Home
FAQ
Szukaj
Użytkownicy
Grupy
Galerie
Rejestracja
Zaloguj
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Dirnu Pensjonariusz
|
Wysłany:
Wto 22:25, 02 Lip 2013 |
|
|
Dołączył: 12 Cze 2013
Posty: 200 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Dużo do końca zajeżdżania nie zostało... Więc już tylko chwila. Dziś James postanowił, że zabierze trochę czasu Dei, co by kobyła trochę się przyzwyczajała jeszcze do nowej właścicielki. James zastanawiał się, czy nie dostanie przypadkiem w łeb od Maksa, jak zabierze jego damę na trening. I następny też... Ale postanowił zaryzykować. Przywitał się w stajni z kasztanką, wyczyścił ją, osiodłał i wyprowadził na podwórze. W ręku miał bacik do lonżowania, klacz uwiązana była na lonży. Ogółem to wyglądała elegancko w swoich owijkach, kiwiowym czapraczku i stylowym siodle oraz ogłowiu. Deidre akurat przechodziła, toteż została zaczepiona.
-Będę Cię potrzebować na lonżowniku za jakieś dziesięć, piętnaście minut.
Najpierw klacz przelonżuje, żeby spuścić z niej trochę energii (i tak jest dość spokojna, więc nie spodziewał się po niej jakiś niesamowitych bryków i dziwactw pod jeźdźcem. Dziewczyna przytaknęła. James nie mógł powstrzymać delikatnego uśmiechu cisnącego mu się na usta... Lubił patrzeć na ludzi z góry, no.
Wziął klacz na krótki spacerek stępem, żeby sobie popatrzała chwilę na okolicę i rozruszała wstępnie mięśnie, potem wpuścił ją na round pen. Założył sobie rękawiczki, posłał klacz na ścieżkę, bacik w dłoń, lonża rozwinięta na odpowiednią długość... I możemy zaczynać. Zacmokał.
-Stęp.
W międzyczasie, na lonżach uczył jej tej komendy, żeby sobie ułatwić pracę na tych ostatnich treningach. Kasztanka ruszyła stępem, szła aktywnie, równo. Do takiego poziomu chciał z nią właśnie dojść przed wsiadaniem. Miała się nauczyć iść chętnie do przodu, w pełnej równowadze i rytmie. Uśmiechnął się szeroko. Potrzymał ją w tym tempie cztery kółka. Kiedy zwalniała, dawał jej pomoce do przyspieszenia. Miała prawo się rozleniwiać w pewnych momentach, jego zadaniem było poprawianie jej po prostu. James zacmokał ponownie, kierując bacik za zad klaczy.
-Kłus.
Baronetka posłusznie wyciągnęła krok, potem przeszła w wyższy chód. Tu zdażyło jej się jedno potknięcie... Ale kłus będzie jeszcze do przećwiczenia najwyżej. Potem sżło już jej zdecydowanie lepiej - trochę zaokrągliła szyję, mięśnie ładnie jej pracowały. Trzy kółka w kłusie, z tą samą zasadą co wcześniej - gdy zwolni lub zanadto przyspieszy jest poprawiana do odpowiedniego tempa. Ogółem klaczy szło naprawdę dobrze - już przyjęła siodło i ogłowie, nie brykała. Po zajeżdżeniu będzie pod siodłem raczej spokojna. James przesunął bacik bliżej jej zadu, zacmokał.
-Galop.
A tak na jedno kółko - żeby sprawdzić, czy komendę kojarzy, czy pomoce pamięta. Jej ucho obróciło się ku człowiekowi, przyspieszyła. Nie szła w tym tempie jakoś strasznie chętnie naprzód - może po prostu galopowanie na tak ograniczonej przestrzeni jej nie pasuje? Możnaby to kiedyś sprawdzić, jak to jest na wolnych polach. Po tym jednym kółku zwolnił ją do kłusa, kolejne trzy kółka w tym tempie. Tym razem nie szła zbyt starannie, ale jednak nie leniwie, więc chwilowo dał jej spokój. Poprawił ją przy drugim kółku, gdy zaczęła zwalniać, przechodząc prawie że w stęp. Potem znów cztery kółka stępa - dla złapania oddechu po kłusie i zagalopowaniu. Po nich James zatrzymał klacz, przepiął lonżę na drugą stronę, obrócił ją do właściwego kierunku i jeszcze raz, tyle, że w drugą stronę. Zaczął od stępa, pozwolił jej na nieco leniwszy krok, czekał aż oddech jej się nieco uspokoi. Po tym jeszcze jedno kółko i znów wejście w kłus. Trzy kółeczka, tym razem wszystkie starannie wykonane. Zagalopowanie sobie tym razem odpuścili - dodał po prostu do tych kółek jeszcze cztery w kłusie, potem znów przejście w stęp. Tu aż do uspokojenia oddechu klaczy, potem Baronetkę zatrzymał, złapał tuż przy ogłowiu. Rozejrzał się za Deicem. A, jest. Ciekawe czemu wcześniej jej nie zauważył? Stała oparta o płot i czekała.
-Długo ty tu?
Uśmiechnęła się.
-Nie.
James gestem zaprosił ją do wejścia na lonżownik.
-Chodź. Będziesz wsiadać.
Deidre trochę się zdziwiła, ale tylko na początku. James zaczął oczywiście od instrukcji.
-Na początek głaszcz ją po szyi i bokach.
Dziewczyna zrobiła o co prosił. On w tym czasie obserwował reakcję klaczy, stojąc przed nią. Była spokojna, więc nie przeszkadzał Deicowi.
-Teraz poklep puśliskiem po tybince.
I to Deidre zrobiła. Baronetka tylko cofnęła jedno ucho, by sprawdzić co się dzieje, ale nadal była odprężona.
-To właściwie możesz wsiadać... Na razie połóż się po prostu w poprzek siodła na brzuchu, pogłaskaj jej drugi bok... I tyle.
Przełożył jedną rękę przez wodze, podszedł, żeby pomóc Deidre wejść do takiej pozycji. Gdyby nagle wylądowała na ziemi albo łupnęła w siodło, to by się klacz mogła przestraszyć. Baronetka nadal nie okazywała strachu, stanęła teraz tylko pewniej na nogach.
-Zejdź i powtórz to jeszcze kilka razy.
Deidre zeszła na ziemię, odczekała chwilę i znów weszła w siodło jak wcześniej. Klacz postąpiła krok czy dwa do tyłu, James przytrzymał ją. Powtórzyli ćwiczenie jeszcze kilka razy.
-Najlepiej robić z nią tak codziennie po kilka razy, dopóki nie będzie stać spokojnie. A jak już będzie, to daj znać, to zaczniemy ją uczyć chodzenia pod jeźdźcem w stępie.
Dziewczyna przytaknęła, odprowadziła z nim klacz do stajni. James wykaraskał się z czyszczenia kasztanki, jemu przypadło tylko odniesienie sprzętu do siodlarni.
Post został pochwalony 0 razy |
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
|
|