Home
FAQ
Szukaj
Użytkownicy
Grupy
Galerie
Rejestracja
Zaloguj
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
yadira Pensjonariusz
|
Wysłany:
Pon 15:33, 07 Maj 2012 |
|
|
Dołączył: 06 Maj 2012
Posty: 87 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań
|
Effie, Bella, Martin, Brian i ja siedzieliśmy w salonie przeglądając prasę, gadając i jedząc, czyli obijając się w najlepsze. Na dworze choć świeciło słońce było dość chłodno i niezbyt przyjemnie, dlatego też nikomu nie chciało się ruszyć swoich szanownych 4 liter i przejść się do stajni.
-Podasz mi cukierka? – zapytał Brian robiąc do mnie słodkie oczka.
Podniosłam leniwie wzrok znad czasopisma i spojrzałam na niego z lekkim uśmiechem, pokiwałam głową.
-wiesz że one stoją pół metra od ciebie? - zapytałam przekornie. W duchu miałam nadzieję że nie będę musiała wstawać jednak i tak wiedziałam że ten leń sam go nie weźmie.
-Gooldii- zamrugał Brian udając niewinnego szczeniaczka.
Podłożyłam sobie pod głowę poduszkę i wtuliłam się w kanapę kartkując magazyn. Chłopak nie spuszczał ze mnie wzroku nalegając. Bella i Effie siedziały po drugiej stronie na sofie i o czymś gorliwie dyskutowały, Martin z kolei wpatrywał się w monitor i świat dla niego nie istniał. Nikt nie widział jak lenistwo Briana się powiększa i jak mnie wykorzystuje.
-Yh.. czy ty musisz się tak patrzeć? - spytałam lekko poirytowana chociaż wcale mi to nie przeszkadzało. Nie odpowiedział tylko dalej się gapił jak idiota. Trwało to jeszcze chwile dopóki naprawdę mnie nie wkurzyło, chwyciłam więc cukierka i cisnęłam nim w Briana.
-proszę- uśmiechnęłam się fałszywie i wróciłam do czytania.
Chłopak uniósł brwi i uśmiechnął się szeroko. Czytałam jeszcze chwilę o jakiś nowych wcierkach po czym wpadł mi do głowy świetny pomysł... Zerwałam się z kanapy i stanęłam na równe nogi, przecisnęłam się między stolikiem do Briana i złapałam go za rękę. Miał na kolanach naszą rudą kicię która w najlepsze się wylegiwała, więc kiedy go pociągnęłam zeskoczyła jak oparzona i popatrzyła na mnie z oburzeniem.
-przepraszam malutka ale sama widzisz, że trzeba ruszyć tego leniwca – spojrzałam znacząco na Briana.
-Ej ej ! Przepraszam bardzo co ty robisz?! - zapytał oburzony
-no dalej, wstajeemy. Koniec sjesty. -pociągnęłam go raz jeszcze. Chłopak wstał ale wcale mu się nie spieszyło. Obróciłam go do drzwi, rzuciłam mu kurtkę i powiedziałam że wychodzimy.
-No koń sam się nie potrenuje mój drogi – rzuciłam mu przez ramię kiedy się ubierał.
-Jesteś bezwzględna Goldi.. - powiedział udając urażonego.
-I nawet nie.. - chciał coś powiedzieć ale mu przerwałam.
-Bla bla bla. Nie ma dyskusji. Idziesz ze mną i koniec- powiedziałam stanowczo i uśmiechnęłam się. Brian pokiwał głową, westchnął i z wielkim oporem otworzył drzwi. Puścił mnie przodem i wyszliśmy.
W stajni było bardzo przyjemnie, przez witraże wdzierały się promienie słońca dając ciepłą, kolorową poświatę. Konie stały w boksach i przyglądały się co dzieje się na korytarzu. Denwer obserwował, Golden zaczepiał Małą a z kolei ta olewała go równo i nic nie robiła sobie z jego zaczepek. Ahh skąd ja to znam Mr. Yellow Przeszłam z Brianem i jego kwaśną miną przez całą stajnię. Chocky czyściła Damonę a Suey oswajała małego Jacka Danielsa ze zgrzebłem i szczotką. Klacz Chocky już bardziej lśnić nie mogła, za to mały Jack był tak podekscytowany że wręcz podskakiwał w miejscu. Pogadaliśmy z nimi chwilę i poszliśmy do siodlarni. Brian ściągnął z góry moją ukochaną ujeżdżeniówkę a ja wzięłam resztę sprzętu, zanieśliśmy wszystko na stanowisko do czyszczenia obok dziewczyn. Poszłam po rudaska.
-Cześć pięknyy – powiedziałam łagodnie głaszcząc go po pyszczku. Koń wtulił się w mój bok i zwiesił szyję. Podrapałam go za uszami, poklepałam i podpięłam uwiąz, wyszliśmy. Uwiązałam go i zabrałam się do czyszczenia.
-Rozumiem że czekasz aż dam Ci szczotki? - zapytałam Briana z lekkim uśmieszkiem
-taa.. o niczym innym nie marzę- odparł ironicznie i z pokorą wziął komplet szczotek. Gdy chłopak czyścił prawy bok ja zajęłam się kopytami. Golden miał wyśmienity humor do zaczepek i popisów. Przeszłam na lewą stronę i zaczęłam czyścić przednie kopyto, był w nim jakiś kamyk który z trudem mogłam ruszyć a co dopiero go wydzióbać. Ślęczałam więc z nogą konia dobre kilka minut a ten z maślaną miną i stoickim spokojem czekał aż skończę. Jednak wcale na koniec się nie zapowiadało, kamień nie miał zamiaru opuścić kopyta. Golden zaczął się trochę wiercić, w końcu wpadł na pomysł żeby kłapnąć mnie w tyłek, a co ! No i jak pomyślał tak zrobił. Najpierw dość nie pewnie się przymierzał a potem kiedy zabieg zaczął się dłużyć i przestało być zabawne stanie na 3 nogach – dziabnął mnie w pośladek. Nie mocno, ale tak żebym dostatecznie poczuła.
Odwróciłam się szybko i popatrzyłam na niego srogo, koń od razu wrócił do pionu i odwrócił głowę. To był chyba jedyny moment (no, oprócz błagalnego uśmiechu w domu) w którym Brian zdał się unieść swoje kąciki ust do góry i wykrzywić je w szyderczy uśmiech.
-ha ha ha, no bardzo śmieszne.. - powiedziałam udając obrażoną ale po chwili roześmialiśmy się wszyscy.
Po rozmasowaniu pośladka powróciłam do nieszczęsnego kopyta i jakoś udało mi się wyciągnąć ten kamień. Dokończyłam kopyta i zabrałam się za grzywę i ogon. Kiedy koń był czysty osiodłałam go i poszliśmy na halę.
Wydłużyłam sobie strzemię, podciągnęłam popręg i wsiadłam, na grzbiecie uregulowałam puśliska i kiedy byłam gotowa ruszyliśmy stępem.
-ustawisz mi drągi na stęp? - spytałam Briana choć praktycznie nie miał wyjścia. Kiwnął głową i ociągając się poczłapał w stronę przeszkód.
-tak z 5,6 – dodałam jadąc po długiej ścianie.
Brian usiadł na ławce a my spokojnie i leniwie stępowaliśmy. Po kilku okrążeniach dodałam łydek żeby go obudzić. Kręciliśmy rozmaite wolty i ósemki, Golden był rozluźniony, żwawo szedł do przodu. Po chwili zmieniłam kierunek najechałam na drągi które Brian przygotował. Golden podnosił ładnie nogi i starał się nie zahaczać. Pochwaliłam go i najechałam w drugą stronę. Po kilku seriach ćwiczeń podciągnęłam popręg i zakłusowałam. Golden ruszył miękkim, sprężystym kłusem. Zrobiłam kilka okrążeń swobodnego, luźnego kłusa na długich wodzach. Koń wydłużył szyję, był odprężony. Teraz w każdym narożniku wolta a także w punktach B i E. Następnie od punktu M, przez C do X i przez A do K. Po takim przejeździe zmieniłam kierunek i przejechałam w drugą stronę. Golden poruszał się dynamicznie i ochoczo wykonywał polecenia. Te dwa przejazdy wykonaliśmy w kłusie wyciągniętym, więc zrobiłam jeszcze koło w kłusie roboczym i zaczęłam powoli go zbierać. Golden opuścił głowę, nie opierał się, podstawił i zaangażował bardziej zad. Pochwaliłam go i zrobiłam woltę w takim kłusie. Następnie ósemka ze zmianami nogi i znowu wolta po zmianie kierunku. Koń pięknie kręcił koła, był rozluźniony. Przeszłam teraz do kłusa pośredniego i na dużym kole na krótkiej ścianie żucie z ręki. Byłam bardzo zadowolona jak rudy wszystko szybko łapie i pięknie pracuje. Powróciliśmy na ścianę kłusem roboczym, zebrałam go na długiej ścianie, następnie znowu na krótkiej koło 20m żucie z ręki. Pochwaliłam go i przeszłam na chwilę do stępa.
-Powiem Ci.. - zaczął Brian przyglądając się nam. - wydaje mi się że o wiele lepiej spisuje się na czworoboku niż przed przeszkodami – powiedział.
-Hm, może nie odziedziczył talentu skokowego po ojcu. Płynie w nim dresażowa krew matki- uśmiechnęłam się odpowiadając. Ale faktycznie, ma predyspozycje na dobrego konia ujeżdżeniowego. To racja.
Brian pokiwał głową i uśmiechnął się lekko. Po krótkiej przerwie znowu zakłusowałam. Kłus roboczy i najazd na cavaletti. Golden trochę wyrwał do przodu więc skróciłam nieco wodze i półparadami wstrzymałam jego tempo. Na szczęście obyło się bez puknięcia. Pochwaliłam go i najechałam w drugą stronę. Po kilku powtórzeniach Brian podniósł poprzeczkę, ustawił drągi na przemian wysokościami : jeden niższy, drugi wyższy. Wstrzymałam go trochę przed najazdem i wzmocniłam łydkę. Golden podnosił nogi wysoko, ogromnie się starał. Teraz w drugą stronę. Ładnie. Poklepałam go i wjechałam znowu na ścianę. Teraz kilka okrążeń kłusa pośredniego. Golden poruszał się szybko, zwinnie a jego ruchy były płynne i zrównoważone. Zrobiłam duże koło i zmieniłam kierunek, w drugą stronę powtórzyłam ćwiczenie i przeszłam do stępa. Dalam mu wyciągnąć szyję i trochę odpocząć. Kon był już spocony i spieniony, byłam zadowolona z takiego efektu treningu. Po kilku minutach z powrotem wjechałam na ścianę, dałam mu sygnał do zagalopowania. Koń ruszył lekkim, żwawym galopem. Dodałam łydki żeby zwiększyć impuls i pogalopowałam kilka okrążeń hali. Najpierw dwa okrążenia hali w galopie roboczym w jedną i drugą stronę, wolta na każdej krótkiej ścianie. Oddałam mu trochę wodze, podążałam za ruchami jego głowy, koń wydłużył krok, galopował lekko i miękko, pięknie podnosił nogi. Jedno okrążenie w lewo, przejście do galopu roboczego i znowu galop wyciągnięty w prawo. Pochwaliłam go głośno. Następnie przejście do roboczego i dwie wolty na długich ścianach, potem przejście w galop zebrany i w takim galopie 3 okrążenia w prawo i lewo. Golden zaangażował zad, to był bardzo energiczny galop, zrobiłam na koniec kilka wolt i przeszłam do galopu roboczego , wydłużyłam wodze galopowaliśmy sobie swobodnie, luźniutko. Po paru okrążeniach przeszłam dl kłusa i do stępa. Oboje byliśmy zmęczeni Po 15 minutowym stępowaniu zeszłam, pochwaliłam go i założyłam mu derkę. Brian otworzył nam drwi i poszedł przodem. W stajni rozsiodłałam go, rozczyściłam kopyta, posmarowałam mu nogi żelem i poszłam z nim do solarium. Kiedy skończyliśmy zabiegi wpuściłam go do boksu i ucałowałam, dałam mu nagrodę i poszłam uporządkować sprzęt.
Post został pochwalony 0 razy |
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
|
|