Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna
 Home    FAQ    Szukaj    Użytkownicy    Grupy    Galerie
 Rejestracja    Zaloguj
Skoki - rytm, lotna zmiana nogi (P)

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna -> Wiecznie Zielone Pastwiska / Czas Nadziei [*] / Treningi
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Dirnu
Pensjonariusz
PostWysłany: Śro 7:45, 24 Wrz 2014 Powrót do góry


Dołączył: 12 Cze 2013

Posty: 200
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Zbliżały się mistrzostwa, a jak dotąd ich technika skoku opierała się bardziej na naturalnych predyspozycjach i umiejętnościach siwki, a nie tym co wypracowali... Trochę to Jamesa martwiło. Ustawił więc sobie dzisiaj przede wszystkim drążki na galop (luźno po całym maneżu, w ustawieniach na linie prostą, figury), kilka średnich przeszkód ze wskazówkami... No i tak rano mężczyzna wylądował w boksie Hiszpanki. Pospiesznie wyczyścił ją i osiodłał, poprowadził na maneż. Chłodem trochę dziś zawiewało, ale przynajmniej niemrawo świeciło słońce i nie zanosiło się na deszcz. Po podpięciu popręgu wspiął się ze schodków w jej siodło i od razu dał pomoce do stępa.

Po 10 minutach rozchodzenia na luźnej wodzy w aktywnym tempie i rozciągania się trochę na woltach i kołach, wzięli się za bardziej skomplikowane figury. Zaczął ją sobie zaraz zbierać na kontakt, szara żując wędzidło, zeszła szyją. Elegancko! Potem trochę zatrzymań w losowych miejscach na serpentynach, 5 sekund spokoju, ruszanie dalej stępem. Dość szybko przeszli w kłus, tu zaczęli od ćwiczenia kłus-stęp, stęp-kłus, które James wprowadził na koło - połowę koła wykonywali tak, połowę tak. To wymusiło na siwce spore skupienie na jeźdźcu. Wpisywała się ładnie w łuki, sama podstawiała zad i parła do przodu, choć na razie James tego jeszcze nie wymagał. Ale dobrze! Wyrobiła mu się ślicznotka. Mężczyzna prowadzał ją jeszcze na kilku skomplikowanych łukach w kłusie, starannie omijając drągi i galop. Standardowo najpierw przećwiczenie przejścia z kłusa roboczego do galopu roboczego i na odwrót, potem koła, wolty, łuki na rozciągnięcie i w tym chodzie. Zagalopowanie przećwiczone na obie nogi. Potem dosłownie dwa czy trzy kółka stępa na kontakcie, żeby jeździec rozplanował sobie jako tako kolejność pracy.

Na początek coś, co ominęli w poprzednich etapach treningu, a co przyda im się przy konkursach dokładności - lotna zmiana nogi. Zaczęli od ósemki z dwóch wolt 10 metrowych. Jechali spokojnym, równym galopem, podpieranym łydką - luźne tempo. Na samym środku ósemki, równo w skrzyżowaniu wolt James zwalniał klacz do kłusa, dawał pomoce do zagalopowania na drugą nogę i znów. Powtórzyli przejazd tej figury kilka razy, szara szybko załapała co się zdarzy na środku ósemki... I była gotowa. Toteż chętnie, szybko reagowała na pomoce i nie potrzebowali więcej niż dwóch kroków kłusa na zmianę nogi. Wyczuwał już, kiedy Hiszpanka chce zmienić nogę i w tejże chwili dał jej po prostu pomoce do lotnej zmiany nogi - czyli przy zmianie nogi lewej na prawą przesunął lewą łydkę za popręg, prawą pozostawił na popręgu, lewa wodza zamknięta, prawa elastyczna i do tego jeszcze pchanie prawą kulszą naprzód. Siwka skierowała uszy w jego stronę, spróbowała... Ale nie od razu załapała o co chodzi - zmieniła tylko przody i krzyżowała. Mężczyzna spokojnie zwolnił ją do kłusa, wyrównali znów tempo i znów zagalopowanie na ósemce. Powtórzyli poprzednie ćwiczenie i znów próba lotnej - tym razem znacznie lepiej, bo nogę zmieniła, choć wyrwała na chwilę do przodu, wypadając z rytmu. James nagrodził ją mimo to i powtórzył figurę z lotną jeszcze kilka razy, by doszlifować nowy element ich jazd. Większość prób była jeszcze nieudana, ale to do dopracowania - przeznaczą sobie na to kiedyś jeden trening. Po tym zejście na luźną wodzę, chwila stępa na wzięcie oddechu i kolejny punkt treningu - dwa drągi na środku maneżu. Drągi były ustawione tak, by klacz musiała wykonać przy pokonywaniu ich trzy foule - dwie nad, jedną między 'przeszkodami'. James dał jej znów łydkę, biodro do kłusa, zebrał sobie na ustawienie i po skupieniu na sobie siwki ruszył z nią na figurę. Nie zaburzał niczym jej spokojnej fouli, w skupieniu pilnował równości jej kroku. Najpierw galop z prawej nogi - spokojne wjechanie na prostą i dalej na drągi. Jeździec przeszedł w półsiad, a zadaniem klaczy było wymierzanie odległości i utrzymywanie tempa - bo każda jego zmiana była przez jeźdźca kontrolowana i zaraz poprawiana. Pierwszy najazd wyszedł nieco felernie - puknięty pierwszy drąg, trochę zaburzenia w fouli. Niedobrze po prostu. Przez to skróciła na drugiej fouli, puknęła też drugi drąg. Chwila na uspokojenie, zmiana nogi przez zakłusowanie i najazd kolejny. Tu - jak zwykle po błędzie - szara wykonała zadanie praktycznie bezbłędnie. Cały czas równe tempo, wbijanie go w nawyk, koniec z nagłym jego traceniem! Znów prosta, zmiana nogi i jeszcze kilka najazdów. Wszystkie kolejne wyszły dobrze, dzięki skupieniu i zaangażowaniu obojga... James poprawił ustawienie i skierowali się teraz na coś innego - spłaszczoną ósemkę z jednym tylko drągiem. Najpierw wyminięcie drąga i wjechanie na wydłużone łuki ósemeczki - wyglądającej teraz trochę jak dwa lustrzane Z połączone ze sobą. Na zakrętach ładne owijanie się wokół łydki opracowane głównie na rozgrzewkach, pilnowane tempo i na samym środku najazd lekkim skosem na drąg. Pierwszy raz - bez problemu, ze zwykłą zmianą nogi i już druga część ósemki. Samo jego przejechanie nie było problemem - przy takim skupieniu nawet rytm to dla klaczuchny nic. Tym razem jednak chciała trochę wyrwać na drąg, ale mężczyzna tylko na to czekał - ostatnio często szarżowała na wszystko i dziwił się wręcz, że nastąpiło to tak późno - wstrzymał ją na czas i podtrzymując rytm i tym razem przejechali drąga. Z kilkoma prychnięciami i chwilowym zwianiem z kontaktu, bo księżniczka komunikowała, że taki przebieg sytuacji jej się po prostu nie podoba - ona sama chciałaby w pełni decydować co jak robić. Tylko, że nie można było jej ufać w tym do końca... Bo zamiast kierować się całkiem rozumem i doświadczeniem ona dodawała do tego swoją impulsywność i napalanie się na większość przedmiotów kojarzonych ze skokami. W ćwiczeniu tym trenował jeszcze jeździec - chociażby symetrycznego jechania figury, zmian nogi przed wjechaniem na łuki ósemki, można powiedzieć, że ogólnej trzeźwości umysłu. Bo nie miał długo czasu na nic nie robienie. W jeździe konnej ciągle trzeba było coś robić! Po jeszcze kilku powtórzeniach nowego ćwiczenia dał jej luźną wodzę w stępie, co by odpoczęła... Bo dziś czekało ich jeszcze trochę przeszkód klasy P, dwa lub trzy krzyżaczki, co by ją nagrodzić za pracę dzisiaj i wynagrodzić tyle żmudnej pracy. Gdy wzięła oddech, on znów wziął ją w obroty - trochę łuków w kłusie i galopie, rozruszanie na obie nogi i już najazd z galopu na krzyżak 85cm na rozgrzewkę. Klacz utrzymała równe tempo, szła od zadu w ustawieniu. Dostała sygnał od jeźdźca z punktem wybicia, podążyła za wskazaniem i wybiła się po mocno wygiętej w górę paraboli, zostawiając pod sobą sporo luzu. Przy lądowaniu wyrzuciła z impetem tylne nogi, parsknęła, zarzucając kilkakrotnie łbem z podekscytowania. Mężczyzna trzymał ją w mocnych pomocach, bo trochę mu świrowała i leciała naprzód jak błyskawica, a to na dobre w żadnym razie by nie wyszło. Po szerokim łuku na lewą nogę w galopie najechali na kolejny krzyżak - 105cm i tu bardziej ekonomiczny skok, zaprezentowanie pięknego baskilu i nad przeszkodą również praca jeźdźca - elastyczne oddawanie wodzy, wskazanie prawej nogi na lądowanie. Zaraz po lądowaniu mężczyzna pokierował ją na wędzidło i po poprawieniu ustawienia lekki łuk na prawo, najazd na sam środek poprzeczki krzyżaka 110cm. Najwyższego dzisiaj i zresztą ostatniego. Mocno wstrzymywał Hiszpankę, ale mimo to wydłużyła foule i wybiła się trochę zbyt blisko przeszkody. Jej kopyta zaruszały po drążkach, ale żaden nie spadł... Na szczęście! Ale cudem się obyło. Za krzyżaczkiem wziął ją na kilka kół kłusa, jak najspokojniejszego, żeby spuścić z niej trochę energię i emocje zanim pójdą do boksu. Gdy doszło to do skutku zostało im już tylko rozstępowanie.

James zajął się nią dziś w stajni szczególnie troskliwie - zaraz po rozsiodłaniu i rozczesaniu schłodził jej nogi, a w boksie jeszcze rozmasował siwkę z naciskiem na zrelaksowanie. Hope trochę się do niego przymilała, domagając się przede wszystkim głaskania, więcej masowania i smakołyków ukrytych po kieszeniach...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Dirnu dnia Czw 21:30, 25 Wrz 2014, w całości zmieniany 3 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna -> Wiecznie Zielone Pastwiska / Czas Nadziei [*] / Treningi Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB :: phore theme by Kisioł. Bearshare