Home
FAQ
Szukaj
Użytkownicy
Grupy
Galerie
Rejestracja
Zaloguj
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Skrzydlata Pensjonariusz
|
Wysłany:
Sob 18:42, 19 Sty 2013 |
|
|
Dołączył: 27 Cze 2010
Posty: 152 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Postanowiłam pojechać do Dean, aby potrenować z Poką skoki. Założenie było takie, że miałyśmy sobie dzisiaj skoczyć parkurek klasy mini-LL.
Klaczka stała gotowa przywiązana przy boksie, przy czym jej grzywa była łądnie zapleciona, dzięki czemu Poka wyglądała przecudnie. Fakt, że gdy do niej podeszłam chciałą mnie ugryźć, ale co tam...
Wyszłyśmy przed stajnię i skierowałyśmy kroki na rozprężalnię. Na padoku już stały rozstawione przeszkody w prosty parkur klasy mini-LL. Wyglądał mniejwięcej tak:
Zaczęłyśmy rozgrzewkę od energicznego stępa i szybkiego zebrania. Gdy to już było zrobione, wykonywałyśmy kolejne wolty, ósemki i serpentyny. Było ich mniej niż zwykle, ale były częstsze.
Kiedy już się rozgrzałyśmy w najniższym chodzie, ruszyłyśmy kłusem. Poka szła fajnie rozluźniona i podebrana, nie jakoś tam wybitnie zganaszowana. Robiłyśmy sobie spokojne wolty, ósemki i serpentyny w równym tempie, ładnie mi się kobyłka gięła na zakrętach.
Po kłusiku zagalopowania – na prawo na lewo, na woltach oczywiście. Poka szła lekko, rozluźniona, łatwo było mi nią zmniejszać i zwiększać wolty.
Gdy już byłśmy w zupełności rozgrzane, ruszyłyśmy sobie na rozgrzewkę na kopertę (byłśmy na rozprężalni, gdzie stała koperta i stacjonata na rozskakanie). Klaczka szła chętnie, aż się zdziwiłam, skoczyła lekko, spokojnie wylądowałyśmy na druga nogę. Poklepałam ją w nagrodę i skierowałam na kopertę z drugiego najazdu. Poka skoczyła ją ładnie, mogłam ją poklepac po tym. Przeleciała wysoko nad poprzeczką, ładnie baskilowała przodem, to dla niej była zabawa, prawdziwe wysokości dla niej dopiero się zaczną.
Dla rozgrzewki skoczyłyśmy jeszcze dwa razy stacjonatę, z obu najazdów, oba skoki oczywiście łądne, wysokie. Stacjonatka miała może z 60cm, koperta 40, więc były to tylko wysokości do rozskakania.
Zupełnie przygotowane na przejazd parkuru, wjechałyśmy na plac "konkursowy". Poka się minimalnie zestresowała, patrzyła na kolorowe przeszkody z małym zaskoczeniem oraz strachem. Wiedziałam, że tak może zareagować, więc starałam się zachować zupełny spokój. Oczywiście było to dla mnie również trudne, gdyż denerwowałam się przed każdym przejazdem parkuru, nawet jak nie był "na serio". W każdym razie starałam się doprowadzic klacz do posłuszeństwa. Zebrąłam ją porządnie i ruszyłam kłusem, po czym zagalopowałyśmy z lewej nogi. Najechałyśmy na pierwszą stacjonatę. Była czerwono-żółta, odkosy były żółte. Poka patrzyła na nie niepewnie, ale kiedy potraktowałam ją bardziej zdecydowaną łydką, skoczyła gładko, wysoko, nie chcąc przypadkiem strącić drążka. Wylądowałyśmy na lewą nogę i skierowałyśmy się na drugą przeszkodę, którą była nieco niższa koperta. Ta z kolei przeszkoda była niebiesko-biała. Poka nie bała sie jej tak bardzo, gdyż w treningach używałyśmy podobnych drągów. Kolejna była kombinacja dwóch przeszkód nadal z lewej nogi. Dopiero teraz jadąc uprzytomniłam sobie, że wszystkie przeszkody są w lewo. No cóż, na pierwszy raz jakoś to przeżyjemy.
Szereg nie był trudny, stacjonata i okser, podobny ćwiczyłyśmy ostatnio, więc Poka pokonała je wysoko, tylko kolory ją niepokoiły, zwłaszcza drugiej, jaskrawo zielonej. Pochwaliłam ją głosem po skoczeniu tego i skierowałam na czwartą przeszkodę, murek. Tego jeszcze nie przerabiałyśmy i obawiałam się wyłamania. Murek stanowił solidną na pierwszy rzut oka budowlę, gdyż złożony z lekkich, plastikowych części, które rozsypywały się w wypadku uderzenia, wydawał się mocny i nierozbijalny, co dodatkowo potęgowały "wieżyczki" po bokach ograniczające i wyznaczające szerokość przeszkody. Poka była zirytowana, że każę jej skakać przez takie dziwne przymioty, jednak za pomocą mocnej łydki, zupełnie zamknięta w ręku i w łydkach, klacz skoczyła, wysoko, że jeszcze by się z 20cm murka zmieściło.
Kolejna przeszkoda i nic nowego, tylko trochę solidniejsza jeśli chodzi o wysokość była stacjonata. Poka już nie reagowała takim zaskoczeniem na kolory przeszkód. Szła całkiem grzecznie tam, gdzie chciałam, chociaż po tej 80-centymetrowej przeszkodzie bryknęła dwa razy. Spięłam ją delikatnie łydkami i podtrzymałam na wodzy, po czym skierowałam na małą, kolejną stacjonatę, całe 60cm. Dla klaczy było to małe piwo, które przeskoczyła bardzo ładnie. Poklepałam ją i od razu ruszyłyśmy na kopertę. Przedostatni skok czysty i ostatnia stacjonata również czysta. Udało mi się nie rozproszyć i nie dodałam jej łydki na ostatnim, żeby przypadkiem nie zrzuciła. Poklepaną i przytrzymaną – znowu zaczęła brykać – zwolniłam do kłusa i w luźnym chodzie rozprężyłam. Dokładnie to samo zrobiłam w stępie, zakładając jej tylko na zadek derkę, coby nie zmarzła. Poklepałam ją po raz kolejny, a gdy już się rozstępowała poszłyśmy do stajni.
W boksie zdjęłam z Poki derkę, cały sprzęt i znowu zarzuciłam derkę, tyle że inną, suchą. Klacz była wielce zadowolona z siebie, bo nie męczyłam jej dzisiaj tak, jak zwykle. Dałam jej cukierka i czmychnęłam zanim Poka zdążyła mnie dziabnąć.
Post został pochwalony 0 razy |
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
|
|