Weszłam spokojnie do stajni i skierowałam się do boksu z którego wystawał pewien szary pyszczek. Pogłaskałam ją po miękkich chrapach uśmiechając się smutno. Nadal byłam zmieszana po śmierci Shikiego jednak nie chciałam żeby ona przez to nie miała towarzystwa
- Cześć Piękna. Co tam? - Powiedziałam roztrzęsionym głosem a po chwili łzy same zaczęły mi spadać na policzki. Lady smyrnęła mnie chrapami w ramię. Czuła ze coś jest nie tak. Szybko dałam jej kawałek jabłka. Ta niepewnie wzięła go w zęby i zaczęła pałaszować bardzo wolno patrząc się na mnie swoimi wielkimi oczyma.
- Wiesz co? Chciałam żebyś zdążyła poznać Shikiego. Niestety on dzisiaj przegalopował na drugą stronę... Ale nie martw się. To nie zmieni mojej decyzji o zabraniu Cię stąd. Ale za to poznasz Wiśniowego. Może go pocieszysz? Wiesz... On zmienił się dzisiaj niesamowicie. Chyba ta śmierć spowodowała że dorósł. - Wzięłam uwiąz i przypięłam jej do kantara. Wyprowadziłam ją i przywiązałam przed boksem. Zaczęłam ją szczotkować opowiadając jej o Shikim. Dowiedziała się o wszystkim. O tym jaką miał maść, jakie dokładnie odmiany które jej rysowałam na jej sierści, jaki był, co odwalał na pastwisku czy treningach. Jak byłam z niego dumna gdy wygrywaliśmy albo na pokazach jak prezentował się cudownie. Szczotkowałam ją dokładnie aż kurz całkowicie znikł a jej sierść była lśniąca.Wyczyściłam jej spokojnie kopyta i wyczesałam grzywę tak dokładnie jak nigdy. Wyprowadziłam ją na zewnątrz i zaczęłam się z nią przechadzać. Zaczęłam jej opowiadać o Dean. Ile tam przeżyłam, jacy tam są wspaniali ludzie i jakie wielkie, zielone pastwiska. Masa drew dających ukojenie w upale. Klacz co i raz rżała, prychała. Dawała znać że słucha. Czasami trącała mnie czy zadziornie przygryzała mi bluzę. Szeptałam jej na ucho. W końcu zaczęłam mówić że jej życie może odmienić nasze czyli mnie i Wiśni. W końcu nigdy nie obcowałam z klaczą. Ba. Nawet nigdy nie miałam klaczy. Podobała mi się taka odmiana. Klacze są dużo wrażliwsze i łagodniejsze. No przynajmniej od tych ogierów z którymi miałam styczność bo i czasami Shiki pokazywał rogi. Tą pannę znałam już wcześniej i jakoś nigdy nie miałam z nią problemu. Szłyśmy równym krokiem w stronę stajni. Szybko ten czas leci a ja mam jeszcze sporo spraw na głowie. Dałam jej marchewkę do schrupania i wprowadziłam do boksu. Ówcześniej obejrzałam jeszcze kopyta, wrzuciłam ze dwa kawałki jabłka do żłoba.
- Muszę już iść Piękna... Wrócę nie martw się. - Uśmiechnęłam się do niej smutno i jeszcze raz pogłaskałam czule jej chrapy po czym opuściłam stajnie wracając do obowiązków w Deandrei
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach