Home
FAQ
Szukaj
Użytkownicy
Grupy
Galerie
Rejestracja
Zaloguj
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Bee. Pensjonariusz
|
Wysłany:
Sob 19:29, 06 Lip 2013 |
|
|
Dołączył: 03 Sty 2012
Posty: 58 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Witkowo - Wielkopolska
|
James umówił się na kolejny trening w Deandrei (stała tam właściwie teraz większość koni rysualowych), musiał się tylko zastanowić co chce z Jakubem zrobić - bo miał właściwie w tym temacie pełną dowolność. Oczywiście wybrał coś trochę skokowego. Czemu? Bo Jakub miał ćwiczyć powożenie i skoki w przyszłości, a skoki były raczej wiodącym sportem u Jamesa. Wsiadł więc na motor z gotowym planem treningu i ruszył do Deandrei. Na miejscu zaparkował swojego harleya, rozejrzał się trochę po okolicy i ruszył do stajni. Znalazł Bee, która pomogła mu ustawić drągi i cavaletti na hali (znała lepiej wykrok ogiera), opowiedział jej co planuje z jej koniem dziś zrobić, i ruszył po ogiera. Wziął sprzęt Jakuba, swoim zwyczajem ustawił go na ławeczce, a sam poszedł po ogiera.
Zagwizdał krótko, żeby zwrócić na siebie uwagę koni. Większość wyjrzała zaciekawiona z boksów... Więc znalezienie Jakuba nie zajęło mu dużo czasu. Przywitał ogiera krótką pieszczotą, dopiął uwiąz, otworzył przed nim drzwi boksu i na myjkę! Uwiązał go, wziął się za czyszczenie. Porządnie rozczesał grzywę, ogon, pozbył się sklejek z sierści. Miękką szczotką pozbył się kurzu głównie z nóg, szyi i brzucha, a na koniec zajął się "odkurzaniem". Po kolei też poprosił ogiera o podanie kolejnych nóg, żeby mógł wyczyścić kopyta. Jakub sprawował się idealnie - stał grzecznie, reagował posłusznie na jego prośby. James wziął się w końcu za siodłanie. Zaczął oczywiście od czapraka, dociągnął go do linii grzywy, poprawił jego ułożenie, żeby leżał równo po obu stronach. Potem siodło, tu znowu poprawienie. James dopiął popręg, na oko dopasował sobie strzemiona. Przy zakładaniu ogłowia też nie miał żadnych problemów. Byli już właściwie gotowi na trening... Poprowadził go na halę. Sprawdził jeszcze i dopiął popręg. Wspiął się w siodło, poprawił strzemiona i wypchnął ogiera z krzyża.
Rozgrzewkę zaczęli od kilku wolt w energicznym stępie, potem przejście na koło, kilka wężyków, ósemek... Ogółem trochę rozciągania. Wszedł znów na woltę. Dał pomoce do kłusa, zaczął anglezować. Standardowo zaczęli od kilku wolt, koła a potem kolejne wężyki na rozluźnienie i rozciągnięcie. Wodze trzymał cały czas na kontakcie. Trzeba przyznać, że na Jakubie było mu naprawdę wygodnie - pewnie świetnie się sprawuje na pokazach, jeśli chodzi o kłus. Dał pomoce do zagalopowania, Jakub zareagował dość chętnie. James prowadził go wzdłuż ścian, kołysząc się w siodle. Potem zwolnienie do kłusa, znowu stęp.
Pierwsza była zwykła linia utworzona z drągów - ot, tak na rozgrzewkę. Dobra na początek... Zimnokrwisty szedł dość swobodnie, lekko. Postawił tylko uszy na widok drągów. Tuż przed nimi trochę 'ogarnął' swój chód i przekroczył je właściwie bezbłędnie, bez choćby zaszurania o któryś. To też upewniło Jamesa, że dobrze odmierzył z Bee wykrok ogra. Linia drągów się skończyła, zawrócili, przejechali równolegle do niej i znów ogarnęli sobie najazd. Tym razem mężczyzna dał pomoce do kłusa. Gdy koń przyspieszył, James zaczął anglezować, przy każdym wróceniu w siodło dawał ogierowi łydkę, żeby utrzymać dość dobre, aktywne tempo. Jakub szedł przez drągi lekko, jakby leciał po prostu! Wysoko unosił nogi, maszerował aktywnym kłusem. Konie zimnokrwiste kojarzą się raczej z ciężkim, trochę rozleniwionym chodem... A tu proszę bardzo! Taki wyjątek od reguły. Zdażyły się z dwa puknięcia w drągi, gdy ogiera rozproszył jakiś ptaszek zaglądający na halę. Dość szybko pozbierał się i skupił ponownie na pracy, poprawiając swoje wyniki i ponownie łapiąc tempo. Dla poprawki mężczyzna zakręcił - tym razem w drugą stronę - znów przejechali równolegle do drągów, kolejny skręt, prosty najazd na drągi. A wszystko to cały czas w kłusie. James poprawił jeszcze ustawienie wodzy, kontakt i już wjeżdżają na drągi... Pouczony jakby porażką, ale w ogóle niezrażony, Jakub przejechał drągi bez puknięć w pięknym stylu (chyba nie muszę wspominać, że chodzi o ten kłus!). Z tej figury zjechali na bok i James nakierował Jakuba na inną - ustawioną w drugiej części hali. Poprosił o zwolnienie do stępa. Ogier posłusznie, chętnie i dość dokładnie reagował na pomoce, więc mężczyźnie udało się zapewnić mu dobry najazd na ósemkę z korytarzem. Przejechali pierwszą kolistą połowę ósemki, wjechali między drągi. Tu James zatrzymał konia. Przez cały przejazd kontrolował, czy Jakub właściwie się skręca na okręgach, czy jest prosty przy przechodzeniu przez drągi. Mężczyzna znów wypchnął go z krzyża, dał pomoce łydkami do stępa. Ciągle trzymał ogiera na lekkim kontakcie. Przy drugiej części ósemki Jakubowi zdarzało się ścinać zakręty, więc James go skorygował, znów korytarz, zatrzymanie. Za drągami mężczyzna pospieszył go do lekkiego kłusa, pokonali teraz ósemkę w tym tempie. W przejeździe w stępie zauważył, że jedno koło wyszło mniejsze od drugiego, więc teraz przypilnował też tego. Zmniejszanie jednej kulistej części ósemki powoduje pewną nierówność w tempie, więc potem się zdarzy to jakieś puknięcie o drąg, to zgubienie ogólnego rytmu chodu. Tym razem Jakubowi poszło zdecydowanie lepiej. James powiększył nieco tę ósemkę i wprowadził zmiany tempa, żeby trochę popracować nad skupieniem ogiera. Kuliste części ósemki przechodzili lekkim, wolnym kłusem, dochodzili do drągów i wychodzili z korytarza stępem, potem znowu kłus... I tak w kółko. I to wyszło zimnokrwistemu bezbłędnie... Więc czas kontynuować. Dalej czekało na nich już pewne wprowadzenie do cavaletti. Szereg drągów, który wcześniej po prostu leżał płasko na ziemi został trochę zmodyfikowany - naprzemiennie podniesiono odpowiednie strony drągów. Odległość między nimi była na tyle odpowiednia, że w razie czego Jakub miał chwilę na odzyskanie równowagi... Oczywiście, gdyby ją stracił. Zjechali z ósemki, mężczyzna pospieszył go do kłusa, zaczął anglezować. Nakierował go na sam środek drągów. Tempo utrzymane, ale z koncentracją trochę gorzej - ogierowi zdarzyło się puknąć pierwszy drąg, za nisko podniósł nogę. Skorygował to przy następnych drągach, niektóre zdarzało mu się jeszcze potrącić przez zwykłe roztrzepanie. Koń musiał minimalnie zmienić tu swój wykrok - było to coś na kształt wprowadzenia do takiej elastyczności w wykroku właśnie. Ogółem rzecz biorąc - pierwszy przejazd nie poszedł im najlepiej, ale to głównie przez brak skupienia. James zawrócił go, przejechał równolegle do drągów, kolejny zakręt, chwila zanim dojdą i drągi. Trzeba przyznać, że ogier szybko wyłapywał swoje własne błędy i je korygował - tym razem szedł w pełnym skupieniu, wysoko unosząc nogi, bez ani jednego pukniętego drąga. Z równowagą u ogiera było wszystko w najlepszym porządku. James uznał, że właściwie nie ma dziś sensu na przejazdy po cavaletti - może kiedyś zajmie się tym z Jakubem później, bo już niedługo będzie miał do niego kilka kroków...
Rozstępował ogiera, chwilę stępując po hali. Potem zeskoczył na ziemię, złapał wodze wierzchowca i odprowadził go do stajni. Rozsiodłał, wyczyścił. Chwilę pomasował, pogłaskał za ładną pracę. Odstawił ogiera do boksu, pożegnał się z Bee i ruszył sprzątać halę.
Post został pochwalony 0 razy |
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
|
|