Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna
 Home    FAQ    Szukaj    Użytkownicy    Grupy    Galerie
 Rejestracja    Zaloguj
Skoki/ujeżdżenie - brązowa odznaka (L/skoki P)

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna -> Wiecznie Zielone Pastwiska / Czas Nadziei [*] / Treningi
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Dirnu
Pensjonariusz
PostWysłany: Nie 20:54, 26 Paź 2014 Powrót do góry


Dołączył: 12 Cze 2013

Posty: 200
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Hope powoli zbliżała się do właściwej emerytury - przed nią już tylko trochę zawodów i niedługo po tym będzie spokojnie spędzać starość na robieniu co chce, w mniejszych ilościach, bez takiego pędu i nawału pracy. Będzie miała dobrze! Ale jeszcze trochę! Więc James przyszedł do niej rano i najpierw zahaczył oczywiście o maneż (piękna pogoda dzisiaj była, całkiem ciepło, słonecznie), gdzie ustawił sobie przeszkody na brązową odznakę na wysokość P. Przejazd miał zamiar przećwiczyć między nimi - nie musiał przejeżdżać go dokładnie, bo większość zawartych w nim figur była klaczy znana i nie było sensu tego mielić. Bardziej chodziło o rozplanowanie sobie tego mniej-więcej w praktyce. Dokładnie ją wyczyścił, narzucił na grzbiet pad, siodło wszechstronne, ogłowie i ochraniacze. I ruszyli sobie na maneż.

Wskoczył na jej grzbiet ze schodków, dopasował sobie strzemiona, dopiął popręg i na sam początek kilka minut stępa swobodnego wzdłuż ścian ujeżdżalni. Powiedzmy koło pięciu minutek... Po tym mężczyzna dał jej stałe, lekkie oparcie na zewnętrznej wodzy i wewnętrzną zaczął się bawić. Siwa szybko załapała o co mu chodzi (w końcu za każdym razem w tym momencie prosi o to samo!) i zeszła trochę łbem, ganaszując. Potem jeszcze trochę poprawek co do zaangażowania jej zadu. Zebraną siwkę prowadził już po kołach, woltach, różnorakich łukach. Hiszpanka szła obszernym, aktywnym stępem, rozluźniona i skupiona. Dobry dzień dziś ma! Przeszli sobie do przejść stęp-stój-stęp. Wychodziło płynnie, bez gubienia rytmu, dobrze wypracowana nieruchomość w stój... No, ale dalej już trochę utrudnienia stęp-kłus-stęp. Pierwsze przejazdy tego ćwiczenia na zwykłej prostej, ale zaraz przerzucenie tego na figury (koła, ósemki, wężyki) i tu przy jednej próbie trochę zgubienia rytmu, ale równowaga utrzymana, płynność całkiem niezła. James zaczął jej te przejścia trochę komplikować, mieszać z zatrzymaniami... I gdy doszli do reagowania prawie z miejsca na pomoce i płynne, bezbłędne przechodzenie przerzucili się na łuki w kłusie. Aktywny kłus, ciągle podpierany łydką, nadal na zebraniu. Zginanie się, wpisywanie w zakręty to pikuś. W galopie na łukach na początku trochę wypadania łopatką, ale to James skorygował, zmieniając trochę umiejscowienie zewnętrznej łydki. Na sam koniec zostawili sobie rozciąganie grzbietu - przejście do kłusa i żucie z ręki. Tu siwka była trochę niechętna. Trochę się z nią jeździec poużerał i przy czwartej próbie postarała się i zeszła pyskiem prawie do samej ziemi, rozluźniła trochę grzbiet, wygięła go w górę. Pięknie! Mężczyzna nagrodził ją tu, jak i przy każdym dobrym wykonaniu poprzednich ćwiczeń, które jakiegoś zaangażowania od klaczy wymagały. Rozgrzewka już za nimi, więc teraz tylko oddech! Stęp swobodny oczywiście. Mężczyzna oddał siwej całkowicie wodze, dosiadem pilnował, żeby szła naprzód (łydka, bioderko). Z kieszeni pikowanej kamizelki wyjął sobie karteczkę z rozpisanym przejazdem ujeżdżeniowym. Na pamięć jeszcze go nie umiał...

Zaczęli od przejazdu ujeżdżeniowego. Poprawa ustawienia - półparada, a po tym rytmiczna, zgrana z siwką praca łydki. Szara cofnęła jedno ucho w stronę jeźdźca, krocząc zamaszyście naprzód. Wjechali na linię środkową i na piasku pojawił się wyraźny ślad kopyt. I przy X ściągnięcie wodzy, odchylenie się w siodle i hiszpanka momentalnie staje w miejscu. Mamy wkład rozgrzewki w przejazd! Płynne przejście, szybka reakcja, nieruchomość przez 5 sekund. I mam tu na myśli całkowity bezruch - tylko oddychanie i czekanie na pomoce. James unióśł kąciki ust w lekkim uśmiechu. Ukłonił się zamaszyście, a kilka osób przechodzących obok maneżu spojrzało na niego niepewnie. Mógłby w końcu ćwiczyć te przejazdy, bez ciągłego kłaniania się ogrodzeniu, prawda? Lekkie wypchnięcie z bioderka, łydka i już kroczą naprzód energicznie, stępem pośrednim. Mężczyzna niepewnie spojrzał na karteczkę nadal trzymaną w jednej dłoni jednocześnie z wodzą. Teraz, eee... Skręt w prawo! Tuż przed samą ścianą, kiedy siwa już miała mu się stawiać i płoszyć skręcił ją w prawo, przenosząc delikatnie ciężar ciała na wewnętrzną i działając łydką z tej samej strony. Zgrabnie okręciła mu się wokół łydki, tylko utwierdzając jeźdźca w przekonaniu, że te elementy są już dla niej załatwe. Podobnie wpisała się w łuk w narożniku, więc też nagrodzenie słowem i metr przed M już łydka, zadziałanie krzyżem i uniesienie trochę ręki. Oczywiście skrócenie wodzy również. Siwa ruszyła kłusem, pierwsze kroki wyszły nieco dłuższe, wyrwała trochę do przodu po prostu. Mężczyźnie ciężko było się wpisać więc w ten nierówny na początku rytm i dopiero, gdy ona wyrównała, on zaczął równo anglezować. Siad w siodło, równocześnie łydka. W B wjechali na koło i mężczyzna teraz pilnował tylko jej zgięcia i równego rysowania figury, jednocześnie unosząc się co chwile w powietrze. Dopiero w E usiadł, odchylił się trochę, cofnął łydkę i w ćwiczebnym dalsze pilnowanie tego samego. Hope zachowywała już rytm, równowagę, unosiła wysoko nóżki i od zadu parła naprzód. Aż się prosiła o naukę lotnej, łopatką do wewnątrz czy ustępowania od łydki! Wtedy taki przejazd wymagałby od niej więcej pracy. Mniej się angażowała - co chwilę trzeba było poprawiać jej ustawienie. Na samym końcu koła, jeszcze w zgięciu jeździec dał jej pomoce do zagalopowania na prawą. Zewnętrzna noga trochę za popręg, wewnętrzna na, wypchnięcie ze sztywnego nieco krzyża i płynne przejście siwej w galop. Do H sielanka - tylko utrzymywanie tempa. Półparada, żeby przygotować siwą do tempa... A ona uznała sygnał też za zachętę do poprawienia ustawienia, więc od razu zad zaokrąglony w miarę pod kłodę, łeb na wysokości łopatek i przy tym żucie wędzidła i jedno uszysko w stronę jeźdźca. Wjechali w narożnik i już przy wyjeździe z łuku James usiadł głębiej w siodło, ściągając wodze. Momentalnie skoki galopu przeszły w kryjący mocno, energiczny kłus napędzany tyłami. Mężczyzna zaczął anglezować, klacz okręciła mu się zgrabnie wokół łydki w narożniku i wjechali na zmianę kierunku przez przekątną. Teraz na środku krótkiej ściany wjazd na koło, jeździec w półsiadzie. Ze zgięciem okej... Ale musieli coś nierówno wejść, bo trochę się to koło rozjechało i nie wjechali na ścianę w tym samym punkcie. Trochę za A. Usiadł sobie brunet w siodło i dojechali kłusem do B. Tu półkoła 20 metrowego normalnie, a pod koniec zagalopowanie. Już drugi raz w tym przejeździe zagalopowanie na kole! Mogli dla zróżnicowania dać jakieś z narożnika czy coś... Siwa zagalopowała z dobrej, ze względu na pomoce, jak i zgięcie, które nie pozostawiało jej innego wyjścia jak galop na lewą. Nie jechali jednak koła do końca a w E wjechali po prostu na długą ścianę. Galop równy, podpierany biodrem aż do M. James prawie przysypiał w siodle. Ah te ujeżdżenie! Co to za sport w ogóle. Dla jakiś wytrzymalszych, mniej uzależnionych od adrenaliny ludzi. Pewnie bardziej by go polubił, gdyby Hiszpanka nie była taka grzeczna - bryknęła tu, tam. Za narożnikiem dał jej od razu pomoce do przejścia w kłus i dopiero w E dostała półparadę, mocniejsze sygnały wstrzymujące, toteż wyhamowała z kłusa, nie wplatając kroków stępa. Jakieś ciemne ptaszysko przysiadło się w tym czasie na płocie, spoglądając ciekawsko na pracującą parę. Mężczyzna dał klaczy łydeczkę lekką do stępa i jednocześnie odwrócił się do wrony z dzikim 'szsszy stąd!" na ustach - bardziej przestraszył konia niż ptaka. Hope nie wiedziała, skąd ten dźwięk, ale wiedziała, że blisko. Więc odskoczyła od ściany i ruszyła sobie z miejsca galopadą przez trzeci ślad. Wykrakał sobie! Mężczyzna zaczął uspokajająco masować jej szyję, przemawiać i starać się wstrzymać, ale uciekała przed kontaktem. A ptaszysko jak siedziało tak siedziało! Niech już diaboł patrzy, jak nie da się go przegonić. Po jakiś pięciu minutach siwą dało się już doprowadzić do porządku i wrócili do E, trochę pochodzili jeszcze w stępie, żeby emocje zeszły i wtedy powrót do K, tu wypchnięcie z biodra do wyższego chodu i zarazw A wjazd już na linię środkową na ukłon. Przeszli sobie na stęp swobodny.

Tak pochodzili z 7 minutek, potem trochę figur, przejść, skok z dwóch stron rozgrzewkowej stacjonaty 85cm. Standardowo przed skokiem poprawa ustawienia, wyrównanie rytmu i skok bezbłędny. Mężczyzna więc nie zwalniał szarej z galopu, tylko utrzymując klacz w tym tempie prowadził już na kolejne przeszkody. Obecnie akurat na szereg gimnastyczny. Zanim na niego skręcili zwolnienie do kłusa, zakręt lekkim łukiem, skierowanie się na środek drążków i nad każdym z nich impuls łydką. Przy okazji drążki fajnie wyznaczyły punkt wybicia, więc siwa skoczyła od razu tego krzyżaczka, składając się i zostawiając pod sobą trochę luzu. No, wyszło nieekonomicznie! Już w skoku jeździec wskazał jej prawą nogę i po lądowaniu tylko wyrównanie tempa, mocny zakręt, żeby objechać prawie całkiem dwójkę i w końcu się na nią skierować - skrócenie tuż przed przeszkodą, tu skok nieco bardziej ekonomicznie. Wszystkie przeszkody były na wysokości skakanej obecnie przez siwkę, więc James widział, że jej boki zaczynają unosić się trochę bardziej. Na starość te wszystkie treningi i przejazdy ją męczą. Tym razem wskazówka na lewą nogę, niestety zbyt późna i poprawka lotną po lądowaniu. Pojechali łukiem za linią startu, bardzo podobnie jak na dwójeczkę. Tempo równe, spokojniejsze, żeby nie przeciążać Hiszpanki. Skoczyła płasko, z mniejszym luzem, ale zaraz po tym susie nagrodzenie i skierowanie się na prosty najazd na oksera. O dziwo, Czas Nadziei tutaj sama przyspieszyła i nakręcała się na przeszkodę. Wstrzymywać trzeba było! Skrócenie przed przeszkodą, długi, ale jednocześnie wysoki skok, mocne lądowanie, niski półsiad... I za tą przeszkodą już tylko koniec parkuru. Nicość! Mężczyzna nagrodził wierzchowca, stopniowo przeszli do stępa i tu już na luźnej wodzy rozstępowanie.

W stajni już jadalna nagródka, schłodzenie stawów i rozsiodłanie.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Dirnu dnia Pon 19:57, 17 Lis 2014, w całości zmieniany 3 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna -> Wiecznie Zielone Pastwiska / Czas Nadziei [*] / Treningi Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB :: phore theme by Kisioł. Bearshare