Home
FAQ
Szukaj
Użytkownicy
Grupy
Galerie
Rejestracja
Zaloguj
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Tiara Pensjonariusz
|
Wysłany:
Wto 23:40, 27 Gru 2011 |
|
|
Dołączył: 13 Cze 2011
Posty: 385 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
|
Say - biały
Tiar - zielony
Zleciałam szybko po schodach z pokoju niemal w locie wciągając termobuty. Chyba tylko dzięki błędowi w matroxie po potknięciu się na jednym ze schodów odbiłam się od ściany i niegroźnie przefiknęłam przez barierkę. W kompletnym szoku że przeżyłam podreptałam już powoli do siodlarni po sprzęt Wikuni.
Ubierając się, usłyszałam przeraźliwy huk na korytarzu, wynurzyłam się z pokoju i zlustrowałam całą klatkę schodową w poszukiwaniu jakichś ofiar. Nikogo, ani niczego nie zauważyłam, więc kontynuowałam naciąganie na siebie bryczesów. Gdy już ubrałam się tak, aby nie zamarznąć, zeszłam ostrożnie po złowieszczo wyglądających schodach i polazłam w kierunku siodlarni.
Skompletowałam sprzęty i już miałam wychodzić gdy omal nie przetrąciłam kogoś w drzwiach.
- Deicu mówiłam ci że siodlarnia to nie burdel i... O... Tisiek ^^'
Spojrzałam na Sayca ze zdziwieniem, a potem zaśmiałam się cicho.
- Dokładnie, siodlarnia to nie burdel! - przytaknęłam, pomijając niektóre fakty. >O Popatrzyłam na to, co Sayesz trzymał w łapkach i spytałam - Ou, wybierasz się na treningos? A moożeee... pojedziemy razem?! - oczy mi się zaświeciły, bo moje konie tak długo stały i nie miałam chęci, żeby je ruszyć, a tu, proszę, taka okazja.
- Cóż... miałam podresić ale... stoi >3 Umowa w sensie. - Zmieniłam ujeżdżeniówkę na skokówkę więc - To... kto pierwszy przed stajnią na koniu wygrywa! - zaśmiałam się diabolicznie i umknęłam pod boks Wiki a później po klaczuchę na padok
- Tsa... - nie zdążyłam odpowiedzieć, bo dziewucha mi jednym słowem... spierniczyła sprzed nosa. Zabrałam więc szybko sprzęcior Hidalga i pobiegłam pod jego boks. Miałam to szczęście, że ogier stał o tej godzinie w stajni, a nie na padoku, jak Wikipedia. >D
Tsa... Ja mając mniej szczęścia ściągnęłam jednostronnie opanierowaną szampankę z padoku i migiem zaczęłam czyścić kopytną z błota szorując namiętnie wszystkie zakleje i panierkę z zaciekłoścą godną Doncisza podwalającego się do Zenobii.
Przypomniałam sobie jak zwykle za późno, że nie wzięłam szczotek, ale to tam... normalka. XD Zrobiłam więc kurs boks-siodlarnia-boks po szczotki i zaczęłam czyścić łaciatego. Niestety, dzisiaj był dzień, w którym Hido miał akurat ochotę potarzać się w błotku... Usunęłam zaklejki, których było więcej od... od samego konia. To była jedna, wielka zakleja po prostu. x.x Następnie zabrałam się za kopyta, które na szczęście czyści się szybciej...
Po odgruzowaniu kopyt klaczylli i przetarciu futrzaka z reszty piachu założyłam jej skórzane ochraniacze, gruby padzior i założyłam siodło Posprawdzałąm wszystko ze trzy razy nim delikatnie dopięłam popręg. Założyłam małej bezwędzidłówkę i potarmosiłam czule po grzywce
- Jak ci idzie Tiarszonie? - zapytałam kiziając kobyłkę po pyszczku
Czesałam właśnie krótką grzywę ogierasa, gdy usłyszałam głos Sayca. Odwróciłam się i zobaczyłam ubranego koniulca, po czym spojrzałam ponownie na nieogarniętego Hida. Normalnie jak w reklamie Old Spice... SIEDZĘ NA KONIU.
- Aaa.... Bardzo dobrzeee! - machnęłam łapą i zaczęłam się głupkowato śmiać. Dokończyłam szybciuchno czesać włosy Pintosza, po czym założyłam mu ochraniacze, czaprak, siodło i ogłowie. Dopięłam wszystkie paski i duperelaski, a potem dociągnęłam popręg. Wyprowadziłam konia z boksu i zerknęłam na Sayca.
- Wygrrrrrałaś - powiedziałam i zaśmiałam się, po czym poklepałam Hida po szyjce.
- No co? Muszę robić takie ścigo bo byśmy się w życiu nie wybrały - zaśmiałam się i dociągnęłam popręg z siodła. Ruszyłyśmy stępem w kierunku bramy
- To co... może dróżka wzdłuż toru crossowego potem obok młodnika a potem przez lasek, nad jeziorko i do domu przez wiochę? W lasku wyczaiłam kilka przewróconych drzewek ^^ - zaproponowałam trasę
- W sumie racja... - odpowiedziałam i znowu zaczęłam brechtać. Hidosz szedł spokojnie, od czasu do czasu prychając w stronę Wikipedii.
- Jak najbardziej pasuje - odparłam, gdy usłyszałam jaką trasę wymyśliła Say.
- Łokej, to do lasku jedziemy razem a później ja za tobą, młoda jeszcze nie do końca wie co ma robić nad przeszkodami, niech się uczy od starego wyjadacza - zaśmiałam się i wychyliłam z siodła by złapać Hida za ucho lekko. Wika parsknęła cicho i stuliła uszy zazdrosna
Ogier prychnął, gdy poczuł, że ktoś smyra go w ucho i przyspieszył odrobinę.
- Tylko masz mi przypominać gdzie, co i jak, bo ja zapomnę i się pogubimy! - powiedziałam i uśmiechnęłam się. Chwyciłam potem pewniej wodze w łapach i wyrównałam sobie strzemiona, bo jak zwykle miałam je krzywo. :I
- Śladem końskich kup! - zaśmiałam się głośno aż biedna Wi zestresowała się że ma jakiegoś szaleńca na grzbiecie i podkłusowała lekko. Zaraz uspokoiłam ją jednak głosem. - A we wiosce jest monopolooooooowy >3
Również się roześmiałam gdy zobaczyłam reakcję Wiki i powędrowałam za nią wzrokiem.
- Co tam monopolowy! Chodźmy do najt klubu! - powiedziałam z entuzjazmem.
A Hido miał chyba dzisiaj jakieś humorki, bo bryknął sobie zadem, a ja wyleciałam z siodła na kłąb. x.x Poprawiłam się szybko i przygotowałam się na kolejne wybryki.
- Najt klub? Chcesz mi Wike zgorszyć? - wymamrotałam tarmosząc irokeza (co ja mam z tym tarmoszeniem dzisiaj) - W każdym razie jak tam dojedziemy będzie jeszcze dwie godziny do otwarcia klubu, i derek nie mamy coby koniuchy zostawić na parkingu
- A, no tak... ona jeszcze niepełnoletnia... - mruknęłam ze smutkiem i znowu się zaśmiałam. Chyba ktoś mi dosypał grzybków halucynków do śniadania, bo zbyt często się śmieję...
Hidusz na szczęście nie zaplanował dla mnie serii baranków, więc trochę się uspokoiłam. Pewnie będzie szalał dopiero później. :V
- Skręcaj Ciapku w pole - powiedziałam wskazując Tiarszowi polniaka - I wrzuć wyższy bieg - dodałam poprawiając swoje zacne siedzenie w siodełku. Ach ta bezterlicówka *-*
Odbiłam posłusznie ze ścieżki na pole i docisnęłam lekko łydki. Przyuważyłam, że Sayo rozkoszuje się tym siodełłem, może też takie wkrótce kupię. :'D
Hid skręcił i chętnie przyspieszył do spokojnego kłusa. Póki co zachowuje się przyzwoicie. c:
Wikunia na delikatny sygnał również ruszyła żwawym kłusem obok srokacza. Przyuważyłam dziwny zerk Tiarsza
- No co... mięciutkie i orga... styczne? - zaśmiałam się cicho. Pilnowałam Wikę by nie próbowała się ścigać i zostawałam o głowę za Hidem by ten nie czuł się zagrożony i nie wyrzucił mi Tiarszona z siodła
- Wierzę Ci - pokiwałam głową z uśmiechem i prowadziłam ostrożnie ogiera po polnej dróżce. Łaciak strzygł uszami i nasłuchiwał co się dookoła niego dzieje. Zerkałam od czasu do czasu na Saysza i Wikipedię, które spokojnie kłusowały za nami.
- Polecam, polecam ^^ - zaśmiałam się lekko. Zaczęłam działać delikatnymi półparadkami co jakiś czas. Wi zareagowała ładnie i opuściła głowę aktywniej pracując grzbietem i angażując zad - To skrzyżowanie prosto, następne w lewo - Poinformowałam Tiarszona.
Skinęłam głową i popuściłam lekko Hidalgowe wodze. Konio wyciągnął szyję i przeszedł do żywszego kłusa. Robił długie kroki w jednakowym tempie.
Jechałam za Tiarszonem na luźniejszej wodzy nadal jednak pilnując by Wi trochę popracowała. Trzymała głowę nisko, w rozluźnieniu patrząc uważnie gdzie stawiała nogi. Ominęła kałużę omal włażąc na ogra ale weszła w kolejną dzięki mojemu działaniu łydką i wodzą.
Zbliżaliśmy się do miejsca, w którym mieliśmy skręcić w lewo. Ściągnęłam lekko wodze, żeby dać Hidalgowi sygnał, że zaraz skręcimy. Obejrzałam się za siebie, żeby zobaczyć jak daleko za nami jedzie Say z Wiką. Dzieliła nas zaledwie długość dwóch głów, więc poleciłam srokaczowi przyspieszyć, coby na zakręcie nikt w nikogo nie wjechał. Na skrzyżowaniu pociągnęłam lekko lewą wodzę, a prawą trzymałam przy szyi konia. Docisnęłam lewą łydkę przy popręgu, a prawą przesunęłam nieco do tyłu, by pilnować zadu konia. Mimo, że to tylko teren, chciałam, żeby ogier ładnie wygiął się na tym zakręcie, bo dawno nie ćwiczyliśmy.
Prowadziłam Wikę na wprost pilnując by nie ścięła zakrętu podążając za srokaczemj i przysiadłam ją mocniej w zakręcie pilnując wewnętrzną łydką i zewnętrzną wodzą dobrego ustawienia na łuku. Gdy przejechałyśmy zakręt, dodałam lekko by znów zrównać się z Hidem.
Poklepałam ogiera po łopatce, bo odpowiednio pokonał zakręt, właśnie tak jak chciałam. XD Jechaliśmy sobie teraz po prostej ścieżce, na której było więcej kałuż niż na tej poprzedniej. Hid co chwilę właził w kałuże, jakby specjalnie. x.x Był zupełnie spokojny przez cały ten czas, a gdy potem stanął na gałązce, która pękła z trzaskiem, kwiknął zdziwiony i skulił uszy.
Gdy Hidu kwiknął Wiki omal nie dostała zawału, wystrzeliła z czterech pozbawiajac mnie na chwilę kontaktu z siodłem
- Ej! Nie rób tak! u.u - powiedziałam do Tiarsza po czym zaczęłam uspokajać Wikipedię. Młoda rozglądała się uważnie jakby zaraz miało coś się na nią rzucić.
- Omajgosz, psieplaaasiam! - powiedziałam robiąc skruszoną minkę. Nie wiedziała, że Wikusz może tak zareagować. Stwierdziłam więc, że muszę przypilnować Hida, żeby nie bawił się z kałużami i gałązkami. x.x Zwolniłam do stępa i odwróciłam się do tyłu.
- Nic Wam nie jest? D: - zapytałam, trzymając mocno wodze.
- Oprócz zawału serca Wi i obitego mniej zacnego zakończenia pleców to nic u.u Wikuch jest bardzo emocjonalna więc postaraj się nie kwiczeć - to ostatnie zdanie skierowałam do Hida, jakby mógł to zrozumieć u.u - Jedźmy dalej, jak wjedziesz do lasku to zagalopuj
- Ueh, okej - odparłam i przybrałam normalną postawę w siodle. Poleciłam Hidalgowi kłusować i pilnowałam go już bardziej, gdy zbliżaliśmy się do czegoś, co mogłoby przestraszyć Wikę. Kilkaset metrów przed nami widoczna była ściana drzew. Skupiłam się więc dodatkowo, żeby ten dystans pokonać równym, żwawym kłusem. Hidek wyciągał nogi daleko przed siebie i szedł płynnie. Las był coraz bliżej i czułam jak w ogierze rośnie... ekscytacja. o.o Wjechaliśmy w końcu pomiędzy drzewa, obadałam szybko ścieżkę wzrokiem, szukając jakichś niebezpiecznych przedmiotów (a raczej gałęzi, które wyglądały, jakby chciały nas złapać i zeżreć :V) i gdy upewniłam się, że wszystko jest okej, dałam sygnał do galopu.
Wikunia przez pierwszy odcinek szła nieco spięta ale wkrótce udało mi się ją rozluźnić i już nawet kałuże nie były takie koniożerne choć starałam się ich unikać ze wzgledu na futro w ochraniaczach. Pilnowałam spokojnie drogi tak by jechać w odległości za Hidem i aby uniknąć w razie W zderzenia. Gdy Srokacz zagalopował usiadłam mocniej w siodło i dałam młodej sygnał do galopu. Wi chętnie zagalopowała i przyśpieszyła ostro chcąc dogonić Hidalga ale nie pozwoliłam jej na to lekko ją przytrzymując. Wkrótce udało mi się wyregulować tempo
Usłyszałam, że dziewczyny za nami już galopowały, więc pozwoliłam Hidowi trochę przyspieszyć, bo czułam, że rwie się do cwału. Of course na cwał musiał poczekać na jakiejś otwartej przestrzeni, ale parę kilometrów na godzinę do przodu czy do tyłu nie zrobi różnicy, więęęc... no, już galopowaliśmy nieco szybciej niż przed chwilą. Teraz już tylko pilnowałam, żeby koń nie zaczął cwałować. Szukałam też jakichś powalonych pni, gałęzi czy czegoś w tym typie do poskakania, ale póki co nic nie zauważyłam.
Cały czas musiałam pilnować tempa na Wice oraz tego by nie wpadła na dziwny pomysł uznania że choinka może zjeść co było możliwe po poprzedniej akcji. Przeszłam w lekki półsiad by ułatwić jej troche galopowanie ale też by nie odciążać jej kompletnie. Niech troche popracuje a co.
Zauważyłam przed nami coś, co wyglądało jak pień, no proszę. Zwolniłam nieco Hidalga i odwróciłam się.
- Skaczemy? - wskazałam głową na pseudoprzeszkodę.
Hidosz usłyszał słowo "skaczemy" na co zareagował radosnym prychnięciem i zarzuceniem głową.
- Chyba dam radę - powiedziałam patrząc na Wi. - Zróbmy tak skocz pierwsza i jedź powoli dalej, postaram się skoczyć za tobą, tylko nie szalej - uśmiechnęłam się lekko
Skinęłam głową i chwyciłam mocniej wodze. Ponownie pozwoliłam ogierowi przyspieszyć, ale tym razem nie aż tak, jak wcześniej. xp Pintosz galopował spokojnie w stronę przeszkody, a gdy byliśmy już bardzo blisko, przyspieszył nagle. W jednej chwili znaleźliśmy się przed kłodą, ogier wybił się mocno do góry i schował ładnie podwozie. Wygiął szyję i ogólnie miał ładny baskil, jak na konia z tak długą przerwą w treningach. Wylądowaliśmy miękko po drugiej stronie, ogieros parsknął radośnie i posłusznie zwolnił, gdy pociągnęłam lekko za wodze. Poklepałam konia i odwróciłam się, obserwując Sayca i Wikę.
Wika widząc oddalającego się ogra nieco się podenerwowała. Pozwoliłam jej na kłus a tuż przed samą przeszkodą na zagalopowanie. Wi patrzyła na kłodę z uszyskami nastawionymi na sztorc po czym zrobiła naskok i wybiła się nieco pokracznie w górę starajac się jak najwyżej podciągnać szkity jednosześnie mając nisko głowę by przyjrzeć się kłodzie. Ostatecznie skok nie był taki zły, dobrze wypracowała szyją i poprawiła jeszcze zadem jakbyśmy skakały co najmniej 2metry ale wylądowała dość zgrabnie po drugiej stronie
- Ło, szalejecie! - powiedziałam z uśmiechem i poklepałam ponownie ogierasa. Galopowaliśmy sobie bardzo powoli dalej i czekaliśmy na kolejne kłody pojawiające się na ścieżce.
- Szalejemy ale chyba na 60cm zostaniemy póki co - zaśmiałam się lekko chwaląc młodą gładzeniem po szyi. Nie chciałam jej zrazić już na początku ale nie mogłam ukryć że rozpierała mnie duma ze moje dziecię tak dobrze poradziło sobie na pierwszej, poważnej (50cm phi u.u) przeszkodzie
Zaśmiałam się i pokiwałam głową.
- Ale jeszcze ze dwie skoczyyycie, prawda? - zapytałam niewinnym głosikiem, bo niestety moich oczu kota ze Shreka Say nie mogła zobaczyć, bo byłam odwrócona plecami, cóż, taki urok jazdy w zastępie. XD
- Tylko nie przeginaj - ostrzegłam Tiarszona z lekkim uśmiechem i przypilnowałam by między Wi a Hidem zrobiła się większa odległość by w razie kolejnej przeszkody Wika miała okazje się jej przyjrzeć a nie żeby się w nią wpakowała.
- Spoko maroooko - odparłam i poprowadziłam śmiało Hida na kolejną przeszkodę, która niespodziewanie przed nami wyrosła. Zagadałyśmy się. :U Ogier postawił uszy i przyspieszył. Znowu bardzo ładnie się wybił, choć trochę zbyt wysoko w górę, a to tylko taka malutka... czterdziestka. D: No nic, zrobiłam półsiad, w sumie też za duży jak na 40cm, no aaaalee... zdarza się. XD Hid wylądował dość twardo i trochę wybiło mnie z siodła, ale ostatecznie utrzymałam się na grzbiecie. Poklepałam ogierosa i zwolniłam, czekając na dziewuchy.
Wika podniosła głowę by popatrzeć na przeszkodę. Pozwoliłam jej na to choć starałam się zwolnić ją dosiadem aby odskok nie wyszedł za blisko przeszkody. Wika znów wybiła się nieekonomicznie wysoko ale schowała podwozie jak rasowy, sprawny Boening i szybko gładko wylądowała po drugiej stronie po czym brykneła wesoło. Na szczęście dalej byłam w półsiadzie więc jakoś się utrzymałam
Uśmiechnęłam się ponownie do Sayacza i ruszyłam w dalszą drogę.
- Będą z niej ludzie! - zaśmiałam się i przytrzymałam nieco Hida, żeby nie potknął się na tej wieeelkiej dziurze, którą zauważyłam. - Uważajcie tu! :V - dodałam.
Hidesz zarzucał raz po raz łbem, co zaczęło mnie irytować, więc zwolniłam go jeszcze bardziej i nachyliłam się do jego głowy. Ożesz, nożesz. x.x Zaplątała mu się grzywka pod naczółkiem i go uwierała, delikatny chłoptaś. x.x Wyciągnęłam włosy spod paska i pogoniłam ogiera ponownie do szybszego galopu.
- Okeee...! - nie zdążyłam dokończyć gdy Wi tak zapaliła się w skoki że zamiast minąć dziurę zrobiła wielkiego susa nad nią. Nie byłam na to przygotowana i znów obiłam sobie siedzenie. Wi w odpowiedzi sprzedała mi kolejnego pięknego barana tym razem pozbawiając mnie strzemion. Rzucając kilka panien lekkich obyczajów złowiłam strzemiona i pogoniłam za Hidem
Odwróciłam się i zaśmiałam, gdy domyśliłam się, co się tam za nami wydarzyło. xd Galopowaliśmy sobie dość długi kawał drogi, bo nigdzie nie było pniaczków, kłodaczków ani patyczków. :c Hidens się trochę chyba znudził, bo zaczął zwalniać, ale nie pozwoliłam mu i powiedziałam, że zaraz będzie coś do przeskoczenia. u.u
W końcu dobiegliśmy do jakiejś kłody i Hido się napalił. Wyrównałam jego chód, bo co chwilę zwalniał, przyspieszał, zwalniał, przyspieszał... W końcu mógł się wybić i przeskoczyć sobie spokojnie na drugą stronę, co wyszło mu bardzo dobrze, ale o mnie tego nie można było powiedzieć. x.x Zdezorientowałam się i jakoś wyleciałam w powietrze, no ale ważne, że koń dobrze skoczył. xD
Wikuch gdy tylko zobaczył kłodę włączył turbo. Musiałam trochę się napracować by skłonić ją do wolniejszego tempa. Byłam w szoku gdy koń na ostatnich metrach pode mną zebrał się jak rasowy skoczek i naskoczył. Jak zwykle wybiła się jak na co najmniej grand prix odwalając baskil za 12/10pkt po czym wylądowała gładko po drugiej stronie.
- Czy ona kiedyś zacznie skakać bardziej ekonomicznie? - jęknęłam. Już dawno nie miałam takiego ćwiczenia półsiadów i stare gnaty dawały o sobie znać.
Roześmiałam się na widok młodej, pokracznie jeszcze skaczącej, klaczy.
- Zacznie, zacznie, widać to w jej oczach! - przyjrzałam się uważniej siwce i uśmiechnęłam się. - Okejosz, co teraz? - zapytałam, nie bardzo wiedząc czy galopować dalej w poszukiwaniu przeszkód, czy też dać odsapnąć koniom w stępie.
- Chwilka kłusa do końca lasku a potem stępem przez wiochę, za wiochą fajne poletko jest >3 - uśmiechnęłam się złowieszczo i pogładziłam Wi po szyi. Kobyłka spociła się nieco, najpewniej bardziej z lekkiego stresa niż ze zmęczenia.
- Tajest - zasalutowałam i pogoniłam Hidalga do kłusa. Ogier parsknął zadowolony z siebie i radośnie kłusował wzdłuż ścieżki.
Wiśka wdzięczna za luźniejszą wodzę kłusowała raźnie z rozluźnionym grzbietem i opuszczoną głową parskajac cicho
- Ma talent po mamusi - uśmiechnęłam się spoglądając z uśmiechem na uszy kobyłki
- Na pewno - powiedziałam i uśmiechnęłam się do Sayacza. Pozwoliłam Hidowi wyciągnąć szyję i lekko zwolnić. Głaskałam ogiera po szyi, prowadząc go przed siebie. Powoli zbliżałyśmy się do końca lasu.
- Po tatusiu też pewnie *O* - rozpływałam się nam Wikusią a po chwili przytuliłam się do jej nieco mokrawej szyi. Nie było to zbyt wygodne w kłusie więc podniosłam się zaraz - W ogóle... dzięki za użyczenie Hida do nauki skoków terenowych - Wyszczerzyłam się do Tiarca. W końcu zwolniłam Wikę do stępa gdy wyjechaliśmy z lasku
Zaśmiałam się słuchając Sayca.
- Nie ma sprawy, huhuh. Aczkolwiek wątpię, że nauczyliśmy Wikę wiele, w końcu Hidosz tyyyle stał - jęknęłam i spojrzałam na ogiera, po czym poklepałam go przepraszająco po łopatce.
Idąc w ślady Saya, również zwolniłam do stępa i rozejrzałam się dookoła, patrząc na domy, które tutaj stały.
- Ważne że skoczył a Wi za nim. Poza tym też lepiej jej nie przeciążać z większą ilością skoków. To ma być zabawa - uśmiechnęłam się. - I już się tak nie rozglądaj, monopolowy jest za dwa skrzyżowania - zaśmiałam się
Roześmiałam się i zerknęłam na Sayca.
- Cholera, rozgryzłaś mnie! - powiedziałam, śmiejąc się nadal. Hid natomiast obrócił uszy w moim kierunku i prychnął z dezaprobatą. - Jasne, jasne, już się nie będę śmiać - mruknęłam i poczochrałam grzywę ogierasa.
Konie stukały kopytkami po asfalcie, a ludzie... którzy AKURAT MUSIELI TERAZ GDZIEŚ WYJŚĆ, gapili się na nas. Niektórzy nawet coś tam mówili, że im konie nasrają na ulicę, czy coś w tym stylu. x.x
- Do świętej szczoteczki do wuceta ==' Jeszcze niedawno to tak bardzo sie cieszyli że mają taki zarąbiaszczy ośrodek hippiczny niedaleko a teraz tak. - Prychnełam cicho a Wika jakby czytając w moich myslach popuściła wielką pachnącą kupę na środek ulicy. Zwykle chodziłam sprzątać ale tym razem miałam buntowniczy nastrój. Wkrótce zatrzymaliśmy się przy sklepie
Zaśmiałam się gdy zobaczyłam reakcję Sayca i Wikipedii.
- No zdarza się... - mruknęłam na temat ludzi, których irytowały konie. Spojrzałam potem na sklep, przy którym się zatrzymałyśmy. - No to co kupujemy? - spytałam ze śmiechem.
- Ja chcę sprita i fistaszki. I tak, mój żołądek wytrzymuje taką kombinację. - uśmiechnełam się zeskakując z końbyłki.
Zlazłam powoli z ogierasa i postarałam się złapać równowagę na ziemi.
- To ja tu poczekam i przypilnuję koni, a Ty idź, czyń swą powinność. xp Właściwie to nie chce nic, także tego... - powiedziałam i uśmiechnęłam się, po czym przejęłam wodze klaczyska i posmyrałam ją po chrapkach.
Wlazłam więc do sklepu i poczyniłam zakupy >3. Gdy wyszłam wręczyłam Tiarcowi puszke z witaminą P.
- Masz, najwyżej cię zgarną za jazdę po pijaku - zaśmiałam się i wsadziłam butelkę sprita do kiedzeni i paczkę fistaszków do drugiej.
Zaśmiałam się (znowu, omg XD) i podziękowałam ładnie Sayuszowi. :'D Wdrapałam się na MEEEEGAWYSOKIEGO ogiera (169cm :U) i usadowiłam wygodnie w siodle.
- No to teraz... Ty prowadź, bo zupełnie nie znam tych okolic - powiedziałam z uśmiechem.
- Dobra, to za mną - powiedziałam przegryzajac fistaszkami. - Chcesz? - wyciągnełam kilka w stronę Tiarsza. Wika człapała spokojnie w kierunku pola prowadzącego dłuuuugą piękną prostą do stajni. Znała niemal na pamięc tą traskę, czesto chodziła nią na luzaka.
Uśmiechnęłam się i wyciągnęłam łapiszcza w stronę Say. Chwyciłam dwa fistaszki, wsadziłam je do ryjka i zaczęłam się delektować.
- Omnomnom, dziemkujem - wymruczałam, żując orzeszki.
Stępowaliśmy sobie z Hidziem spokojnie za Wikuszą i Sayuszem. Potem dogoniliśmy ich i koniska szły chrapy w chrapy. Hido prychał przyjaźnie w stronę Wikipedii i memlał powietrze. o.o
- Ej ej ej, jak cie naszła ochota to go sobie zwiąż - mruknełam w stronę Hida - Wisia jest dziewicą i tak ma pozostać - poklepałam kobyłkę po szyi. Młoda nie reagowała na zaloty srokacza jakoś wybitnie ale zerkała na niego zalotnie od czasu do czasu. Pokręciłam lekko głową i skręciłam na skrzyżowaniu. Po chwili wjechaliśmy na polniaka.
- On jest jakiś lewy, bo nigdy nie leciał na klacze, także ten. XD Nie ma się czego obawiać - zaśmiałam się i zerknęłam z wyszczerzem na Sayca.
Skręciliśmy z Hidem za laskami, a ogier napiął mięśnie, bo już wyczuł, że tutaj będzie mógł trochę poszaleć. xp
- Dobra kłusem chwile a zaraz.... Mwahahahahahaha! >D - zaśmiałam się i dałam Wice sygnał do kłusa. Kobyłka od razu ruszyła żwawo mocno wyciągajac szkity. Zerknełam na Tiarca przez ramię.
Zaczęłam brechtać, gdy usłyszałam ten złowieszczy śmiech Saya. Hidalgo znowu prychnął z takim fochem, że po prostu... no. x.x Poklepałam go tylko i docisnęłam łydki, coby zakłusował, ale nadal się śmiałam. XD'
Po chwili rozciągneło się przed nami całe, piękne pole. Koniaki były już rozkłusowane po postoju przy monopolowym.
- To co? Wio? - zapytałam ze śmiechem ale nie czekałam na odpowiedź. Przeszłam w półsiad i docisnełam łydki do boków klaczy. Ta wystrzeliła zwinnie niemal zrzucając mnie z siodła XD'
W odpowiedzi uśmiechnęłam się do siebie, bo wiadomo, że Sayu już tego nie zobaczy. XD Również zrobiłam półsiad i pogoniłam Hidosza. Ogier zarżał cicho i wypruł przed siebie, widząc uciekającą mu Wikipedię. Zaraz znowu się zacznie, będzie pędził tak, że wszystkich powyprzedza, a potem nie będzie mógł uchem ruszyć ze zmęczenia. XD Postanowiłam więc pilnować tempa ogiera, coby nie zmęczył się za szybko.
Pozwoliłam Wikipedii samej dyktować tempo. Nie poganiałam jej za bardzo. Delektowałam się pędem wiatru i tym że o tej porze roku nie ma much - przynajmniej nic mi zębów nie wybije u.u' w każdym razie Wisza też zdawała się cieszyć z tego galopu, wyciągała szkity i młóciła ziemię pod kopytami niczym rasowy folblucisz.
Hidens cwałował i nabierał prędkości, a ja straciłam nad nim kontrolę. x.x W sensie takim, że... nie mogłam go zwolnić! D: Trudno, potem się nie będzie mógł ruszać, down jeden. x.x Posiłowałam się z nim jeszcze trochę, ale nie zauważyłam żadnych skutków, więc poddałam się. :V Po jakimś czasie, gdy dogoniliśmy Saya i Wikę, Hido już sapał, ale nadal chciał się ścigać. Pociągnęłam ponownie wodze, ale ten zaparł się i przyspieszył. Jęknęłam i spróbowałam coś zdziałać półparadami, jednak pomogło to tylko na chwilę. Ogier zwolnił nieco, a potem znowu przyspieszył. X____X Cóż.
Widząc że Tiarec nie może opanować Hidka spróbowałam zwolnić klaczuchę. Wi nieco się buntowała na początku bo ambitnie chciała wygrać tą gonitwę ale w końcu dała się zwolnić do spokojnego tema. Zaczęłam zostawać w tyle za Tiarcem patrząc jak zgrabny tyłeczek Hida pracuje by utrzymać tempo.
- Ożeszwdupę - mruknęłam do siebie.
Usiadłam mocniej w siodle i pociągnęłam za wodze. W kooońcu, Hido zaczął zwalniać, widząc, że nie ma już konkurencji. A poza tym, w końcu się zmęczył. I teraz, kurde, jeszcze będzie chciał, żebym to ja go wiozła na grzbiecie. X__X Zwolniłam w końcu do stępa i odwróciłam się. Sayesz właśnie się ze mną zrównał.
- Nie musiałaś zwalniać - zaśmiałam się. - On i tak by zaraz padł ze zmęczenia, głupia krowa u.u - ochrzaniłam Hida.
- Tak przynajmniej moze ta krowa dowiezie cie do domu - zaśmiałam się i poklepałam Wikę po szyi. Kobyłka mamłała pyskiem oblizując się lekko po biegu. - To teraz mamy 20 minut przyjemnego stępika do domu - powiedziałam przeciągajac się - Było zaaaaaajebiaszczo - wyciągnełam łapki do góry
- No, mam nadzieję, że dowiezie - zaśmiałam się i poklepałam ogiera. - Ano, było zajebiaszczo, było - powiedziałam świecąc oczkami.
Chwyciłam wygodniej wodze i prowadziłam Hida przed siebie. Szedł na długiej wodzy, z wyciągniętą szyją i rozluźnionym grzbieciskiem.
Puściłam Wice wodze. Klaczucha skorzystała z tego skrzętnie i wyciągneła głowę w dół parskajac cicho. Droga do stajni upłyneła nam na wesołych rozmowach, popijaniu przeż Tiśka witaminy P a przeze mnie rozgazowanego sprita oraz przegryzaniu fistaszków. Kopytne szły spokojnie, widocznie zmęczone ale i zadowolone z terenu i szaleństw. W koncu wjechałyśmy na teren Dean
Ogólnie cały czas było wesoło i Hido nawet nie chciał, żebym go niosła na plecach. XD Miło mi się spędziło czas z Sayaczem, z którym w sumie rzadko miałam okazję spędzać czas. o: Tak więc... było miło.
- Awww... Musimy to powtórzyć! - powiedziałam radośnie i spojrzałam na dziewczynę z uśmiechem.
- Jestem za! Wikuchnie też przya się takie maltretowanie w tereny, jak ma chodzić cross to potrzebuje kondychy - uśmiechnełam się po czym zwlokłam zadek z klaczy. Jednak dopiero teraz poczułam zmęczenie mięśni i nogi się pode mną ugięły. Wyllądowałam więc obolałym zadkiem na glebie u.u'
Roześmiałam się, widząc jak zdziwiona Wika schyla się do Sayca leżącego pod jej nogami. Zaczęłam powoli schodzić z ogiera, a ten mi odlazł na dwa metry i zrobiłam cudowny szpagat z jedną nogą na ziemi, a drugą w strzemieniu. A że umiem szpagat tylko wtedy jak podpieram się rękami na ziemi, to straciłam równowagę i mój łeb zaczął się zbliżać z prędkością światła do ziemi. Udało mi się jakoś podeprzeć łapami i uwolnić tą drugą nogę. Znowu zaczęłam brechtać jak debil, boże, nie wiem co mi odwala. XD W każdym razie teraz i ja i Say siedziałyśmy na ziemi, a konie się dziwnie na nas patrzyły.
Zaczęłam się głupkowato chichrać z akrobacji Tiarca a później śmiać wesoło razem z nią. Wika jednakzaraz sprowadziła mnie na ziemię wzdrygajac się lekko. Była mokra i pewnie zaczął doskwierać jej chłód. Pozbierałam się więc z gleby i złapałam wodze
- Idę ubrać moją małą zmarzluchę bo się zaraz przeziębi
- Okej, też się zbieram w sumie - wybełkotałam nadal chichocząc, a potem wstałam i podeszłam lekko chwiejnym krokiem do Hidolca. Zaprowadziłam go do boksu i rozsiodłałam, po czym odniosłam sprzęcior do siodlarni. Później zaczęłam powoli szczotkować ogiera, wymasowałam go i założyłam derkę, a na koniec dałam mu marchewę i jabłko. x3
Zaprowadziłam Wikulca do stajni i rozmasowałam słomą grzbiet i nogi po czym zakryłam derką. Wyczyściłam kopyta i dorzuciłam więcej siana. Wrzuciłam jej do boksu kilka marchewek chwaląc moją małą piękność za caly trening. Odniosłam sprzęcior do siodlarni po czym wtoczyłam się na górę i zajęłam swoje ulubione miejsce na fotelu przy Deanowym kominku w salonie >3
Polazłam sobie wolnym krokiem do domku i prawie zeszłam na zawał gdy zobaczyłam Sayca siedzącego w fotelu. o.o Przypomniało mi to... jakiś taki... nie wiem, horror, co jest taki stary dom, kominek, fotel i w tym fotelu... ktoś jest. x.x Pomachałam tylko dziewczynie z przestrachem w oczach i poszłam na górę, do pokoju, w którym czekał na mnie... Adaś. >O
Post został pochwalony 0 razy |
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
|
|