Home
FAQ
Szukaj
Użytkownicy
Grupy
Galerie
Rejestracja
Zaloguj
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Dirnu Pensjonariusz
|
Wysłany:
Pon 7:40, 29 Wrz 2014 |
|
|
Dołączył: 12 Cze 2013
Posty: 200 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Po kilkudniowym wyjeździe w teren dali sobie wyraźnie spokój z terenami... Chociaż wiadomo, że owa para na pewno będzie chciała skorzystać w tym roku z jakiegoś bardziej pogodnego dnia jesieni, żeby wybrać się w las czy na pola. Śnieg sobie chyba odpuszczą, bo James ciepłolubny... I nawet jeśli by mu Hope wtaranowała do pokoju, to i tak za nic nie wyjechałby z nią zimą w teren! Już teraz zakładał sobie rękawiczki bez palców, do samego chadzania po dworzu, bo mu chłodem zawiewało. Tak też ubrany skierował się do stajni, gdzie znalazł swoją szafeczkę, wyjął stamtąd strój do jazdy i poszedł się przebrać. Co prawda w bryczesy i oficerki tylko, bo ciepłego wełnianego swetra zdejmować nie będzie, nie nie nie!
Siwce ten właśnie sweterek bardzo się spodobał, bo próbowała się do niego dobrać i go pożreć, ale mężczyzna odwrócił jej uwagę kolorową piłką (nie pytajcie, czemu nosi ze sobą takie rzeczy!), co to jej wrzucił do żłobu. Za dużą i za twardą do konsumpcji, ale wyjątkowo odwracającą uwagę. W czasie, kiedy szara badała istotę tej rzeczy, on ją czyścił. Po tem zabrał ją na myjkę, gdzie andaluzkę osiodłał i zabrał ją zaraz na halę. Przed samym przyjściem przykrył kilka okien płachtami, żeby miejsce było słabo oświetlone. Do tego zaangażował też Dejca do zostania dj'em na jeden trening. Literki miał poukładane, rozproszenia w gotowości... To jedziem! Ze schodków wskoczył na grzbiet, dociągnął popręg, dopasował sobie strzemiona.
Pierwsze chwile to oczywiście nieodzowna rozgrzewka. Na luźnej wodzy prowadzanie po różnego rodzaju łukach w stępie, rozchodzenie się w tymże chodzie przez 10 minut a potem już zbieranie na kontakt, ustawianie klaczy... Przejścia co kilka kroków ze stój do stępa i na odwrót, a zaraz potem, na kolejnej długiej ścianie to samo, tylko, że z kłusem. Pod koniec tej ściany zostali sobie w kłusie i zaczęli na każdy narożnik wyjeżdżać woltę, koła na krótkich ścianach i ostatecznie też masa serpentyn rozsianych po całej hali. Hope ładnie wpisywała się w łuki, chętnie się zebrała i pozostawała względnie skupiona. Rozpraszał ją tylko widok radia i nowego człowieka. Stanowcza łydka i wypchnięcie z krzyża i mamy zagalopowanie - na prostej na prawą nogę i z tego już wjazdy na koła, głównie wolty i zaokrąglone mocno ósemki. Przejścia kłus-galop, galop-kłus na obu długich ścianach przez kolejne trzy okrążenia. Zmienili sobie kierunek po przekątnej, ze średnio udaną próbą lotnej na środku ujeżdżalni i już galop z lewej, powtórka z łuków, zwolnienie do kłusa i na sam koniec trochę żucia z ręki i podążania za dłonią w górę, ot, żeby rozciągnąć trochę jej górę i 'wyciągnąć' grzbiet trochę jak most - bardziej w górę po prostu. Na sam koniec zejścia do stępa i znów luźna wodza. W czasie samej rozgrzewki zdążyli już przyzwyczaić się do słabego oświetlenia, odnaleźli się w przestrzeni.
Teraz tylko program! Ale z muzyką, żeby przygotować siwkę na niespodziewane dźwięki. Bo nietoperze chyba się odzywają, prawda? A przynajmniej taką James miał nadzieję, kiedy kłusem roboczym na linię środkową. Klacz szła w ustawieniu, aktywnie. James wstrzymał ją przy X, ukłonił się wyimaginowanym sędziom i zaraz półparada, mocne wypchnięcie z biodra i łydka. Siwa skierowała jedno ucho w jego stronę, mężczyzna kątem oka spojrzał na Dejca, który obserwował wszystko z boku z palcem na przycisku 'start' radia. W C andaluzka ładnie okręciła się jeźdźcowi wokół łydki i jechali sobie nadal tymże kłusem roboczym naprzód. Za wyjechanym narożnikiem wjazd na serpentynę... I przy X dosłownie bum! Muzyka zabrzmiała na hali, średnio głośna, ale niespodziewana. Szara wypadła na chwilę z rytmu, zeszła z łuku trochę do środka, łypiąc naokoło. James uspokajał ją głosem, wodze przełożył do jednej ręki, a drugą krążył na jej szyi kółka. W końcu ogarnęła się, muzyka ucichła, a ona powróciła do równego tempa i trochę wzięła na luz. Z wężyka zjechali prosto do F, na narożnik. Tu w samym środku łuku zagalopowanie i już w A wjazd na koło... Ale za nim zdążyli zagalopować muzyka rozbrzmiała znów, prawdziwa klasyka disco polo - "czarne oczy"! Tylko, że czarne oczy siwki nadal nie mogły znaleźć źródła dźwięku, więc wyrwała trochę do przodu (na szczęście akurat mieli zagalopować) i na kole jeźdźcowi udało się ją doprowadzić do porządku. Na szczęście nie była specjalnie płochliwa i ufała Jamesowi, więc szybko dawała się uspokoić... I nie reagowała bardzo impulsywnie. Traciła raczej na dokładności wykonania ćwiczenia, ewentualnie brykała. Połowa koła wyszła więc nieco koślawo, druga już prawie idealnie - efekt wypracowywania ciągle tego kształtu na rozgrzewkach. Powrót na ślad w A i wzdłuż długiej ściany aż do H, tuż przed narożnikiem. Koło metra przed literką mężczyzna usiadł głębiej w siodło, ściągnął wodze i z równej, rytmicznej foule galopu Hope zeszła do aktywnego kłusa. James w tym momencie uświadomił sobie, że to niezłe ćwiczenie także dla niego, na reakcję na rzeczy nieprzewidywalne... Bo po mrocznej minie Dejcowej nie mógł się domyślić, kiedy muzyka znów zabrzmi i musiał przyznać, że w narożniku wystraszył się równie mocno co koń. Teraz trochę nudniej, bo kłus roboczy aż do B, bez żadnych figur, tylko wyjechanie narożników, trzymanie się ścian... I dopiero w B wjazd na koło, tu jak na rozgrzewce żucie z ręki i zachęcenie siwej do zejścia łbem jeszcze bardziej... James anglezował, a Hiszpanka zeszła sobie niziutko szyją, rozprostowując ją i przy tym nie zbaczając z delikatnej linii koła. James zebrał ją sobie z powrotem w górę w ostatniej ćwiartce tej figury i coraz bardziej niespokojny zjechał z nią na B.
-Podejrzanie długo nie ma muzyki. - odezwał się szeptem do wierzchowca, kątem oka spoglądając na Dei.
A Dei posłała mu promienny uśmiech i znów biedak nie wiedział jak to odczytać. Czyli muzyka niedługo czy nie?! Dokłusowali aż do A i...
-O boże, boże, bożenko!
Same hiciory! Hope jednak muzyka nie podpasowała, bo zbarankowała rwąc do przodu, wyszli porządnie poza A i dopiero tu mężczyźnie udało się ją tak naprawdę wstrzymać i zwolnić do stępa. Jaki diaboł w niej dzisiaj siedzi, że bardziej niż strach czuje raczej chęć znalezienie drapieżnika i sprzedania mu kopa? Szary agresor! Tymże stępem pośrednim, aktywnym, o nóżkach tylnich przekraczających nieco ślad przednich wjechali w narożnik, a za nim na przekątną, gdzie zeszli na luźną wodze i jeździec dał się koniuchowi trochę rozluźnić. Zebrał ją sobie znów i poprawił ustawienie dopiero w M i w gotowi na wszystko wjechali w narożnik. W C zakłusowali i na długiej ścianie pojechali lustrzaną serpentynkę, pod jej koniec znów zabrzmiała muzyka, ale siwka tylko wzdrygnęła się i parsknęła z niezadowoleniem, bo to przecież hala a nie dyskoteka... Ale jak widać już w pewien sposób przyzwyczaiła się do nowego zjawiska. Choć James widział, że cały czas jest przez to oczekiwanie na dźwięki trochę spięta. W narożniku bez problemu zagalopowanie na lewą nogę, w B koło, które dla Hiszpanki żadnym problemem nie było i znów przejście w niższy chód przed narożnikiem. Szara stopniowo rozluźniała się, chwilami nawet zaczynała mielić wędzidło (oznaka zadowolenia?). Nie było też problemu z resztą programu - czyli zmianą kierunku przez środek ujeżdżalni i zjazdem na linię środkową. Tylko na tej linii środkowej dj ostatni raz spróbował czymś klacz przestraszyć... Ale z marnym efektem, bo Hope stuliła tylko na chwilę uszy i zarzuciła nieznacznie łbem. Po ukłonie chwila stępa na luźnej wodzy, zmiana repertuaru i przejechanie programu jeszcze raz. Z trochę innym rodzajem muzyki, ot dla odmiany! Na trochę bardziej agresywną muzykę siwa reagowała brykami, ale szybko wracała do ustawienia i ogółem pozostawała skupiona na jeźdźcu i pomocach mimo to. Pod koniec przejazdu nie robiło to już na niej żadnego wrażenia, więc można uznać trening za udany, a cel za osiągnięty.
Teraz są już bliżej przygotowania jej do bezstresowego reagowania na nowości i rzeczy bardziej niespodziewane... Szkoda też, że bliżej są emerytury siwej.
Po skończonej pracy rozsiodłał ją, schłodził nogi i dłuższą chwilę pozostał w jej boksie, by wynagrodzić te trochę stresu - rozmasował ją i w ramach nagrody i rozrywki zostawił jej w boksie, przewleczoną przez sznurek tę piłkę. A niech ma!
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Dirnu dnia Nie 23:04, 05 Paź 2014, w całości zmieniany 4 razy |
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
|
|