Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna
 Home    FAQ    Szukaj    Użytkownicy    Grupy    Galerie
 Rejestracja    Zaloguj
By mrs. Captain Slow

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna -> Wiecznie Zielone Pastwiska / Sonador [*] / Treningi
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ev
Pensjonariusz
PostWysłany: Pią 18:18, 25 Mar 2011 Powrót do góry


Dołączył: 07 Mar 2011

Posty: 70
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

I kolejna wizyta w tej stajni. W sumie się cieszyła, było tu bardzo przyjemnie. Wyścigi, adrenaliny, może być. Trochę się bałam, bo dawno nie siedziałam na tego typu koniu, ale w końcu sama mam takiego sobie kupić, więc po co te obawy? I znów wszystko było uszykowane. Wyprowadziłam klacz z boksu i przeczepiłam ją na stanowisku. Oglądała mnie bardzo uważnie, co robie, gdzie ją czyszczę. Była bardzo zgrabna i wysoka. Dałam jej w między czasie cukierka. Była w sumie czysta więc założyłam jej cały sprzęt, bo czyszczeniu z tego względu trwało szybko. Założyłam toczek i wzięłam bacik. Skróciłam strzemiona w siodle. Chwyciłam za wodzę i ruszyła w kierunku tory wyścigowego. Wsiadłam na klacz na rozprężani. Dałam łydki. Klacz szybko zareagowała, była bardzo delikatna na wszelkie pomoce. Szła szybki stepem, ładnie zgnaszowana. Co jakiś czas mieliła w pysku wędzidło. Uszy chodziły jej we wszystkie strony. Co jakiś czas podkłusowywała. Miała mnóstwo energii w sobie, jak każdy zresztą anglik. Dała łydki do kłusa, żeby trochę ją rozruszać. Miała wygodny kłusik, anglezowałam. Szybki krok, był wyciągnięty. Słońce świeciło jeszcze silniej niż w terenie. Zwolniłam do stępa i wyjechałam w kierunku toru. Klacz zaczęła na nim tańczyć i strzelać z ogona. Co jakiś czas wyrzucała tylne nogi na boki i w górę. Zatrzymałam ją a ona zaczęła straszyć stawaniem dęba. Rwała się do przodu. Zrobiłam woltę w bok żeby ją uspokoić, chociaż sama byłam bardzo podekscytowana. Zatrzymałam ją a ona zaczęła się cofać i prychać. Sprawdziłam popręg, był dobrze dopięty. Aby się uspokoiła pojechałam do przodu kłusem, żeby bardziej się słuchała. Nie przestała sprzedawać baranków i ciągle strzelała z ogona. Coś jej się widocznie bardzo nie podobało, pewnie ja, która ją hamowała. Jechała szybkim kłusem, nie byłam w stanie jej zebrać i zwolnić. Kolejna wolta, nic jednak nie dała. Klacz wspięła się silnie a ja chwyciłam się jej szyi. Ta nieoczekiwanie wylądowała na ziemi i bryknęła po czym zagalopowała szybko. Nie utrzymując równowagi spadałam z klaczy. On się zatrzymała i tylko spojrzała na mnie. Zrobiła kilka kroków w moja stronę i spojrzała na mnie w pewną dumą. Podniosła się z ziemi i otrzepałam. Podeszłam do niej powoli zła na siebie. Klacz o dziwo stała spokojnie. Weszła na nią i ruszyłam stępem. Poprawiłam się na siodle i dałam łydki do kłusa. Skróciłam wodze i machnęłam batem w bok. Ruszyła cwałem. Pochyliłam się do półsiadu wyścigowego. Klacz pędziła przed siebie z głowa do przodu. Wiatr nie stanowił dla nas żadnych przeszkód. Świszczał tylko nam w uszach. Machnęła jeszcze kilka razy batem, klacz przyspieszyła. Była naprawdę prędka. Na zakręcie ruszałam się zgodnie z jej ciałem, by nie robić balastu. Połowa koła była już za nami. Na prostej wyciągnęłam jeszcze więcej, był niesamowita. Miała tyle energii. Linię mety przekroczyłyśmy sprawnie. Jechałyśmy jeszcze kawałek szybko po czym zwolniłam ją do galopu, potem do kłusa i stępa. Klacz parskała i strzelała z ogona jeszcze częściej. Pogłaskałam ją i dałam luźne wodze. Wjechałam na rozprężanie aby ją rozstępować. Po chwili zsiadłam z niej i wyszłyśmy do stajni. Rozebrałam ją i odłożyłam sprzęt. Wzięłam ja na myjkę. Myłam ją delikatnie, dyszała ciężko. Dopiero teraz poczułam siniaka na swoim tyłku. Stała spokojnie. Podrapała się po nodze głową i otrzepała ochlapując mnie kropelkami wody. Zdjęłam z niej wodę ściągaczką. Chwyciłam za uwiąż i wszyłyśmy razem na spacer. Krok był powolny. Szłyśmy tam gdzie świeciło słońce, żeby klaczka wyszła. Nie chciałam jej wrzucać do boksu aż takiej mokrej. Zatrzymałyśmy się a ona skubała sobie spokojnie trawy. Spojrzałam na zegarek, zeszła na nieco więcej niż godzina. Po kilkunastu minutach ogrzewania się wróciłyśmy do stajni. Wpuściłam ją do boksu i dała marchewkę. Zarżała zadowolona i obróciła się w boksie kilka razy po czym położyła się i wytarzała w sianie. Zaśmiała się, normalka. Była cała w słomie, ale zaraz się otrzepała i większość słomy zniknęła. Włożyłam sprzęt do siodlarni i udałam się do domu.

Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna -> Wiecznie Zielone Pastwiska / Sonador [*] / Treningi Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB :: phore theme by Kisioł. Bearshare