Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna
 Home    FAQ    Szukaj    Użytkownicy    Grupy    Galerie
 Rejestracja    Zaloguj
18.08.11 - Przejścia: cofania, drągi w zygzaku

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna -> Wiecznie Zielone Pastwiska / Exspresso [*] / Treningi
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Arrya
Właściciel Stajni
PostWysłany: Czw 17:35, 18 Sie 2011 Powrót do góry


Dołączył: 04 Lut 2010

Posty: 201
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Dzisiaj panował straszny upał, ledwo dało się oddychac. Bąki cięły jak szalone, mimo tego że z treningiem odczekałam do godziny 19. Szybko przygotowałam ogiera, osiodłałam i ruszyliśmy na halę. Tak, na halę bo na ujeżdżalni dostalibyśmy białej gorączki przez te owady. Trudno, coś za coś - trening bez natrętów za duchotę. Na szczęście na hali nikogo nie było, otworzyłam więc górne okna i wsiadłam ze stołka na środku ujeżdżalni. Kasztan już cieżej oddychał, podobnie jak ja. Ruszyłam więc stępem na lewo, troche wolniejszym niż zazwyczaj żeby oszczedzac energie i tlen, bo szykuje nam się pracowity trening. Dzisiaj musimy przewałkowac przejścia z cofania, bo jest sam środek sezonu i wypadałoby dobrze wypaśc na otwartych zawodach.
Dałam mu całkiem luźną wodzę, sama porozciągałam się lekko i porobiłam wymachy nogami nad jego szyją i zadem. Już po 7 minutach byłam zmachana, ale nie poddawałam sie i dalej turlaliśmy się po kątach hali. Co jakiś czas duże koło od dosdiadu, zmiana kierunku czy też zatrzymanie. Pogłaskałam go po szyi, zebralam wodze i pokręciliśmy się jeszcze chwilę w stępie na kontakcie. Ogier był tak miękki w pysku że mogłabym go prowadzic na nici krawieckiej, nie do uwierzenia. Po kolejnych 2 minutach dałam mu lekka łydkę za popręgiem, półparada i okrągłe zakłusowanie. Trochę odpuściłam mu wodze, pozwalając wyciągnąc się w dół. Nie będzie potrzebna solidna rozgrzewka gdyż jesteśmy już ugotowani ale mięśnie i tak trzeba rozciągnąc. Dwa kółka nie za szybkiego chodu, zmiana kierunku i to samo w drugą stronę. Na prawo czuc było lekkie usztywnienie w szyi, przeszłam wiec do stępa i do stój, po czym powyginałam mu głowę w lewo i prawo, przytrzymując chwilę w momencie maksymalnego zgięcia. Po tym cwiczeniu była widoczna poprawa, mocniejszy kontakt i wypełnienie ramy.
Zaczęliśmy wykonywac duże, 20m koła w obie strony, ze zmianami kierunku. Co jakiś czas oddawałam mu wodze i znowu nabierałam, żeby sprawdzac samoniesienie i szukanie wędzidła. Pogłaskałam go i zmieniliśmy kierunek przez pół wolty, jadąc teraz na lewo. Najechałam na 4 zwykłe drągi ułożone do wyjścia, przechodząc do półsiadu daleko przed nimi. Doświadczony ogier poradził sobie z tym bez problemu, w drugą stronę też nie miałam nic do zarzucenia. Drągi ustawione były na linii środkowej, przejezdzałam więc przez nie po płaskiej ósemce, zmieniając kierunek po każdym przejściu. Poklepałam kasztana i na 5 minut przeszliśmy do stępa na luźnej wodzy.
Za chwilę napięłam mięśnie krzyża, obciążyłam kosci siedzeniowe i zatrzymałam dosiad. Expresso przeszedł do stój, trochę gwałtownie ale pogłaskałam go w nagrodę. Zebrałam wodze, zamknęłam rękę i przez półparadę wysłałam go do tyłu. Cofnęliśmy trzy kroki, poklepanie w nagrodę i ruszenie kłusem ze stój. Już trzymałam normalnie wodze, głowa wysoko i stabilny kontakt. Zaczęliśmy robic wolty w kłusie, ciasne ósemki w narożnikach hali i serpentyny przechodzące przez środek. Parę razy wykonaliśmy płynne zatrzymania z kłusa, pare kroków cofania i znowu zakłusowanie ze stój, dwa razy przejechałam drągi w wyższym ustawieniu i zagalopowanie na prawo. W pierwszych kilku fulach dałam trochę dłuższą wodze a po uzyskaniu kontaktu lekko ją zebrałam, podnoszac pysk konia do góry. Siedziałam w pełnym siadzie, kontrolując rytm i tempo.
Zrobiło się naprawdę duszno, ogier był już o ton ciemniejszy, zaczał się pienic pod napierśnikiem i nachrapnikiem. Pacnęłam go lekko bacikiem za łydką, dodając impulsu i jednocześnie zamknęłam rękę, prowokując głębsze podstawienie. Po dwóch kółkach zaczełam robic koła i wolty, serpentyny i łuki. Zmieniliśmy kierunek przez lotną zmianę nogi i w drugą stronę to samo. Przez jedno okrążenie pozwoliłam mu galopowac na luźnej wodzy, potem przeszliśmy do kłusa, stępa i stój. Dałam mu z siodła cukierka dla koni, zsiadłam i podeszłam na srodek hali żeby ustawic drągi na nasze następne cwiczenia.
[link widoczny dla zalogowanych]
Drągi ustawiłam na zygzak, a pierwsze cwiczenie polegało na przejechaniu 'ósemek', zbliżając się do środka kombinacji. Po każdym drągu była zmiana kierunku, a pic polegał na tym żeby przejechac to na luźnej wodzy. Wsiadłam znowu na kasztana, jedno kółko kłusa na luzie i najezdzamy na pierwszy drąg. Caly czas jechałam półsiadem, kierując konia wzrokiem i łydkami, które nieznacznie zmieniały swoje położenie po każdej 'przeszkodzie'. Raz musiałam lekko nakierowac konia wodzą na drąg bo zaczelismy niebezpiecznie spływac ale daliśmy sobie radę. W galopie było już gorzej, tempo było szybsze i trzeba było szybciej myślec. Nad każdym drągiem musiała byc lotna zmiana nogi, jechałam więc lekkim dosiadem, nie za szybko żeby miec dużo czasu na przygotowanie konia. Wodze dyndały, uderzając o szyję konia przy każdym fule. Jedna lotna wyszła po drągu, przy drugiej zmienił tylko przód, potem tył ale ogółem cwiczenie wyszło nieźle jak na pierwszy raz. Poklepałam go obficie po czym obmyśliłam następne cwiczenie, również na luźnych wodzach:
[link widoczny dla zalogowanych]
Również ósemki, ale schematyczne i bardziej... jasne. standardowo najpierw pyknęliśmy to kłusem, i dobrze, bo mieliśmy małe problemy ze sterownością. To pewnie była wina gorąca i zmęczenia, oboje wolno kapowaliśmy ale szczęśliwie dobrnęliśmy do końca cwiczenia. Zagalopowałam w narożniku, ustaliłam tempo na dużym kole i najechałam na pierwszego drąga. Po nim niby-wolta i najazd na drugiego. Musiałam lekko przysiąsc, bo pomimo zmęczenia ogierowi zachciało się zaatakowac, ale ogarnęliśmy się na czas i lotna wyszła w dobrym momencie. Dalsze ósemki obyły się bez problemów, oprócz tego ze czasem musiałam puknąc bacikiem za łydką żeby nie przeszedł do kłusa przy tych ciasnych zakrętach. Kiedy wygalopowałam z ostatniego drąga zebrałam wodze, zrobiliśmy zatrzymanie z galopu, dwa kroki cofania i zakłusowanie bez zatrzymania. Potrzebna była mocniejsza łydka ale poradziliśmy sobie z tym. Patrząc na Expressa stwierdziłam że juz dosyc na dzisiaj tego wycisku. Spienił się cały, ja też już zdychałam. Rozkłusowałam go, na rozstępowanie poszliśmy na spacerek wokół stajni. Było już dosyc ciemno, bąki tylko niekiedy na nas siadały. Kiedy z niego zeszłam, zrzuciłam z ogiera szybko cały sprzęt i odrazu zawędrowaliśmy na basen, gdzie z ochotą weszłam razem z koniem, a co! Nikt nie widział Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna -> Wiecznie Zielone Pastwiska / Exspresso [*] / Treningi Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB :: phore theme by Kisioł. Bearshare