Home
FAQ
Szukaj
Użytkownicy
Grupy
Galerie
Rejestracja
Zaloguj
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Eviline Pensjonariusz
|
Wysłany:
Pon 6:05, 18 Sie 2014 |
|
|
Dołączył: 11 Mar 2011
Posty: 321 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
*OPORZĄDZANIE do napisania***
Wprowadziłam ogiera na halę w której świeciło się tylko czerwone światło. Z lekka się wystraszył, tupał nogą, jednak uspokajałam go głosem i dotykiem. Tak, jakbym zapewniała go, że ja będę jego oczami. Przespacerowałam się z nim i zatrzymywałam się koło każdej przeszkody, którą później będziemy przeskakiwać, ogier wąchał, strzygł uszami. Na widowni zgromadziłam innych domowników Dean, by porobili trochę hałasu, odgłosów typowych dla zawodów, bo w gwarze po ciemku jeszcze nie jeździliśmy. Wsiadłam na ogiera, gdy już był nieco bardziej rozluźniony i puściłam go stępem po prostej. Strzygł z początku uszami, lecz gdy delikatnie dałam mu znać o sobie, już jedno ucho powędrowało w moim kierunku i tak zostało. Przeprowadziłam kasztana przez drągi, jedna belkę puknął, jednak nie zrażało mnie to - musiał się przyzwyczaić. Zebrałam go i ruszyłam żwawszym stępem, gdzie on mi chciał przechodzić do kłusa, ale sygnalizując go w końcu doszliśmy do porozumienia. Krótka, ale pełna wolta i zakłusowanie z delikatnym wydłużeniem chodu dla pewności. Moje oczy przywykły już do światła, które trochę raziło, jak i okropnie drażniło. Przeszliśmy przez dragi i nawet nie wiem, czy były one kolorowe, czy nie, ale ogier doskonale sobie z nimi poradził unosząc wysoko nogi. Parsknął zaraz po ich pokonaniu i na mój sygnał zagalopował i od razu zrobiliśmy zmianę kierunku, co by upewnić się, że widzimy i nie wpadniemy na coś przypadkiem. Denerwował się tylko, gdy podjeżdżaliśmy bardzo blisko trybun na których siedzieli zapaleni kibice drąc się wniebogłosy. Zaczęłam więc misję "uspokajanie i przyzwyczajanie" i zwiększyłam częstotliwość bywania przy trybunach krążąc stale koło niej, a gdy ogier był już wyraźnie bardziej zrelaksowany, naprowadziłam go na pierwszą przeszkodzę, czyli stacjonatę 60-siątkę, ogier niezbyt wyczuł tę przeszkodę, gdyż zahaczył i to dość mocno o poprzeczkę powodując spadnięcie drąga, ktoś z widowni momentalnie wstał by poprawić przeszkodę, a ja w tym czasie zrobiłam okrążenie i gdy wszystko było gotowe znów najechałam na tę samą przeszkodę. Tym razem ogier mnie nie zawiódł i nabrał rozpędu, a po chwili swobodnie przeskoczył tę jakże nieszczęsną pierwszą przeszkodę, w myślach przypominałam sobie jaka jest następna i stwierdziłam, że ustawiłam krzyżaka 90 cm. Nie czekając zbyt długo pchnęłam trochę mocniej ogiera do przodu, a on skrócił krok tuż przed przeszkodą, gdy przyłożyłam mu łydkę i już po chwili wybił się, a zaraz wylądował po drugiej stronie i oczywiście strzelił baranka by uwiecznić jak dobrze mu poszło, poklepałam ogiera dumnie po szyi i ruszyłam w stronę triplebarre 70-80-90 na które szłam nieco niepewnie, ale nie chciałam dawać ogierowi uczucia niepewności, więc poprawiłam kontakt i nieco go zwolniłam, by nie zrobić jakiejś głupoty. Tuż za łukiem ogier sam wyczuł przeszkodę, biegł do niej wielce ucieszony, gdyż ją uwielbia, co zawsze wszystkich dziwiło. Tutaj nie musiałam zbyt wiele robić, gdyż ogier sam przygotował się i zrobił piękny wyskok, który musieliśmy doprawić lotną zmianą nogi i wejściem prawie momentalnie za przeszkodą w zakręt, czemu podołaliśmy z trudem, gdyż ogier nie za bardzo z początku połapał się w tym o co mi chodzi. Tuż za zakrętem mieliśmy okser 75cm i bardzo pstrych kolorach, które nawet przy takim oświetleniu raziło po oczach, jednak kasztan nie zlękł się dzięki ciągłemu szeptaniu w jego stronę. Tym razem dziwnie wydłużył krok przed przeszkodą, ale nie przeszkodziło w żadnym stopniu w wykonaniu czystego skoku z bardzo mocnym lądowaniem. Skakał z zapasem, zdecydowanie ochoczo, był niezwykle rozluźniony, nie odczuwał już strachu przed ciemnością. Skupił się na swojej pracy, którą mu powierzyłam i raczej nie miał czasu na myślenie o czymkolwiek innym niż to. Poczułam jak skraca krok, wyrównuje pracę zadu i pochrapuje szybko, ale cicho. Namierzył pijany okser 100cm na który już nawet zdążył się wybić. Puknął w belkę, nieco się spłoszył, jednak nie zrzucił przeszkody, pognaliśmy więc dalej, a Sens zganaszowany pięknie parł dalej naprzód. Miałam chwilę zachwiania przed doublebarre 100-105cm, jednak ogier wyratował nas z opresji i naprawił mój błąd wyskakując po swojemu, obeszło się bez puknięcia, czy też zrzutki, a nawet mieliśmy spory zapas. Postanowiliśmy się zreflektować i pognałam go w stronę stacjonaty 85, która była ostatnią przeszkodą na tym torze. Ogier instynktownie przyspieszył, szedł za moimi łydkami, szybkość dostosowywał do moich oczekiwań, choć czasami zdarzało mu się przyspieszać. Tuż przed przeszkodą zaokrąglił zad i wybił się mocno tyłami, wyciągnął mocno sylwetkę, by zaraz wylądować prawidłowo po drugiej stronie. Nadeszła ulga, zwolniłam ogiera do kłusa i kolejno do stępa, gdzie poklepałam go po szyi, dałam luźną wodzę i wyjęłam nogi ze strzemion. Na zakończenie treningu światło zostało przywrócone do normy, co nas jeszcze bardziej oślepiło, ale po czasie widoczność wróciła do normy, widzowie nam poklaskali, złożyli uwagi i gratulacje. Zsiadłam z Sensa i zaprowadziłam go do stajni, gdzie rozsiodłałam, wytarłam słomą i nakryłam derką, po czym poszłam do domu rozmyślać jak wykonać podobny trening tylko, że ze światłami migającymi.
Post został pochwalony 0 razy |
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
|
|