Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna
 Home    FAQ    Szukaj    Użytkownicy    Grupy    Galerie
 Rejestracja    Zaloguj
09.03.11r. - Ciąża i wyźrebienie

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna -> Wiecznie Zielone Pastwiska / Wiekiera [*] / Wizyty Weterynarza/Kowala
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Deidre
Właściciel Stajni
PostWysłany: Śro 21:28, 09 Mar 2011 Powrót do góry


Dołączył: 21 Gru 2009

Posty: 676
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

1. Ostatnio w Deandrei przez całą ciążę opiekowałam się Ruffą, a teraz nadszedł czas Wiekiery. Przyjechałam więc do stajni i przywitałam się z każdym koniem i każdą z dziewczyn. Deidre poszła po Wikę, a ja przygotowałam sprzęt. Gdy dziewczyna przyprowadziła klacz, zaczęłam badanie kontrolne na dobry początek. Jest całkowicie zdrowa, nogi, tułów, głowa, szyja, włosy i sierść w porządku. Również parametry były dobre: temperatura – 37.9*C, tętno – 31/min, puls – 40/min, oddechy – 15/min. Powiedziałam Dei, że wszystko jest ok. Jutro w takim razie przyjadę by wykonać inseminację.
2. Tak jak zapowiedziałam, powróciłam do Deandrei. Deidre już wyczyściła Wiekierę i spacerowała z nią po podwórzu. Przygotowałam składany boks i zawołałam Deja, gdy wszystko było już gotowe. Wprowadziłyśmy siwkę do środka i przywiązałyśmy ją. Poklepałam klacz i dałam jej cukierka. Dei zajmowała czymś klaczkę, by ta stała spokojnie. Umyłam genitalia Wiekiery, a potem przygotowałam na pipetce nasienie Czara. Wróciłam do klaczy i posmarowałam ją żelem, żeby szybciej wykonać zabieg. Włożyłam do pochwy dłoń z pipetką. Wiekiera się wzdrygnęła i zaczęła nerwowo ruszać uszami. Poza tym była spokojna. Umieściłam nasienie w odpowiednim miejscu i wyciągnęłam rękę. Sprzątnęłam wszystko, a potem poklepałam klacz. W nagrodę dałam jej cukierka. Dei odprowadziła klacz do boksu, a ja się szybko zwinęłam i wróciłam do Mavera
3. Przez dwa tygodnie odwiedzałam często Wiekierę. Funkcjonowała sobie spokojnie i bez problemów. W drugim tygodniu postanowiłam sprawdzić na USG, czy inseminacja się powiodła. Odpaliłam sprzęt, podczas gdy Dei umieszczała klacz w odpowiednim miejscu. Nałożyłam żel na brzuch klaczy i przyłożyłam głowicę USG. Patrzyłam w ekran z zafascynowaniem – płód rozwijał się wyjątkowo szybko i poprawnie. Zaczęłam opisywać dziewczynom gdzie jest głowa, nogi itd, ale zapomniałam o rytuale ciążowym! XD Pogratulowałam Dejowi, że będzie babcią i innym dziewczynom, że będą ciociami, wujkami i dziadkami. Wszystkie się ucieszyły, a potem wróciłam do opisywania części ciała źrebięcia. Po skończonym seansie, wytarłam brzuch Wiekiery i wyłączyłam USG. Pożegnałam się z Wiką, Dejem, Sajem etc, i odjechałam do domu.
4. Trzy miesiące później nawiedziłam WSR Deandrei. Nie zapowiedziałam się wcześniej, bo zapomniałam, więc Dei nie zdążyła wypucować Wiekiery przed moim przyjazdem. Spytałam jej czy mogę to za nią zrobić, by klaczka się do mnie przyzwyczaiła. Dei mi pozwoliła więc z zacieszem pobiegłam ją szczotkować. Gdy już powoli kończyłam, przyszła do mnie Deidre, przepraszając za spóźnienie. Robiła ponoć coś w papierach, ale ja i tak wiem, że wymyślała z Sayem imię dla źrebola. XD’ Ustawiłyśmy więc klacz na stanowisku i włączyłam USG. Posmarowałam ją żelem i przyłożyłam głowicę do brzucha. Siwa popatrzyła na mnie spokojnie, a potem zaczęła prychać z zadowolenia, gdy Dei ją pogłaskała. Płód był nadal w dobrej pozycji, ucieszyłam się, że wszystko idzie po myśli. Znamy już też płeć źrebaka! Po chwili wyłączyłam sprzęt i wytarłam Wikę. Pożegnałam się z Dejem i Sajem i odjechałam.
5. Ponownie przyjechałam w szóstym miesiącu ciąży Wiekiery. Znów miałam zamiar męczyć ją badaniem USG. Ulokowałyśmy klacz w odpowiednim miejscu. Tego dnia poszło nam to trochę gorzej niż we wcześniejszych miesiącach. Klacz chyba nie miała humoru, bo co chwilę się zapierała i nie chciała iść dalej. Szkoda mi było jednak wracać do domu, bo strasznie korciło mnie, żeby zrobić jej badanie. Widać już było wyraźnie okrągły brzuch. Nie był on jednak bardzo duży, a klacz miała nadal dobrą formę. Włączyłam USG, nałożyłam żel i zaczęłam badanie. Jak zwykle wszystko było ok. Widziałam już kręgosłup i dość wyraźne kształty kończyn, głowy, pyska. Ten miniaturowy konik był przecudowny! Źrebak nadal leżał w łonie w dobrej pozycji, choć trochę się przekrzywił. Nie powinno to jednak powodować problemów przy porodzie. Zadowolona wytarłam klacz i spakowałam sprzęt, a potem, z uśmiechem na twarzy, odjechałam.
6. Dziewiąty miesiąc ciąży, to już nie przelewki. Tak jak zawsze, nasmarowałam klacz żelem, włączyłam sprzęt i uważnie wpatrywałam się w monitor. Wszystko było w porządku, pozycja źrebięcia się nie zmieniła. Klacze zazwyczaj rodzą w jedenastym, ale u Wiekiery ciąża bardzo szybko postępowała. Nawet jeśli poród nastąpiłby przedwcześnie, nie powinnyśmy się obawiać, bo maluch był wystarczająco duży.
7. Dzisiaj zaczyna się dziesiąty miesiąc ciąży Wiekiery. Ma bardzo duży brzuch, ale nie widać, żeby źrebak bardzo jej ciążył. Ucieszyłam się na myśl, że klacz urodzi dużego, silnego i zdrowego źrebaka. Okresowe badania USG wyraźnie znudziły klacz, bo gdy sprzęt zaczął buczeć, nawet na niego nie spojrzała, tak jak robiła dotychczas. Człowie… Koń, z czasem do wszystkiego się przyzwyczai. Wink No i tak jak zwykle, nałożenie żelu i przyłożenie głowicy. Dei cały czas z zaciekawieniem zerkała na ekran, podobnie jak Sayu. Źrebię już wygląda jak prawdziwy koń, widać wszystkie części jego ciała. Za jakieś 3 tygodnie powinien odbyć się poród.
8. Równe trzy tygodnie później, Dei o 13.00 zatelefonowała do mnie, by poinformować mnie o rozpoczynającej się akcji porodowej. Klacz już została przeprowadzona do większego boksu, z większą ilością ściółki. Pojechałam od razu do stadniny i podbiegłam do boksu. W środku stała Dei i bandażowała ogon klaczy. Siwa zaczęła odczuwać skurcze, bo schyliła szyję i zgięła przednie nogi. Gdy upadła bezpiecznie na ziemię, wyszłyśmy z boksu i siadłyśmy dalej, żeby jej nie przeszkadzać. Dosłownie sekundę później przyszła do nas Sayuri z piciem i poczęstowała nas. Siedziałyśmy jak na szpilkach, wpatrując się w męczącą się Wiekierę. Nic nie mogłyśmy poradzić na bóle porodowe, jedynie bezradnie rozkładałyśmy ręce i głowiłyśmy się nad tym jakiej maści będzie źrebol. Około 14 poród rozpoczął się już na dobre. Wiekiera się namęczyła, bo trwało to wszystko około 40 minut, jednak udało się! Siwa urodziła pięknego źrebaka. Pogratulowałyśmy sobie nawzajem (choć mi to nie ma czego gratulować, no ale xd) i wyściskałyśmy. Gdy źrebak już oswoił się ze światem, weszłam szybko do boksu i popryskałam pępowinę środkiem antyseptycznym. Równie szybko wyszłam i stanęłam obok dziewczyn, które z uśmiechami na twarzach przyglądały się mamie i jej dziecku. Około 15.00 źrebak zaczął wstawać. Najpierw na chwiejnych nogach utrzymał się 4 sekundy, a potem upadł. Następne podejście zakończyło się upadkiem po 12 sekundach, a potem źrebię stało już stabilnie. Podeszło radośnie do matki i zaczęło ssać mleko. Wiekiera wydaliła w całości łożysko, jest w bardzo dobrym stanie. Źrebak również jest zdrowy i póki co nie widać żadnych wad postawy.
Koń nazywa się Wikipedia, a jego właścicielką jest Sayuri.



Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Deidre dnia Śro 21:37, 09 Mar 2011, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna -> Wiecznie Zielone Pastwiska / Wiekiera [*] / Wizyty Weterynarza/Kowala Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB :: phore theme by Kisioł. Bearshare