Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna
 Home    FAQ    Szukaj    Użytkownicy    Grupy    Galerie
 Rejestracja    Zaloguj
28.07.12r. - Rajd z Lysandrą

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna -> Wiecznie Zielone Pastwiska / Little Bit [*] / Treningi
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Deidre
Właściciel Stajni
PostWysłany: Wto 12:03, 31 Lip 2012 Powrót do góry


Dołączył: 21 Gru 2009

Posty: 676
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Dzisiejszego dnia pogoda była idealna na wyjazd w teren - ranek powitał mnie nieskazitelnie błękitnym niebem i przygrzewającym słońcem. Od kilku dni panowały klimaty burzowo-deszczowe, więc taki obrót spraw mnie ucieszył, zwłaszcza, że miałam zabrać na trening rajdowy Little Bita. Już raz brałam z nim udział w podobnym wypadzie, więc znałam go przynajmniej trochę. Zaplanowałam, że wybierzemy się w Góry Podkowy. Konkretniej, wędrować mieliśmy Szlakiem Halami pod Szrankami - jednym z zielonych, czyli tych łatwiejszych. To zadanie nie powinno więc nastręczyć mojemu wierzchowcowi większych trudności.

Po przyjeździe do WSR Deandrei skierowałam się od razu do siodlarni. Zabrałam stamtąd potrzebny sprzęt, przeszłam do stajni i odnalazłam boks Little Bita. Słysząc kroki na korytarzu, podobnie jak kilka innych koni, ogier ciekawsko wystawił głowę znad drzwi. Pogłaskałam go po nosie, a następnie weszłam do boksu. Gdy tylko znalazłam się w zasięgu Little Bita, bezceremonialnie wpakował mi chrapy do kieszeni. Roześmiałam się, odsunęłam i, nie czekając aż sprawdzi drugą kieszeń, wyciągnęłam z niej kawałek marchewki i dałam mu go. Przyjął go z zadowoleniem. Tymczasem wyprowadziłam go na korytarz, uwiązałam i rozpoczęłam czyszczenie. Uporałam się z tym dość szybko. Rozpoczęłam od czyszczenia sierści, a później przeszłam do rozczesywania zaklejek. Mniej więcej do momentu między pierwszą a drugą czynnością Little Bit stał spokojnie. Później zaczął się wiercić i szukać sobie ciekawszego zajęcia. Podczas gdy zajmowałam się rozplątywaniem jego grzywy i ogona, kombinował, próbując dosięgnąć którąś ze szczotek. Na szczęście czyszczenie kopyt poszło szybko i sprawnie, dzięki czemu szczotki uniknęły zmaltretowania. Następnie założyłam mu ogłowie z nachrapnikiem polskim, czaprak i siodło, a także zabezpieczyłam nogi owijkami. Tak przygotowany Bit był gotowy do treningu.

Wyprowadziłam Little Bita przed stajnię, dosiadłam go i wyjechaliśmy ze stadniny. Cały czas szedł energicznie, bacznie i z zainteresowaniem obserwując okolicę, ale nie rwał się nadmiernie do przodu i reagował na otrzymywane ode mnie sygnały. W tym momencie geografia Polski wzięła sobie mocno do serca hasło reklamowe firmy Nokia, w związku z czym w WSR Bałtycka Zatoka znaleźliśmy się już po piętnastu minutach jazdy żwawym stępem. Przywitałam się z Karuchną, objaśniłam jej moje plany i po uzyskaniu jej zgody, wyruszyliśmy na szlak.

Nasza wędrówka rozpoczęła się od przejazdu przez las. Tam, gdzie drzewa nie ocieniały ścieżki całkowicie, słońce przyjemnie przygrzewało w plecy. W dalszym ciągu poruszaliśmy się stępem. Bit był wielce zaciekawiony nowym otoczeniem, uszy miał ruchliwe i przyglądał się wszystkiemu widocznie zafrapowany. Na samym początku próbował nawet zbaczać ze ścieżki, gdy zaintrygowało go coś leżącego poza nią. Jednak po kilku upomnieniach zaprzestał tego i kroczył pewnie środkiem szlaku. Uspokoił się do tego stopnia, że mogłam skupić się bardziej na kontemplowaniu otaczającej nas przyrody. Z tej odległości dostrzegałam już zarys rzeki Zimnej i przerzuconego nad nią mostu. W miarę zbliżania się do niej dostrzegałam kolejne szczegóły. Bystry nurt rzeki i ruch wody spowodowany lekkim wietrzykiem sprawiały, że tafla wydawała skrzyć się w słońcu. W pewnej chwili nagle przez drogę przemknął nam zając szarak - jego widok nie powinien mnie zdziwić w tej okolicy. Wydawał się jednak bardziej przestraszony i zaskoczony nami, niż my nim. Little Bit nie speszył się w ogóle, choć oczywiście zaciekawiło go to i przekręcił głowę w stronę, w którą odbiegł zajączek, jakby chciał pobiec za nim.

Wreszcie dotarliśmy do mostu na rzece Zimnej. Bit podszedł do tej konstrukcji z cieniem nieufności, ale gdy już wszedł na most, nabrał pewności i pokonał go raźnym krokiem. Teraz nasza trasa wiodła wzdłuż Morawieckiego Potoku. Uznałam, że możemy zakłusować, więc poprosiłam Little Bita o zmianę chodu. Ruszył energicznym, ale ekonomicznym kłusem roboczym. Choć droga wiodła pod górkę, nie wydawała się sprawiać mu trudności. Niedługo później pokonaliśmy Przełęcz Rębowską. Przed sobą mieliśmy więc drewniany budynek Schroniska Rębowego. Przejechaliśmy obok niego i skręciliśmy na drogę prowadzącą do wsi Morawy. Ponieważ podłoże na tym odcinku było wyjątkowo korzystne, zdecydowałam się na krótki odcinek galopu, mając nadzieję, że uda mi się wyhamować Bita. Popędziłam go i dodałam łydki, skłaniając do zmiany chodu. Tego nie trzeba było mu powtarzać - od razu zagalopował. Tak jak przewidywałam, większy problem pojawił się, gdy musiałam go skłonić do powrotnego przejścia do kłusa. Zdołałam tego dokonać dopiero, gdy wjeżdżaliśmy do Moraw. Wieś sprawiała wrażenie niemal opustoszałej, zauważyłam jedynie kilka osób. W pewnym momencie przeszłam do stępa. Zauważyłam przed nami jakiegoś kundelka, który spacerował w pobliżu drogi, głośno ujadając. Nie chciałam dopuścić do tego, by spłoszył Little Bita. Jednak ten nie wydawał się tym speszony, w końcu w Deandrei miał już przecież do czynienia z psami. Wyjechaliśmy więc ze wsi spokojnie. Stąd widoczne było już Jezioro Turkusowe. Niespotykana barwa lekko falującej pod wpływem wiatru wody przyciągała uwagę. Przejechaliśmy obok niego powoli, podziwiając widoki.

Później zmierzaliśmy poprzez Hale pod Szrankami. Nie zamierzałam drugi raz ryzykować rozpędzania Bita do galopu. Poruszaliśmy się głównie kłusem, z rzadka przechodząc do stępa. Mój wierzchowiec znosił takie tempo bez problemów - było spokojne i bez szaleństw, ale jednak się nie obijał. Okolica w tym miejscu nie stanowiła już dla niego takiej atrakcji. Nadal wydawał się zainteresowany wszystkim wokół, ale nie aż tak, jak na początku. Skupiał się również na otrzymywanych sygnałach i wykonywał je dość szybko i sprawnie. W ten sposób niedługo później znaleźliśmy się już w pobliżu drugiego, drewnianego mostu na rzece Zimnej. Little Bit przechodził niedawno po poprzednim, toteż śmiało przekłusował też po tym. Pozostał nam jeszcze kawałek drogi przez las do Bałtyckiej Zatoki. Początkowo nadal kłusowaliśmy, ale później przeszliśmy do stępa. W pewnym momencie usłyszeliśmy miarowy odgłos stukania. Bit odwrócił głowę w stronę źródła dźwięku. Zauważyłam, że na drzewie rosnącym w pobliżu szlaku siedzi ptak bębniący miarowo w korę drzewa. Choć nie widziałam dokładnie jego umaszczenia, mogłam być pewna, że właśnie zaobserwowałam dzięcioła.

Dalej nadal jechaliśmy stępem. Po dotarciu do Bałtyckiej Zatoki skręciliśmy w drogę, którą tam dotarliśmy. Po około piętnastu minutach byliśmy w Deandrei. Tam rozsiodłałam Bita, a następnie sprawdziłam jego nogi i grzbiet pod kątem otarć, cieplejszych miejsc itp. Jednak wszystko było w porządku. Schłodziłam mu nogi na myjce i odprowadziłam go na pastwisko. Ten trening z pewnością mogłam zaliczyć do udanych.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna -> Wiecznie Zielone Pastwiska / Little Bit [*] / Treningi Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB :: phore theme by Kisioł. Bearshare