Home
FAQ
Szukaj
Użytkownicy
Grupy
Galerie
Rejestracja
Zaloguj
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ev Pensjonariusz
|
Wysłany:
Pon 10:11, 14 Lis 2011 |
|
|
Dołączył: 07 Mar 2011
Posty: 70 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Z samego rana doszłam do wniosku, że jestem głupia. I to bardzo. Kto normalny wychodzi z pokoju wcześniej nie patrząc na termometr? Ubrana jedynie w leginsy i jakiś cieniutki sweterek zbiegłam ochoczo po schodach i nie zwracając uwagi na kolejną kłótnię Gniadej z Saycem o tosty, wybiegłam na dwór. I wtedy pożałowałam swojej decyzji szybkiego ubierania się. Piździło jak w kieleckim, a ja trzęsłam się jak osika. Ale mniejsza o to. Uznałam, że w stajni będzie trochę cieplej a znając życie i tak nie dam rady wyciągnąć Upierdliwca z boksu. Nie nawet co marzyć o wyprowadzeniu jej ze stajni. Nie powinnam więc zamarznąć za śmierć, conajwyżej odmrożę sobie kilka palców. Przecież i tak mi nie są do niczego potrzebne.
- Hej brzydalu - powiedziałam z udawanym zapałem opierając się o bramkę boksu Samanthy.
Stała w kącie, odwrócona zadem w moją stronę i spokojnie jadła śniadanie. Pamiętałam co wczoraj jej odwaliło, jednak nie miałam zamiaru cofać się gdzieś pod ścianę. owszem, miałam pewne obawy co do tego dziwnego ustawienia, jednak nie można się panicznie bać końskiego zadu, bo to w niczym raczej nie pomoże.
Stojący w boksie obok Secretariat szturchnął mnie na powitanie chrapkami. Ten to przynajmniej wesoły jest.
- Hej przystojniaku - uśmiechnęłam się i pogłaskałam go po miękkim nosie.
Ten potrząsnął łbem jak to miał w zwyczaju i zaczął uważnie mnie obwąchiwać. Sięgnęłam do kieszeni i wyciągnęłam z niej kawałek marchewki.
- Tego szukasz spryciarzu? - spytałam trzymajac dłoń ze smakołykiem poza zasiegiem ogiera.
Kopnął delikatnie w bramkę i podrzucił do góry łeb. Nie ma to jak zniecierpliwione konisko.
- No dobra, już dobra - podałam mu marchewkę, która zniknęła w okamgnieniu.
- A ty nie chcesz? - wyciągnęłam rękę w stronę Sam.
Machnęła nerwowo ogonem jednak chwilę później odwróciła się i spojrzała na mnie badawczo. No tak, przecież mogłam jej truciznę przynieść.
- No chodź, przecież cię nie zjem - powiedziałam zachęcająco.
A przynajmniej tak to miało zabrzmieć.
Obróciła się niepewnie, stanęła przodem do mnie i wlepiła ślepia w marchewkę. Łakomstwo chyba zaczynało wygrywać nad dumą i oporem.
W końcu wyciągnęła łeb i porwała marchewkę.
- No nareszcie - odetchnęłam.
Miałam nadzieję, że to pierwszy krok ku porozumieniu.
- Chodź brudasie - otworzyłam jej boks i odsunełam się z przejścia.
Nie miałam zmiaru ryzykować wchodzeniem do środka, ale nie powinno być problemów jeżeliby wyszła sama. Dałam jej wolną wolę. Z początku stała jakby nie była niczym zainteresowana, jednak po chwili wyszła powolutku na korytarz.
- Dobra dziewczynka - poklepałam ją po szyi i dałam miętuska.
Bez problemu założyłam jej kantar i podreptałam na myjkę.
Tam upięłam ją na dwóch uwiązach i zaczęłam czyścić mojego złośliwego brudasa. Wierciła się straszliwie, podszczypywała i przebierała nogami. Kiedy zbliżyłam się do niej ze szczotką, uciekała. To w bok, to do przodu, do tyłu... Albo straszyła połozonymi po sobie uszami i napiętymi tylnimi nogami.
Konisko....
- No weź przestań! - warknęłam zniecierpliwiona, kiedy usiłowałam pozbyć się zaklejek na brzuchu.
Ta nic sobie ze mnie nie robiła. Zarzuciła łbem, stuknęła sobie tylnim kopytkiem o ziemię, przeszła kilka kroków w bok.
- A co to, w ujeżdżeniowca się bawisz czy jak? - zaśmiałam się widząc jej dziwne zachowanie.
Na moment zastygła w bezruchu i patrzyła na mnie jakimś takim nienormalnym wzrokiem. Nie od dziś wiemy, że ma nierówno pod sufitem.
- Ale dresażowce są ułożone i słuchają innych - mruknęłam z wyrzutem i znowu schyliłam się pod jej brzuch.
Prychnęła niezadowolona, jednak nie oderwała nóg od podłoża.
Wyprostowałam się i spojrzałam na nią jak na przybysza z kosmosu.
- Znudziło ci się już czy co? - nie byłam przygotowana na taką zmianę.
Reszta czyszczenia poszła bezproblemowo i aż załamałam ręce, kiedy odsyłałam wyczyszczonego urwisa na pastwisko.
Bezsensowna robota, ale co tam. Grunt, że dzisiaj nie miała nastroju na zabijanie.
Post został pochwalony 0 razy |
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
|
|