Home
FAQ
Szukaj
Użytkownicy
Grupy
Galerie
Rejestracja
Zaloguj
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Dirnu Pensjonariusz
|
Wysłany:
Pią 17:52, 13 Wrz 2013 |
|
|
Dołączył: 12 Cze 2013
Posty: 200 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Nareszcie udało mi się znaleźć czas na podniesienie stanu swojego konta, które wyglądało na bardzo nieszczęśliwe. Przyjechałam do Deandrei pojeździć na Violent Stormie – ogierze z Centralki, którego Dirnu zaadoptowała. Miałam dużą swobodę jeśli chodzi o rodzaj treningu, wybrałam pracę ujeżdżeniową i ew. jakieś drążki, ale to wyjdzie w praniu. Andaluz stał w swoim boksie, gdy obładowana sprzętem przetoczyłam się przez niemal całą stajnię poszukując go. Kojarzył mnie jako 'tą od smakołyków' z SC, więc nie zdziwiło mnie to, że praktycznie od razu zostałam poinformowana o jego obecności i stopniu wygłodnienia. Poklepałam go po czole, na co się skulił („jestem zły, nie dotykaj!”) i dałam jedną marchewkę, wykorzystując moment, kiedy ją przeżuwał na wzięcie kantara, uwiązu i założenia mu ich. Wyprowadziłam konia przed boks, uwiązałam i wyczyściłam, uprzednio pokazując każdą szczotkę i gadając jak nakręcona. Potem zawinęłam mu nogi, na przody założyłam kaloszki, na grzbiet pad, siodło ujeżdżeniowe, na głowę ogłowie z nachrapnikiem szwedzkim i wędzidłem smakowym. Pozapinałam paski, dopasowałam co trzeba, sama założyłam kask, rękawiczki, bat w rękę i idziemy.
Na hali było dość tłoczno, jednak spokojnie mogłabym wygospodarować sobie pewną jej część i bezkolizyjnie pracować z ogierem. Podciągnęłam mu popręg, odwinęłam strzemiona, podprowadziłam do schodków i wsiadłam, przytrzymując od razu ruszającego siwka. Nie dawałam mu kompletnie luźnej wodzy, wolałam mieć w razie czego jakąś kontrolę nad nim, pamiętałam go jako niezłe ziółko. Stęp miał aktywny, z początku niezbyt obszerny, jednak po paru okrążeniach widziałam w lustrze dużą poprawę. Szyję nosił dość wysoko, z uwagą lustrował otoczenie. Po ok. 10 minutach sprawdziłam popręg, skróciłam wodze i dopychając delikatnie łydkami opuszczałam ogiera w dół, kręcąc przy okazji koła różnych rozmiarów, zmieniając kierunki i lekko wyginając w obie strony. Tak jak z niskim ustawieniem głowy nie miał większych problemów, tak cały czas nie chciał się przy tym rozluźnić. Bawiąc się wędzidłem szukałam sposobu, który by na niego podziałał. Próbowałam przejść (stęp-stój-stęp), wyginałam go mocniej, robiłam najróżniejsze rzeczy, aż w końcu pozostałam przy przejściach. Tym razem jednak oczko w górę.
Delikatnie działając łydkami i dosiadem wpierw przygotowałam ogiera do przejścia, następnie zakłusowałam. Parę kroków kłusem anglezowanym i do stępa. Rozluźnienie, przygotowanie, przejście. W kłusie był dużo luźniejszy, co starałam się wykorzystać. I znowu przejście, rozluźnienie w stępie, kłus. Koło 20 m w kłusie na prawo i do stępa. Parę kroków stępa (dużo luźniejszego niż na początku) i kłus. Pół koła kłusem i stęp. Bardzo ładne przejście, po nim koń luźny jak na swój poziom, więc pochwała, chwila długiej wodzy i w drugą stronę. Nabranie wodzy, próba rozluźnienia, kłus. Kilka kroków i stęp. Potem kłusem ćwierć koła i stęp parę kroków. Kłus, koło w kłusie i stęp. Pół koła stępem (bardzo fajny, koń rozluźniony ale aktywny) i kłus.
Teraz już przestałam się bawić w częste przejścia, skupiłam się na samym kłusie. Wypuściłam ogiera lekko w dół i zachęciłam do poszerzenia wykroku, bo powoli zaczynał się skracać. Na długich ścianach (kiedy udało mi się na taką trafić) dodawałam ile się dało bez utraty rozluźnienia, na krótkich robiłam co jakiś czas koło 15 m. Zmieniałam kierunki na różne sposoby, od czasu do czasu jakieś przejście i kiedy po takiej zabawie skróciłam wodze podnosząc ogiera, nie utraciłam jego bardzo fajnego kłusa. Zadowolona przeszłam do stępa i oddałam wodzy. Chwila odpoczynku, lada chwila galop.
Nie dałam Violentowi się rozleniwić i po dwóch kółkach nabrałam wodze, przygotowałam go do przejścia i zakłusowanie. Chwila kłusem wysiadywanym po dużym kole, skupienie konia na sobie jeszcze bardziej i zagalopowanie. Storm przeszedł w nierytmiczny, rozwleczony galop, wyciągając mi przy okazji wodze, bo „jak to tak w ustawieniu galopować?”. Usiadłam mocniej w siodle, wzmocniłam działanie łydki i ręki, półparadami przywróciłam go do porządku i dopychałam zad do wędzidła. Tryknęłam go dwukrotnie bacikiem kiedy przestał odpowiadać na łydkę i od razu poszło do przodu. Violent zaokrąglił trochę swój galop, podstawił zad i przestał z uporem maniaka wyciągać mnie z siodła, chociaż i tak miałam sporo dodatkowych kg na rękę. W takim galopie delikatnie wyginałam go to w prawo, to w lewo, cały czas trzymając zamkniętego w pomocach. Gdy trochę odpuścił stopniowo, powoli do kłusa. Tam od razu upominająca łydka, mówiąca „Halo, zwalnianie to nie rozłażenie się”, pozbieranie na ile się da i znów zagalopowanie. Trochę lepiej, ale znowu musiałam parę kół zrobić, by doprowadzić ogiera do ładu. Do kłusa, chwila kłusa i zagalopowanie. Ogarnięcie galopu i kłus, ogarnięcie kłusa i galop, ogarnięcie galopu i kłus. I tak parę razy, aż doprowadzenie andaluza do chodu o określonych wymaganiach zajmowało mi może z dwa-trzy kroki. Poklepałam go, zmiana kierunku i to samo na lewo. Tuż po zagalopowaniu bacik, bo łydka okazała się mało skuteczna, a do tego koń na drugim końcu hali był bardzo interesujący. Ogier podrzucił lekko zadem, ale potem galopował równo, bez rozwlekania się i wiszenia na wodzach. Robiłam to samo ćwiczenie co poprzednio – lekkie wyginanie w obie strony, a potem przejścia galop-kłus-galop. Włączyłam do tego zmienianie średnicy koła i jazdę po śladzie, bo zrobiło się więcej miejsca na hali. Zmieniłam kierunek po paru razach i po śladzie robimy dodania. Na długich ścianach poszerzamy fulę, na krótkich skracamy i od czasu do czasu robimy koło. Wykonałam parę różnych serii i zmiana strony z chwilą stępa, bo konio zaczynał się wyraźnie męczyć. Potem zagalopowanie i dodajemy ile się da nie tracąc rozluźnienia, potem skracamy, nie tracąc impulsu. Parę serii w tą stronę i wypuszczenie w dół w galopie.
Stopniowo oddając wodze i nie puszczając kontaktu galopowałam równo na dużym kole, a siwek wędrował z łbem coraz niżej, i niżej, aż skończyły mi się wodze. Wtedy dosiadem zwolniłam go do kłusa i klepiąc rozkłusowałam na luźnej wodzy. Violent szedł teraz dużo obszerniejszym chodem, z zaangażowanym zadem i głową w dole, parskając co chwila z zadowolenia. Mimo zmęczenia szedł aktywnym kłusem, więc po złapaniu bardzo lekkiego kontaktu najechałam parę razy na cztery drążki leżące w optymalnym ustawieniu. Andaluz bez najmniejszego problemu przechodził przez nie nie pukając ani razu, za pierwszym podejściem lekko się zdziwił, jednak bez wahania pokonał je w dobrym stylu. Poklepałam go, oddałam zupełnie wodze i do stępa. Rozstępowałam do wyschnięcia i ochłonięcia, następnie zsiadłam, popuściłam popręg, podwiązałam strzemiona i do stajni.
Zatrzymaliśmy się przed boksem, gdzie zdjęłam z niego wpierw ogłowie, potem siodło i na koniec owijki. Ogier stał bardzo grzecznie, wyraźnie spuściłam z niego energię. Zabrałam go na myjkę, by schłodzić i umyć nogi, następnie odstawiłam do boksu. Zdjęłam kantar, poklepałam po szyi i poczęstowałam kolejną marchewką. Zamknęłam drzwiczki, pozbierałam sprzęt i poodnosiłam na miejsce. Spakowałam swoje rzeczy i wyruszyłam w drogę powrotną do Auruma, gdzie zadzwoniłam do Dirnu i zdałam relację z treningu.
Post został pochwalony 0 razy |
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
|
|