Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna
 Home    FAQ    Szukaj    Użytkownicy    Grupy    Galerie
 Rejestracja    Zaloguj
Skoki - utrwalanie lądowania na konkretną nogę (L/P)

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna -> Wiecznie Zielone Pastwiska / Czas Nadziei [*] / Treningi
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Dirnu
Pensjonariusz
PostWysłany: Pon 18:48, 30 Cze 2014 Powrót do góry


Dołączył: 12 Cze 2013

Posty: 200
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Przez głowę Jamesa przelatywała masa planów, tyle kierunków, punktów do zrealizowania z Hope! A i w końcu czas na to właśnie. Przebrał się w bryczesy, na t-shirt z długim rękawem narzucił kamizelkę (zawiewało podobno dzisiaj), popakował do kieszeni smakołyki, założył kask i ruszył w kierunku stajni. Po drodze przywitał się z kilkoma znajomymi, dość lubianymi końmi, poczęstował je jakimiś smakami i w końcu dotarł do szarej.
-Cześć piękna.
Z miejsca założył jej kantar, dopiął uwiąz i poprowadził ku myjce. Dziś miał zamiar naprawdę porządnie ją przemęczyć. Przeszkody trochę wyższe, bo już z wizją na klasę P, a przy tym jeszcze dopracowywanie znanego jej już elementu - pomocy do lądowania na konkretną nogę. Oczywiście ta wielozadaniowość miała wypracować u niej mocne skupienie... Więc wszystko miało swój cel! Porządnie ją wyczyścił, odział w pełny skokowy ekwipunek, bez zapominania o ochraniaczach i napierśniku. Zaraz też ruszyli na maneż. Po drodze oczywiście James zaczepił którąś z Deandreiowych pensjonariuszek i poprosił o ustawienie kilku przeszkód...

Udało mu się przekonać do tego akurat Himbeere. Kiedyś kupi im wszystkim czekoladę za te wszystkie wykorzystywania... Tymczasem wspiął się w siodło, dopasował sobie strzemiona, dopiął popręg i już łydeczka, bioderko do stępa. Na początek z 10 minut samego rozstępowania, on się trochę porozciągał a klacz na razie na luźnej wodzy z wymaganym jak zawsze energicznym tempem. Podziękował oczywiście i zaraz spojrzał na rozstawione przeszkody. Na rozgrzewkę stacjonata 60cm, dalej krzyżak 95cm, okser 95cm, w końcu stacjonata 100cm. Uznał, że koniec już tego dobrego, klacz jest rozruszana, teraz trzeba ją rozgrzać! James zaczął stopniowo skracać wodze, nakierowywać ją na wędzidło łydką. Klacz dość szybko weszła na kontakt, ba! Sama z siebie powoli schodziła do niższego ustawienia. Mężczyzna wspomógł ją więc przy tym zachęcając do żucia, tak, że zeszła z łbem i przy tym na miarę swoich możliwości zaangażował jej zad. Nadal trzeba popracować nad odpowiedzialnymi za to mięśniami, ale jest naprawdę świetnie! Poklepał czule jej bok, jakie jego skarb postępy robi! W stępie zaczął przede wszystkim od wolt, równej ilości na każdą ze stron, potem wężyk, bardziej wymagająca serpentyna. Szara pracowała naprawdę przyzwoicie, wpisywała się w łuki, skupiała się na pomocach. Coś dziwnie dobrze jej ostatnio idzie... Ale to chyba kwestia tego, że uwielbia pracę. Coś mało ma z ojca, trzeba przyznać. Zjazd na długą ścianę, ćwiczenie stój-stęp, stęp-stój, a zaraz potem łydeczka i wypchnięcie z krzyża do kłusa. Oczywiście przed zmianą tempa półparada, poprawa zebrania, a potem powrót na porządniejsze rozciąganie na łukach. Na obie strony, żeby przypadkiem nie wzmacniać jej tylko tej mocniejszej, ale obie... Po łuczkach znów ćwiczenie na płynne przejścia i rozciągnięcie. Kłus-stęp, stęp-kłus. Klacz trochę się rwała do szybszego tempa, jakby to miało przyspieszyć przejście do dalszej części treningu - skakania. Mężczyzna skorygował to i powtarzał pomoce aż do skutku, kiedy już wyszło bezbłędnie, nagrodził i pozwolił na przejście do galopu. Tu chwilę po zmianie chodu straciła rytm, nie mogła znaleźć równowagi, zmieniała długość fouli. Po kilku metrach wróciła do normy, a James obejrzał się... I dostrzegł problem. Zapomniał się przejść po maneżu i pozbierać większe kamienie. Durny! Na szczęście to tylko potknięcie... Zmniejszył okrążenie, tak, żeby więcej na niego nie trafić, pozwolił na chwilowe przejście do stępa, żeby sprawdzić, czy wszystko w porządku. Ale okej - klacz nie kulała, wygląda na to, że nic poważnego. Od tej pory obserwował ją jednak uważnie... Znów zebranie, zagalopowanie ze stępa i tu kilka kół, wolt, łuki. Trochę gorzej jej tu szło rozciąganie, ale co poradzić? Mniej wygodne jej tempo po prostu, prawda? Teraz porządna chwila wypoczynku w stępie, jest rozgrzana, rozciągnięta, więc luz, a on zobaczy czy faktycznie wszystko w porządku.
Na sam koniec rozgrzewki zwolnił ją do kłusa, poprowadził na stacjonatę. Musiał szarą przyhamować, bo znów chciała wziąć przeszkodę z szarży... Przytrzymał ją w mocnych pomocach, żeby została w kłusie, dał wskazówkę. Hiszpanka wybiła się mocno z zadu, złożyła jak scyzoryk, lekko wyciągnęła szyję. Zaraz po lądowaniu foula galopu, gdy chciała zwolnić mężczyzna przytrzymał ją w tym tempie, poprawił zebranie i znów najazd na tę stacjonatę, tym razem z galopu. Luzu pod nią, że hoho, technika teraz trochę bardziej "luźna" i nie tak mocno przypilnowana.

Resztę przeszkód ustawiona na planie [link widoczny dla zalogowanych]. Kilka okrążeń dla wejścia w równy rytm galopu, zaraz potem porządny łuk, chwila prostej, oczywiście półparada i za tą prostą już krzyżak 95cm... Klacz pokierowała uszy naprzód, po półparadzie zaangażowała zad, ale nie zeszła z równej fouli... Wystrzeliła w górę zaraz po dostaniu wskazówki, po krągłej paraboli. James zdziwił się dość, bo skok wyszedł bardziej ekonomicznie niż tak jak robiła to przeważnie - ze zbyt dużym luzem pod sobą. Tym razem nie zostawiła go aż tak dużo, ale zaoszczędziła energię na dalsze przeszkody, mądrze! Złożyła się porządnie, wyciągnęła szyję. Jeździec obciążył trochę bardziej jej lewą stronę podczas lotu, by zasugerować nogę. Tym razem dało radę, bo klacz wylądowała na lewą i zaraz po tym weszli na łuk. Tu pojawiły się jej próby skracania, ale mężczyzna nie dał się na to nabrać. Za mało doświadczona jeszcze na takie sztuczki! Trochę stuliła uszy i mimo półparady nie skupiła się na kolejnej przeszkodzie aż tak, jak by jeździec chciał. Mniejsze niż przedtem zaangażowanie zadu, bardziej niedbały i lekko spóźniony baskil... No i mamy wynik - mocno puknięta poprzeczka. Aż zadrżała, prawie spadła. Znowu o włos! Tym razem nastąpiła też pomyłka jeźdźca, bo zasugerował jej nogę prawą odrobinę zbyt późno, więc balans poszedł na chwilę weg, wylądowała na lewą, prychając, zarzucając łbem i niechętnie reagując na pomoce. Nie odpuści teraz tego oksera. Mężczyzna skierował ją więc na lewo, na ponowny najazd na pierwszą przeszkodę, półparada, szybka poprawa ustawienia i już zaraz wjazd na łuk. Znów zawierzyła się bardziej jego pomocą, ładnie wyciągnęła na zakręcie i za wskazówką skoczyła w dobrym momencie. Na szczęście nikt nie zdążył im jeszcze tego krzyżaka podwyższyć. Baskil nienaganny, wyciągnięcie aż przesadne, prawie jak na szerszą znacznie przeszkodę... Tak to ona się popisywać będzie na okserze zaraz! James elastycznie oddawał jej wodze podczas lotu, zgrał się z jej ruchem. Usiadł w siodło z dwie foule po wylądowaniu, wspomógł na łuku jej rozciągnięcie, bo znów się trochę na zakrętach rozleniwiała, nie przykładała do nich odpowiedniej wagi... Za nim półparada, skrócenie foulę przed przeszkodą, łydką znak do wybicia i podążenie z ruchem szarej. Tym razem mocno zaangażowała zad, wyciągnęła porządnie łeb i najlepiej jak umiała złożyła nóżki. Pomoce na lądowanie na prawą nogę tym razem w czasie i dalej jazda z równowagą, ładną foulą. James poklepał jej szyję. No! Jego gwiazda! Wykręcili w prawo, klacz odetchnęła głębiej, wykazując, że powoli zaczyna się wysilać. A to niedobrze dość... Za łukiem jak na razie najwyższa z przeszkód - stacjonata 1m. Tu znów próba zaszarżowania, prawie cwałem najazd! Nie udało się jeźdźcowi tego do końca zniwelować, więc wyszło tak, że wybiła się znacznie zbyt blisko przeszkody, mężczyzna już myślał, że poprzeczka leci. A tu cisza! Ledwo utrzymał się w siodle i za nią nadążył... Znów stopniowo z jej wyciągnięciem oddawał wodze... Klacz sama, żeby ratować sytuację i tutaj mocno się złożyła, przy samym lądowaniu jednak wręcz łupnęła w ziemię, foule za przeszkodą zarzuciła jeszcze zadem.
-Prrr! Hooola!
James ściągnął ją w dół aż do stępa przez pulsacyjne zbieranie wodzy, usadzenie tyłka głębiej w siodło i odejście od utrzymywania tego tempa. Klacz uspokoiła się, dostała też chwilę na odpoczynek... James w tym czasie sam się pozbywał nerwów, a to prawie zawał! Ale przynajmniej miał pewność, że ta sztuczka z lądowaniem na wybraną nogę za przeszkodą nie wymaga nadto szlifów... Przez chwilę krążyli bliżej płotu, dopóki nie zaczepił jakiegoś stajennego, coby mu podwyższył krzyżak do 105cm i tę ostatnią stacjonatę do 110cm. No, no! Pierwsze skoki w P. Znów zebrał klacz, wrócili of kors na kontakt i pomoce do zagalopowania. Z miejsca płynne przejście w dość równe tempo i tym razem najazd z prostej na pierwszą przeszkodę. Klacz trochę zaniepokoił fakt, że się tu nieco podwyższyło, więc jeździec przytrzymał ją w mocniejszych pomocach i spokojnym głosem przekonywał, że ona na pewno da temu radę! Nieco spięta wybiła się trochę przed wskazówką, lot był nieco płaski, delikatnie drasnęła poprzeczkę, przed zrzutką uratowała się tylko baskilem właściwie... Lądowanie na proszoną lewą nogę, grzecznie przejechany łuczek, luźniejszy trochę skok na okser, tu bez zrzutki z lepszym wyciągnięciem, bo tego jednak wymaga szersza przeszkoda... Przed stacjonatą skupił ją sobie półparadą, wziął w mocniejsze pomoce. Na czas wyhamował chętkę na szarżę i skrócił lekko przed samą przeszkodą, by bardziej zaangażować zad. I cyk! Wskazówka, skok ze świetnym złożeniem, nawet sporawym luzem pod sobą i lekkim lądowaniem. James poklepał jej szyję.
-Dobry koń! Bien!
Zwolnienie już do stępa, przejście na luźną wodzę... Jeździec napiął nogi, uniósł tyłek z siodła, żeby odciążyć jej porządnie grzbiet i tak kilka kół, okrążeń, luźnego chodzenia po ujeżdżalni, co by się rozstępować.

Na koniec zeskoczył już na ziemię, poluzował popręg, podwiązał strzemiona i zaprowadził szarą do stajni. Tu standardowo rozsiodłanie, trochę czyszczenia, schłodzenie nóg i odprowadzanie do boksu ze smakołykiem. Na tym jej dzisiejsza praca się skończyła... Ale jej Pan musiał jeszcze posprzątać przeszkody i pozbyć się tych morderczych kamieni!


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Dirnu dnia Czw 18:44, 03 Lip 2014, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna -> Wiecznie Zielone Pastwiska / Czas Nadziei [*] / Treningi Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB :: phore theme by Kisioł. Bearshare