Home
FAQ
Szukaj
Użytkownicy
Grupy
Galerie
Rejestracja
Zaloguj
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ev Pensjonariusz
|
Wysłany:
Pią 18:15, 25 Mar 2011 |
|
|
Dołączył: 07 Mar 2011
Posty: 70 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Przyszłam dzisiaj do Deandrei, aby potrenować z Sonador. Klacz stała na padoku z kilkoma innymi końmi. Postanowiłam, że najpierw wezmę sprzęt i wyniosę na podwórze, a po tym przyprowadzę sobie klacz. Jak postanowiłam, tak zrobiłam. Sonador udało mi się bez problemu złapać, więc szybko ją wyprowadziłam i uwiązałam do pierścienia. Kasztanka spokojnie stała, więc błyskawicznie ją wyczyściłam. Na początek gumowym zgrzebłem przejechałam po krótkiej sierści, spodziewając się ulatującego kurzu. Okazało się jednak, że futro Sonador jest czyste i latają tylko drobinki kurzowe w małej ilości. Szybko przejechałam po niej miękką szczotką, wyczesałam grzywę i ogona, a na zakończenie wyczyściłam kopyta. Bez problemu osiodłałam konika i poszłyśmy na tor. Zaczęłam od dopięcia popręgu oraz wydłużenia lewego strzemienia, abym mogła się na nią wspiąć. Po kilku minutach siedziałam już na grzbiecie klaczki. Skróciłam długie strzemię i ruszyłam stępem wzdłuż ogrodzenia w środku. Na razie kasztanka szła grzecznie, ale wysoko trzymała łeb, w ogóle nie próbowała się zbierać. Ja jej też do tego nie zmuszałam, bo po co to koniowi wyścigowemu? W najwolniejszym, choć energicznym chodzie zrobiłam jedno koło i zakłusowałam. W kłusie zmieniłam kierunek i dodałam lekko łydkę. Sonador nie miała z tym problemów, choć nie co się kołysała na boki. W tym chodzie zrobiłam szybkie dwa koła i dałam na chwilę stępa. Klaczka teraz ciągnęła do przodu i musiałam ją silnie wstrzymywać, aby mi nie uciekła. Po chwili – Sonador nie miała ochoty odpoczywać – zatrzymałam ją. Klaczka stanęła, lecz nie zbyt chętnie. Przybierając pozycję wyścigową, czułam, jak mięśnie kasztanki napinają się. Dałam jej bardzo delikatną łydkę i pognałyśmy przed siebie. Sonador pędziła bardzo szybko, ale już po pierwszym kole zwolniłam ją. Zatrzymałam ją nie bez problemów i znowu ruszyłyśmy cwałem. Tym razem gnałam klaczkę ile miałam sił i co jakiś czas dopędzałam ją palcatem. Raczej nie zwalniała, ale miała jakieś takie dziwne odbicia, kiedy przejeżdżałyśmy koło startu. Po prostu lekko odskakiwała, jakby coś ją tam dotykało. Starałam się tam dopychać ją bardziej do barierek, aby nie miała możliwości odskoku. Po dwóch kołach przestała i szła równo. Nie zwalniałam jej tylko pędziłam ile się dało. Chodziło o ćwiczenie kondycji. Pod rękami poczułam, że Sonador robi się mokra, a z jej płuc dobywa się coraz głośniejszy odgłos. Po jeszcze dwóch kołach dałam jej możliwość zwolnienia. Zrobiła to lekko, ale dalej galopowała. No dobra. Możemy galopować. Klaczka przegalopowała kółko i dała spokój. Poklepałam ją, kiedy szłyśmy szybkim kłusem. Była na tyle mokra, że lała się z niej woda. Przeszłam do stępa, aby odpocząć. Dałam luźną wodzę klaczy i szłyśmy długo przed siebie. Obiekt był osłonięty, więc nie wiało i mogła długo odpoczywać, a kasztanka spokojnie schła w ciepłym słońcu. Klepałam ją co pewien czas, aby czuła, że jestem z niej zadowolona. Kiedy była już zupełnie sucha zeszłam i założyłam na nią derkę. Poszłyśmy do stajni, a tam w boksie wyczyściłam jej kopyta i rozsiodłałam. Na zakończenie rozczesałam iglastym zgrzebłem sierść i poczęstowałam kasztankę cukierkiem. Zostawiłam ją w derce.
Post został pochwalony 0 razy |
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
|
|