Home
FAQ
Szukaj
Użytkownicy
Grupy
Galerie
Rejestracja
Zaloguj
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Bee. Pensjonariusz
|
Wysłany:
Sob 18:52, 04 Maj 2013 |
|
|
Dołączył: 03 Sty 2012
Posty: 58 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Witkowo - Wielkopolska
|
Podczas odwiedzin u Etny, postanowiłam rozejrzeć się nieco pod całej stadninie. Kiedy przechodziłam obok padoku zauważyłam dwie dziewczyny i konia. Postanowiłam chwilę popatrzeć na ich ćwiczenia. Na początku skakał tylko koń. Bacznie obserwowałam jego technikę i zauważyłam w niej kilka niedociągnięć, które w łatwy sposób można było poprawić. Chwilę później rumaka dosiadła jedna z dziewcząt. Najpierw przejeżdżała przez cavaletti, a potem przeskoczyła około pół metrową kopertę. Gdy opuszczały plac, zagadnęłam jedną z dziewczyn – tą, która jeździła. Zaczęłam opowiadać jej o swoich spostrzeżeniach i opisywać jak mogłaby to poprawić. Dowiedziałam się też, że u dziewczyny kiepsko z czasem na treningi. Zaproponowałam więc, że ja mogę popracować z koniem, który jak się okazało był klaczą o imieniu Statue.
Kilka dni później znów wpadłam do Deandrei, aby potrenować z niedawno poznaną kobyłką. Od razu udałam się do stajni. Statue poznałam od razu. Zbliżyłam się do niej i spróbowałam pogłaskać. Ta jednak tylko spojrzała na mnie z ukosa i odwróciła głowę. Aby jakoś przekonać ją do siebie dałam jej kawałek marchewki. Przysmak od razu zwrócił uwagę izabelowatej na moją osobę. Nadal jednak nie była zbyt zachwycona moim dotykiem, ale już od niego nie uciekała. Zostawiłam na chwilę kobyłkę samą i udałam się do siodlarni. Zabrałam stamtąd jej sprzęt oraz zestaw do pielęgnacji. Prędko wróciłam, położyłam wszystko obok boksu, chwyciłam uwiąz i przypięłam do kantara klaczy, po czym wyprowadziłam ją na zewnątrz. Przywiązałam Statue i chwyciłam zgrzebło. Powoli zaczęłam usuwać sklejki itp. Klacz cały czas bacznie mnie obserwowała. Później wyszczotkowałam jej sierść i wyczesałam grzywę i ogon. Schody zaczęły się przy czyszczeniu kopyt. Klacz nie chciała podawać nóg, a jak już podała, to po chwili starała się ją wyrwać. Po długim czasie jednak udało mi się ją przekonać i wyczyściłam jej kopyta. Kiedy była cała czysta, zajęłam się siodłaniem. Położyłam delikatnie siodło na jej grzbiecie i lekko zapięłam popręg. Następnie założyłam ochraniacze, a później zastąpiłam kantar ogłowiem. Chwyciłam wodze i ruszyłam z izabelowatą w stronę maneżu. Gdy dotarłyśmy na miejsce, przywiązałam ją i zaczęłam ustawiać przeszkody. Postawiłam jeden szereg gimnastyczny ( cztery drągi ; 2,5m dalej krzyżak 40 cm,; 3,5 m dalej krzyżak 50cm; 3,5m dalej krzyżak również 50cm i 6,1 m dalej stacjonata 60 cm. Dodatkowo jeszcze kilka drążków na ziemi i krzyżak 40 cm oraz stacjonata 50 cm. Skończywszy, wróciłam do klaczy, zapięłam jej popręg i wsiadłam. Uregulowałam sobie strzemiona i ruszyłyśmy stępem.
Pozwoliłam klaczy iść na luźnej wodzy, zbierając je odrobinę z każdym kolejnym okrązeniem. Zrobiłyśmy jedno całe okrążenie, w następnym zaś robiłyśmy woltę w każdym narożniku. Co drugie koło zmieniałyśmy też kierunek półwoltą. Kiedy wodze miałam już zebrane, dałam klaczy łydkę, aby ruszyła kłusem. Statue przez chwilę trochę szarpała się, jednak w końcu ustąpiła i ruszyła wymaganym przeze mnie chodem. Po kilku okrążeniach, klacz zaczynała pokazywać różki. Ciągnęła strasznie do przodu i brykała co kawałek. Starałam się robić w każdym narożniku obszerną woltę. Podczas niej starałam się jak najbardziej skrócić krok klaczy, aby się trochę uspokoiła. Początkowo nie przynosiło to efektu, jednak po dwóch okrążeniach udawało mi się coraz lepiej nad nią zapanować. Kiedy zachowywała się dokładnie tak jak od niej wymagałam, dałam jej jedno koło stępa. Po chwili odpoczynku znów ruszyłyśmy kłusem, tym razem bardziej żwawym. W między czasie zmieniłyśmy też kierunek. Przejechawszy jedno okrązenie, skręciłam klacz na drążki. Tuż przed nimi izabelowata podniosła uszy i przyspieszyła kroku. Pokonała je perfekcyjnie. Widać było, że jej pani z nią ćwiczy. Najeżdżałyśmy na drążki wiele razy, z różnych stron. Następnie dałam klaczy znów chwilę stępa. Kiedy odpoczęła, ruszyłyśmy kłusem. Po przejechaniu jednego okrążenia z woltą w każdym narożniku, przejechałyśmy dwukrotnie drągi. Jadąc znów przy płocie, dałam klaczy łydkę. Ta, natychmiast popędziła przed siebie szybkim galopem brykając co kawałek. Po chwili udało mi się nad nią zapanować, jednak co jakiś czas strzelała baranka. Zrobiłyśmy po trzy okrążenia w obie strony. Kiedy klaczy udawało się już utrzymywać równe tempo i ograniczyć brykanie do minimum, lekko ściągnęłam wodze. Jechałyśmy spokojnym, równym kłusikiem. Po chwili skręciłyśmy do środka placu. Po linii prostej najechałyśmy na czterdziesto centymetrowego krzyżaczka. Tuż przed nim, klacz nieco zwolniła, tracąc pewność siebie. Ten skok to była po prostu masakra. Statue wyskoczyła za szybko, uderzyła o drąg, przestraszyła się huku związanego ze stuknięciem drągu i galopem popędziła przed siebie. Minęła chwila zanim udało mi się ją uspokoić. Przez chwilę stępowałyśmy wzdłuż ogrodzenia, a następnie zrobiłyśmy okrążenie bardzo wolnym kłusem. W między czasie jakiś miły człowiek poprawił przeszkodę i postanowił popatrzeć na nas. Gdy izabelowata się zrelaksowała, postanowiłam ponownie najechać kłusem na tę samą przeszkodę. Tym razem jednak trzymałam ją na mocniejszym kontakcie i zachęciłam łydką do skoku. Było już trochę lepiej. Nie zwolniła już i nie puknęła drąga, jednak był to nadal niepoprawny skok. Klaczy brakowało pewności siebie i równowagi. Szereg był dla niej idealny. Jednak najpierw poskakałyśmy sobie krzyżaka. Kiedy udawało jej się go chociaż prawie dobrze przeskoczyć, przeniosłyśme się na stacjonatę. Z nią szło dokładnie tak samo. Jednak z każdym skokiem klacz skakała trochę pewniej. Następnie dałam jej dwa okrążenia odpoczynku. Po nich, ruszyłyśmy galopem i najechałyśmy najpierw na krzyżaka, a potem na stacjonatę. Technika skoku klaczy z galopu była nieco lepsza. Najwidoczniej w galopie czuła się pewniej. Poskakałyśmy kilka razy przez te przeszkódki, po czym zrobiłyśmy sobie kilka kół kłusa i stępa. Następnie ruszyłyśmy żwawym kłusem w stronę ustawionego wcześniej przeze mnie szeregu. Podczas najazdu wyczułam, że kobyłka trochę się waha, więc starałam się łydkami jak najbardziej zachęcić ją do skoku. Przez drągi przeszła pewnie, ładnie podnosząc nogi, pierwszą przeszkodę przeskoczyła tak samo, ale drugą już trochę gorzej. Przeszkody ustawione tak blisko siebie sprawiały jej mały kłopot. Dopiero na ostatniej przeszkodzie poradziła sobie naprawdę dobrze. Poklepałam ją po szyi, zrobiłyśmy jedno okrążenie stępa i ponownie najechałyśmy na szereg. Starałam się zachęcać ją do skoków i zmotywować ją do skoku poprawnego technicznie. Zauważyłam, że izabelowata coraz bardziej się stara. Przy każdym kolejnym przejeździe szeregu, wybijała się coraz lepiej i jej baskilowanie znacznie się poprawiło. Zyskała trochę pewności siebie i podczas ostatnich przejazdów odważnie pokonywała każdą z przeszkód. Na koniec przeskoczyłyśmy jeszcze z galopu krzyżaka i stacjonatę. Następnie zrobiłyśmy po dwa koła galopem w obie strony. Później zwolniłyśmy do kłusa, robiłśmy wolty w narożnikach, ósemki, przekątne. Po kilku okrążeniach w obie strony zwolniłyśmy do stępa. I tym też chodem jeździłyśmy do końca treningu. Kiedy tylko boki klaczy wyschły, skierowałyśmy się w stronę wyjścia. Tuż przed nim zeskoczyłam z grzbietu klaczy, poluzowałam jej popręg i chwyciłam wodze.
Udałyśmy się do stajni. Rozsiodłałam kobyłkę, zastąpiłam ogłowie kantarem, zdjęłam ochraniacze. Następnie wyszczotkowałam ją, wyczesałam grzywę i ogon oraz wyczyściłam kopyta. Skończywszy pielęgnację odniosłam wszystkie rzeczy do siodlarni. Wróciwszy wprowadziłam kobyłkę do jej boksu i obdarowałam ją marchewkami. Gdy je schrupała, głaskałam ją przez jakiś czas. Później pożegnałam się z nią i wróciłam do domu.
Post został pochwalony 0 razy |
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
|
|