Home
FAQ
Szukaj
Użytkownicy
Grupy
Galerie
Rejestracja
Zaloguj
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
naut Pensjonariusz
|
Wysłany:
Nie 19:04, 27 Lis 2011 |
|
|
Dołączył: 04 Kwi 2011
Posty: 213 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Weszłam do stajni powoli, od razu kierując się do siodlarni. Miałam zamiar użyć dziś świeżo kupionego, nieużywanego sprzętu nabytego specjalnie dla Versace. Chwyciłam skrzynkę ze szczotkami, położyłam na nią siodło, czaprak, puśliska, strzemiona, popręg, ogłowie z nachr. kombinowanym, wędzidło z zabawką oraz lonżę a w rękę wzięłam ochraniacze. Przytargałam to wszystko pod boks Vers. Otworzyłam drzwi boksu szeroko i pogłaskałam klacz po łbie. Mała szykowała się na wyjście z boksu, ale ja zagrodziłam jej drogę i odsunęłam ją lekko. Przygotowałam sprzęt (powpinałam puśliska, wpięłam popręg, wędzidło itd.) i powiesiłam go na drzwiach boksu. Wyciągnęłam plastikowe zgrzebło oraz szczotkę z miękkim włosiem i sprawnie usunęłam kurz i zaklejki z ciała kobyłki. Usłyszałam czyjeś kroki na korytarzu więc zerknęłam w jego stronę. To Deidre szła wesoło korytarzem podśpiewując sobie coś pod nosem ;3. Przywitałyśmy się, wymieniłyśmy ze sobą parę słów i dejec poszła skontrolować spokój w drugim skrzydle stajni. Wyciągnęłam kopystkę i oparłam się o łopatkę Vers. Zjechałam ręką do pęciny. Klacz powoli podała nogę. - Dobry koń! - Powiedziałam z zapałem i wyczyściłam kopyto. Dałam jej kawałek marchewki w nagrodę i wyczyściłam pozostałe kopyta. Dopięłam uwiąz do jej kantara i wyprowadziłam ją z boksu. Jako że myjka była zajęta, uwiązałam ją do prętów od boksu i chwyciłam ochraniacze. Klacz stała spokojnie przy przodach, lecz przy tyłach zaczęła się zabawa. Za pierwszym razem próbowała kopnąć. Nie byłam na to przygotowana, więc nie udało mi się w pełni uchronić. Na szczęście oberwałam lekko i szybko klepnęłam ją w udo dłonią. Klacz skuliła uszy ale nic nie zrobiła. Kiedy schyliłam się by założyć ochraniacz, ustąpiła krok w bok, ale na moje zdecydowane 'Ej' stanęła w miejscu. Najpierw pogłaskałam ją po nodze, a dopiero potem założyłam ochraniacz. Pochwaliłam ją głosem i założyłam drugi. Podałam jej kawałek marchewki w nagrodę. Chwyciłam ogłowie i podeszłam do jej łba. Zsunęłam jej kantar na szyję i objęłam ręką jej łeb. Podsunęłam jej pod chrapy wędzidło. Ta, myśląc że to smakołyk, otworzyła pysk a ja wsunęłam do niego wędzidło i przesunęłam ogłowie za uszy. Kobyła machnęła głową i otworzyła pysk starając się pozbyć tego zimnego czegoś z buzi, jednak bez powodzenia. Podałam jej kawałek marchewki. Było to dobre wyjście z sytuacji, ponieważ klacz zaczęła żuć wędzidło w celu wysączenia z niego smaku marchewki. Poklepałam ją po szyi i pogładziłam ją dłonią po grzbiecie. Chwyciłam siodło z czaprakiem i delikatnie położyłam je na grzbiecie małej. Vera skuliła uszy, ale nie ruszyła się z miejsca. Poklepałam ją po szyi i zapięłam popręg na pierwszą dziurę. Odwróciła się lekko zdziwiona, ale nic nie zrobiła. Chwyciłam wodze w rękę i wyprowadziłam ją ze stajni. Versace była nerwowa i od razu próbowała przyspieszyć jak to mogła zrobić na kantarze gdy miałam nad nią mniejszą kontrolę. Tym razem jednak widocznie przeszkadzało jej w tym wędzidło, które prowadziło do mojej ręki, która nie pozwoliła się wyrwać. Wyszłyśmy przed stajnię i poszłyśmy w stronę pastwisk. Mała opuściła głowę i zaczeła żuć wędzidło. Pogłaskałam ją po szyi i przy ogrodzeniu zatrzymałam się. Mała zachowywała się całkiem normalnie. Wracałyśmy powoli i po paru minutach doszłyśmy do stajni. Tam zdjęłam jej najpierw siodło, potem ochraniacze a w boksie ogłowie. Dałam jej marchewkę i wyszłam.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez naut dnia Wto 19:26, 03 Sty 2012, w całości zmieniany 1 raz |
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
|
|