Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna
 Home    FAQ    Szukaj    Użytkownicy    Grupy    Galerie
 Rejestracja    Zaloguj
Trening skokowy L, P, N - Blacky 06.01.2015r

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna -> Wiecznie Zielone Pastwiska / Sueno del Lunar [*] / Treningi
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Himbeere
Pensjonariusz
PostWysłany: Pon 23:28, 05 Sty 2015 Powrót do góry


Dołączył: 21 Lut 2013

Posty: 102
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Przyjechałam do Deandrei w ten jasny, choć chłodny dzień, na umówiony trening z Sueno. Kiedy dojechałam i doszłam do wskazanego wcześniej boksu, cały czas sprzęt był wystawiony i gotowy do użycia, a do skrzynki była przylepiona karteczka: "Miałam dziś dzień dobroci, więc zostawiam go czystego. Do 120cm. Hala zarezerwowana do 16. Uściski" - krótko, zwięźle i na temat, to lubię. Przez drzwi od boksu mignął mi jasny, umięśniony zad. Uchyliłam drzwiczki i cicho zacmokałam, a ogier odwrócił się w moim kierunku, zaintrygowany moją obecnością. Wyglądał naprawdę imponująco, kawał konia - no a jaki zasłużony. Przypomniałam sobie, że najpierw muszę ustawić przeszkody w hali. Kiedy tam dotarłam, parę już stało, ale i tak postanowiłam zmienić rozkład. Ustawiłam (żałowałam, że nie wzięłam aparatu [czyt. nie mam Painta], aby to udokumentować):
- krzyżaka około 60cm
- stacjonatę 80cm
- okser 100cm
- stacjonatę 105cm
- szereg na dwie foule:
1. stacjonata 90cm
2. doublebarre 110cm
- szereg na jedną foulę
1. okser 100cm
2. stacjonata 110cm
Wróciłam do stajni, znów weszłam do boksu Sueno. Dałam mu swoją dłoń do obwąchania, a potem spokojnym, ale pewnym ruchem założyłam kantar, do którego podpięłam uwiąz i wyprowadziłam go zewnątrz, przywiązując do kołka w ścianie. Him nie kłamała - był czyściutki, co przy tej maści nie jest wcale oczywiste. Założyłam ochraniacze skokowe, zarzuciłam siodło z czaprkiem na plecy, podpięłam popręg, założyłam ogłowie. Ogier był spokojny, choć pod koniem zaczął łapać wargami uwiąz, na którym stał. Uspokoiłam go, a potem wyprowadziłam ze stajni i skierowałam w stronę hali. Zamknęłam za sobą drzwi, podpięłam popręg o dwie dziurki i wsiadłam za schodków.
Zaczęłam stępować dookoła hali. Sueno szedł żwawym, równym krokiem - nie musiałam pilnować, aby nie zwalniał, miał w sobie dużo energii i zapału. Po paru minutach zaczęłam kreślić różne figury, cały czas w stepie i bez kontaktu. Starałam się już go ustawić na pomoce, dając sygnały samymi łydkami i w ten sposób kontrolując dokładnie gdzie miał iść. Trochę kół, trochę przekątnych, trochę półwolt, nawet jakaś serpentyna. Po chwili zaczęłam wchodzić na delikatny kontakt i nieco wyginać ogiera na zewnątrz i do wewnątrz, bawiąc się wodzami na dużym kole. Dość szybko ustępował, wydawał się całkiem luźny już na wstępie - dobry znak. Pilnowałam, żeby nie była to tylko praca wodzami, ale podtrzymywałam wszystko łydkami - także przytrzymywał, aby nie wypadał zadem na zewnątrz ani łopatką do wewnątrz. Wjechałam z powrotem na ścianę i zakłusowałam. Na razie kontakt wciąż był delikatny, dopiero się rozgrzewaliśmy. Szedł żywiołowo, był posłuszny, odpowiednio reagował na sygnały. Robiłam dużo kół i zmian kierunku, przeszłam też parę razy do stępa, zatrzymałam się. Tutaj miał mały problem z wytrzymaniem pięciu sekund w nieruchomości, dlatego po chwili musiałam ponowić próbę, tym razem z o wiele lepszym rezultatem. Poklepałam, zrobiłam dwie minuty przerwy w stepie.
Po chwili znowu wróciłam na kontakt, tym razem nieco mocniejszy. Zaczęłam skracać chód na długich ścianach, a potem wydłużać. Spróbowałam jedno po drugim, nieźle. Pogłaskałam go po szyi, zrobiłam woltę, a potem wjechałam na przekątną. Półparada i płynne przejście do galopu. Początek był super, ale zaczął się trochę wyrywać do przodu, więc musiałam najpierw opanować sytuację, wjechać na duże koło, wyjechać z powrotem na ścianę. Było okej, więc przeszłam na chwilę do kłusa, do stepa, przecięłam ujeżdżalnię i wyjechałam na ślad w przeciwnym kierunku. Znowu na kilka kroków do kłusa, a potem do galopu. Tym razem obyło się bez przyśpieszenia. Zrobiłam ze dwie dość ciasne wolty, a potem wydłużenie i skracanie wykroku. Radził sobie z tym świetnie, dlatego zmieniłam kierunek przez lotną i zrobiłam do samo w drugą stronę. Super. Dałam mu pięć minut stępa, aby złapał oddech przed skokami. Na razie byłam dobrej myśli, naprawdę zadowolona z pracy.
Kiedy minęło pięć minut, zebrałam wodze, przeszłam do kłusa i równym, spokojnym tempem najechałam na krzyżaka. Czułam nadmierny zapał ogiera w ramię zbliżania się do przeszkody, ale trzymałam i czekałam. Było okej, najechałam znów. Zmieniłam kierunek i to samo. Nic wyjątkowo interesujące - 60cm, co to dla niego? Przeszłam do stepa, poklepałam, a potem prosto do spokojnego galopu. Ten sam krzyżak. Pilnowałam, żeby nie wypruł do przodu i podprowadziłam go blisko pod samą przeszkodę. Pojechałam do przodu i od razu skręciłam w prawo, a potem zawróciłam i to samo. Bardzo ładnie. Skierowałam go na stacjonatę 80cm. Wszystko świetnie, choć po skoku bryknął wesoło parę razy, chyba trochę sfrustrowany tymi niskimi wysokościami i tym, że nie może się wyżyć. Very Happy Najechałam jeszcze raz, ale z drugiej strony - tutaj wypadło trochę za blisko i nie na moje polecenie, więc poprawiłam.
Czas na oksera 100cm. Najpierw podjechałam do samej przeszkody i pokazałam ogierowi, że jest tu nieco szerzej. Potem przeszłam prosto do galopu i najechałam - duży, okrągły skok. Poklepałam, przeszłam do stępa, a potem najechałam jeszcze raz, tym razem robiąc krótszy najazd. Wyszło super! Sueno w ogóle nie był zaskoczony.
Dałam mu parę minut przerwy, aby nieco odpoczął przed dalszą częścią treningu. Dałam sygnał Dejcowi, tak jak byłyśmy umówione. Jak oddech ogiera wrócił do normy, zagalopowałam i najechałam na szereg. Pierwszym członem była stacjonata 90cm, a drugim nieco wyższy doublebarre! Czułam, jak Sueno się spina i ekscytuje na widok zbliżających się przeszkód, ale twardo kazałam mu się wstrzymać i wejść w szereg równo i spokojnie. Odległość na stacjo była akurat, ale niestety Sueno wyrwał się pomiędzy i zamiast dwóch fouli zrobił jedną, a potem oddał ogrooomny skok! Byłam w szoku, nie spodziewałam się takiego obrotu sytuacji. Zapomniałam jak się jeździ na ogierach! Na szczęście ominął drągi i skończyło się nawet bez zrzutki, ale przez moment było niebezpiecznie. W tym momencie usłyszałam wołanie Dejca z zewnątrz, więc odkrzyknęłam, że może wejść.
- Jeszcze moment, poprawię szereg, ok? - uśmiechnęłam się, a Dej skinęła głową. Zagalopowałam, mówiąc do Sueno cichym i kojącym (tak mi się przynajmniej wydawało) tonem. Byłam zdeterminowana, żeby tym razem nie odpuścić mu nawet na chwilkę. Trzymałam do samego odskoku, nie puszczałam podczas (choć wyciągnęłam ręką, pozwalając mu zanurkować szyjką), pomiędzy. Tym razem było świetnie, a Sueno bez wysiłku przeleciał nad 110cm. Poklepałam mocno po szyi, wracając na chwilę do stępa.
- Spróbuję jeszcze raz, przed chwilą o włos uniknęliśmy czegoś przykrego.
Znowu tak samo. Wyszło nawet lepiej niż ostatnim razem. Sueno zaczynał się powoli, powoli męczyć, więc para stopniowo z nieco schodziła. I dobrze!
Przyszedł czas na trudniejszy szereg - najpierw musieliśmy się wyciągnąć na okserze, a potem skrócić, żeby wcisnąć tylko jedną foulę i przeskoczyć stacjonatkę. Najechałam z prawej nogi. Okser akurat, na styk, ale wylądowaliśmy dość blisko drugiej przeszkody, przez co było puknięcie. Nawet nie przechodziłam do niższego chodu, po prostu zrobiłam koło i najechałam ponownie, było ok. Poklepałam Sueno po szyi.
- Mogłabyś podwyższyć wszystko do 120cm? Może oprócz pierwszych członów szeregów? - poprosiłam Dejca. Skinęła głową i zaczęła zmieniać wysokość, a ja w tym czasie krążyłam wokół niej z rzuconymi wodzami, pozwalając ogierowi na chwilę relaksu.
Po ok. 8 minutach wszystko było gotowe. Czas na parkurek! Sueno miał mocno podstawiony zad i nie był już tak wyrywny, ale wciąż chętny - w sam raz! Najechałam najpierw na stacjonatę, na której urwaliśmy foulę. Od razu zrobiłam woltę i skoczyłam jeszcze raz, tym razem bezbłędnie. Kolejna stacjonata (w tej samej linii), tym razem z podmurówką, bez żadnego problemu, dobrze wymierzone, ładna praca szyją. Okser i potężny skok - nawet Dejka krzyknęła coś o zapasie. Zaczęłam się śmiać podczas najazdu pierwszy szereg, składający się ze stacjo 110 i doublebarra 120. Było idealnie! Bardzo mi się podobało. Odległości perfekcyjnie, okrągłe i pełne skoki, dobre odpowiadanie na pomoce. Czas na ostatni szereg - trudniejszy. Trochę się spięłam przed samym skokiem, ale nie było się czego bać - Sueno świetnie poradził sobie z kombinacją. Wink Przeszłam do stępa i porządnie wygłaskałam i wyklepałam ogiera. Spisał się świetnie!
Trochę go rozkłusowałam na długiej szyi, aby nie miał zakwasów, a potem do stępa na piętnaście minut. Zarzuciłam derkę, a kiedy "ostygł", zsiadłam i zaprowadziłam go do stajni, dziękując Dejcowi za pomoc. Tam szybko zdjęłam sprzęt i odstawiłam Sueno do boksu, zostawiając za sobą parę marchewek w żłobie. Po drodze do auta skoczyłam jeszcze do hali, aby posprzątać po sobie, a potem napisałam krótką notkę do Him ze sprawozdaniem z treningu, po czym rzuciłam ostatnie, szybkie spojrzenie na ogiera i skierowałam się w kierunku auta.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna -> Wiecznie Zielone Pastwiska / Sueno del Lunar [*] / Treningi Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB :: phore theme by Kisioł. Bearshare