Home
FAQ
Szukaj
Użytkownicy
Grupy
Galerie
Rejestracja
Zaloguj
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
oollaa12 Pensjonariusz
|
Wysłany:
Sob 23:44, 05 Maj 2012 |
|
|
Dołączył: 29 Sty 2012
Posty: 66 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Radom
|
Weszłam do Deandrei około godziny 9. Od razu wpadłam jak głupia do siodlarni i przygotowałam sprzęt. Wzięłam ogłowie z nachrapnikiem meksykańskim (moje ulubione ^^), do którego przypięty był napierśnik pięciopunktowy, aby lepiej rozłożyć nacisk, ochraniacze koloru morskiego i czaprak w tym samym kolorze. Wzięłam też szczotki i przyniosłam pod boks. Przywitałam się z małym Miśkiem i poleciałam truchtem na ujeżdżalnie. Było pusto. Migusiem ustawiłam drągi na kłus po łuku. Potem również po leciutkim łuku na galop. Przy drągach podstawiłam stojaki, żebym mogła w czasie jazdy szybko zejść ze Złotej i ustawić cavalleti. Następnie znów szybko wybiegłam z ujeżdżalni i poleciałam spowrotem. Zdyszana wbiegłam do stajni. Oddychałam głośno i szybko. Poszłam więc po moją wodę mineralną. Po napiciu się weszłam do boksu klaczy, założyłam kantar i wyprowadziłam na korytarz. Z boksów wyłoniły się głowy ogierasów Tiarsona i Kansza - Sun Dancer (Tiary) i Avonious (Tiarszona i Kansza). Podeszłam do ogierów i pogłaskałam ich. Ogierasy zaczęły rżeć. "Co wy tacy napaleni?", powiedziałam i zaczęłam czyścić Złotą. Ogierasy po kilku minutach uspokoiły się. Jesienna była dzisiaj o dziwo w miarę czysta, choć nie obeszło się bez kilku zaklejek. Najpierw zaczęłam od szyi, potem łopatka, noga, brzuch, grzbiet, zad, noga i tak dalej, i tak dalej. XD Następnie sięgnęłam po kopystkę i wyczyściłam klaczy kopyta. Poklepałam klacz, dałam cukierka i zaczęłam ubierać ogłowie. Złota bez żadnego problemu wzięła wędzidło do buzi. Następnie założyłam czaprak, na to siodło i lekko zapięłam popręg. Założyłam toczek i rękawiczki, i ruszyłyśmy na ujeżdżalnie. Gdy byłysmy na miejscu mocniej zapiełam popręg, odwinęłam strzemiona i wsiadłam na Złotą. Ta od razu gdy ruszyłyśmy ustawiła się. "Suuupeeeerr!", krzyknęłam i podałam klaczy cukierkan prawie zsuwając się z szyi klaczuchny. Dałam Jesiennej łydkę i zaczęłyśmy robić różne wolty, półwolty, serpentyny i na co tam nas jeszcze naszło. Podeszłam ze Złotą do drągów, aby je powąchała. "Już dawno nie jeździłyśmy przez drągi, Miśkuu.", powiedziałam. Zaczełam klaczy wyginać też szyję, bo dzisiaj miała nauczyć się żucia z ręki. Po chwili zmieniłyśmy kierunek po przekątnej i zakłusowałyśmy. Znów wyginałam szyje klaczy, a po chwili zaczełam korygować kłus. Zebrałam klacz, aby zad był podstawiony, a klacz ustawiła się. Aby nauczyć ją żucia z ręki puściłam wodze, trzymałam je na sprzączce i wychyliłam przesadnie ręce na szyję. Cały czas aktywizowałam łydką, gdy nie było efektów znów zbierałam wodze i ustawiałam Jesienną, by po chwili znów "rzucić" wodze i aktywizować łydką. Po wielu, wielu, próbach wreszcie się udało! "Udało się, udałooooo!!", darłam się na cały głos. Chwilę kłusowałam tak jeszcze, zmieniłam kierunek i w drugą stronę. Za kilka minut przeszłam do stępa i poklepałam klacz. Po chwili zakłusowanie i jeździłam po kole na drągach. Następnie zmieniłam z klaczą kierunek i jeszcze az spróbowałam żucia z ręki. Udało się za pierwszym razem, byłam zadowolona. Z pysiem konia przy ziemi wjechałam na drągi. Jechałam je wysiadywanym na kole, aby koń musiał trochę popracować grzbietem. Chwila stępa, na złapanie oddechu. Zakłusowałyśmy z klaczą i na prostej zaagalopowałyśmy. Klacz o dziwo zaagalopowała na dobrą nogę, choć nigdy nie próbowałyśmy na lini prostej. Ustawiłam klacz i "zredukowałam" szybkość do galopu roboczego. Następne ćwiczenie polegało na tym, że na długiej ścianie wykonywałam galop wyciągnięty, a na krótkiej skracałam klacz. Minęło nam na tym ćwiczeniu trochę czasu, a potem zmieniłam kierunek i w drugą stronę wykonywałyśmy to samo. Klacz była bardzo grzeczna. Po chwili zaczęłam stepować klacz. Rzuciłam wodze i pozwoliłam Autumn samej prowadzić. Wyjęłam lewą nogę ze strzemienia i położyłam przed siodło. Pochyliłam się i poluźniłam popręg. Po aktywnych 20 minutach stępowania pojechałyśmy do stajni. Tam zsiadłam ze Złotej, odprowadziłam do boksu i rozebrałam. Poszłam schłodzić Jesiennej nogi, posmarowałam kopytka smarem do kopyt, odstawiłam do boksu wrzucając na pożegnanie kilka cukierków z marchewkami i poszłam umyć wędzidło, i zanieść sprzęt do siodlarni. Następnie wsiadłam do samochodu i odjechałam do domu zadowolona z postępów Złoteko Miśka.
Post został pochwalony 0 razy |
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
|
|