Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna
 Home    FAQ    Szukaj    Użytkownicy    Grupy    Galerie
 Rejestracja    Zaloguj
Trening sprawdzający co klacz opanowała do C 7.09.2011

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna -> Wiecznie Zielone Pastwiska / Lady Cinnabar [*] / Treningi
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Rohdiamant
Trener
PostWysłany: Śro 17:54, 07 Wrz 2011 Powrót do góry


Dołączył: 06 Wrz 2011

Posty: 4
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Jak to zwykle jechałam swoim już kilkunastoletnim maluchem. Oczywiście został kilka tysięcy razy naprawiony ii trochę odpicowany… przeze mnie. Nie potrafiłam jednak zbyt dobrze dojechać do nowej stajni, gdzie miałam trenować konie. Kiedy wreszcie po spytani staruszki i dwóch par dojechałam!
Kiedy wysiadłam z auta, którego zaparkowałam bliziutko bramy wjazdowej. Kiedy wysiadłam z auta nie poczułam jeszcze zapachu koni, za to słyszałam rżenia. Ruszyłam żwawym krokiem w stronę stajni. W tym czasie widziałam dobrze przygotowane pastwiska i padoki, niestety wszystkie konie zostały już sprowadzone do stajni na treningi.
Kiedy weszłam do stajni poczułam ten przeze mnie ukochany zapach koni. Uśmiechnęłam się i po chwili przywitałam się z Deandrei. Chwilę rozmawiałyśmy o różnych rzeczach. Wspomniała mi, które konie mają trenować, a które nie. No i okazało się, że każdy prawie jest dzisiaj do jazdy.
-A to ja może wezmę Lady Cinnabar i sprawdzę, co potrafi? – zaproponowałam.
-Spoko. Chodź pokażę Ci gdzie jest jej sprzęt i gdzie stoi – no i zaczęłam zwiedzać stajnie i siodlarnie.
Kiedy wszystko było już jasne wzięłam parciany kantar z regulacją i pleciony uwiąz. W moje posiadanie wszedł zestaw do pielęgnacji klaczy. Ruszyłam powoli w stronę jej boksu. Będąc coraz bliżej widziałam jej dumną głowę i piękną siwą maść. Jej urok czasami powodował, że się potykałam. Po raz pierwszy w całej swej miłości koni zobaczyłam konia arabskiego, który aż tak bardzo mi się spodobał.
Przed wejściem do boksu ustawiłam kufer z Szotkami i powoli wsunęłam się do boksu klaczy. Opuściłam wzrok i wyciągnęłam otwartą dłoń z marchewką w stronę konia. Zacmokałam zachęcająco. Siwka wyciągnęła swa długą i smukłą szyję w moją stronę i już po chwili słyszałam jak żyje marchew. Przybliżyłam się do niej i delikatnie pogłaskałam po szyi. Kiedy skończyła jeść złapałam prawa ręką za jej nos i założyłam sprawnie kantar. Uwiąz doczepiłam do kółka przy kantarze a następnie przywiązałam ją w boksie. Wychyliłam się na chwilę z boksu i wyjęłam zgrzebło oraz szczotkę z kuferka. Nie śpiesząc się zaczęłam czyścić na początku lewą stronę klaczy. Ukradkiem widziałam jak patrzy, co robię, a po chwili już patrzyła na to, co się dzieje poza jej boksem. Kiedy przeszłam na druga stronę klacz musnęła mnie charpami w plecy. Uśmiechnęłam się delikatnie, ale dalej ją czyściłam. Po kilku minut czyszczenia sierści wzięłam się za rozczesywanie grzywy. Następnie wzięłam kopystkę i wyczyściłam kopytka.
Wyszłam jej boksu i kiedy trzymam kuferek w dłoni ruszyła szybkim krokiem w stronę siodlarni. Odstawiłam na miejsce pudełko a zamiast niego wzięłam ogłowie z nachrapnikiem kombinowanym, siodło ujeżdżeniowe, czaprak pomarańczowo żółty pikowany w duże kwadraty oraz owijki polarowe.
Kiedy wróciłam do boksu klaczy, siwka odwiązała się i skubała siano. Uśmiechnęłam się ze zrozumieniem i po chwili, kiedy tylko bezpiecznie sprzęt leżał na ziemi uwiązałam ją ponownie. Wzięłam owijki i szybko je założyłam. Następnie założyłam czaprak i siodło ujeżdżeniowe. Kiedy wzięłam ogłowie i zsunęłam kantar na szyję klacz ta spojrzała na nie z niechęcią. Powoli założyłam wodze na szyję, a potem szybkim i płynnym uchem założyłam ogłowię. Zapięłam podgardle, na chrapnik i skośnik. Zdjęłam kantar i wyprowadziłam klacz z boksu.
Ruszyłyśmy szybko w stronę ujeżdżalni. Ja prowadząc ja szłam szybko by siebie i od razu ją trochę rozgrzać. Kiedy weszłam z nią do środka stanęliśmy na ‘X’. Dopięłam popręg i opuściłam strzemiona. Włożyłam nogę w strzemię i po kilku sekundach siedziałam w siodle. Poprawiłam szybko długość puślisk, a następnie na długiej wodzy ruszyłyśmy stepem.
Szła ochoczo do przodu z uszami ustawionymi na sztorc. Po pół okrążeniu zebrałam wodze i dałam łydkę. Wydłużyła wykrok, ale dalej podążała najwolniejszym z chodów. Zrobiłam woltę i dałam mocna łydkę. Od razu posłuchała i ruszyła sprężystym kłusem. Machnęła raz głowa i wymachnęła przednimi nogami, kiedy przytrzymałam ją na zakręcie. Klacz była dzisiaj hej do przodu. Po chwili zrobiłam ósemkę i dwie zmiany kierunku. Przeszłam na chwilę do stępa i sprawdziłam popręg. Podciągnęłam jeszcze o dziurkę i ruszyłam kłusem zebranym. Klacz po chwili zgięła szyję w łagodny łuk. Zrobiłam duże koło i zmieniłam kierunek przez pół woltę. Na zakręcie ruszyłam na prawa rękę i zrobiłyśmy jeden galop wokół ujeżdżalni. Następnie zebrałam jej krok i zrobiłyśmy małe, a potem duże koło. Wjechałam na prostą i spróbowałam zmienić jej nogę. Udało się. Kilka razy na takiej długiej prostej zmieniłam nogę, a następnie zmieniłam kierunek i galopowałam przez chwilę na lewą nogę. Przeszłam do kłusa, a następnie do stępa. Popuściłam jej wodze, a z kieszeni bryczesów wyjęłam komórkę. Jeździłyśmy już prawie czterdzieści minut. Za niedługo powinnyśmy kończyć, gdyż niezbyt chciałam na niej długo jechać. Postanowiłam teraz poćwiczyć nad stepem i kłusem wyciągniętym. Zebrałam wodze popędzając klacz łydkami. Cmoknęłam żeby przyśpieszyła. W ostatniej chwili pohamowałam ją by nie ruszyła kłusem. Starałam się pracować tak bindrami by wydłużyła swój krok maksymalnie. Coraz szybciej szła, aż ją mocniej wypchnęłam biodrami i ruszyłyśmy kłusem ćwiczebnym. Przyśpieszyłam, a jej wykrok stał się dłuższy, czułam to. Jechaliśmy tak około pić minut zmieniając co jakiś czas kierunek jazdy. Przyhamowałam ją, z czego szła kłusem roboczym, po czym zrobiłam ciąg. Niezbyt dobrze jej wychodził, ale dała radę. Zrobiłyśmy tak z pięć razy, po czym zaczęłam anglezować bardzo nisko i jechaliśmy już wokół ujeżdżalni. Zaczęłam popuszczać wodze, by klacz mogła pochylić głowę i rozciągnąć kręgosłup. Po kilku minutach zatrzymałam ją ciałem nie zbierając wodze i wyjęłam nogi ze strzemion. Po około minutach stępa wróciłam z nią do stajni, gdzie rozsiodłałam i wyczyściłam z potu i kurzu.
-Ładnie jechałaś – powiedziała Deandrei, po czym poklepała klacz.
-Tak zgodzę się mała świetnie sobie radziła.
-Ale ja mówię do ciebie. Ja wiem, ze ona dobrze pojedzie, gdyż już tak ma. Ale nie dobrze, podoba mi się, że starałaś z nią powtórzyć to, co już dała radę się nauczyć.
-Tak… Ciągi tylko jeszcze trzeba doszkolić, ale to szczegół – uśmiechnęłam się.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna -> Wiecznie Zielone Pastwiska / Lady Cinnabar [*] / Treningi Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB :: phore theme by Kisioł. Bearshare