Home
FAQ
Szukaj
Użytkownicy
Grupy
Galerie
Rejestracja
Zaloguj
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Dirnu Pensjonariusz
|
Wysłany:
Śro 21:56, 12 Cze 2013 |
|
|
Dołączył: 12 Cze 2013
Posty: 200 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
James ziewnął. Trzeba przyznać, że ostatnio miał dość niewiele czasu na pracę z klaczą... A tym bardziej z Violentem z centalnej. Zsunął się z łóżka, przebrał w strój treningowy i jedziem.
Ruszył do stajni. Miał na sobie bryczesy, oficerki, jakiś sweter, kamizelkę i skórzane rękawiczki. Na przywitanie powitał klacz jabłkowym smakołykiem. Teraz starał się jej nie podkarmiać przed każdym treningiem. Nie powinien jej rozwydrzać. Zaprowadził siwą na myjkę, uwiązał. Klacz odwracała się w jego stronę i kręciła, choć dobrze wiedziała co robi. Co jakiś czas stukała kopytem w ziemię. Długi bezruch jej też dał się we znaki. James poklepał ją lekko po szyi, wziął się za siodłanie. Tutaj Hope trochę się wyciszyła i była bardziej spokojna. Mężczyzna nagrodził ją krótką pieszczotą. Wiedział, że jej to wystarcza. Złapał wodze hiszpanki i ruszył z nią na podwórze. Po drodze wsunął na łeb toczek - w końcu ten hełmik uszy trochę rozgrzeje. Na podwórzu wspiął się w siodło. Skierował klacz w stronę maneżu. Siwa szła żwawo, co jakiś czas podrywając się do kłusa. Mężczyzna hamował ją cierpliwie - musi zaczekać te kilka minut. Wjechali na maneż, na boku wzięli się za rozgrzewkę - to podstawa. Zaczęli od wolt w stępie, potem zmiany kierunku, ósemki i kilka bardziej skomplikowanych wężyków. Stopniowo wprowadzał coraz trudniejsze ćwiczenia rozciągająco-rozgrzewające. Potem powtórzył te sekwencje w kłusie. Tyle powinno wystarczyć. Jego oddech zamieniał się w parę, podobną do tej ulatującej z nozdrzy siwki. Popędził ją do galopu i poprowadził na pierwszą, rozgrzewającą przeszkodę. Wczuwał się w każdy jej ruch z wprawą, mimo dość długiej przerwy, odruchowo dostosowywał się podczas zakrętów, zmian tempa...
Siwa już wiedziała co się święci i wyrywała do przodu, wchodząc przed przeszkodą w zbyt szybki galop. James ściągnął wodze, odchylił się w tył, próbując ją spowolnić. Klacz nie zwolniła, zaczęła tylko kręcić łbem, próbując odzyskać wodze. Parsknęłą ostrzegawczo. Mężczyzna skręcił ją i korzystając z chwilowej dezorientacji klaczy, zatrzymał ją.
-Tak się nie będziemy bawić...
W jego głosie pobrzmiewała stanowczość, ale też jakaś czułość. Zdążył ją polubić. Zaczekał, aż klacz się uspokoi i dopiero wtedy dał jej sygnał do stępa, potem do kłusa. W tym tempie znów naprowadził ją na przeszkodę, przyspieszając ją do galopu około dziesięć metrów przed nią. Siwa chyba zrozumiała przekaz, bo nie wyrywała się i była spokojniejsza. Pozwolił jej samej wybrać punkt wybicia - według jego gustu skoczyła zbyt blisko przeszkody. To jednak nie wpłynęło zbytnio na jakość skoku, bo była to tylko początkowa stacjonata, 50 centymetrówka. Hope złożyła podwozie, wylądowała dość twardo, pewnie. Po skoku galopowali już po ubitym piachu maneżu na następną przeszkodę - kopertówkę 80cm. Klacz powoli wdrążała się w trening. Skupiła się na przeszkodzie, dostowała tempo, wybrała moment wybicia... James przy wybiciu wychylił się do przodu, wybrała dobry moment... W locie miał czas na odchylenie się przed lądowaniem. Kolejne łup zwiastowało pokonaną przeszkodę, swobodnym galopem. Trochę wyrywała na zakręcie, chcąc nabrać większej prędkości przed stacjonatą 100cm. Siwa parsknęła cicho. Nadal nie przyzwyczaiła się do mocnej ręki, która nie pozwalała jej nadto przyspieszyć i decydować o skoku. James wiedział, że klacz w rzeczywistości jest mało doświadczona i ciężko będzie jej dobrze wymierzyć skok, a on robił to znacznie częściej. Przed przeszkodą dał jej sygnał do wybicia. Od stacjonaty dzieliło ich około metra. Klacz zareagowała na sygnał dość szybko, zbaskilowała nad przeszkodą... James jak zwykle przygotował się do twardego lądowania. Był już do niego prawie przyzwyczajony. Lekko poklepał klacz po szyi, bo skok wydał mu się całkiem niezły. Teraz mieli przed sobą sporą prostą, na której pozwolił jej nieco przyspieszyć. Na oko wymierzył, że w tym tempie mają szansę na dobry skok... Przed nimi kopertówka 90cm. Pełne skupienie. Klacz wybrała przed nim moment wybicia, nijak mógł zareagować - ściągnięcie wodzy nic nie wskóra, tylko ją zwolni i pewnie łupną w przeszkodę... A łydki tylko potwierdzą, że dobrze zrobiła. Zgrał się z nią tylko, klnąc cicho pod nosem. Hope odwróciła w jego stronę jego uchem. Jej kopyta walnęły cicho w poprzeczkę, która zatrzęsła się niebezpiecznie. To wytrąciło ją trochę z rytmu. Wolniej zbaskilowała i poprzeczka runęła na piach, klacz nieco się zawahała także przy lądowaniu, co spowodowała, że prawie się wywaliła. Pomógł jej jak mógł utrzymać równowagę, ale i tak runął na ziemię. Przez chwilę bał się, że mocna klacz spadnie na niego... Ale na szczęście tak się nie stało. Wypadł z siodła, a siwa odzyskała równowagę i wystraszona pogalopowała naprzód. James podniósł się z ziemi, otrzepał się z kurzu i zacmokał głośno.
-Hope!
Klacz nie zwróciła na to uwagi, otumaniona strachem.
-Hope! - zawołał trochę głośniej.
Tym razem klacz na chwilę zwróciła na niego spojrzenie. Widok znajomego człowieka, który jest spokojny, minimalnie ją uspokoił. James podszedł do niej, przemawiając uspokajająco. Klacz zwalniała powoli, w jej oczach nadal można jednak było dostrzec strach. Mężczyzna złapał wodze i zatrzymał ją w miejscu. Przez chwilę gładził ją, by się uspokoiła. Potem, gdy już stała spokojnie, zaczął sprawdzać, czy nic jej się nie stało. Na szczęście wszystko było w porządku. Odetchnął z ulgą. Złapał wodze i poprowadził siwkę do najbliższej przeszkody. Pozwolił jej oswoić się z nią trochę, bo mogła zacząć źle jej się kojarzyć. Obniżał poprzeczki, bo wiedział, że co najmniej jedną przeszkodę będą musieli jeszcze dzisiaj pokonać, żeby w klaczy nie został strach. Potem wspiął się w siodło, wypchnął ją z krzyża i stopniowo popędził do galopu. Przez chwilę kluczył między przeszkodami, nie doprowadzając do najazdu na nie. Potem wybrał najniższą z nich, 30cm stacjonatę przygotowaną raczej na rozgrzewkę niż trening. Na nią też skierował Hope. Siwa na chwilę stuliła uszy. Zaczął przemawiać do niej uspokajająco, odwracał jej uwagę od strachu. Jak się okazało - dość skutecznie - bo przeskoczyła bez problemu. Nagrodził ją sowicie słowami pochwały i pieszczotliwym dotykiem. Potem najechał z nią jeszcze na dwie kopertówki 40cm. Przy nich klacz była już pewniejsza, bo jeden dobry skok pomógł jej wrócić do równowagi psychicznej.
Na koniec okrążył galopem tor, zwolnił do kłusa i w tym tempie okrążył tor, potem stęp, znów okrążenie... Zeskoczył z siodła i złapał wodze siwki. Prowadził ją do stajni, czekając aż oddech się uspokoi. Gdy tak się stało, uwiązał ją na myjce, wyczyścił dokładnie, nogi schłodził wodą i nagrodził klacz jabłkiem. Zostawił ją w boksie.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Dirnu dnia Wto 15:46, 13 Maj 2014, w całości zmieniany 1 raz |
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
|
|