Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna
 Home    FAQ    Szukaj    Użytkownicy    Grupy    Galerie
 Rejestracja    Zaloguj
Ujeżdżenie - L4

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna -> Wiecznie Zielone Pastwiska / Czas Nadziei [*] / Treningi
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Dirnu
Pensjonariusz
PostWysłany: Nie 13:24, 13 Lip 2014 Powrót do góry


Dołączył: 12 Cze 2013

Posty: 200
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

No, to po serii skoków trzeba było się wziąć za trochę ujeżdżenia jeszcze! Lonżę jedną dla odmiany mieli akurat za sobą, to jakaś odmiana była. A teraz kilka kroków w tej "zapuszczonej" w ich karierze dyscyplinie się przyda. James przyszedł więc z rana do stajni, cały szczęśliwy i z miejsca zabrał klacz na myjkę. Tutaj oczywiście od razu szczoty i porządne czyszczenie, szczególnie kopyta i okolice pod siodłem. Śpieszył się trochę, by siadać już w siodło, więc jak na skrzydłach poleciał do siodlarni, skąd zgarnął potrzebny sprzęt - czaprak, owijki, siodło, ogłowie. To wszystko rzucił sobie na ławeczkę. Siodłanie zaczął od siodła, żeby mieć ją uwiązaną podczas podciągania popręgu. Ostatnio taka nerwowa, że z nią to nic nie wiadomo! Więc na jej grzbiet czaprak, siodło, zaraz podpięty popręg, owijki na nóżki i na sam koniec ogłowie. Wędzidło przyjęła bez gadania, żując je sobie na poczekaniu. James odetchnął i zaraz złapał wodze swojej szarej gadzinki pod szyją i poprowadził ją na mały czworobok.

To co? Dzisiaj L-4! Ale najpierw rozgrzewka. Na sam start trochę rozchodzenia w stępie - tak koło 10 minut różnorakich lajtowych figur na luźnej wodzy, a zaraz po tym naprowadzenie łydką na kontakt i dalej już tylko zbieranie klaczy - najpierw zachęta do żucia. Szara podążyła za nią dość chętnie schodząc do niskiego ustawienia i wtedy mężczyzna wziął się już za przenoszenie ciężaru bardziej na tył - czyli angażowanie zadu. Tu trochę mniej chętnie, wyszło porządniej dopiero za którąś próbą, bo wyraźnie nie była dziś andaluzka w humorze do pracy... Tak przygotowaną wprowadził na bardziej wymagające łuki, wolty, ósemki i w ćwiczenie stój-stęp, stęp-stój na trochę rozciągnięcia i płynne przejścia. Pomoce do przejścia w kłus i tu to samo - z tym, że jeszcze trochę zabawy ramami na "jaju" na rozluźnienie. Dalej już tylko rozciągnięcie i przećwiczenie płynności chodów w galopie i można już przejść do treningu właściwego.

James powrócił na długą ścianę, dał klaczy chwilę stępa na luźnej wodzy na odpoczynek... A potem zebranie, wypchnięcie do kłusa zaraz przed A. Zadziałał mocno łydkami, co by wyrobiła zakręt i kłusem roboczym do X. Klacz wpisała się dobrze w łuk, posłusznie szła za wskazaniami. James z miejsca zatrzymał ją w X (z lekkim opóźnieniem) i tu jej grzeczność i skupienie trochę się rozeszły, bo jednak kręciła się trochę, nie mogąc wyrobić bezruchu. Chyba będą musieli trochę to przećwiczyć potem... James się nie kłaniał, bo nie miał właściwie komu i już dał jej mocne wypchnięcie z krzyża i łydkę, żeby ruszyła z miejsca kłusem nie stępem.
-Kłus. - dodał tak jeszcze dla pewności, co by mu nie zagalopowała...
Na szczęście swego czasu przyłożył dużą wagę do nauczenia jej nazw chodów w ludzkim języku i teraz dawało to owoce. Szara nie miała jakiegoś wielkiego problemu z przejściem w wyznaczone tempo. Na zakręcie w prawo zgrabnie owinęła mu się wokół łydki, wyjechała narożnik... I zaraz za nim James wszedł na serpentynę. Szczęście, że tak często je jeżdżą! Przynajmniej teraz nie ma problemu z wyobrażeniem sobie jej właściwie i poprowadzeniem po niej klaczy... Łuki tu leciutkie, więc nie ma nawet co wspominać o jakimkolwiek wypadaniu łopatką czy zadem. Już na jej końcu dał jej półparadę, ostrzegając o zmianie chodu i zaraz za ową literką i narożnikiem wypchnięcie z krzyża, łydka z obciążeniem trochę bardziej prawej strony klaczy. Hope cofnęła uszy w jego stronę, płynnie przeszła w galop na szczęście na właściwą nogę. Jest jedna rzecz, którą James musi niechętnie przyznać - jest pewny swoich pomocy do zagalopowania na konkretną nogę tylko jeśli daje pomoce podczas skoku. Można powiedzieć, że skrzywienie zawodowe. Dalej galop z porządnym wyjechaniem narożnika aż do A i tu mała odmiana - zamiast zwykłej jazdy wzdłuż ścian czworoboku wjazd na porządne koło. James minął po swojej lewicy najpierw G (co prawda z metr czy półtora obok), potem dość blisko B i dalej tak samo jak G wyjechane D i powrót do E. James pilnował nie koła jako całości, ale dzielił je raczej na ćwiartki, które starał się wyjeżdżać najlepiej jak umiał, przy tym pilnując klaczy... A klacz była dość dobrze rozgrzana, żeby i to nie sprawiło jej szczególnego problemu. Więc na potencjalnych zawodach błąd będzie raczej jego, nie wierzchowca... Jak przeważnie bywa zresztą. No i zaraz się o tym James przekonał, jak przeważyła jego niecierpliwość i dał jej pomoce do zwolnienia do kłusa trochę przed H... A tu przecież ważna jest dokładność! W każdym razie, gdy ściągnął lekko jej wodze i usiadł głębiej w siodło, rzecz była już właściwie przesądzona i nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem. Pozostał w pełnym dosiadzie i z tej pozycji możliwie najuważniej obserwował andaluzkę. Znajdywała równowagę, sama trzymała aktywne tempo, prąc naprzód. Ale co innego równowaga na programie klasy L w ujeżdżeniu, a co innego na parkurach wymagających wiecznego skupienia i opanowania. Od czasu ostatniej półparady zeszła trochę z niskiego ustawienia i pozostała jedynie na kontakcie. W B James wprowadził ją na koło, łapiąc dość szybko jej rytm i anglezując na prawidłową nogę. Przy tym zaczął poruszać delikatnie wędzidłem, możnaby powiedzieć, że masować jej język, zachęcając do żucia. Przy tym pozostawił oparcie na zewnętrznej wodzy. Hope cofnęła w jego kierunku jedno ucho, swobodnie schodząc z kontaktem w dół, na tyle, na ile to właściwie było możliwe z jej obecnym umięśnieniem - czyli średnio. Ale to jest w trakcie treningu. W ostatniej ćwiartce przed B zaczął ją zbierać już z powrotem na wyższe ustawienie, stopniowo zbierając wodze. I za tymi pomocami szara podążyła, przyzwyczajona i "współpracująca" z wędzidłem. Energicznym kłusem roboczym dojechali aż do A, gdzie James usiadł głębiej w siodło, ściągnął wodze. Tym samym szara zwolniła do stępa i tu na mężczyznę czekało jedynie wypilnowanie energiczności. Hope kroczyła raźno naprzód, owinęła się wokół jego łydki na narożniku i z ulgą przyjęła przejście na luźną wodzę i wejście na zmianę kierunku po przekątnej. Szara wyciągnęła szyję luźno w dół, odpoczywając od wcześniejszego jej napięcia i James zebrał ją znów na kontakt dopiero przy M, gdzie wrócili do pilnowania energiczności chodu i odpowiedniego ustawienia. Skręcili w lewo, w C James dał jej łydkę, bioderko i z miejsca przeszła w kłus roboczy. Na H weszli już w lustrzaną serpentynę, tu bardziej szara myślała o wpisywaniu się w łuk, bo jej jeździec myślał tylko o tym zagalopowaniu w narożniku... W każdym razie - przed narożnikiem półparada, wyjechanie go i już na jego krańcu pomoce do przejścia w wyższy chód z obciążeniem mocniej lewej strony. Szara chętnie wykonała zalecenia z sygnałów i już galopowali do B, gdzie znów wjechali na swoje ślady i na wyrysowane już na piachu koło. Tu już poważniejsze pilnowanie czy się andaluzka stara... Ale nie było czego pilnować, bo im dłużej trenowali, tym lepiej jej szło skupianie się na zadaniu... Stąd te potknięcia bliżej początku. Zjechali z koła, w M James usiadł głębiej w siodło, ściągnął wodze i hiszpanka przeszła w kłus roboczy. Trochę wyrywała do galopu, więc przytrzymał ją w mocniejszych pomocach, uspokajała się stopniowo i w końcu przed kolejną zmianą kierunku szła już raźno kłusem i naprzód nadmiernie nie parła. Owinęła mu się zgrabnie wokół łydki i w E, i w B i dalej już tylko dążyli do zakończenia programu. W A znów wjechali na linię środkową i tu już zatrzymanie w kompletnym bezruchu. Pewnie dlatego, że po treningu aż tak już jej się latać nie chce? James dał jej łydkę do stępa, uniósł tyłek z siodła, odciążając jej grzbiet i przeszedł na luźną wodzę. I rozstępowanie...

Po treningu odprowadził ją do stajni, schłodził szarej nogi, rozsiodłał, trochę jeszcze wyczesał i nagrodził marchewką. No i ruszył do domu, żeby nasmarować sobie obolałą nogę altacetem i trochę się kimnąć.

x. Jeśli pieprzę farmazony - przepraszam, ale w ujeżdżeniu czuję się bardzo niepewnie + nie mam praktycznego oparcia tej wiedzy, bo w realu nie jestem na takim poziomie .x


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Dirnu dnia Śro 12:33, 16 Lip 2014, w całości zmieniany 4 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna -> Wiecznie Zielone Pastwiska / Czas Nadziei [*] / Treningi Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB :: phore theme by Kisioł. Bearshare