Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna
 Home    FAQ    Szukaj    Użytkownicy    Grupy    Galerie
 Rejestracja    Zaloguj
Przyjęcie jeźdźca - wsiadanie, nauka skręcania itp.

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna -> Wiecznie Zielone Pastwiska / Autumn Gold [*] / Treningi
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
oollaa12
Pensjonariusz
PostWysłany: Sob 12:27, 24 Mar 2012 Powrót do góry


Dołączył: 29 Sty 2012

Posty: 66
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Radom

Dzień 1

Dziś przyjechałam do Dean koło godziny 9. Poszłam do stajni, ale wszystkie konie były na padoku. Odwróciłam się na pięcie i ruszyłam w stronę pastwiska. Klacz pasła się z kilkoma końmi. Przeszłam przez ogrodzenie i podeszłam do Autumn. Klacz postawiła uszy i ruszyła kłusem w moim kierunku. - Hej, mała. - powiedziałam i pogłaskałam klacz po ganaszu. Klacz miała kantar więc przypięłam jedynie uwiąz i ruszyłyśmy w kierunku stajni. Przywiązałam klacz na dworze i poszłam po szczotki. Po chwili już czyściłam "małego" brudaska. Zaczęłam od szyi, potem łopatka, nogi, brzuch, grzbiet, zad, tylne nogi i druga strona. Czyściłam, czyściłam i jeszcze raz czyściłam. Tam gdzie było zaschnięte błotko musiałam znaleźć inny sposób. Wzięłam więc nawilżoną gąbkę i zaczęłam czyścić. Z jedną plamą błota zeszło mi chyba z 10 minut, a było ich może jeszcze ze dwadzieścia, ale już nie takie duże. - No dobrzee... - westchnęłam i zabrałam się do pracy. Po około półtorej godziny klacz była czysta. Zostało jeszcze tylko wyczyścić kopyta. W tym czasie do stajni wkroczył Skrzydlak, którego poprosiłam o pomoc w zajeżdżaniu Złotej. Klacz była już całkowicie wyczyszczona. Ruszyłam więc po sprzęt. - Wziąć coś? - zapytał Skrzydlak. - Możesz wziąć ogłowie i ochraniacze. - odpowiedziałam. Chwilę później zaczęłam siodłać klacz. Założyłam klaczy ochraniacze, a potem Skrzydło podało mi ogłowie. Klacz od razu przyjęła wędzidło. Pozapinałam paski i zabrałam się za siodło. Najpierw dałam klaczy powąchać siodło. Potem powoli go zakładałam. Klacz nie zwracała ta to uwagi. Gdy siodło było już na grzbiecie podpięłam popręg, na razie lekko. Potem szłyśmy wszystkie trzy w stronę ujeżdżalni. W ostatniej chwili przypomniałam sobie, że miałam wziąć wypinacze. - Skrzydlaku potrzymaj Złotą! - krzyknęłam i poleciałam do siodlarni. Szybko złapałam gumy i już leciałam z powrotem. - Dzięki Skrzydlak. - rzuciłam zasapana i położyłam wypinacze na siodle. Gdy byłyśmy na hali podpięłam Jesiennej wypinacze. Na razie na pierwszą dziurkę by przyzwyczaiła się do tych dziwnych pasków. Skrzydło usiadło sobie z boku i przyglądało nam się. Pięć minut nerwowego stępa, bo "to coś się ruszało". - Ej! Ty mi tu jej nie wnerwiaj! - krzyknęło Skrzydło, bojąc się jak to będzie jeśli klacz będzie taka zdenerwowana, a Skrzydło miałoby jej dosiąść. Potem klacz na szczęście się uspokoiła i szła już równym krokiem. Za chwilę powiedziałam komendę "do mnie". Klacz grzecznie podeszła. Wtedy ja podpięłam jej wypinacze na normalną długość, czyli taką jaką powinna być naprawdę. Wink Puściłam klacz stępem w drugą stronę. Szła teraz dumnie jak paw. Za chwilę cmoknęłam i popędziłam klacz do kłusa. Klacz "uwypukliła" grzbiet i miała ustabilizowaną głowę. Ładnie podstawiła również zadek. Teraz wyglądała jak koń, który od kilku lat trenuje dresaż. xD Wysoko podnosiła nogi i pięknie się prezentowała. Za chwile usłyszałam głos Skrzydlatej - Łaaaaał. - powiedziała. Ja jedynie się uśmiechnęłam. Widziałam, że klacz bardzo dobrze rokuje. - I co Skrzydlaku, może być? - zapytałam. - Nooo. - usłyszałam tylko. - Prrr... Stój Atiś, stóójj...- powiedziałam do klaczy, aby przeszła do stępa. Klacz posłusznie przeszła do stępa. "Do mnie" - powiedziałam i zmieniłam klaczy kierunek. - Dam ci trochę odpocząć. - oznajmiłam. - Skrzydło przygotowuj się powoli. - powiedziałam. Mina Skrzydlaka mówiła, że wolałaby poleżeć jeszcze w łóżku. Cmoknęłam i popędziłam klacz do kłusa. Znów szła równym, ale efektywnym krokiem. Złota była grzecznym koniem jak na swój wiek. Po kilku minutach, zwolniłam klacz do stępa i zmieniłam kierunek. - Skrzydło, paczaj na galop. xD - powiedziałam i zaprezentowałam jej Atisiowy galop. Klacz znów była bardzo dobrze ustawiona. Podstawiony zad, ustabilizowana głowa, praca szyi, nóg i zadu... Ach, cudeńko. Za chwilę klacz przeszła do stępa. Zmieniłam jej kierunek i znów "poprosiłam" Złotą o zagalopowanie. Złota zrobiła ze 4 kółka galopem. Zwolniłam więc ją do stępa, odpięłam wypinacze i zwróciłam się do Skrzydła. - Teraz twoja kolej, Skrzydło. - powiedziałam. - O Boże... - mruknęła Skrzydlata, ale podeszła do Złotej. Ja poklepałam ją i dałam cukierka. Skrzydło przygramoliło stołeczek i zaczęło wchodzić po stopniach. Klacz zerkała na Skrzydło co chwila. Skrzydełko ponaciskało trochę na grzbiet Autumn. - Skrzydło, to twój czas. Very Happy Przewieś się przez siodło, żebyś w razie czego mogła się zsunąć. - oznajmiłam duszącym śmiechem. - Nie wywołuj wilka z lasu. - powiedziała do mnie Skrzydlata coraz bardziej blada. Po chwili "wsunęła" się na grzbiet Złotej. Klacz dziwnie skuliła uszy... No i zaczęło się... Klacz zaczęła brykać, ja próbowałam ją powstrzymać, a Skrzydło, jak to Skrzydło trzymało się kurczowo by nie spaść. - Skrzydlak puść się!!! - krzyknęłam przez ramię. Sra puściła się i upadła na tyłek. Klacz od razu stanęła jak wryta i spojrzała na "cierpiącego" Skrzydlaka. - No co się tak gapisz? - rzucił Skrzydlak do Złotej. Klacz podeszła do Sary (ciągnąc mnie za sobą z lonżą) i szturchnęła ją nosem. - No dobra, spróbuję jeszcze raz. Ale ostatni! Po chwili znów trzymałam Autumn, a Skrzydło "wślizgiwało" się na siodło. Od razu zaczęła się kurczowo trzymać, ale klacz nic nie zrobiła. Skrzydlak z uśmiechem tryumfu popatrzył na mnie. A ja poklepałam klacz i dałam jej cukierka. - Na razie jeszcze się trzymaj, bo ruszamy. Very Happy - tym razem ja uśmiechnęłam się do Sary. Ruszyłyśmy. Klacz tym razem była spokojna. - Dobra, Skrzydło. Siadaj normalnie. - oznajmiłam. - Że co, przepraszam bardzo?! - wybuchnęło Skrzydło. - No proooszee! Za chwile Skrzydło siedziało normalnie trzaskając świetnym dosiadem. Klacz nawet nie zwróciła na to uwagi. Szła pewnym krokiem. Rozwiązałam wodze, które były związane by nie spadły i podałam Skrzydlakowi. Skrzydło wbiło we mnie wzrok, a ja odpowiedziałam miną pt. "No co?". - A, i jeszcze włóż nogi w strzemiona. - dodałam, ze złośliwym uśmieszkiem. Laughing Puściłam je obydwie po dużym kole. - Skrzydło, stój tu, a ja przyniosę długie liny. - oznajmiłam, podałam Skrzydlakowi lonże i odeszłam. Za chwilę byłam z powrotem z długimi linami. Przypięłam je klaczy i powiedziałam Skrzydlakowi by dała klaczy delikatną łydkę i cmoknęła, a ja zajmę się sterowaniem. Skrzydlak wypełnił zadanie i za chwilę klacz szła stępem. Ja mówiłam Skrzydlakowi gdzie będziemy jechać, a ono dawało Złotej znaki. Klacz była bardzo spokojna. Zrobiłyśmy tak dwa kółka, potem zmiana kierunku, i znów dwa kółka. Następnie oznajmiłam Skrzydlakowi, że będziemy kłusować. Skrzydło odwróciło się w siodle i rozpaczliwie wbiło we mnie wzrok. Ale po chwili dała klaczy mocniejszą łydkę i już kłusowałyśmy. Chciałam, aby to ćwiczenie było sprawdzające. Za chwilę przeszłyśmy do stój, a ja zapytałam się Skrzydlaka jak było. - Oprócz upadku świetnie. Ale miękko nosi w kłusie. Mmm... - odpowiedziała. No dobra to teraz odepnę liny i stępujcie sobie same. Znów rozpaczliwy wzrok Skrzydła. - Nie martw się jutro ja będę to przeżywać. - oznajmiłam. - Ale będziesz musiała mi pomóc. Będziesz trzymała mi lonże na początku, a potem to zobaczymy. Patrzyłam ja Skrzydło delikatnie daje znaki Autumn, w którym kierunku jadą i byłam zachwycona postępami klaczy. Nie powiem, świetnie rokuje. Mam nadzieje, że będziemy dobraną parą. Po 15 minutach Skrzydło zeskoczyło ze Złotej i podała wodze mi. Poszłyśmy do stajni, rozebrałyśmy klacz. Ja poszłam jej schłodzić nogi, a Skrzydło odnosiło sprzęt. Za chwilę przyszła do mnie. - O której jutro mam być? - zapytała z uśmiechem. - O 9. Tak jak dzisiaj. - odpowiedziałam. - O niee, znów sobie nie pośpię. - rzekło Skrzydło. - Haha, no trudno się mówi. - oznajmiłam i pożegnałam się ze Skrzydlatą. Za chwilę wstawiłam klacz do boksu i dałam mnóstwo cukierków. ale pomyślałam, że mogę puścić klacz na pastwisko, bo było dopiero koło godziny dwunastej. Założyłam więc klaczy kantar i wyprowadziłam na pastwisko. Klacz od razu pogalopowała do koni i zarżała jakby na pożegnanie. Poszłam do domu z szerokim uśmiechem na twarzy.


1252 słów - haha, mój rekord Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna -> Wiecznie Zielone Pastwiska / Autumn Gold [*] / Treningi Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB :: phore theme by Kisioł. Bearshare