Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna
 Home    FAQ    Szukaj    Użytkownicy    Grupy    Galerie
 Rejestracja    Zaloguj
Teren

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna -> Wiecznie Zielone Pastwiska / Czas Nadziei [*] / Treningi
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Dirnu
Pensjonariusz
PostWysłany: Śro 22:00, 12 Cze 2013 Powrót do góry


Dołączył: 12 Cze 2013

Posty: 200
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

James znalazł w sobie sporo ochoty na teren... Po tamtym grupowym wyjeździe na koniach z centralnej nabrał na to nieco ochoty. Wszedł do stajni raźnym krokiem, po drodze kiwając Karuchnie głową na przywitanie. Sporo osób krzątało się w stajni.
Wziął ze swojej szafki siodło, czaprak, ochraniacze, ogłowie... To chyba wszystko, co będzie mu dzisiaj potrzebne. Wszystko to standardowo położył przy myjce. Zagwizdał cicho, zwracając na siebie uwagę szarej. Pogładził jej różowe chrapy, poczęstował ćwiartką jabłka i zabrał na myjkę. Zgrzebłem pozbył się wszelkich sklejek i sporej ilości kurzu, potem wziął się za czyszczenie miękką szczotką, "odkurzaczem". Złapał pod pęciną nogę klaczy.
-Noga.
Siwa nie przepadała za czyszczeniem kopyt i codziennie podnosiła nogi z pewnym ociąganiem. Pozbył się kamyczków i brudy z kopyta, potem wziął się za kolejne trzy. Potem czekało go już tylko siodłanie. Standardowo zaczął od założenia siwej czapraka, potem siodło, z przygotowanym już popręgiem i strzemionami. Dalej ochraniacze, a na samym końcu ogłowie. Szara zauważyła jego ekscytację, więc chętnie dała sobie wcisnąć do pyska wędzidło i założyć ogłowie. Wodze James przełożył jej przez głowę i położył w okolicach kłębu. Klacz była ciekawa, co sprawia mu taką radość...
Na podwórzu wspiął się w siodło, a kobyła spoglądała to na półhalę, to na maneż. Ale on, ku jej zdziwieniu wypchnął ją z krzyża do stępa i ruszył ku pastwiskom. Gdy minął drugie z nich skręcił w lewo, kierując klacz w stronę lasu. Siwa postawiła uszy, spoglądając z ciekawością na to nowe w jej życiu miejsce, zjawisko. Zanim wjechali między drzewa stępem przejechali całą długość pastwiska i jeszcze kawałek, otoczeni łąkami, podążając tylko wydeptaną, piaszczystą drogą. Drzewa przy leśnej dróżce były dość wysokie, więc na razie James nie musiał obawiać się uderzenia w głowę czy coś. Popędził klacz do kłusa, przechodząc do półsiadu. Wolał nie anglezować wśród drzew. Mimo wszystko. Hope przyspieszyła, nadal obserwując krzaczory w takim stadzie. Przedtem widywała las tylko z daleka, a dużo to jej o tym miejscu nie mówiło. Drzewa stopniowo stawały się gęstsze, roślinność splatała się w trudne do przebycia krzaczory. James ściągnął wodze, zwalniając klacz do kłusa. Nie wykazywała strachu, tylko zainteresowanie. Nie była nawet zaniepokojona... To dobrze. Jest odważna. James w stępie ruszył dalej. Ciągle jechał prosto, bo ten las nie był mu dobrze znany, a łatwiej zapamiętać, że jechało się ciągle prosto niż kilkadziesiąt zakrętów... Hope nasłuchiwała, choć w lesie było raczej cicho. Zimą niewiele tu było ptaków, czy innych zwierząt. Ale jej uszy skierowane były naprzód... I po kilku minutach James już wiedział dlaczego, słyszał szemranie strumienia. Roślinność blisko niego była jeszcze gęstsza, więc nie odważył się przyspieszyć, by szybciej tam dotrzeć. W końcu coraz częściej po jego kasku szurały gałęzie drzew. Strumyk był szeroki mniej więcej na półtora metra, wartki, ale nie niebezpiecznie dziki - bez problemu mogli go przekroczyć. Nad nim oczywiście gałęzie były dość wysoko. Mężczyzna wyprostował się w siodle i puścił wodze luźno. Klacz schyliła się, mocząc chrapy w lodowatej wodzie. Uniosła je dość szybko, potrząsając łbem i roztrząsając krople na boki. James zakrył się ramieniem, bo i jego kilka kropel chciało dosięgnąć. Chwilę potem zachęcił ją pomocami do stępa do przekroczenia strumienia. Klacz niechętnie wmaszerowała w wodę, chlupocząc. Dno było pełne piasku, liści, toteż nie ślizgała się na żadnych kamieniach. Po drugiej stronie strumyka rośliny stały się na powrót rzadkie. Przez chwilę jechali stępa, potem spory kawałek kłusem. Teren zniżał się lekko, aż spośród drzew wyłonili się w niewielkiej dolince przecinanej strumykiem, pełnej wolnej przestrzeni, otoczonej lasem i niewielkimi wzgórzami. James oddał klaczy wodze, zachęcając ją do galopu. Szara przez chwilę przyglądała się krajobrazowi, po czym gwałtownie zerwała się do kłusa, przyspieszając od razu do galopu. Jej kopyta ubijały trawę, gdy klacz pędziła w dzikiej szarży. James rozluźnił się w siodle, mimo wszystko obserwując ją czujnie. Przed wąskim pasmem potoku dał jej sygnał do wyskoku. Hope zarżała cicho, wybijając się i z łatwością przeskakując wodę. Przez chwilę galopowała po polanie, po czym zwolniła do kłusa. James przejął wodze, skierował ją ku ścieżce do stajni. Na linii lasu zwolnił ją do stępa i w tym tempie spokojnie wrócili do domu. Hope jeszcze długo oglądała się za siebie.
-Jeszcze tam wrócimy. - obiecał jej cicho James.
I wiedział, że na pewno tak będzie. Na myjce rozsiodłał ją, oczyścił. Nogi schłodził wodą i czystą, zmęczoną klacz odstawił do boksu, gdzie mogła nabrać nowych sił. Na pożegnanie dostała oczywiście jakiś smakołyk - to jest kawałek marchewki. Niewielki, bo James postanowił oduczyć ją teorii, że na powitanie i pożegnanie zawsze dostanie jakieś jedzenie. Może jej to potem nie przekonywać, a to znaczy, że nie będzie miał czym jej nagradzać na treningach pokazowych, naturalnych... Odstawił sprzęt, ogłowie i siodło pozostawiając na specjalnym wieszaku, a resztę wrzucając w nieładzie do szafki.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna -> Wiecznie Zielone Pastwiska / Czas Nadziei [*] / Treningi Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB :: phore theme by Kisioł. Bearshare