Home
FAQ
Szukaj
Użytkownicy
Grupy
Galerie
Rejestracja
Zaloguj
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
yadira Pensjonariusz
|
Wysłany:
Pon 15:38, 07 Maj 2012 |
|
|
Dołączył: 06 Maj 2012
Posty: 87 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań
|
Lubię takie spokojne dni kiedy w stajni jest pełno życzliwych , uśmiechniętych twarzy, kiedy pijemy pyszną herbatę przegryzając różnymi smakołykami, m.in. przepysznym ciastem różanym wykonania Belli, gdy po prostu jesteśmy razem z końmi i ogarnia nas beztroska i harmonia. Sobota jest zwykle dniem pracowitym i dziwnym widokiem jest gromadka siedząca na tarasie w ten dzień. Ale ja jak to ja z wszczepionym pierwiastkiem pracowitości (co jak co, ale jak należy się wziąć to do roboty to nie ma taryfy ulgowej!) przerwałam sielankowy nastrój i zarządziłam trening. Oczywiście w moim pomyśle trwałam sama, nikt bowiem nie zechciał ruszyć szanownych czterech liter i zająć się czymś konstruktywnym. Dopiłam więc ostatni łyk ulubionej angielskiej herbaty, wzięłam jabłko i udałam się w kierunku pastwiska. Była godzina 15. Powietrze stało się przyjemnie ciepłe, pachniało już latem. Zmierzając na pastwisko wypatrywałam rudego, skubał sobie trawę gdzieś w oddali. Przystanęłam przy ogrodzeniu opierając się, lubiłam ten widok. Świeżutka, młoda trawka, w oddali kwitnące akacje a na ich tle ściana lasu, no i ten zapach! Schyliłam się i pomaszerowałam przez pastwisko w stronę Goldena. Koń podniósł łeb i spojrzał na mnie strzygąc uszami, po kilku zawołaniach zrobił kilka kroków w przód zbliżając się do mnie. Przywitał się grzecznie i po moim znaku z pokorą ruszył koło mego boku aby zaraz znaleźć się na dziedzińcu. Zostawiłam konia uwiązanego a sama zabrałam z siodlarni najpotrzebniejszy sprzęt, chwilę potem zaczęłam czyścić brudaska. W czasie pielęgnacji zauważyłam, że Goldenowi znacznie poprawiła kondycja sierści, nabrała blasku, miękkości i delikatności. Na koniec oglądnęłam kopytka wałacha po czym go osiodłałam. Wsunęłam kask na głowę i wsiadłam. Miałam ogromną ochotę na przejażdżkę po lesie, niestety – obowiązki wzywały i trening musiał się odbyć, przyjemności na bok. Ale pomyślałam, że dla rozgrzewki pozwiedzamy trochę leśne zakątki. Takie połączenie przyjemnego z pożytecznym
Na początek człapaliśmy (i to dosłownie), wolniutko i spokojnie, na luźnej wodzy. Później przeszłam do bardziej aktywnego ruchu, Golden bez oporu reagował na łydki, odpuściłam nieco wodze aby skupić się właśnie na ruchu wyłącznie od łydek. Po kilku zakrętach ukazała się nam długa ścieżka na której mogliśmy nieco pokombinować. Kręciliśmy rozmaite serpentyny i wężyki konsekwentnie zmniejszając łuki. Poprosiłam konia o kilka powtórzeń po czym zatrzymałam kasztana zwracając uwagę aby zatrzymanie wypadło jak należy. Po kilku minutach zebrałam wodze i zrobiłam kilka półparad, koń ładnie podstawił i zaangażował zad. Pochwaliłam go łagodnym tonem i dałam delikatne sygnały do ruchu na przód, zrobiliśmy zwrot w kierunku stajni. Wtedy poprosiłam wałacha o kłus. Ruszył ładnym, sprężystym chodem od zadu. Chwilę przed stajnią zwolniłam do stępa.
Wjechaliśmy na czworobok. Wiał subtelnie chłodzący wiaterek. Po dwóch okrążeniach stępem ruszyłam ponownie kłusem, wyciągnęłam nieco krok i oddałam koniowi wodze. Ponownie zaczęłam kręcić serpentyny i wężyki. Wałach z zaangażowaniem wykonywał polecenia jednocześnie był rozluźniony i spokojny. Po paru powtórzeniach zrobiliśmy po trzy zagalopowania na każdą nogę. Po tej solidnej rozgrzewce rozpoczęliśmy pracę na dwóch śladach. Nakierowałam konia na linię środkową w kłusie, wykonałam lekką półparadę następnie spychając wałacha lewą łydką na ścianę. Na początku ćwiczenie miało delikatny wymiar, dałam koniowi sugestię jak teraz ma się zachować, kiedy nie stawiał oporów kierowałam ruch coraz bardziej w stronę ustępowania. Pochwaliłam go po płynnym wykonaniu i dałam chwilę przerwy w stępie. Następnie rozpoczęliśmy ustępowania w galopie. W tym chodzie również bez zastrzeżeń, kasztan był uważny i skupiony co pozytywnie wpłynęło na rezultat wykonywanego ćwiczenia. Teraz kolej na łopatki. Wjechaliśmy na ścianę, moja wewnętrzna łydka pilnowała aktywności ruchu, a zewnętrzna z kolei utrzymywała zad na ścianie. Po kilku powtórkach koń był rozluźniony i swobodnie wykonywał ćwiczenie, należała mu się pochwała. W stępie oddałam mu nieco wodze, po kilku minutach ponownie poprosiłam o kłus. Działaniem łydek znów doprowadziłam do wyciągnięcia kroku, kilka powtórzeń, chwila stępa i ponowne zagalopowanie. Wałach podstawił zad a jego ruch był okrągły, miękki i swobodny. Zauważyłam pianę w pysku konia, byłam zadowolona. Po kilku kołach wjazd na przekątną i subtelne dodanie na które koń zareagował zaangażowanym ruchem nóg. Przejście do stępa i ponownie galop, teraz w drugą stronę. Powtórka ćwiczenia, pochwała i do stępa. Oboje byliśmy zmęczeni, poluźniłam więc popręg i wyciągnęłam nogi ze strzemion. Po 20 minutach stępa udaliśmy się do chłodnej stajni.
Post został pochwalony 0 razy |
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
|
|