Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna
 Home    FAQ    Szukaj    Użytkownicy    Grupy    Galerie
 Rejestracja    Zaloguj
04.11.11 - Szerokie oksery 130 i rów z prawdziwą wodą

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna -> Wiecznie Zielone Pastwiska / Exspresso [*] / Treningi
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Arrya
Właściciel Stajni
PostWysłany: Pią 21:59, 04 Lis 2011 Powrót do góry


Dołączył: 04 Lut 2010

Posty: 201
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Z samego rańca poszłam po kasztana na pastwisko. Nie był brudny, więc bez zbędnych ceregieli wyczyściłam go, osiodłałam i poleźliśmy na plac treningowy. Była piękna, bezwietrzna pogoda, gdzieś w oddali widziałam Tiarę na Hidzie i Kanę na Etnie, sama zaś wlokłam sie po ścieżce leniwym stępem.
Musiałam zrobić szybką rozgrzewkę, żeby móc poskakać. Mój pachołek miał przyjść gdzieś za pół godziny, żeby podwyzszać mi drągi, więc przez 5 minut kręciłam wolty i serpentyny na luźnych wodzach, potem nabrałm kontakt i to samo z oparciem. Wyginałam Expressa łydkami i pilnowałam w zakrętach zadu, bawiąc się wędzidłem. Ogier posłusznie opuścił łepek i ustawił się na mocny, solidny kontakt, żwawo dokraczając zadnimi nogami. Poklepałam go po szyi i w narożniku lekko zakłusowałam. Oddałam mu trochę wodzy i pozwoliłam na niskie ustawienie, rozgrzewając mięśnie.
Na krótkich ścianach kręciłam równe, duże koła, wyginając szyję konia na obie strony. Musiałam lekko pacnąć go palcatem, bo zaczął zamulać, ale ogólnie był skupiony. Na prostych lekkie dodanie, na zakrętach zbieranie wykroku. Podniosłam jego szyję i najechaliśmy na cztery płaskie drągi ustawione na linii środkowej. Przefrunęliśmy nad nimi bez problemów i odrazu poczułam wigor mojego skoczka. Postawił uszy i wyrwał mi się na sekundę do galopu. Opanowałam go i najechaliśmy na drągi jeszcze raz, tym razem z drugiej strony. Po drągach skierowałam się na lewo i zagalopowanie w narożniku. Porozluźniałam go w tym chodzie i przeszłam do półsiadu, odciążając jego grzbiet. To była naprawdę ekspresowa rozgrzewka, musiałam jeszcze dzisiaj jechać do miasta pozałatwiać pewne sprawy i nie miałam za dużo czasu na mocny trening.
Pogoniłam go, żeby zaczął mocniej wkraczać pod kłodę. Straciłam troche kontakt, ale posłałam go na rekę i naprawiłam niedomówienie. W galopie też wykręciliśmy dwa duze koła, potem serpentyny z lotnymi zmianami nogi. Dwa razy zatrzymanie, raz przejście do stępa i zmiana kierunku. Zagalopowanie ze stępa i też dodanie z rozluźnianiem potylicy. Otworzyłam rękę i oddałam wodze, sprawdzając samoniesienie. Zwolniłam do roboczego galopu i nakierowaliśmy się na drągi na galop, ustawione na drugim sladzie. Ogier napalił się i na moment wyrwał z ustawienia, zrobiłam więc koło i jeszcze raz, tym razem z mocniejszym przytrzymaniem. Tuż przed drągami uwiesił mi się na ręce i mocno przyspieszył, spłaszczając fulę. Odchyliłam się mocno i przed zakrętem zrobiliśmy ostre zatrzymanie z cofnięciem 3 kroków. Pobawiłam się wedzidłem, zagalopowałam i jeszcze raz chciałam przejechać ćwiczenie. Znów poczułam lekkie spłaszczenie konia, półparadami jednak zamknęłam go między łydkami i jakoś poszło.
Dawid przytachał się ze stajni i ustawił mi kopertę z dwoma wskazówkami na kłus. Najechałam wolnym tempem i tuż przed przeszkodą dałam mocną łydkę, owocującą dobrym, okrągłym skokiem. Poklepałam go i najechałam na to samo tylko bez wskazówek. Tak jak sadziłam uwiesił się lekko ale skok wyszedł nienajgorszy. Chłopak ustawił mi drąga na galop z drugiej strony i podwyższył kopertę na stacjonatę 80cm. Najechałam z kłusa, robiąc naskok na wskazówkę i dobry skok na stacjonacie. Z drugiej strony najechałam galopem, na wskazówce rzuciłam wodze robiąc 'samolocik' i wybiłm ogiera z równowagi. Takie skoki też musimy pocwiczyc, nie moze opierać się na mojej ręce. Płasko się wyratował, a następnym razem był czujniejszy, i kiedy rzuciłam wodze przejął inicjatywę, dużo lepiej skacząc.
Dawid zrobił mi z drągów na galop małego oksera bez wskazówki. Najechałam na niego równym, mocnym tempem, patrząc dokładnie przed siebie. Odskok wyszedł za daleki, ale technicznie nie miałam mu nic do zarzucenia. Przefrunęliśmy nad przeszkodą i odrazu po niej skręciłam na pierwszą stacjonatę, też bez wskazówki. Fulę przed rzuciłam wodze i była zrzutka. nawróciłam, poczekałam aż pachołek wrzuci drąga i zagalopowałam, kierując się jeszcze raz na oksera, po którym skręciłam, fule przed stacjonata rzuciłam wodze i poklepałam ogiera po dobrym skoku.
Oddaliśmy jeszcze parę skoków, okser zmienił swoją wysokośc stopniowo na 120, a stacjonata na 125 cm. Już nie rzucałam przed nią wodzy, starałam się za to pomagać Exowi i wymierzać odskok razem z nim. W czasie kiedy miałam mała przerwę, Dawid poszedł po szlauch i napełnił mi rów z wodą. Pokazałam go Exowi, na co on tylko uderzył w taflę wody kopytem i parsknął, zniesmaczony. Kiedy plac się oczyścił z przeszkadzających elementów, zagalopowałam i mocno pocisnęłam do rowu. Arab z impetem wyskoczył spodemnie i wpadł w sam środek rowu, robiąc niezłą panikę. Kiedy już się ogarnął, najechaliśmy jeszcze raz, tym razem energiczniej ale krócej. Utrzymałam go okrągłęgo i skupionego, po czym przed samym skokiem pozwoliłam mu lekko się wyciągnąć. Oddałam mocno wodze, starając się nie przeszkadzać i uśmiechnęłam się, czując prawidłowy i czysty skok. sowicie go nagrodziłam i utrzymując galop skierowaliśmy się na oksera. Przeklnęłam głośno, czując, jak uwiesza mi się na wędzidle pare kroków przed wybiciem. Nie wiem co mu się dzisiaj działo, trzeba będzie nad tym popracować. Odskok za blisko, mocno oddałam wodze żeby nie szarpnąć przy lądowaniu i przeskoczyliśmy przeszkodę. Cud ze nie było zrzutki, dlatego ponowiłam najazd, ustawiając go ostrzej na wedzidle - nie pozwoliłam mu się uwiesić, tylko szarpnęłam go ze dwa razy. Fule wyszły sztywne i krótkie, ale mogłam wymierzyć odskok i technika była lepsza.
Dawid podwyższył przeszkodę na 130 i przesunął stojaki. Okser był naprawdę imponujący, musieliśmy się więc pozbierać i skupić na zadaniu. Przytrzymanie na prostej, jedno szarpnięcie kiedy poczułam że uwala przód i chwila grozy, kiedy poczułam że odskok nie wyjdzie. Desperacko pocisnęłam go łydkami i wydłużył fule, zabierajac dużo przestrzeni. Rzuciłam rękę do przodu i pozwoliłam mu się nieść, kiedy frunął nad drągami. poskładał maksymalnie nogi i wyciągnął szyję. W jedynm kawałku dobrnęliśmy do ziemi, poklepałam go za wysiłek. Na zakończenie skoczyliśmy to jeszcze raz z drugiej strony i pojechałam na występowanie na spacer po terenach Dean.
Kiedy wróciliśmy rozsiodłałam go i poszliśmy na basen a potem na pastwisko i zasłużony relaks.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Arrya dnia Czw 16:27, 10 Lis 2011, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna -> Wiecznie Zielone Pastwiska / Exspresso [*] / Treningi Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB :: phore theme by Kisioł. Bearshare