Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna
 Home    FAQ    Szukaj    Użytkownicy    Grupy    Galerie
 Rejestracja    Zaloguj
13.03.11r. - 1500 m z Demem i Dontem by Gniad

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna -> Wiecznie Zielone Pastwiska / Zenyatta [*] / Treningi
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Deidre
Właściciel Stajni
PostWysłany: Sob 22:10, 19 Mar 2011 Powrót do góry


Dołączył: 21 Gru 2009

Posty: 676
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Przeciągnęłam się leniwie na łóżku otwierając szeroko oczy. Na kołdrze rozmościł się Brzdącu i trzymał łebek na moich kolanach.
- Hej mały, a co ty tu robisz, hm? – powiedziałam głaskając psa. Chwila. Coś mi tu nie grało. Na zewnątrz jaśniutki dzień… Budzik nie… No właśnie, budzik nie dzwonił, obudziłam się sama, a to znaczy…
- CHOLERA JASNA!!! – wrzasnęłam patrząc na zegarek – Niech to szlag, już siódma trzydzieści! – Fak. Zaraz trzeba iść na trening a ja raz że nie ogarnięta, dwa koń pewnie jeszcze bezczelnie tyje żrąc w boksie. Wyleciałam z barłogu migiem i poleciałam do łazienki. Szybko się ogarnęłam, włosów nawet nie rozczesywałam, tylko związałam gumką. Zbiegłam na dół i w locie ukradłam Sayowi tost z talerza.
- Pożałujesz tego! Znowu mi kradniesz śniadanie! – krzyknęła za mną, a ja tylko machnęłam ręką. Po drodze oczywiście musiałam się wypieprzyć na sianie, klasa. Wleciałam do stajni z rozwaloną i pełną siana fryzurą i Armagedonem na ubraniu, które nawiasem mówiąc było całe z błota i siana. Zobaczyłam że Jerry już jest i coś kombinuje przy Demonie. Schowałam się w boksie Singinga i obserwowałam. Rozglądnął się i… Poszły dwie kostki cukru i marchewka x,x
- To temu mi ten siwy olbrzym tak tyje! – wykrzyknęłam wychodząc z ukrycia.
- Yyyyy….
- Mhm. Tak. Się go dokarmia po kryjomu x,x
- Dziwnie wyglądasz - wydusił po czym wybuchnął śmiechem.
- Ja wolę nie mówić jak ty będziesz zaraz wyglądał x,x Bierz szczotki i sprzęt Czara, zwędzimy konia Sayowi to pójdzie z nami na tor, ło – powiedziałam po czym wlazłam na biegalnię. Siwy był najwyraźniej zadowolony z dokarmiania bo wesoło kłusował wokoło.
- Choć tu tłuściochu – wyciągnęłam Dema z biegalni siłą. Patrzył się na mnie jakby mówił „ja nie chcę treningu, ja chcę owsa!”. Ten wariat stanowczo za dużo je, ostatni trening był dość dawno i mi się gówniarz rozleniwił. Trzeba ruszyć to sadło, bo nie długo przez bramkę nie przejdzie. Uwiązałam go i zaczęłam czyścić. Młody się widocznie całą noc tarzał bo był przeraźliwie brudny. A z siwym koniem to podwójny problem. Wzięłam zgrzebło gumowe i powoli zaczęłam usuwać zlepki. Wtedy do stajni weszła Say, rozejrzała się i kląc pod nosem wyszła by po chwili wrócić ze sprzętem Gwałta.
- Gniadu, tak nawiasem masz bardzo ciekawy fryz i ubiór. Lansujesz nowe stajenne trendy? – zaśmiała się Sayu.
- No ba! Very Happy – uśmiechnęłam się.
- Wiesz że przez ciebie zawalam Czarowy trening – powiedziała wściekle łypiąc w moją stronę.
- Alllleeee, dzięki mnie ruszysz kasztana, no nie? – wyszczerzyłam się. W sumie nic lepszego na swoją obronę nie miałam. Wróciłam do mojego błoto-srokatego siwka. Wszelkie zaklejki odchodziły bardzo opornie, nawet gdy wspomogłam się wodą z odrobiną szamponu. Jednak w końcu ustąpiły i mogłam wziąć się za kurz. Ten poddał się raczej szybko więc pozostało mi już tylko miękką szczotką przejechać konia i było ok. Potem ku swojej osobistej uciesze minęłam Jerrego uginającego się pod sprzętem Czara i wróciłam z wyścigowym osprzętem przewieszonym przez jedną rękę xd. Demu znowu strzelał fochy przy ogłowiu x,x. Łeb do góry + mina „i tak nie dosięgniesz >3”. Fakt. Nie dosięgnę. Ale uwiąz dyndał jeszcze w moim zasięgu więc chwyciłam go i pociągnęłam doprowadzając głowę Demona w mój zasięg, po czym uwiązałam na krótko coby mi jej znowu nie zadarł. Szybkim ruchem zdjęłam kantar i jako tako wcisnęłam na niego ogłowie zanim znów jego ryj poleciał w chmury. Paski za uszami jakoś się trzymały, tylko wędzidło fruwało gdzieś pod paszczą. Wyciągnęłam marchewkę. Od razu wgap na nią i na mnie. Wzięłam ją i położyłam na ogrodzeniu tuż przed jego mordą, ale poza zasięgiem. Podczas gdy ten obżartuch próbował ją dosięgnąć ja ułożyłam ogłowie tak jak powinno być i wcisnęłam mu wędzidło w paszczę. Uwiązałam i dałam tą marchewkę, chociaż i tak dzisiaj zdecydowanie za dużo sobie podjadł. Zajęłam się grzbietem. Młodzisz dostał podkładkę, derkę i siodełko po czym zbierałam się do ściskania go popręgiem.
- Kurwa. – mruknęłam ze zdziwieniem gdy zobaczyłam, że w popręgu… Brakło dziurek x,x.
- Chodź tu! – wrzasnęłam do dżokeja, aż ten podskoczył.
- Ale o co…?
- Chodź tu do cholery! – przydreptał nie wiedząc raczej o co chodzi – Spójrz na to i przekonaj mnie, że jednak nie powinnam zamordować cię poprzez zmasakrowanie piłą łańcuchową x,x
- Yyy… No przytył trochę…
- TROCHĘ?! Wcześniej mi pół popręgu zostawało a teraz nie mam jak go zapiąć!
- Gniadu nie przesadzaj – mruknęła milcząca dotąd Say.
- Macie tu śrubokręt? – odezwał się Maksiu, który widocznie także od jakiegoś czasu tu rezydował.
- Raczej tak, a co? – odburknęłam dalej wściekła.
- Zaraz się dorobi ze dwie dziurki, jakoś się go zapnie.
- To idź po ten śrubokręt, ja mu zawinę owijki, a ty… Idź siodłać Czara i zejdź mi na razie z oczu – po tych słowach wzięłam czarne owije i powoli zawijałam je na przednich szkitach Dema. Maksiu wrócił gdy byłam już przy tylnych. Pokombinował przy popręgu i…
- Jak się go mocniej ściągnie to jakoś go zapniemy… - powiedział mało entuzjastycznie.
- Mhm, to dawaj, szarp się z tym popręgiem, ja nie mam siły już – warknęłam.
- Dobra, dobra – niestety Maksiu sam nie dał rady, ale z Sayem i ze mną jakoś się udało. Demu wściekle się rzucał po korytarzu. Chyba był przeciwny ściskaniu jego szlachetnego tłuszczyku tym okropieństwem. Przespacerowałam z nim po korytarzu i po dziedzińcu, porozciągałam nogi. Wtedy wróciła Dei z luźnego terenu z Zenią.
- Przebieraj gniadą i dajesz na tor – wyszczerzyłam się. Dei najwyraźniej zadowolona z tego pomysłu szybko zamieniła Zeni sprzęt i kłusikiem ruszyła na tor. Ja wrzuciłam dżokeja na Dema i po chwili ruszyli oni w stronę gniadej. Po chwili na tor ruszył też GwaUt i Sayu. Ja na końcu, stępem na Czarku. Gdy dojechałam sprawdziłam stoper, czy wszystko ok. Potem kazałam (w ramach zemsty) obijać się wszystkim w siodle, gdyż zarządziłam kłusik i wolty, wężyki i różne draństwa kręcić przez 15 minut.
- Dobra, dawać do mnie – krzyknęłam czym troszeńkę spłoszyłam Czarka – Dobra ludzie, 1500m, traktor znów magicznie wyczarowałam, więc są bramki. Demu biegnie jak zwykle, mam nadzieję że wszystko jasne. Wszyscy czasy dostaną, no problemo.
- Czy mi się wydaje, czy mieliśmy nie ogłupiać go ciągłymi pośrednimi – wtrącił się Jerry.
- Ty mi już nie dyskutuj! – krzyknęłam – Won do bramek i nie denerwuj już mnie.
Demon całą drogę się rzucał, ganaszował, zagalopowywał. W końcu gdy dotarli do bramek, siwy najwyraźniej zapomniał o „nieco” za ciasnym popręgu i ożywił się jak zwykle. Drobił jak głupi, machał łbem i wgl. Szczęśliwie jednak trafił pod nr. 1. W dwójeczce stała Zenka, za to Dontek aż w piątce. Po chwili bramki otworzyły się z trzaskiem a ja włączyłam stoper.
Demon przy barierce na pozycji trzeciej, Dont po zewnętrznej mocno napiera na Zenkę, która najwyraźniej za szybko poszła na przód! Po chwili Zenia wraca do typowej dla siebie pozycji, pierwszy Dont, za nim Demonic. Konie biegną jeden za drugim. Nagle wystartowała Zenia, po chwili i Demon! Szybkie wejście w zakręt i przeciwległa prosta. Demon i Zenia łeb w łeb, Hurt nieznacznie przodu, po chwili Dem po wewnętrznej wysuwa się na prowadzenie, Zenka po zewnętrznej spycha Donta. Demonic prowadzi o głowę! Gwałtek się nie poddaje, zażarcie walczy z agresywną Zenką, po chwili zostaje zepchnięty do samej barierki! Kolejne wejście w zakręt, bardzo szybkie i Zenka wyprzedza Hurta! Demon opada z sił, idą z Zenią łeb w łeb, Hurt atakuje z tyłu, wyrywa się na zewnętrzną i usiłuje wyprzedzić dwa konie. Wyjście z zakrętu i OSTATNIA PROSTA! Mocny posył, Demek z Zenką łeb w łeb, Hurt o pół długości za nimi i przyspiesza! Zenka prowadzi o głowę, znów wyprzedza Demon, Hurt po zewnętrznej wciąż do przodu, wyrównuje z Demkiem i Zenyattą! Trzy konie, łeb w łeb, zacięta walka o pozycję, 300m do celownika! Konie wyciągają się jak mogą, Hurt zwalnia, 100m do celownika, Dont znowu przyspiesza! Dem z Zenią łeb w łeb, Hurt o ¼ długości i wciąż idzie do przodu, wbiegły na celownik i…
Spojrzałam na zdjęcie z fotokomórki. Kurczę. Hurt o chrapy, nawet nie. Potem Demu i Zenka. Spojrzałam na czasy i gwizdnęłam przeciągle. Don’t 1’24”06; Dem 1’24”27 i Zenia 1’24”82. Ładne czasy, piękne wręcz, bardzo szybkie. Zadowolona z czasu (nieco mniej z wyniku) poczekałam na wszystkie folbluty, które „próbowały” wytracić prędkość. Po niemal całym kółeczku wróciły do mnie przed celownik, oczywiście jak zwykle kłócili się jak dzieci o to kto wygrał, to już normalnie tradycja x,x.
- Sza ludy, będę przemawiać – żadnej reakcji =.= - EJ NO HELOŁ! – znowu nic – Jestem lesbijką! – wszyscy wgap na mnie i taka grobowa cisza Laughing - No w końcu =.= Uspokoicie się wreszcie? Może byłoby łatwiej jeżeli bym wam powiedziała kto wygrał a nie x,x No więc, naprawdę nie ma się co kłócić, wynik to był jeden wielki fart – szepty „czyli Demu nie wygrał” =.= - BO KONIE WPADŁY NIEMAL JEDNOCZEŚNIE- powiedziałam z naciskiem w odpowiedzi na te bezczelne szemry – No ale WIELKIM FARTEM… Wygrał Hurt – to ostatnie wydusiłam raczej mało entuzjastycznie – O chrapy. Drugi Dem, za nim Zenia, mniej więcej przy ganaszach. Czasy to tak, Hurt 1’24”06, Siwy 1”24”27 i Zeniuch 1’24”82. Konie rozkłusować porządnie i rozstępować. Pół okrążenia kłusem, pół stępem jasne? Dokładnie tyle – zakończyłam przemowę po czym skierowałam Czara do wyjścia. Tym razem zostałam dogoniona niemal przed samą stajnią, więc byłam całkowicie pewna, że wcześniej nie rozstępowywali tych koni porządnie. Mało nie dostałam zawału jak trzy folbluty galopem minęły mnie, i nie mniej wystraszonego Czara, który stanął dęba, a Gniadu wylądował dupskiem w kałuży.
- NIENAWIDZĘ WAAAAS!! – wrzasnęłam co spowodowało odgalopowanie Czara w jemu tylko wiadomą stronę. Podreptałam za szampanem, a potem z wodzami w ręku poszłam przed stajnię. Wszyscy mięli zaciesz jak głupi z mojej plamy na tyłku.
- Tak wam wesoło?! Zobaczymy. Jeszcze tego pożałujecie! – powiedziałam złowieszczo.
- Daj spokój, taki… Niewinny żarcik Very Happy – wyszczerz Deja xd.
- Niewinny?! Te bryczesy są już praktycznie do wyrzucenia. Nawet Ariel czy Persil nie zdziałają takiego cudu x,x No dobra, zemszczę się na następnym treningu na razie rozsiodłać konie, a ty oddaj mi siwego – burknęłam po czym zajęłam się Demonem. Odpięłam popręg i zdjęłam wszystko z grzbietu. Obejrzałam dokładnie = zero otarć, nic. Nogi trochę ubłocone, owijki praktycznie niewidoczne. Odwinęłam je i powstał zajebiście dziwny kontrast pomiędzy nogami Demona a błotem xd. Przejrzałam kopyta i… Mamy kamyczek. Na szczęście żadnych poważnych szkód nie zrobił, no ale na pewno uciskał Demka. Zdjęłam mu ogłowie i założyłam kantar. Przejrzałam wargi, no otarć w sumie żadnych. Połaziłam z nim po korytarzu obserwując nogi. Nie kulał, trochę odciążał nogę, w której tkwił kamyk, ale jutro powinno być ok. Poszłam z nim do myjki i spłukałam błoto z piersi i nóg Demoncia. Potem polałam go całego, żeby go trochę ochłodzić i wytarłam ręcznikiem. Potem Demek wrócił do biegalni. Sprawdziłam już tylko czy Czar trafił do odpowiedniego boksu i poszłam na górę czegoś się napić. Od tego wydzierania się zaschło mi w gardle.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Deidre dnia Sob 22:10, 19 Mar 2011, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna -> Wiecznie Zielone Pastwiska / Zenyatta [*] / Treningi Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB :: phore theme by Kisioł. Bearshare