Przyjechałam do Deandrei akurat w porę sprowadzania koni z pastwisk do stajni. Wyszłam z samochodu wypatrując Seiguento i Sunshine. Seig kłusował dumnie na przodzie i szastał ogonem na boki odganiając się od much. Poszłam pomóc zamykać konie w stajni. Kiedy wszystkie były pozamykane, pogłaskałam Seiczka po szyi i skierowałam się do boksu Sunshine. Ze zdziwieniem zauważyłam że klaczy nie było w środku. Przestraszyłam się, ponieważ nigdy nie błąkała się samotnie po pastwisku a zawsze szła za końmi. Żaden stajenny nie zauważył zniknięcia Sunki. Poszliśmy wszyscy na poszukiwania - nie mogła rozpłynąć się w powietrzu! Pastwisko było wielkie i nigdzie nie było widać klaczy. Rozdzieliliśmy się. Ja poszłam w najbardziej oddalony róg pastwiska. Za ogrodzeniem rosła jabłoń owinięta wysokim drutem kolczastym coby żaden pies się do niej nie dobrał. Kiedy podeszłam bliżej, zobaczyłam że ogrodzenie jest połamane. Niewątpliwie była to sprawka większej ilości koni, lecz pod drzewem leżała tylko Sunka. Podbiegłam do niej. Noga utknęła jej w drucie. Niewątpliwie próbowała się wyswobodzić, gdyż drut był mocno zaciśnięty na jej nodze. Po jej pęcinie spływała krew. Kucnęłam przy klaczy i zawołałam pomocników, szukających ją w innych częściach pastwiska. Przybiegli szybciej niż się spodziewałam. Podczas gdy zdejmowali drut z nogi kucki, ja pobiegłam po apteczkę. Wróciłam do Sunci. Miała już zdjęty drut a nogę owiniętą swetrem, by zatamować krwawienie. Odkaziłam ranę i owinęłam ją grubo bandażem. Pomogliśmy klaczy wstać. Była przerażona i powoli dokuśtykała do stajni. W boksie zanurzyła chrapy w poidle. Posiedziałam przy niej chwilę i poszłam zostawiając ją w spokoju. Będzie trzeba codziennie zmieniać bandaże i dezynfekować ranę.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach