ale wtedy to się stało. Zamglonym wzrokiem ujrzałam coś, co nie miało prawa się pojawić – nóżki kolejnego źrebaka! Niedowierzałam własnym oczom, ale kiedy pojawiła się główka, szalałam ze szczęścia. Okazało się, że moje przewidywania dotyczące śmierci klaczy były całkowicie mylne, Akara po prostu przygotowywała się do drugiego porodu!
Po chwili malutki konik zawitał na świat. Był mniejszy od pierwszego, no i wyglądał na kasztanka, przynajmniej na razie. Chocky szybko wyjaśniła, że to klaczka, tylko że trochę chuderlawa. Otrzymała imię Atumn Gold, przez swoją złocistą sierść. Wytarłam jej pyszczek szmatką i pomogłam wstać, bo klaczka nie mogła sobie poradzić. Akara szybko wylizała oba źrebaki. Storm w tym czasie wysechł, i już wiadomo było, jakiej jest maści. Kary, a w zasadzie bardzo ciemno siwy, z łysiną i skarpetkami. Wszystkie dosyć wysokie, ale lewa przednia najwyższa. Kiedy Atumn stała się sucha, odkryłam, że zadziałał na niej zabieg wszczepienia genów koloryzujących Akarze – normalnie urodziła by się gniada po ojcu, Valiente, ale teraz była… perlino! Miała dosyć ciemny odcień sierści, ale myślę, że z wiekiem się rozjaśni. Z latarnią na pyszczku i rybimi oczami, a także z wysoką prawą tylną skarpetką, wyglądała przecudnie…
Cała trójka podopiecznych stanowiła cudny widok. Źrebaki to ssały siwą, to poznawały cztery ściany boksu. Nie chciałyśmy z Chocky im przeszkadzać, więc po cichu odeszłyśmy do domu. Jednak tej nocy śniły mi się konie… Złocisty i kary, dwa andaluzy pędzące w krainie snów…


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna -> Wiecznie Zielone Pastwiska / Autumn Gold [*] / Treningi Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB :: phore theme by Kisioł. Bearshare