2000m,trawa z Potokiem

Dołączył: 07 Mar 2011 Posty: 70 Przeczytał: 0 tematów Ostrzeżeń: 0/5

- A co ty tu robisz o tej porze? - do siodlarni weszła zdziwiona Evil.
Spojrzałam na nią jak na debila i nic nie odpowiadając ściągnęłam siodło Sugara z wieszaka. Głupie pytanie, przecież właśnie idę jeździć... A wcale nie jest aż tak wcześnie, tylko 7 rano w sobotę. Dziwne to dla kogoś?
KOpnęłam kufer z manelami ogra i poturlałam się do jego boksu. Jak dobrze, że ktoś wymyślił kufry na kółkach! Musiałam się jeszcze wrócić po kantar i ogłowie, ale co tam.
- Cześć przystojniaku - uśmiechnęłam się przyjaźnie i wyciągnęłam z kieszeni kawałek marchewki.
Sugar obrócił się wokół własnej osi i wyciągnął szyję, żeby chwycić smakołyk.
- Chodź wredoto bliżej - mruknęłam, widząc jak się chłopak męczy. W ogóle nie rozumiem takich dziwnych utrudnień w życiu.
- Idziemy biegać? - spytałam po paru minutach dziwnej ciszy i otworzyłam boks.
Odsunęłam się kilka kroków i zacmokałam. Sug nastawił uszu, spojrzał w moim kierunku i po chwili wyszedł na korytarz. Poklepałam go po szyi i założyłam kantar. W zasadzie nie wiem po jaką cholerę, ale niech już będzie, że jestem porządna i raczej używam tego wynalazku.
Nie chciało mi się iść na myjkę, a poza tym pewnie już tam siedziała Eviline z Potokiem. Po co więc robić korek?

Z czyszczeniem uwinęłam się wyjątkowo szybko. Nawet nie wiedziałam, że tak potrafię. Nie miał ani brudnych kopyt, ani jakiś większych zaklejek, no może zad był trochę zakurzony, ale to przecież nic strasznego. Jeszcze kilka słomek powyciagałam z ogona i prawie lśnił. Tak, wiem, że prawie robi wielką różnicę, ale po prostu nie chciało mi się tracić czasu na machanie szczotką.
Potem trzeba było ogra okiełznać. Jeny, jak to okrutnie brzmi o.O Zarzuciłam mu wodze na szyje, a ten znowu swoje cyrki zaczął odprawiać. Cofnął się, potem nie chciał podejść, jak już złapałam ten jego nos, to się wyrywał, a jeżeli już się pochylił to zaciskał zęby jak tylko się dało i za nic nie chciał wziąć wędzidła. Nie pomogło nawet wciskanie paluchów do pyska... Więc minęło kolejne kilka minut na szarpaniu się, aż w końcu udało mi się wcisnąć metalowego potwora między zęby bardzo niezadowolonego kasztana. Już widziałam jego niecne plany jak tu się na mnie dzisiaj odegrać, krążące po jego łepetynie.
Kiedy podeszłam do niego z siodłem, zaczął uciekać. Super.
- Gupku ty! - warknęłam łapiąc za cugle. - Koniu niedorobiony! Przecież to tylko wyścigówka...
Zarzuciłam mu wszystkie potrzebne szmaty na grzbiet i z wielkim trudem zapięłam porządnie popręg. Dureń jeden.

- Gotowi? - przed stajnią czekała już na nas Evil.
Przytaknęłam i podprowadziłam obrażonego Suga do schodków. Nie zwracając uwagi na jego podrygiwanie w miejscu i szarpanie łbem wlazłam mu na plecy i byłam gotowa do jazdy.
- Myślę, że tak - mruknęłam w końcu kiedy poprawiłam się nieco w niewygodnym siodle i złapałam kontakt łydkowy z brzuchem konia.
- No to w drogę - zakomenderowała Evil i ruszyłyśmy w kierunku toru.

soon

Dołączył: 07 Mar 2011 Posty: 70 Przeczytał: 0 tematów Ostrzeżeń: 0/5

przepraszam...poprawi się