Home
FAQ
Szukaj
Użytkownicy
Grupy
Galerie
Rejestracja
Zaloguj
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Sayuri Właściciel Stajni
|
Wysłany:
Pon 15:07, 12 Wrz 2011 |
|
|
Dołączył: 02 Lut 2010
Posty: 498 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
- Masz zakaz jazdy przez tydzień! - powiedział zdenerwowany Robert
- Ale niedługo jest Memoriał Boty! - jęknęłam
- Nic mnie to nie obchodzi - mruknął - Znajdź sobie zastępstwo.
- Nie ma mowy. Doncisk nie chodzi dobrze pod innymi osobami a ty znów mi go zajedziesz
- Nie moja wina ze się na tym nie znam. - odparł zdenerwowany
- Jeju no… Ubiorę kask a ty sobie weź Demona. Będziesz mógł mnie pilnować
- Tak zrobię. - powiedział twardo i poszedł do stajni.
Przewróciłam oczami. Czasem wnerwiał mnie ten jego upór. Zwłaszcza wtedy kiedy miał rację. Nie mogłam sobie odpuścić jednak treningów do Memo. Deiszu była zajęta, nie dałabym Doncisza dżokejowi od Gniadej bo nie ufam temu facetowi u.u Robert za mało się na tym zna. Zostało mi samej wsiąść na konia. Gdy zeszłam do stajni Robert czyścił już Demona. Ja musiałam iść po Doncisza na pastwisko, najpierw jednak przyniosłam sobie jego sprzęt pod boks. Młody tańcował na pastwisku wzdłuż ogrodzenia widząc klacze na pastwisku niedaleko. Złapałam niewyżytego ogra za kantar i dopięłam uwiąz. Zabrałam go do stajni i zabrałam się za czyszczenie paskudy. Na szczęście nie był jakoś wybitnie brudny więc zajęło mi to jedynie kilka minut. Trochę namęczyłam się z kopytami ale już po chwili w ruch poszły bandaże. Porozciągałam ogra przy okazji po czym osiodłałam i z pomocą Roberta założyłam mu ogłowie. Tym razem już z wędzidłem z wąsami. Ubrałam kask i powlokłam się do wyjścia. Wsiadłam na ogiera z płotu i skierowałam się na tor. Wkrótce dołączył do nas Robert. Doncisk machnął kilkakrotnie głową niepocieszony, wolałby damskie towarzystwo a nie półfaceta Demona. Robert nie odzywał się do mnie więc ja także nie przerywałam milczenia. Wjechaliśmy na tor. Skierowałam wiec Donciska w prawo, prosząc go jednocześnie o żywszy stęp. Młodziak początkowo naparł na wędzidło kombinując jakby tu przejść do kłusa. Nie dałam mu jednak ten przyjemności. Jeszcze. Kręciłam z nim wolty aż odpuścił nieco w potylicy. Dopiero wtedy mogliśmy zacząć kłus. Znów było to samo. Kłus póki nie odpuścił. Trochę ćwiczeń rozluźniających, trochę wolt i wężyków. W końcu zagalopowania i chwila kenteru. Młodziak trochę opornie reagował na rękę ale to najpewniej z powodu świeżo zgojonej rany która mogła go jeszcze uwierać. Po chwili przerwy na rozluźnienie podjechałam do celownika. Pełne koło z tego miejsca miało dokładnie milę.
- Będziesz lecieć? - zapytał Robert
- Tak, na milę. Uważaj z Demem.
- Jasne. Dam radę. Zmierzyć ci czas?
- Czemu nie - uśmiechnęłam się lekko.
Robert włączył stoper na komórce. Nie wzięłam swojego starego stopera bo nie wiedziałam że Robi zechce mi pomóc. Ustawiłam się więc na linii i przytrzymałam grzywy młodziaka. Gdy dostałam sygnał do startu pogoniłam głosem Donta. Ten wystrzelił płynnie szybko nabierając odpowiedniej prędkości. Przytrzymałam go leciutko by nie stracił wszystkich sił na samym początku. Po starcie dość szybko był zakręt. Weszliśmy w niego na dobrą nogę dobrze poskładani na łuku. Nie straciliśmy zbyt wiele prędkości na wirażu. Po wyjściu z zakrętu lekkie przyśpieszenie i zmiana nogi. Młody parł przed siebie niezrażony, galopował bardzo energicznie, mocno podstawiając zad pod siebie i odpychając się od ziemi z dużą siłą. Przed zakrętem znów lekkie przytrzymanie i zmiana nogi. Zakręt dobrze pojechany, nie wyniosło nas na wirażu. Postanowiłam przećwiczyć z Donciskiem przyśpieszanie w połowie zakrętu na wypadek gdyby przyszło nam mierzyć się z Zenyattą. Blondyn wypruł na mój sygnał ale nieco wyniosło nas na zewnątrz. Nie było jednak tak źle jak się spodziewałam. Ostatnia prosta i posył. Blondyn wyciągnął maksymalnie galop w ledwie kilku fulach. Przyśpieszenie to on miał. Pochyliłam się kryjąc bardziej za jego szyją. W końcu wpadliśmy na celownik. Trochę mi zajęło wyhamowanie młodego, zwłaszcza że nie chciałam ciągnąć go za wędzidło mając świadomość świeżo zgojonej rany. W końcu przeszliśmy do kłusa i do stępa. Podjechałam do Roberta.
- Całkiem ładnie - powiedział chłopak - Dokładnie 1,35’80
- To nie tak źle, ale bywało lepiej
- No cóż. Macie jeszcze czas - uśmiechnął się pocieszająco.
- W sumie racja - uśmiechnęłam się leciutko i skierowałam się do wyjścia z toru. Nie byłam za stępowaniem w karuzeli ale nadal nie czułam się dobrze i wolałam nie przeginać. Oporządziłam ogiera i zaprowadziłam go do karuzeli.
- Zmykaj do łóżka - powiedział Robert - Poskładam po tobie sprzęt
- Dzięki - uśmiechnęłam się do niego i przytuliłam się. Po chwili poszłam do domu czując ze łóżko to jest dokładnie to miejsce gdzie powinnam teraz być.
Post został pochwalony 0 razy |
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
|
|