Home
FAQ
Szukaj
Użytkownicy
Grupy
Galerie
Rejestracja
Zaloguj
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Deidre Właściciel Stajni
|
Wysłany:
Sob 11:19, 13 Mar 2010 |
|
|
Dołączył: 21 Gru 2009
Posty: 676 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Lista uczestników:
1. Deidre na Lady Cinnabar
2. Rustler na Approvn the Bluesie
3. Misiaczek na Boiling Fangu
4. Sayuri na Ruffian's Pride
5. Nojec na Ligii
6. Av na Lipce
7. Kana na Etnies
8. Gniadoszka na Verrien
9. Metka na Liverze
10. Joanne na Wierze
11. Cati na Deltic Silver
12. Carrot na Talizmanie
Dzisiejszy dzień zapowiadał się ciekawie. Nie dość, że pogoda była ładna, mnie nie bolała głowa, śniegu dużo napadało, to jeszcze na dzisiaj zaplanowany był teren z dziewczynami. Z samego rana rozpoczęłam przygotowania. Kiedy tylko wstałam i ogarnęłam się, pospieszyłam zająć się końmi. Wychodząc z mieszkania modliłam się tylko, aby któraś nie zechciała tu wchodzić. "Jak zostanie trochę czasu, to ogarnę" zapewniłam moje niedowierzające ego po czym chwyciłam kurtkę i zeszłam na dół.
Było jeszcze wcześnie, coś koło 6:40. Znowu nie dowierzałam, że o tej porze jestem na chodzie. No cóż, praca w stajni to same superlatywy xp.
Weszłam do pachnącej sianem i końmi stajni, po czym przywitałam się z podopiecznymi. Z sześciu boksów dobiegło mnie gardłowe rżenie głodnych rumaków, nie zwlekając więc weszłam do paszarni i zajęłam się szykowaniem śniadania. Do wiaderek porozrzucałam suplementy i inne dodatki, zasypałam odpowiednią ilością gniecionego owsa, zalałam wodą, wymieszałam i wyszłam na korytarz. Poustawiałam sprawnie wiaderka koło boksów, po czym wsypałam każdemu z rozdrażnionych konisk ich porcję do otwieranych żłobów. Potem wytargałam z wolnego boksu służacego za tymczasowy magazyn kilka kostek siana, zdjęłam sznurki i porozdzielałam suszoną trawę do paśników koni. Zrobiwszy to, wyszłam na zewnątrz, po drodze gładząc z uśmiechem po chrapach Livera i Boilinga, którzy raczyli wyjrzeć z boksów. Dałam koniom czas na spokojne zjedzenie, a w tym czasie w ruch poszła szufla. Założyłam grube rękawiczki i zaczęłam odśnieżać podjazd i całą ścieżkę prowadzącą do WSR Deandrei. Śniegu miałam do połowy łydek, tak wiec było co zgarniać. W połowie byłam już tak zmachana, że myślałam, iż nie dam rady.Kiedy jednak zerknęłam na zegarek i zobaczyłam jak jest późno, w ekspresowym tempie dokończyłam robotę i wróciłam do stajni.
-No moi drodzy, dzisiaj tylko Wi i Saurowi się poszczęści xp -przemówiłam do koni, łapiąc w ręce uwiązy i wyprowadzając na korytarz najpierw Saura (udało mi się jakoś odwrócić uwagę Ruff smakołykiem rzuconym w kąt biegalni xD), a potem Wiekierę, po czym, czując się rozrywana przez izabelowatego wiercipiętę, wyprowadziłam ich na padok. Puściłam tę dwójkę razem. Wika zaczęła szaleć i radośnie pobrykiwać po całym padoku. Sauron starał się dotrzymać jej kroku, zabawnie było obserwować tę dwójkę. Na padoku było tyle śniegu, że kucyk miejscami wodził po nim brzuchem. Zaśmiałam się, i po chwili pośpiesznie wróciłam do stajni. Reszta była mega niezadowolona, że zostali. Ba, oczekiwali wciąż, że zabiorę ich na zewnątrz.
-Nie dzisiaj, moi drodzy, nie dzisiaj - rzuciłam tylko i chwyciłam w dłoń szczotkę. Zamiotłam dokładnie cały korytarz i wgarnęłam luźną słomę i siano do boksu Wi. Potem wrzuciłam po smakołyku na pocieszenie do żłobu koni, po czym wróciłam na górę ogarnąć w mieszkaniu, wziąć prysznic i ogólnie ogarnąć się – w końcu Deika musi zacząć przypominać człowieka skoro aż 11 osób się tu zjedzie xp Kiedy o 9.45 zeszłam na dół w czystych bryczesach, sztybletach, czapsach, rękawiczkach, toczkiem pod pachą i grubej warstwie ciuchów ogółem, nie było jeszcze nikogo widać na horyzoncie. Postanowiłam więc zabrać się za czyszczenie mojej arabki.
-Cześć mała -uśmiechnęłam się i pogładziłam czoło wpychającego mi się w ramiona łba. Odgarnęłam jej grzywkę z oczu, otworzyłam szerzej boks i chwyciłam czerwony uwiąz w rękę. Podpięłam go do kantara klaczy po czym wyprowadziłam ją na korytarz. Cynamonka była ożywiona jak nigdy, uszy miała non stop ustawione na sztorc lub dziko strzygła nimi na boki.-U Ciebie toto jakieś spotkanie rodzinne będzie xD -zaśmiałam się cicho, złapałam kuferek ze szczotkami w rękę i wyszłyśmy na zewnątrz. Z boku placu znajdował się metalowy koniowiąz, tam też się udałyśmy. Uwiązałam Lady luźno bezpiecznym węzłem, i zabrałam się za powolne czyszczenie. Czas płynał, a dziewczyn nie było. -Trafić nie mogą, czy jak? -zaczynałam się niepokoić. Oparłam się dłońmi o ciepły grzbiet klaczy i spoglądałam sponad niego w stronę wjazdu. Jakoś nie wpadło mi do głowy, żeby zadzwonić, tak więc czekałam ja głupia. Cinn zaczyłana się nudzić i wiercić. Kiedy w końcu dostrzegłam jadące w niedalekiej odległości dwa koniowozy, cierpliwie czekałam stojąc z wymowną miną. Kiedy maszyny wtoczyły się na parking i ze środka zaczęły wysiadać Carrot, Gniad, Joanne i Nojec, nie mogłam się powstrzymać żeby nie zbombardować ich śnieżkami XD Nie było to zbyt rozsądne z mojej strony. Pewnie oberwałabym jak nie wiem, gdyby nie to że dziewczyny były zbyt zaaferowane swoimi końmi.
-Auu, za co to? -jęknęła Gniad, wycierając śnieg z włosów.
-Eee... yy.. za spóźnienie! -wypaliłam i pomogłam im otwierać rampy.-Co tak długo? I gdzie reszta?
-Zabłądziłyśmy i zakopałyśmy się trochę -powiedziały Noj z Joanne.
-A my miałyśmy mały problem z czasem xp -sapnęła Carrot, zmagając się z zasuwą. W końcu oba koniowozy były otwarte, a koniary zaczęły uwijać się z wyprowadzaniem rumaków. Ja odsunęłam się na bok do Lady, która już poważnie się nudziła i gdyby nie przybycie nowych koni pewnie łaziłaby już wzdłuż koniowiązu. Pogładziłam ją uspokajająco i obserwowałam dziewczyny. Po kolei na odśnieżonym dziedzińcu pojawiali się Ligia, Wiara, Verrien i Talizman. Na widok karej arabki Cynamonka zarżała głośno wprost do mojego ucha x.x Po radosnej wręcz wymianie rżeń, również z końmi w stajni, wkońcu doszłam do głosu.
-Dobra dziewczęta, więc kto chce to zapraszam do stajni, tam są jeszcze 4 boksy wolne, do waszej dyspozycji. Jak nie to kaman do mnie - wskazałam im odpowiednią drogę, chyba nie zbyt skomplikowaną bo po chwili każda zajmowała się swoim rumakiem. W niedługim czasie przybyła kolejna para koniowozów z Rustler, Av, Kaną i Cati na pokładzie. Im również pomogłam z wyładowaniem, poinstruowałam aby dwie z nich ulokowały się na korytarzu w stajni, a dwie niestety musiały zostać ze mną na mrozie xp Były to Cati z Deltic oraz Rustler z Approvnem. W miedzy czasie dojechały rówież pensjonariuszki. Say przeżegnała się i upewniła, czy posiada w kieszeni swój testament przed wejściem do boksu Ruffian. W stajni panował gwar rozmów. My we trójkę na dworzu również nie milczałyśmy.
Ok. godziny 10:30 każda z nas zajmowała się swoim koniem. Ja najszybciej się uwinęłam, bo czyściłam Lady już ponad pół godziny xp Tak więc podciągnęłam popręg, wsiadłam na Cinnę i zaczęłam kręcić na niej wolty. Żwawo dziś chodziła.
-Ok, ja jadę na halę. każdy kto się już wyszykuje niech tam podjedzie, nie będziemy tak stać -poinstruowałam dziewczyny przy koniowiązie, podjechałam również do otwartych drzwi stajni i to samo powtórzyłam reszcie. Po tym udałam się na halę i tam rozstępowywałam hreczkowatą.
Tym czasem w stajni było wesoło. Dziewczyny dopingowały Say, która 'polowała' na Ruffkę xD Sayu w końcu przy bardzo sprytnym wykorzystaniu kombinacji uwiązu, kantara i kąta biegalni nie kryjąc dumy przywiązała Ruff do kółka w boksie i mogła zająć sie czyszczeniem. Spotkało się to z krótkim aplauzem ze strony dziewczyn xd Pomijając śmigające od czasu do czasu kopyta karej sprawnie jej to szło.
Z kolei reszta nie miała zbyt wielu problemów. Tyle tylko co Wiara i Ligia trochę się do siebie poszczurzyły, ale po upomnieniu od koniar był spokój. Dziewczyny wyposażone w ogiery starały się szybko uwinąć i odwrócić jakoś uwagę panów od klaczy rozprzestrzenionych wokół xp Zwłaszcza Boiling świrował, widząc stojącą na korytarzu koło jego boksu Etnies. W związku z tym Kana uwinęła się szybko, wyszła przed stajnie i dołączyła do mnie na hali. Była tam już również Rust z Approvnem i Cati z Deltic. Ok. godziny 10.45 większość koniar stopniowo opuszczało stajnię i dołączało do nas. Say z Ruffian wolała zaczekać na końcu, coby nie zabić kogoś po drodze przez korytarz xp Na hali z kolei rozrywkę zapewniła nam Rustler, prezentując co nieco z westernu na swoim kasztanowatym Approvn'ie.
-Dobra, wszyscy są? -spytałam i nie czekając na odpowiedź policzyłam konie i jeźdźców. Nikogo jak na razie nie brakowało, tak więc zaczęłyśmy ustalać zastęp. Jakimś dziwnym trafem Ruffian wylądowała na końcu. Hm. xD Najpierw szła Cinna, potem Ligia, Verrien, Wiara, Talizman, Boiling, Lipka, Approvn, Deltic, Livero, Etnies i dziwnie spokojna Ruffian, która tylko caplowała xp. Starałyśmy się utrzymać taki szyk i dłuuugim wężykiem wyjechałyśmy z hali, wjeżdżając na ścieżkę prowadzącą w stronę lasu. Oczywiście zaraz cały zastęp się posypał, bo dziewczyny zaczęły jechać obok siebie i gadać xD
Podociągałyśmy popręgi, poprawiłyśmy się w siodłach i w cichym gwarze rozmów jechałyśmy wielkim stadem. Lady czuła się dumna, prowadząc takiemu tabunowi. Ogólnie jej skłonności przywódcze dawały znać, zaczęła nawet ostrzegać zbliżajace się zbyt blisko ogiery cichym kwikiem i podrzucaniem zadu.
-Ej ej ej ..-skarciłam siwą głosem. W koło każdego z ogierów i wałaszka skupiły się zbiorowiska klaczy xD Ruff z przyklejonymi do poylicy uszami łypała na konie wokół, siłując się jednocześnie z Say, jako iż miała ochotę wyrwać ścieżką wprost przed siebie xd Ogólnie konie się już trochę gorączkowały, co zmuszało właścicielki do kręcenia serpentyn i innych figur. Dobra, ulże im.
-Uwaga, będzie kłus. -zasygnalizowałam i dodałam łydki Cinnie, lekko wypychając ją biodrami. Arabka ruszyła płynnie, wchodząc w optymalne ustawienie. Pogładziłam ją po szyi i obejrzałam na resztę. Zaczynała się zabawa xd Ruffian nie mogła się przebić przez rząd koni przed nią, i tylko rzucała łbem od czasu do czasu, zła. Kłusowała żwawo. Approvn energicznie kłusował z łbem w dole, jak na westa przystało. Boiling rwał do przodu, Misiaczek jednak przytrzymywała go. Ligia z Nojem trzymały się bez problemu blisko nas, było po nich widać że są zahartowane w terenach xd Kara arabka wyglądała na zrelaksowaną. Z kolei Lipka musiała trochę wyciągać nogi, żeby dotrzymać niektórym kroku. Dzielnie dawała sobie radę. Jej kompanką w nadganianiu była Verrien. Siwa Etnies kłusowała żwawo i sprawiała wrażenie, jakby zastanawiała się kogo by tu pozaczepiać. Livero szedł impulsywnie do przodu, zganaszowany. Wiara kłusowała równo, kuląc co jakiś czas uszy na któregoś z koni i łypiąc na nie złowrogo. Tolerowała tylko idącego w niedalekiej odległości Talizmana, który z pogodnie postawionymi uszami równo kłusował pod Carr. Deltic również trochę złościła się na wszystkich w koło, jednak możliwość kłusowania polepszyła jej humor.
-Bożesz jaki tabun xD -zaśmiała się Gniadoszka.
W koło nas rozpościerał się piękny krajobraz. Drzewa były obsypane śniegiem, nasze konie tak naprawdę brneły w coraz głębszy puch.
-Mamo na jakim odludziu ty mieszkasz, jeździ ktoś tędy czasami? - To była Av, szczerząc się do mnie z grzbietu Lipki. Jeszcze trochę, a wodziłaby nogami po białej pokrywie.
-Przecieraaamy szlak! -zaśpiewała Carrot, nagle przegalopowując obok mnie i wyprzedzając nas z dzikim uśmiechem.
-Ejj! -krzyknęła Noj i nie czekając ruszyła z kopyta za nią. Po chwili wszystkie rzuciłyśmy się w pogoń za oddalajacym się czarnym ogonem Talka. Co i raz któraś śmiała się w głos. Muszę przyznać, że efekt rozbryzgującego się spod kopyt śniegu był magiczny, i sama nie mogłam powstrzymać banana na twarzy. Wiara, Etnies i Deltic zaczęły nawet strzelać baranki. Tymczasem Metka z Liverem i Rustler z Approvnem zaczęły zawzięcie ścigać Carrot. Wyjechałyśmy na polankę. Tam Ruffian poczuła przestrzeń. Zdążyłyśmy tylko zauważyć śmigającą gdzieś czarną strzałę z Say na jej grzbiecie. Po chwili zniknęły razem gdzieś na ścieżce prowadzącej w głąb lasu, zostawiajac za sobą tylko śnieg. W ich ślady o mało nie poszła Joanne z Wiarą, udało im się jednak wykręcić w stronę koni.
-O, no pięknie! - sapnęłam, zebrałam wodze i usiadłam w siodło, zatrzymując Lady. Po chwili wszystkie stałyśmy. Miałam nadzieję, że w Ruff odezwie się instynkt i wróci do stada. My pośpiesznym kłusem pojechałyśmy w stronę, gdzie zniknęła folblutka. Po chwili w naszą stronę faktycznie biegła karoszka. Jednak bez Say. Misiaczek z Gniadoszką podjęły się niebezpiecznego zadania złapania Ruffianowej. My zaczęłyśmy nawoływać Sayca. Po dłuższej chwili zaczynałam wątpić i panikować, że stało się coś poważnego.
-Hej! ktoś tam jest! - krzyknęła nagle Kana. Faktycznie, zdawało się, że kogoś widać za łukiem. Okazało się, że to Goldi na swoim wielkim Denwerze, oraz Sayuri - cała i zdrowa, może trochę obita. Była wściekła. -Co za ..yhh! Tak mnie wywieźć .. Chodź no tu cholero! -z taką pasją złapała za wodze karej, że ta nie zdążyła zareagować. Rysualka po chwili znów była na grzbiecie klaczy.
-Hej, Sayowy znalazco, dołączysz sie? -wyszczerzyłyśmy sie do Gold zachęcająco.
-A mam coś lepszego do roboty? -odpowiedziała z uśmiechem i tak oto do naszego grona dołączyła kolejna końska para. W pełnym, a nawet wzbogaconym już komplecie ruszyłyśmy w dalszą trasę. Zostało nam jeszcze z drugie tyle do pokonania, albowiem nasze jezioro nie należało do najmniejszych. Pewien fragment naszej trasy doskonale nadawał się do urządzenia mini-crossu. Znajdował się tu bowiem mały rów, a potem zwalone średnie drzewo i dość stromy zjazd w dół. Cóż za zbieg okoliczności.
-Skaczemy? ;> -rzuciłam do dziewcząt z cwanym uśmiechem. Spotkało się do z ogólną aprobatą i entuzjazmem, tak więc nie czekałam dłużej i ruszyłam pierwsza na ochotnika, żeby sprawdzić coby to było bezpieczne.
-Jak się odezwę za 5 minut to jedźcie za mną xD Jak nie to ..-nie dokończyłam z wymownym wyszczerzem. Półparada i ruszamy galopem z Cynamonką w stronę rowu. Arabka nie należała do weteranów skoków, tak wiec miałam małe obawy. Tuż przed rowem Lady zatrzymała się, po czym momentalnie wystrzeliła w górę z czterech nóg. Stopy powypadały mi ze strzemion, tylko mocny chwyt kolanami i to że lekko przytrzymałam się grzywy siwej uratowało mnie od poznania dzisiejszej konsystencji ziemi. Pogładziłam ją uspokająjąco po szyi i złapałam strzemiona, nie zwalniając. W samą porę się pozbierałam i pilnowałam łydkami klaczy, żeby znowu nie wywinęła mi jakiegoś numeru. Przez kłodę jakoś pokracznie, jednak szczęśliwie wylądowałyśmy po drugiej stronie. Stwierdziłam, że skoro my przejechałyśmy, to każdy da rade xp Jeszcze zjazd, przytrzymałam klacz i odchyliłam się do tyłu. Zahuczało mi w głowie od wiatru. Na dole zakręciłam woltę i zwolniłam klacz, wkońcu zatrzymałam się.
-Można jechać! -krzyknęłam i czekałam na resztę.
Na pierwszy ogień pojechała Joanne. Wiara pewnie ruszyła w stronę rowu i ze spokojem profesjonalisty pokonała go jednym płynnym susem. Parsknęła zadowolona i na widok kłody mocno wyrwała do przodu, podkulając uszy. Potężny skok, ładny baskil. Joan musiała się trochę naprodukować żeby zwolnić srokatą przed stromym zjazdem, ale w ostatniej chwili się udało. Po chwili stały już koło mnie. Następna ruszyła Misiaczek na Boilingu. Potężny kasztan przeszedł nad rowem, jakby go nie zauważył xD Słysząc konie po drugiej stronie kłody, przyśpieszył znacznie i wybił się z niezwykłą siłą. Miś była wyraźnie zdziwiona jego skokiem. Jeszcze stromy zjazd. Fang tak się śpieszył, że mało nóg nie pogubił xp Tuż za kasztanem w trasę ruszyli Metka z Liverem. Arabowaty Zatrzymał się przed rowem, przyjrzał mu dokładnie, po czym bez skrupułów przeszedł jak na rozsądnego konia przystało. Zaraz za nim ruszył impulsywnym galopem, kierując się w stronę kłody. Prawdę mówiąc, nie spodziewałam się po nim takiego skoku. A niby nie lubi skakać xd Zjazd bez problemów, Metkacz poklepała swojego wierzchowca i dołączyła do naszej trójki. Gniad z Av postanowiły jechać razem. Ich wierzchowce dzielnie poradziły sobie i z rowem (to był dopiero skok ..) jak i z kłodą. Zjazd też ok. Nagle dostałyśmy wiadomość, że idzie Ruffka. Ustawiłyśmy się na wszelki wypadek w półkolu, żeby wyhamować rozpędzoną folblutkę. Sayu przeżegnała się xD i mocno trzymając karą, zdecydowanie posłała ją na trasę. Kara bez sprzeciwu wystrzeliła w odpowiednią stronę. Nad rowem przefrunęła nie wiadomo kiedy. Przy kłodze zbuntowała się i lekko stanęła dęba, jakimś cudem jednak stymulowana łydkami Say przefrunęła nad przeszkodą. Potem zjazd. Klacz tak się rozpędziła, że prawie nas pozabijała, wpadając w tłum. Pogroziła zębami kilku koniom, jednak udało się ją opanować. Kolejna ruszyła Ligia. Po przejechaniu rowu coś tam się zamotało w krzakach i kara wypłoszyła się. Skok był ryzykowny, ale udany, po szybkim zjeździe arabka dotarła do naszej grupki. Goldi z Denwerem nie miała absolutnie żadnego problemu z przejazdem, jako że długonogi Denwer świetnie sobie radził. Poźniej postanowili jechać parami - Etnies z Talizmanem i Deltic z Approvnem. Na początek Cati i Rustler. Konie zaczęły sięw pewnym momencie ścigać i przejechały całą trasę w zabójczym tempie, co prawie przyczyniło się do gleby kasztana. Udało sie jednak wszystko opanować. Nasza grupka już niecierpliwie czekała na ostatnią parę. Etni i Talizman w pełni spokojnie i rozluźnieni przebyli i rów, i kłodę, i zjazd. Hah, tym to łatwo. xd
-Jedziem dalej, drużyno xD -rzekłam i kłusem poprowadziłam tabun dalej. Jechałyśmy po górzystym terenie, było więc całkiem ciekawie. Po ok. 5 minutach wjechałyśmy ma ścieżkę (którą spod śniegu ledwo było widać) i zagalopowałyśmy. Tym razem było całkiem spokojnie, pomijając to że konie zaczynały się ścigać. Zbliżałyśmy się już do punktu postoju.
-Dziewczęta, szykujcie się na postój -zakomunikowałam i skręciłam w odchodzącą łagodnym łukiem scieżkę. Wyczułam jakieś zamieszanie z tyłu i odwróciłam się mimowolnie. Wiara z Deltic robiły jakieś problemy, i jeszcze niebezpiecznie zbliżała się Ruffka. Wynikła z tego jakaś kopanina, dziewczyny usiłowały to jakoś opanować. Zwolniłam więc pośpiesznie do kłusa i dojechałyśmy do polanki nad jeziorem. Było to ślicznie, jezioro było jedną gładką białą taflą.
-Kurcze, ona chyba kuleje -.- -powiedziała zmartwiona Joann, zatrzymując srokatą i pośpiesznie zsiadając. Przeprowadziła wyraźnie kulejącą Wiarę stępem, obserwując nogi. Na szczęście okazało sie, że to tylko kamień utkwiony w strzałce. Odetchnęłyśmy z ulgą. Koniara przy pomocy kopystki wyjęła problem z kopyta srokatej.
My również zatrzymałyśmy nasze konie i zsiadłyśmy, szykując się do postoju. Na polance stał przygotowany wcześniej przeze mnie drewniany stojak na siodła. Dziewczyny pozdejmowały sprzęt i powiesiły go na belce. Większość dziewczyn wypięła wędzidła. Kilka odważniejszych puściło swoje konie luzem, podpinając tylko wodze o pasek podgardlany. W sumie wszystkie trzymały się w grupie. Część bez koni usiadła i zajęła się konsumowaniem swojego prowiantu oraz wesołymi rozmowami. W pewnym momencie rozpętała się nawet bitwa na żelki xD Jednak zaczęłam lamentować że szkoda żeluśków i ustało xD Później zamieniły się i pilnowały tych kilku koni, które nie sposób było puścić luzem. (m.in. ogiery czy Ruff xp) Po posiłku i odpoczynku osiodłałyśmy konie i ruszyłyśmy w dalszą podróż. Zostało nam już całkiem mało do przejechania, więc ruszyłyśmy z kopyta. Mmmm, nie ma to jak galop przez zaśnieżoną polną drogę ^^ Reszta drogi minęła spokojnie (nie licząc kilku bryków, kwiknięć i kłapnięć zębami). W końcu dojechałyśmy na drogę prowadzącą prosto do Deandrei. Jechałyśmy już stępem, popuszczone popręgi i swobodne rozmowy. Potem było trochę zamieszania z wprowadzaniem do stajni, konie jednak były już trochę zmęczone więc większość zamulała i nie robiła z tego powodu problemów. Kilka osób poszło skorzystać z myjki i solarium. Ok godziny 16 wszystkie konie stały na padokach lub w stajni. Zaprowadziłam dziewczyny w specjalnie przygotowane miejsce, w którym czekał już na nas gotowy do podpalenia stos drewna ^^ Na około były poustawiane pieńki, na których usiadłyśmy. Ja razem z Nojcem zabrałyśmy się za rozniecanie ognia. Sayu rozcierała sobie biodro, bolące po upadku z karej, rozmawiając z Carrot. Z kolei Metka z Misiaczkiem, znając naszą stajnię udały się do kuchni aby przynieść jedzenie.
Już po chwili śmiejąc się piekłyśmy co popadnie nad ogniem xD W końcu doszło nawet do degustacji podgrzewanych żelek, paluszków i kanapek. Ok. godziny 20 rozpętała się też wojna na śnieżki, później schnąc przy ogniu zaczęły się tańce i śpiewy, a następnie karaoke XD wkońcu poprzestałyśmy na mrocznych opowieściach zewsząd wziętych xp
Przerażająca opowieść Nojca była tak dobra, że kilka dziewczyn wrzasnęło, kiedy znienacka coś skoczyło w krzakach. Okazało się że to moje dwa małe kocięta. Już po chwili zostały porwane w wir głaszczących dłoni i pisków 'jaki on słodki!'.
Ogólnie siedziałyśmy sobie do późna. Ok. godziny 24 dziewczyny zaczynały się powoli wykruszać wraz ze swoimi rumakami. O godzinie 1 pożegnałam ostatną rysualkę i zmęczona poczłapałam na górę, gdzie jeszcze w ubraniu padłam na łóżko i zasnęłam..
Post został pochwalony 0 razy |
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
|
|