Home
FAQ
Szukaj
Użytkownicy
Grupy
Galerie
Rejestracja
Zaloguj
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
yadira Pensjonariusz
|
Wysłany:
Pon 15:36, 07 Maj 2012 |
|
|
Dołączył: 06 Maj 2012
Posty: 87 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań
|
Punkt siódma zadzwonił budzik w moim telefonie. O tak wczesnej porze nawet ciche na co dzień wibracje odczuwa się jak stado słoni przebiegające przez pokój, do tego ta idiotyczna narastająca melodyjka! Za każdym razem kiedy ją słyszę rano, mam ochotę ją zmienić ale naciskam opcję „drzemka” i delektuję się ciszą aż do następnej pobudki. Cóż począć, trzeba wstać. Rozczochrana, w t-shircie o rozmiarze L, jak nie XL i krótkich spodenkach zbiegłam po schodach w podskokach do kuchni. Przeciągnęłam się i odruchowo poczłapałam w stronę lodówki, otworzyłam ją z uśmiechem, miałam dziś dziwnie doby humor. Stałam trochę oszołomiona i nieprzytomna jak to zwykle rano, na ślepo sięgnęłam mleko i biały serek i zamknęłam lodówkę.
-Czeeeść- usłyszałam nagle głos który wyrwał mnie z sennych halucynacji. Martin miał rozbawiony wyraz twarzy.
-yy... no cześć, cześć! - powiedziałam lekko zakłopotana jednak szybko postawiłam się do pionu.
-długo tu stoisz? - powiedziałam udając zirytowaną, odstawiłam na blat nieszczęsny karton mleka i osunęłam się na krzesło
-wystarczająco długo – wyszczerzył się chłopak. Kawy, herbaty, coś mocniejszego? - zapytał
-nie, dzięki. Zostanę przy mleku – uśmiechnęłam się i sięgnęłam do szafki po miseczkę i płatki.
Śniadanie upłynęło bardzo przyjemnie, pooglądaliśmy katalogi z produktami do stajni, pogadaliśmy w spokoju (co ostatnio nie często się zdarza) i co najważniejsze – wszystko bez pośpiechu.
-Jak będziesz miał czas po południu, to zamów te rzeczy które zaznaczyliśmy. Ja idę się ubrać i lecę na trening – zwróciłam się do Martina
-Jasne. Ale całkiem fajnie ci w tej piżamce – powiedział z przekąsem patrząc na mnie znad katalogu
Pokręciłam z uśmiechem głową grożąc mu jednocześnie palcem i pobiegłam na górę.
Zanim się oporządziłam była godzina 9:30, ubrałam buty i zbiegłam na dół. Afra już czekała przy drzwiach i na mój widok radośnie zamachała ogonem. Nałożyłam kurtkę i puściłam psa przodem, za moment byłyśmy w stajni. Była dzisiaj tak ładna pogoda, że aż chciało się wyjść. Poranne słońce, lekki wietrzyk i temperatura ok. 10*, jak na luty całkiem fajnie! Kiedy tylko weszłam na korytarz stajni konie z zaciekawieniem wyjrzały z boksów wystawiając swe główki. Pogłaskałam każdego z czułością, pobieżnie sprawdziłam czy mają czysto w boksach i pomaszerowałam do siodlarni. Wzięłam potrzebne mi rzeczy i powróciłam na dziedziniec, nie tracąc czasu na rozkładanie poszłam po Goldena. Wałach ochoczo ruszył w moją stronę, wtulił chrapy w moje dłonie i zwiesił głowę. Pogładziłam go po szyi i kłodzie i poinformowałam, że czas na trening. Odwróciłam się do wyjścia, cmoknęłam i zachęciłam do zrobienia kroku w przód, kasztan bez zastanowienia poczłapał za mną, zatrzymał się kiedy ja to zrobiłam i spokojnie stał tak, jak mu kazałam. Otworzyłam więc skrzynkę i zabrałam się za czyszczenie. Zaczęłam od szyi, następnie brzuszek, zad, nogi ogon i grzywa, kopyta również poszły bez problemu. Pochwaliłam go i osiodłałam, potem w mig się ubrałam i byliśmy gotowi aby iść.
Hala była na szczęście pusta, mogliśmy więc w spokoju popracować. Uregulowałam strzemiona i wsiadłam, sprawdziłam poprę po czym dałam sygnał do ruszenia. Szliśmy sobie fajnym, energicznym stępem, najpierw na długiej wodzy. Rozgrzewkę zaczęłam od dużych wolt i półwolt, po kilku powtórzeniach zmieniłam kierunek i znów to samo. Po paru seriach zaczęłam go trochę zbierać, koń nie opierał się na hasło krótszych wodzy, nadal bardzo fajnie współpracowałam. W stępie nieco bardziej zebranym zrobiliśmy dużą ósemkę i parę wężyków na długich ścianach. Powyginałam go we wszystkie strony a po kilku minutach (uprzednio sprawdzając popręg) zakłusowałam. Wałach ruszył mięciutkim, sprężystym kłusem. Najpierw kilka rund wokół hali w kłusie anglezowanym, w każdym narożniku robiłam woltę a na długich ścianach wężyki, potem kilka ósemek i dwie serpentyny. Wjechaliśmy na ścianę, usiadłam głębiej w siodło, oddałam nieco wodze, koń wyciągnął krok, opuścił szyję ładnie ją zaokrąglając. Poruszał się miękkim wyciągniętym kłusem. Wykonałam wtedy dużą woltę, raz w jedną, raz w drugą stronę. Przeszłam na moment do stępa, po minucie przerwy zebrałam wodze i ruszyłam kłusem, zaczęłam go zbierać. Golden nie opierał się, rzucił parę razy głową w pionie i parsknął z zadowoleniem. Pracowałam na wędzidle na przemian odpuszczając i pomalutku zbierając odcinki wodzy, koń żuł ochoczo wędzidło żwawo idąc do przodu. Porobiliśmy parę rozciągających ćwiczeń i przeszliśmy znowu do luźnego stępa. Po kilku minutach zebrała konia, przyłożyłam mocniejszą łydkę i zagalopowaliśmy ze stępa. Golden uniósł się lekkim, elastycznym galopem. Zebrałam go. Koń podstawił zad i ładnie nim pracował, zaokrąglił szyję. Chód był spokojny ale rytmiczny, zrobiliśmy więc duże koło, potem następne i na krótkiej ścianie jeszcze jedno. Po 3 kole zaczęłam powoli odpuszczać wodze z galopu zebranego płynne przejście do wyciągniętego. Jedno okrążenie i przejście do kłusa. Zrobiłam woltę i zagalopowałam. Ponownie powtórka ćwiczeń, teraz jednak wprowadziłam półwolty. Wyglądało to tak:
Koń kręcił ładne koła, dokładnie wyjeżdżając. Kilka powtórzeń i przejście do kłusa na luźnych wodzach. Dałam mu wyciągnąć szyję i swobodnie kłusować z głową w dole, po rozkłusowaniu stęp i stój. Kiedy koń był już w miarę suchy, zeszłam, nakryłam go derką i zaprowadziłam do stajni. Oporządziłam dokładnie kopyta, sprawdziłam nogi i przeczyściłam sierść włosianą szczotką. Po pielęgnacji poszliśmy zrelaksować się w solarium.
Post został pochwalony 0 razy |
|
![](http://picsrv.fora.pl/phore/images/spacer.gif) |
|
![](http://picsrv.fora.pl/subSilver/images/spacer.gif) |
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
|
|