Home
FAQ
Szukaj
Użytkownicy
Grupy
Galerie
Rejestracja
Zaloguj
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gniadoszka Pensjonariusz
|
Wysłany:
Wto 17:08, 12 Lut 2013 |
|
|
Dołączył: 02 Paź 2010
Posty: 197 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wstałam dzisiaj bardzo rano, obudzona budzikiem. To było bardziej niż jasne, że nie obudzę się sama o 8.00. Artek pewnie już się tłucze z Robsonem czy Adasiem czy whatever, ale prosiłam go, niech mnie zapisze na parkur na 3 godziny od 9.00. Zwlekłam się z łóżka szukając po omacku ciuchów. Wygrzebałam moje wszechzajebiste zielone bryczesy i jakąś lekką koszulkę. Na dworze było dosyć zimno więc odgrzebałam moją kurtkę. Ubrałam się, zjadłam tosty, umyłam zęby i ruszyłam do stajni. Hell yeah, witaj niewyżyty Arhucie! Głośniej od karej była tylko Zensy, a biedny Maksio szamotał się jak w amoku, klnąc siarczyście.
- Co się dzieje Maksiu? – spytałam troskliwie. A co, szaman też ma dobre dni!
- No już nie wyrabiam do cholery! Koni coraz więcej, nawet usiąść nie mam kiedy. Jedne na padok, inne z padoku, nakarm, rozłóż przeszkody, leć z grabiami na ujeżdżalnię, bo podłoże nie równe nosz kur...
- De – przerwałam mu – To może by drugiego stajennego sprowadzić, hym?
- Ta, żeby mi się tu kolejny facet pałętał =.=”
- Wybacz Maksiu, albo siano albo owies! Poza tym, ja nie wiem o co się denerwujesz, Dejc w ciebie zapatrzona jak w obrazek, a ty się stresujesz. Na twoim miejscu bym z nią o tym pogadała.
- Może i masz rację…
- Of koz że mam. No, a teraz miałabym prośbę do ciebie :>
- Co znowu? – nagle Maksiu zmienił spojrzenie z „good idea” na „I wanna kill you”.
- Rozłożyłbyś mi parkurek? :> - powiedziałam wręczając mu kartkę.
- Nosz kurwa wiedziałem! – ryknął ruszając w stronę schowka.
- Kurde! – wrzasnęłam za nim. Nie wychowane toto wszystko! No nic. Idąc do boksu Arhy czułam się jak gladiator. Młoda z gracją przypieprzyła nogą w drzwiczki łypiąc na mnie groźne. Jak ja kocham ten jej nadmiar energii! Round pen o tej porze powinien być wolny, to może ją puszczę luzem, niech się wybiega. Spojrzałam na karteczkę przy jej boksie – no tak, młoda przed padokiem! Może lonża przed treningiem? A może podjąć się tego hardcorowego zadania i spróbować to wysiedzieć? A może posadzić na niej Artka… Nope, zUy pomysł. No nic, na razie pójdę po szczotki. W siodlarni był porządek jak nigdy, a w środku siedział wyszczerzony Dejc.
- PODOBA SIEM?! – podbiegła do mnie z bananem.
- No bardzo. Tylko mi pokaż miejsce mojej klaczy i mnie nie ma.
- Przecie są tabliczki! Ładnie odkurzyłam i wgle – Dejc była mega dumna z siebie.
- Dobrz. Chwała ci – zabrałam Arhutowy kuferek, sprzęcior i wróciłam przed boks. Wzięłam głęboki wdech, chwyciłam uwiąz i otworzyłam drzwiczki. Arhut skulił uszy i kłapnął zębami obok mnie. Podpięłam jej uwiąz i szarpiąc się z klaczą, wyprowadziłam ją na stanowisko. Mała na szczęście była w derce. Pewno brudna za bardzo nie była. Skarciłam młodą głosem za szarpanie i butem podsunęłam sobie szczotki. Zdjęłam derkę od razu zwijając ją i przykładając przez rączkę kuferka. Przy okazji wrzucę ją do prania. Chwyciłam włosiankę zbierając kurz z klaczy. Nie była jakoś specjalnie brudna, co działało bardzo na plus. Kopyta miała takie nieciekawe trochu, ale tam. Arha próbowała się cofać mocno naciągając uwiąz. Trzepnęłam ją lekko po łopatce, a kara ze skulonymi uszami wróciła na miejsce. Z kurzem poradziłam sobie raczej szybko. Potem wzięłam się za kopyta. Arha raczej bezproblemowo podawała nogi i była to jedyna pewna rzecz przy czyszczeniu. Tym razem też tak było, więc w miarę szybko zajęłam się czyszczeniem strzałki i smarowaniem jej preparatem Saycowym. Gdy już postawiłam nogę klaczy wyszczotkowałam energicznie całe kopyto. Wszystkie nogi poszły tak samo, więc wzięłam ściereczkę i podeszłam na myjkę. Zwilżyłam ją sobie lekko i wróciłam do klaczy. Chwyciłam niezbyt mocno, choć zdecydowanie pasek policzkowy kantara Arhy i zaczęłam delikatnie przemywać pysk. Najpierw dokładnie wargi, szczególnie w kącikach, nie chciałam jej poobcierać wędzidłem. Potem dookoła nozdrzy, na co Arha odpowiedziała parsknięciem. Złożyłam szmatkę i przemyłam jej delikatnie cały łeb, uważając szczególnie na oczy, bo kara bądź co bądź trochę się szarpała. Gdy skończyłam z łebkiem wzięłam miękką szczotkę i zdecydowanymi ruchami przeczesałam ją całą. Chwyciłam ogłowie, wpięte miałam wędzidło z rolkami. Odpięłam kantar i założyłam młodej ogłowie. Dzisiaj trzeba było stoczyć małą „walkę”, bo Arha skuliła uszy i nieznacznie się cofała. Ja robiłam krok w przód, ona krok w tył.
- Arha! Do cholery! – krzyknęłam, na co młoda odskoczyła w tył. Doskoczyłam do niej i starałam się jej założyć ogłowie, ale mała za cholerę nie chciała wziąć wędzidła.
- Pomóc ci? – zza klaczy dosłownie wyrósł Artek szczerząc się do mnie.
- Spadaj -.-‘ Poradzę sobie u.u – Arha jednak nie chciała wgle współpracować. Parskała ciągle odchylając łeb. W KOŃCU udało się. Kara łaskawie wzięła wędzidło.
- No brawo – znów się wyszczerzył klepiąc Arhuta po łopatce.
- A weź mnie nie wnerwiaj, idź sobie porób coś z Adamem jak zwykle u.u
- Obawiam się, że dzisiaj idę z tobą. Pooglądam sobie trening.
Zignorowałam. Zarzuciłam karej czaprak i siodło skokowe. Podciągnęłam popręg, upewniłam się że strzemię dobrze się trzyma. Arha trochę jakby się uspokoiła. Skorzystałam z okazji i zapięłam jej ochraniacze.
- Przydaj się na coś – podałam Artkowi wodze – Potrzymaj ją. Tylko tak żebym nie spadła ok.?
Włożyłam nogę w strzemię i podskoczyłam lekko przerzucając drugą nogę przez siodło. Arha skuliła uszy i zaczęła się cofać. Chwyciłam wodze i lekką łydką ruszyłam. Kara podskoczyła i dosłownie rozkraczyła na korytarzu.
- Fajnie, a teraz do PRZODU – fuknęłam z irytacją.
- Nie krzycz na konia – zaśmiał się blondyn. Zmierzyłam go morderczym spojrzeniem i rozpoczęłam drugie podejście ruszenia Arhy. W końcu wyjechałyśmy ze stajni kłusem wybitnie szarpanym. Na hali miałam już wszystko do rozgrzewki ustawione, Maks właśnie siłował się z okserem. Maks się nie zmieścił w czasie, więc stwierdził, że w miarę postępów mojej rozgrzewki będzie rozkładał resztę, a Artur zaoferował swoją pomoc. W każdym razie Arhutowi znudziło się stanie w miejscu i rzuciła się dziko do przodu. Popuściłam wodze bojąc się, że jej pysk potargam, po chwili zaczęłam ją zwalniać.
Kiedy zaczęłam stępować stwierdziłam, że Arha byłaby genialna w chodach hiszpańskich. Zawsze trening zaczynałyśmy stępem na luźnej wodzy, aby mała się rozciągnęła. Dzisiaj jakoś nie byłam szczególnie zadowolona z tego pomysłu. Stopniowo dawałam jej więcej luzu sprawdzając czy to wykorzysta. Arha jednak odpuściła i spokojnie poddała się stępując luźno dookoła. Podejrzanie zerkała na drągi, ale na razie nie robiła cyrków. Rozciągnęła się i rozluźniła. Lekką łydką zachęciłam karą do aktywniejszej pracy. Młoda zarzuciła łbem i uaktywniła pracę zadu. Przytrzymałam ją lekko, bo poczułam jak się spina. Poklepałam ją po szyi i na powrót oddałam wodze. Szamotanie się Maksa z boku wcale nie pomagało jej się skupić, ale byłam wyrozumiała. Nakierowałam klacz na koło i zaczęłam kręcić wolty. Przestępowałyśmy wzdłuż długiej ściany, a potem zmieniłam karej kierunek. Jak już się wstępnie rozciągnęła, zebrałam wodze.
Dalej ruszyłyśmy kłusem anglezowanym. Jego funkcją było tylko i wyłącznie wybieganie się. Trzymałam klacz w niskim ustawieniu, kręcąc kółka wokół parkuru. Klacz na początku się szarpała, ale potem złapała rytm. Wciąż jednak nerwowo machała ogonem. Gdy już się uspokoiła przeszłam do kłusa ćwiczebnego. Zaczęłyśmy od kilku wolt i dużych kół. Arha już się tak nie szarpała, więc było łatwiej. Wykręciłyśmy ósemkę. Kara była dobrze wygimnastykowana, jednak jej usztywnienie na lewą stronę dawało się we znaki. Postanowiłam popracować nad tym następnym razem. Przejechałyśmy halę wzdłuż, zatrzymując się mniej więcej na środku. Kara wykonała ustępowanie od łydki w miarę bez problemów, choć musiałam ją czasem zamykać. Wykręciłyśmy półwoltę i przeszłyśmy do serpentyny. Klacz była rozluźniona, zaokrąglona, ładnie żuła wędzidło i aktywnie pracowała zadami. Fajnie się wyginała i była nastawiona na pracę. Zaczęłam pracę z drągami. Na początek cztery drągi podwyższone naprzemiennie. Moim zamiarem było przejechać przez ich środek, tak aby Arhut nie starał się ich przeskakiwać. Aktywnym kłusem okrążyłam drągi kilkukrotnie po czym wyprostowałam ją i naprowadziłam na drągi. Arha nie próbowała skakać, jednak puknęła kopytami o drągi. Pozwoliłam jej się uczyć. Gdy przejechałyśmy, nawróciłam ją w lewo i naprowadziłam ponownie. Starałam się aby była wyprostowana. Tym razem podniosła nogi wyżej, nie uderzając. Tym razem nawróciłam ją w prawo i znów najazd na drągi. Wszystko robiłyśmy w kłusie, ćwiczenie miało na celu rozciągnąć małą. Powtórzyłam je jeszcze raz, upewniając się, że zostało wykonane poprawnie. Okrążyłyśmy zestaw, kierując się wzdłuż długiej ściany. Pojechałam po łuku wykręcając duże koło.
Przeszłyśmy do galopu. Na początek dosyć ciasna wolta i zmiana kierunku. Następnie wykonałyśmy kilka lotnych po czym pokusiłam się o chwilkę kontrgalopu. Arha wykonała ćwiczenie bez żadnych buntów. Wykręciłam jeszcze kilka kół i lotnych po czym postanowiłam przeskoczyć kilka niskich przeszkód. Maks ustawił mi dwa krzyżaki na 40cm, dwie stacjonaty na 60cm i okser 60 i 70cm. Na początku skoczyłam dwa krzyżaki, bezproblemowo, Arha pokonałaby je nawet z kłusa. ^^” Następnie wolta i najazd na pierwszą stacjonatę. Nawróciłyśmy i skierowałyśmy na drugą stacjonatę. Skoczona bez problemu, podobnie jak następny w kolejce okser. Zrobiłam jeszcze parę kółek wokół ujeżdżalni po czym „wypuściłam” Arhę z niskiego ustawienia. Dałam jej chwilę postępować po czym okrążyłyśmy kilka razy parkur.
Miałam ustawione 9 przeszkód w przedziale 90-115cm. Maks właśnie skończył ostatnią stacjonatę. Pokłusowałam jeszcze trochę wokół przeszkód po czym stanęłam na starcie. Ruszyłam galopem w kierunku stacjonaty (90cm). Arha wyciągnęła fulę, skróciłam ją więc, bo wybiłaby się za wcześnie. Kara wybiła się mocno, nawet trochę za, ale przeszkodę skoczyła ze sporym zapasem, bez problemów. Wylądowała pewnie i skierowałam ją na drugą przeszkodę – okser (2x 100cm). Przytrzymałam ją lekko bo strasznie rwała, a nie chodzi o to, żeby galopowała jak najszybciej. Okser pokonała również bez problemów, tym razem już z łagodniejszym wybiciem, bardziej ekonomicznie choć już bez takiego zapasu. Nawet szeleszczący drąg jej nie odstraszył. Przed następną przeszkodą pozwoliłam jej się trochę rozpędzić, gdyż czekało nas doublebarre (100 i 110cm). Tym razem zmuszona byłam wydłużyć karej fulę. Kara skoczyła ładnie, okrągło, jednak tyłami zahaczyła. Drąg nie spadł, więc tyle dobrze. Puknięcie było dosyć głośne, ale na szczęście klacz nie kulała. Skierowałyśmy się na mur, jej pierwszą od dawna przeszkodę 115cm. Wolałam się upewnić, że skoczy to bez problemu na rozpadającym się murze z kostek niż na drągach. Niepotrzebnie się obawiałam, bo Arha przeskoczyła mur bez większych problemów, chociaż znów wybiła się za bardzo do góry. Zapas niezły, ale wylądowała praktycznie zaraz za przeszkodą. Po łagodnym skręcie czekał na nas szereg, stacjonata (100) i okser (2x110). Miałyśmy jedną fulę odstępu, bo Arha miała problem ze skokiem-wyskokiem. Kara wyrwała nieco, jednak przed skokiem udało mi się ją opanować. Stacjonata skoczona czysto, chociaż dosyć płasko jak na nią. Drugi wyskok wypadł odrobinę za daleko i Arha znowu wyrwała do góry. Znowu puknęła w wyższy drąg i wylądowała dość twardo. Na następną przeszkodę – rów z wodą (110cm) – najazd miałyśmy lekko po łuku. Przytrzymałam Arhę zdecydowanie, nie chciałam aby znów zaczęła się wyrywać, mogła zrobić sobie krzywdę. Lekko jej popuściłam przed przeszkodą, gdyż była szeroka. Poleciała ładnie, okrągło i, jak na nią, daleko. Wylądowała za folią, nie dotykając jej. Poklepałam ją po szyi i nakierowałam na znajdujące się dosyć daleko tripplebarre (100,110 i 115cm). Tej przeszkody bałam się najbardziej, nie byłam pewna czy Arha da radę, dlatego poleciłam Maksowi ustawić drągi na krawędzi kłódki, tak aby łatwo odpuściły. Podgoniłam ją trochę, uważając aby dobrze odmierzyć wybicie. Arha lekko pośliznęła się przy odskoku i poleciała nieco niżej niż się spodziewałam. Przeszkodę pokonała, ale zrzuciła najwyższy drąg tyłami. Zerknęłam na jej nogi, sprawdzając czy nie kuleje, bo uderzyła solidnie. Jednak chód miała rytmiczny, nogi stawiała tak jak powinna, więc nakierowałam ją na ostatnią przeszkodę – stacjonatę (110cm). Tę pokonała bez większych problemów, z ładnym wybiciem, okrągłym skokiem i lekkim zapasem. Zrobiłam jeszcze kółko galopem wokół parkuru.
Zaczęłam ją rozkłusowywać, jeżdżąc po dużych kołach. Mała była porządnie spocona, musiała przeschnąć i porządnie odprężyć po treningu. Mała wyciągała nogi, rzucając łbem. Maks wziął się za składanie przeszkód, a Artek nam pogratulował treningu. ^^
- Kara skacze jak piłeczka – zaśmiał się.
- No, aż dumna z niej jestem
Okrążałam raz za razem ujeżdżalnię spokojnym kłusem, dając młodej trochę wytchnienia. Duże koła fajnie ją odprężały i klaczka rozluźniła się. Po chwili zwolniłam klacz do stępa i dałam jej luźną wodzę. Tak jak na początku treningu pozwoliłam jej się rozciągnąć i połazić gdzie chce. Była zmęczona, więc nie szalała za bardzo. Poskubała trochę Maksia, obwąchała drągi. Wyjechałyśmy z hali, stępem kierując się w stronę stajni. Poprosiłam kręcącą się po okolicy Carrotę, żeby mi podała kantar. Rozsiodłałam młodą przed stajnią, a Artek zaoferował się, że mi sprzęt odniesie. Przeczyściłam młodą szczotką. Przejrzałam jej nogi i kopyta, były w porządku. Wzięłam ją jeszcze na spacer dookoła terenu. Na koniec wypuściłam ją na padok, dałam parę cząstek jabłka i poszłam odnieść szczotki.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Gniadoszka dnia Wto 17:10, 12 Lut 2013, w całości zmieniany 1 raz |
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
|
|