Home
FAQ
Szukaj
Użytkownicy
Grupy
Galerie
Rejestracja
Zaloguj
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
yadira Pensjonariusz
|
Wysłany:
Pon 15:29, 07 Maj 2012 |
|
|
Dołączył: 06 Maj 2012
Posty: 87 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań
|
Wcześnie z rana poszłam do stajni gdzie był Golden. Było koło 9 więc konie dojadały poranne porcje siana.
Cześć mały – powiedziałam do konia i wsunęłam się ostrożnie do boksu. Ten zarżał cicho i otarł się o mnie łbem, pogłaskałam go i poklepałam.
Koniu, ale ty jesteś brudny – stwierdziłam oglądając jego okurzoną sierść. On tylko spojrzał na mnie i parsknął.
Po chwili wyszłam i skierowałam się do siodlarni po uwiąz i skrzynkę. Spotkałam tam kilka dziewczyn które przygotowywały sprzęt do treningu. Wzięłam niezbędne rzeczy i wyszłam od razu na dziedziniec by pozostawić sprzęt. Wróciłam do konia z uwiązem.
Chodź rudzielcu – powiedziałam przypinając uwiąz do kantara i pociągając go lekko. Wyszedł bez oporu . Poklepałam go i wyszliśmy na dwór. Pogoda była słoneczna i ciepła, jednak powietrze jak to rano, było dość rześkie więc nie było upału. Uwiązałam go na wolnym miejscu i otworzyłam skrzynkę. Wzięłam zgrzebło i energicznymi kolistymi ruchami zaczęłam czyścić szyję i grzbiet. Koń lekko drgnął i z zainteresowaniem próbował odwrócić łeb. Przyglądał się uważnie temu co robię lecz po chwili znudził się i schylił łeb po źdźbło trawy.
Czyściłam sierść dokładnie, co jakiś czas czyszcząc zgrzebło o szczotkę. Najpierw, kolistymi ruchami wyczyściłam jego szyję, kłodę i grzbiet, potem brzuch i pod popręgiem bo tam miał najwięcej zaklejek i piasku, następnie zad i trochę nogi w miejscach gdzie było błoto. Poklepałam go i oczyściłam zgrzebło o raz szczotkę, wzięłam drugą – ryżową i przejechałam od początku jego sierść. Najpierw szyja i kłoda, grzbiet, brzuch i popręg oraz zad. Lekko przeczyściłam mu nogi i wzięłam grzebień.
Stój spokojnie – mówiłam do niego gdy zadzierał głowę do góry.
Golden… stoisz! – znowu powiedziałam i mocniej chwyciłam go za uwiąz. Powoli opuścił głowę i w spokoju mogłam rozczesać poplątaną grzywę i grzywkę opadającą mu na oczy. Dałam mu kawałek marchewki. Po rozczesaniu, palcami lekko poprzerywałam grzywę a potem jeszcze raz rozczesałam ją szczotką, stała się przez to puszysta i gładka. Podeszłam do ogona i chwytając go mniej więcej w połowie zaczęłam rozczesywać sklejone włosy. Na początku trochę się wiercił i próbował mnie machnąć ogonem ale jego uwagę odwrócił kot który wspiął się po drzewie rosnącym tuż naprzeciwko. Golden wziął powietrze, wyciągnął szyję i postawił uszy, a kot usiadł na gałęzi i spoglądał na niego z góry. Rudy zaś cichutko zarżał i potrząsnął łbem, potem znów zajął się trawą pod swymi nogami. Kiedy skończyłam robotę z ogonem wzięłam kopystkę i szczotkę do kopyt, odłożyłam ją na bok i zaczęłam czyścić kopyta. Każdą nogę podał bez problemowo za co został pochwalony. Podczas czyszczenia sprawdziłam mu strzałki i stan kopyt który był zadowalający. Odłożyłam kopystkę i zabrałam szczotkę leżącą obok mnie, oczyściłam nią z wierzchu opiaszczone kopyta. Nagle Golden dostrzegł nowy przedmiot jakim była kopystka mi postanowił go dokładnie zbadać. Łypnął swym bystrym okiem w moją stronę aby upewnić się czy czasem nie patrzę, po czym sprawnie chrapami przysunął ją do siebie a potem chwycił w zęby. Bawił się nią przez ten czas kiedy robiłam mu kopyta. Zorientowałam się dopiero wtedy kiedy to nie uważny konik machnął tak łbem że wypadła mu z pyska i upadła z hałasem na beton.
Oj Golden, Golden … - powiedziałam podnosząc zgubę. Potem poklepałam go i powiedziałam żeby stał grzecznie.
Kiedy zrobiłam kopyta odłożyłam szczotkę i kopystkę i wzięłam miękką szczotkę do łba. Oczyściłam mu dokładnie uszy, pyszczek i całą głowę. Poklepałam go i włożyłam szczotkę do pojemnika, zamknęłam go i odniosłam do siodlarni. Gdy wróciłam dałam koniowi przysmak i odwiązałam uwiąz.
Było tak ładnie że postanowiłam wziąć go na mały spacerek. Kiedy wyszliśmy z dziedzińca skierowałam się drogą w stronę łąki gdzie zwykle był spokój i rosła najpiękniejsza trawa. Ko dumnie kroczył u mego boku a kiedy doszliśmy do celu z ochotą rzucił się na świeżą trawę i ze smakiem ją zajadał. Posiedzieliśmy tam z jakieś 20 min. Potem poszliśmy się przejść do lasu i wróciliśmy do stajni. Około 11.30 byliśmy z powrotem na dziedzińcu. Postanowiłam że nasmaruję mu kopyta. Uwiązałam wałacha i poszłam do siodlarni po smar i pędzelek. Kon z ciekawością sprawdził co tam trzymam ale po chwili (jak to on) znudził się i zaczął bawić się ogrodzeniem. Przed smarowaniem sprawdziłam mu dokładnie strzałki, z początku się wiercił kiedy dotykałam kopyta ale po jakimś czasie uspokoił się i przyzwyczaił. Po oględzinach zaczęłam smarowanie kopyt. Pochwaliłam go i dałam mu marchewkę po czym zostawiłam a sama poszłam do siodlarni. Odłożyłam skrzynkę, smar, trochę uporządkowałam i wróciłam do Golda. Odwiązałam go i poszłam kawałek na trawę żeby pojadł i żeby przeschły mu kopyta. Rudy z ochotą zajadał się trawą i koniczyną. Po 15 minutach wróciliśmy do stajni, wpuściłam go do boksu, sprzątnęłam uwiąz i poszłam.
Post został pochwalony 0 razy |
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
|
|